Prolog: Tahira

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Piasek. Od kiedy pamiętałam, zawsze otaczał krajobraz widziany z okna mojego pokoju. Pustynia okalała świat, w jakim żyliśmy, a to wszystko przez Iblisy – stwory pałętające się po ziemiach ludzkich. Nikt nie miał pojęcia, skąd się wzięły. Wiadomym było, że istniały od momentu powstania Wieży Babilonu, a może nawet i dużo wcześniej, jednak zanim się pojawiły, pozostawały uśpione. Możliwe, że żyły jeszcze przed narodzinami pierwszego Ohara – Ismaela.

Iblisy nie należały do łagodnych stworzeń. Atakowały wszystko, co się ruszało. To przez nie nasz świat cierpiał.

Walczyliśmy z Iblisami, jednakże z każdym zabitym wracało kolejne pięć. Ich krew zamieniała wszystko w piach. Dlatego cała natura składała się z tej jednej rzeczy. Kamienie, metal, istnienia różnych ras, nawet sama woda. Każde z wymienionych przybierało postać lotnych fragmentów, gdy tylko miało styczność z trucizną Iblisów.

Na Iblisy nie istniał żaden sposób, jednak do walki z nimi wystawiano Wojowników – specjalnie szkolone osoby, wybierane z grupy strażników, trzymających pieczę nad samym Babilonem. Brano tylko tych, u których przejawiał się większy potencjał, chcieli walczyć i nie mieli ukończonego dwudziestego piątego roku życia. Pragnęli w końcu życia, w którym nie występował strach przed Iblisami.

Tacy ludzie trafiali na najwyższe piętra Wieży Babilonu. Tam odbywali dużo cięższy trening od przeciętnego strażnika. Podczas niego niewielu uchodziło z życiem. Z zazwyczaj grupy około trzydziestu osób przeżywało około sześciu. To podczas tego morderczego szkolenia poznawano techniki, które w jakimś stopniu pomagały przy pokonaniu stworów, z którymi przyszło nam współistnieć.

Znali je Wojownicy, Ohar, szóstka jego synów i ja – najmłodsze dziecko władcy i jego jedyna córka. Owe sposoby nie należały do jednoznacznych. Nie znano jednego, który uznano by za pewność za każdym razem. Co rusz przybywały nowe Iblisy, a za tym szło, że należało się z nimi rozprawić nieco inaczej. Wojownik musiał umieć odpowiednio dobrać styl walki i przeprowadzić ją na swoich zasadach, uważając przy tym na truciznę tych potworów oraz na krew z ich ran.

W tym momencie się potknęłam. Upadłam twarzą w pomniejszą wydmę. Przełknęłam ślinę, chcąc nawodnić niemal wyschnięte gardło od parodniowej wędrówki. Zmierzchało, a ja nie znalazłam żadnej kryjówki, dzięki której mogłabym przetrwać kolejną noc. Nie miałam jedzenia, picie się skończyło, a wokół panowała niemal nienaturalna cisza. Do niej dochodziła duszność w samym powietrzu, a to mogło znaczyć jedno. Zbliżała się burza piaskowa. Powinnam się jak najszybciej podnieść i znaleźć kryjówkę, gdzie nie dostawałby się wiatr, jednak czułam, że słabłam.

Nie miałam już sił. Wędrowałam od sześciu dni, mając nadzieję, że znalazłabym inne miejsce do życia, poza Wieżą Babilonu i wrogim Isztarem, jednak nie odkryłam żadnej innej nacji. Dni ciągnęły się jeden za drugim, wyglądając niemal identycznie. Sen, wędrówka, unikanie Iblisów, wędrówka, szukanie schronienia i ponowny odpoczynek. Praktycznie, od kiedy skończyły się zapasy, nie robiłam przerw na jedzenie.

W tej chwili odezwał się mój żołądek, głośno informując o głodzie. Uniosłam się lekko, przewróciłam na plecy. Gorący piasek przyległ do rozgrzanej i spoconej skóry, nieco ją drażniąc. Spojrzałam na niebo. Czyste bez ani jednej chmury. Słońce nadal świeciło, mocno nagrzewając wszystko wokół. Wszędzie powstawały fatamorgany, co sprawiało, że miałam ochotę do nich pobiec, jednak nie potrafiłam wykrzesać już energii.

Ponownie spróbowałam przełknąć ślinę, co skończyło się nieprzyjemnym uczuciem w gardle. Skrzywiłam się.

Ojciec miał rację. Byłam słaba i długiego życia mi bogowie nie przepowiedzieli. Wiedziałam, że pewnego dnia w końcu przyjdzie moment, w którym nadejdzie mój koniec, jednak nie spodziewałam się, że przyjdzie mi dokonać żywota na środku pustyni, gdy nadciągała burza piaskowa. W obecnej sytuacji, nie posiadając żadnych zasobów siły ani możliwości przetrwania przez zjawisko pogodowe, nie pozostawało mi nic innego, jak po prostu się poddać.

I tak bym w końcu zginęła...

Zamknęłam oczy, czekając na koniec. Jeśli nie umrę z odwodnienia i głodu, zaatakują mnie Iblisy – wolałam jednak pierwszą opcję, bo byłaby chyba mniej bolesna. Wtedy, gdy już wszystkie odczucia znikną, mogły one ze mną zrobić, co sobie chciały. Nie czułabym już ambarasu, jaki towarzyszył mi od momentu narodzenia. Dźwięki, widoki, smaki, wszelkie czucie, wszystko zniknęłoby tak, jakby nigdy nie istniało.

Stałabym się w końcu wolna.

Samoistnie na tę myśl poczułam wpływający na twarz lekki uśmiech. Może śmierć jednak nie należałaby do czegoś tak złego? Nigdy już bym nie spotkała ani ojca, ani braci – moich oprawców. Mogłabym to już uznać za dar od samego Ismaela, który widząc całe cierpienie, postanowił się minimalnie zlitować nad czternastoletnim dzieckiem.

W tej chwili poczułam lekki powiew wiatru. Na twarzy poczułam szuranie cząsteczek piasku. Kaptur minimalnie został naruszony, a za tym szło, że przegrzanie organizmu mogło nastąpić szybciej od śmierci.

Nie potrafiłam się ruszyć, kiedy w ciało uderzył mocniejszy powiew. Burza się zbliżała. Czyli piasek stanie się mym grobowcem, w którym zostanę pochowana na wieki. Nikt mnie nigdy nie znajdzie, a nawet jeśli, to nie przejąłby się zapewne moim losem. To, co działo się w murach Babilonu, stałoby się sekretem Ohara i rodzeństwa, którzy nigdy nie wystawiliby prawdy na światło dzienne. Nie powiedzieliby, co się stało z młodą Prenses. Zapewne już o mnie zapomnieli i nigdy nie zamierzali wracać do tego, kim dla nich byłam. Uważali mą osobę za lotne wspomnienie. Stałam się nic nieznaczącą kroplą wody, która znikała w odmętach wydm i nie miała prawa, aby zostać zapamiętaną. 


••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Tak oto witamy się z nową historią. 

Mam nadzieję, że małe wprowadzenie się podobało!

Na chwilę obecną jeszcze nie wiem, co ile będzie się pojawiał rozdział, ale postaram się wrzucać regularnie.

Dajcie znać koniecznie, czy się wam podobał prolog!

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro