♡ neun ♡

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sala koncertowa była duża i przestronna, miała w sobie coś królewskiego i tajemniczego pomimo całkowitego rozświetlenia. Przestrzeń była na planie owalu, wliczając w to orkiestrę i balkony, na obu poziomach były boksy – wszystkie miejsca dawały niesamowity widok na scenę.Stefan dostał przepustkę pozwalającą na wejście wszędzie, nawet za kulisy. Chodził tak przez chwilę, podziwiając konstrukcję. Po wszystkim usiadł w pierwszym rzędzie i obserwował ruch na scenie. Orkiestra się wypełniała; wszyscy rozmawiali, niektórzy się rozgrzewali, czytali nuty lub przygotowywali instrumenty.

Steinway stał nieco z lewej strony w pełnej krasie. Piękny, wielki fortepian. Każdy, kto obok niego przechodził, patrzył na niego z szacunkiem. Michael stał obok niego, rozmawiając z pierwszą skrzypaczką, bardzo wysoką, piękną kobietą z krótkimi blond włosami. Miał na sobie jasnoniebieski sweter i pośród innych członków orkiestry ubranych w ciemniejsze kolory wyglądał nieziemsko. Kiedy większość członków orkiestry weszła na scenę, było jeszcze piętnaście minut do rozpoczęcia. Dyrygent stanął na stopniu i poprosił klaśnięciem o ciszę. Michael wyjął ławę i usiadł przed fortepianem.

- Zapewne zauważyliście, że nasz solista jest z nami tego ranka. Przywitajcie go – dyrygent przedstawił Michaela, który wstał, ukłonił się i znów usiadł. Członkowie orkiestry entuzjastycznie przywitali go brawami. Stefan zauważył pomruki zadowolenia w sekcji instrumentów smyczkowych.

- Możemy już zacząć? - spytał dyrygent.

- Jestem gotowy, maestro – Michael kiwnął.

- Od początku –dyrygent podniósł ręce do góry i wszyscy skupili na nim uwagę.

Michael nacisnął pierwsze klawisze. Wyszło nieco za lekko. Jego dłonie odrobinę się trzęsły. Szybko spojrzał na pierwszy rząd. Stefan puścił do niego oczko i podniósł kciuk do góry. Dyrygent się zatrzymał. Nie wydawał się być wkurzonym, wręcz przeciwnie, nawet pałał do niego sympatią. Po prostu powiedział:

- Zacznijmy od początku, dobrze?

Pierwsza skrzypaczka odwróciła się w stronę Michaela i posłała mu zachęcający uśmiech. Zaczęli ponownie. Tym razem Michael wziął głęboki wdech, zamknął na moment oczy i zaczął grać. Kiedy dotarli do arpeggio, pochylił się nieco, by je wykonać. Każda nuta miała odpowiednią siłę i muzyka zaczęła płynąć sama. Dyrygent,kierujący tym wszystkim swoją prawą ręką miał na twarzy lekki i skontentowany uśmiech. Spojrzał na pierwszą flecistkę i dał jej znak, który od razu rozpoznała. Jej flet dołączył i płynął wraz z ostrożnymi, uważnymi arpeggio Michaela, potem dyrygent dał znak klarnetowi, by dołączyć i podtrzymać wszystko. Od wtedy wszystko poszło dobrze. Po próbie spotkali się poza salą, w korytarzu. Michael zdawał się być wyluzowany i zmartwiony jednocześnie.

- Nie było tak źle – powiedział i chwycił dłoń Stefana. Zaczęli schodzić w dół wielkimi, marmurowymi schodami do głównego wyjścia.

Stefan nie mógł przestać myśleć o tym, co zobaczył na próbie: wszyscy z orkiestry, choć starsi i bardziej doświadczeni traktowali Michaela z szacunkiem... i nawet podziwem. Stefan uświadomił sobie coś,czego nie uświadomił sobie do teraz, że Michael był tak bardzo utalentowany. Rozmawiał krótko z pierwszą skrzypaczką i powiedziała mu, że Michael ma potencjał na stanie się jednym z najlepszych pianistów koncertowych na świecie. Stefan poczuł się zaszczycony, że może być przy nim

Wieczorem Manu wpadł do mieszkania Michaela, by zostawić Stefanowi trochę dokumentów do podpisania. Stefan uprzednio przyzwyczaił Michaela do wizyt Manu w jego mieszkaniu. Michael upewnił go, że nie ma nic przeciwko. "Miło się z nim spędza czas." powiedział. "Jego spokój i wewnętrzna równowaga zdają się być zarażające"

Pierwsze pytanie,które Manu zadał, kiedy usiedli na podłodze przy prowizorycznym stoliku kawowym zrobionym z kartonu – Michael nadal nie miał nic służącego za stół – było skierowane do Stefana.

- Nie powiedziałeś Gregorowi, że mamy firmę? - spytał.

- Powiedziałem.

- Wspomniałeś, że zajmujemy się "zielonymi" domami?

- Nie, miałem to gdzieś, że się zainteresuje. A ty?

- Jako, że to był fakt, powiedziałem. I wiesz co? Jest tym bardzo zainteresowany. Spytał czy możemy przyjąć go jako inwestora.

- Co? - Michael spytał zaszokowany.

- Ej, może być nieco gadatliwy, ale jest świetnym biznesmenem i ma kilka świetnych pomysłów. Byłoby świetnie mieć kogoś takiego w zarządzie.

Michael i Stefan spojrzeli na siebie, obaj nie dowierzali, że muszą się na to zgodzić, potem odwrócili się w stronę Manu i zgodnie kiwnęli. Po podjęciu decyzji zmienili temat. Jak obiecał, Manu opowiadał o swojej wycieczce do Indii i pokazał im kilka zdjęć. W pewnej chwili Michael wyznał,ze był mocno zainteresowany Indiami, odkąd partner jego siostry i ojciec jego siostrzenicy był z pochodzenia Hindusem.

- Wiesz, jesteś pełen niespodzianek – Manu skwitował. - Skąd pochodzi?

- Jego rodzice są z Indii, ale nigdy tam aktualnie nie był. Moja siostra ci opowie.

- Twoja siostra... -Manu powtórzył, a Stefan spojrzał z zaskoczeniem na Michaela.Pierwszy raz wspominał o jakiejkolwiek interakcji między nim a rodziną.

- Będzie na koncercie, więc przypuszczam, że się spotkacie. Idziesz na koncert,tak?

- Idę – Manu potwierdził uśmiechem, próbując udawać, ze nie jest zaskoczony. - Oczywiście, że idę. Jeśli chodzi o koncert... - sięgnął do torby i wyjął małą, welurową sakiewkę.

- Proszę – powiedział, podając ją Michaelowi. - To dla ciebie.

- Dla mnie? Dlaczego?- odwrócił torebeczkę i mała rzecz wypadła na jego dłoń. Była to stara, mosiężno-srebrną zawieszka ukazująca istotę z głową słonia siedzącą po turecku.

- Wiesz, co to? -Manu spytał.

- To Ganeśa, tak?

- Tak. Jest wielbiony za usuwanie trudności oraz jest patronem sztuki i nauki. Ma dać ci siłę i mądrość, by pokonać kłody stawiane ci pod nogi, żebyś mógł się rozwijać.

- Bardzo dziękuję...- Michael szepnął.

- Nie ma za co. Od tego są przyjaciele, tak? - Manu odpowiedział, mrugając w stronę Stefana, który w odpowiedzi uśmiechnął się z docenieniem i wdzięcznością.

##

Następnego dnia, po próbie, Michael wrócił do mieszkania i Stefan musiał zostać w mieście, by załatwić kilka spraw. Kiedy skończył, kupił im coś na obiad - tym razem sushi – i w drodze do mieszkania Michaela zatrzymał się u Kofiego, by wziąć im coś na deser. Ale nie sernik, ale inny przebłysk z menu – tarta truskawkowa z waniliowym spodem.

- Hej, testuję nowy smak, migdałową, chcesz spróbować? - Andi spytał. - W tym samym czasie Julia przyniesie ci tartę.

- Jasne.

Stefan poszedł do najbliższego stolika i usiadł. Nie siedział sam przez więcej niż pół minuty. Andi dołączył do niego, podał mu kawę, rzucił ścierkę na ramię i usiadł na krześle obok niego.

- Coś cię trapi? - zaczął. Stefan westchnął:

- To aż tak oczywiste?

- Nie, ale mam wyczulony szósty zmysł. Proszę cię, wyjaw to. Chodzi o Michaela,tak?

- Mhm.

- I chcesz mu pomóc.

- Naturalnie. Po prostu nie wiem, co robić. Jak radziłeś sobie ze stresem? W sporcie jest duża presja, tak?

Andi kiwnął na tak.

- W profesjonalnym sporcie, na poziomie drużyny narodowej jest uwaga mediów, konferencje prasowe, wydarzenia promocyjne - potwierdził i kontynuował. - Nawet podczas zawodów jest publiczność, często dziesiątki tysięcy. I jesteś tam ty, gotowy do wykonania czegoś,co wymaga niebywałej koncentracji i wysiłku fizycznego wraz z kamerą skupioną na twojej twarzy i tysiącami widzów śledzących każdy twój ruch.

- Więc co robiłeś?

- Musiałem nauczyć się izolować. Skupienie na samym zadaniu było wymagane wraz z oddzieleniem się od wszystkiego, dopóki zadanie nie było wykonane. Pomagał też humor.

- Humor?

- Tak. Próbowałem myśleć o czymś zabawnym. Moja kuzynka miała psa, nazywał się Scotch...

- Nazwałeś psa Scotch?

- Nie ja, ale kuzynka. Nieważne, Scotch był mieszanką sześciu różnych ras i był najzabawniejszym psem na świecie. Za każdym razem, kiedy byłem mocno zdenerwowany, myślałem o nim próbującym wyjąć głowę z konewki lub o nim biegającym wokół stołu i szczekającym, jakby przeżywał najlepsze chwile w życiu. Kochaliśmy go.

- I to pomagało? Myślenie o Scotchu?

- Zawsze powodowało to uśmiech na mojej twarzy oraz pomagało zapomnieć o strachu i presji, przynajmniej na chwilę.

Stefan upił łyka migdałowej kawy, była spieniona i jej lekka słodycz niosła się wraz ze smakiem migdałów.

- Bardzo dobra –wskazał na kubek.

- Cieszę się, że ci smakuje – Andi odpowiedział i zmienił temat. - Manu mi powiedział, że macie nowego kontrahenta.

- Już ci powiedział?

- Tak.

- To długa historia i sądzę, że nowy kontrahent będzie bardziej niż szczęśliwy, kiedy sam o sobie opowie.

- Przyprowadź go tu.

- Dobra, ale po koncercie. Na którym prawdopodobnie się spotkacie.

Andi przytaknął i wstał.

- Hej, Stefan – powiedział, zanim odszedł. - Będzie dobrze, zobaczysz. Poradzi sobie.

- Dlaczego tak sądzisz? Od wielu lat miał z tym problem, to nie odejdzie ot tak.

- Prawda. Ale teraz ma coś, czego nigdy nie miał. Ma ciebie.

Tygodnie mijały dzień po dniu i termin koncertu się zbliżał. Michael próbował zgrywać odważnego i nie okazywać tego, ale Stefan widział, że coraz bardziej się bał. Przez dzień było lepiej, odkąd mógł się uspokoić i zająć myśli czym innym, ale w nocy Stefan słyszał, jak wiercił się z boku na bok, nie mogąc zasnąć na długie godziny.

Michael chciał zasugerować Stefanowi, żeby został w swoim mieszkaniu przez kilka następnych nocy, by się wyspać, ale nie zrobił tego. Po pierwsze,wiedział, ze Stefan nie chciał o tym słyszeć, po drugie, nie umiał sobie wyobrazić, jak bardzo będzie zestresowany przez brak Stefana śpiącego i budzącego się przy nim. Ostatniej nocy przed koncertem nie mógł nawet zamknąć oczu. Leżał, gapiąc się na sufit. W pewnej chwili poczuł, jak Stefan delikatnie dotykał jego dłoni.

- Nie możesz zasnąć?

- Przepraszam.

Obaj usiedli, a Stefan sięgnął do lampki i ją włączył, potem wstał i poszedł do lodówki, wyjął butelkę wody i rozlał ją do dwóch szklanek. Usiadł, podając Michaelowi jedną ze szklanek. Potem zaczął opisywać jego rozmowę z Andim. Michael słuchał, kiwając od czasu do czasu.

- Coś w tym jest –wreszcie powiedział. - Wiesz, co mi na pierwszej próbie pomogło?

- Co to było?

- Pomyślałem o nas w moim mieszkaniu i o tym, co czułem, kiedy grałem dla ciebie.Wszystko było mi znajome i bezpieczne.

- Myślisz, że będziesz mógł się na tym skupić, by odtworzyć to uczucie w głowie?

- Spróbuję.

##

Przybyli do teatru wcześniej, by mieć więcej czasu na ubranie się i przygotowanie. Kulisy były wypełnione energią, nieustannym pomrukiwaniem mieszającym się z nagłymi przebłyskami muzyki wydobywających się z przebieralni, śmiech był słyszany pośród korytarzy, niosąc podekscytowanie ludzi, którzy mieli razem zrobić coś wielkiego.

Michael dzielił przebieralnię z kilkoma innymi członkami orkiestry, ale kiedy Stefan tam wszedł, w tym momencie nie było nikogo. Wszyscy się rozgrzewali, pierwsza skrzypaczka grała nuty w pokoju obok. Zauważył trochę garnituru Michaela leżącego na sofie, gotowego na założenie. Obecnie wielu wykonawców ubierało nieco codzienne ubrania i nie nosiło już fraków, ale Stefan doceniał to, że Michael poważnie podchodził do swojej profesji. Rozejrzał się, zastanawiając się, gdzie Michael mógł pójść.

Po chwili usłyszał nieszczęsne dźwięki dochodzące z tyłu pokoju, gdzie w rogu stała umywalka. Michael stał przy niej pochylony i wycierał usta. Stefan nie zauważył go, ponieważ wieszak z kostiumami oddzielał ten róg.Kiedy ogarnął, co się tam dzieje, wziął butelkę wody oraz paczkę chusteczek i szybko tam poszedł.

- Hej, dobrze się czujesz? - spytał. Michael spojrzał na niego beznadziejnie, przyjął pomocną dłoń, po czym pochylił się i znowu zwymiotował. Stefan podał mu butelkę – kranowa nie nadawała się do picia – i chusteczki. Michael wziął obie rzeczy i powoli się prostował.Upił łyka i wypluł.

- O dziwo –powiedział, dysząc lekko. - Czuję się odrobinę lepiej – dodał,kiedy ustabilizował oddech. Stefan masował jego ramię, by się uspokoił.

- Potrzebujesz czegoś? Gumy do żucia?

- Nie, dzięki. Byłem na to przygotowany. Mam pastę do zębów i szczoteczkę w torbie.

- Zaczekaj, przyniosę ci.

Kiedy Michael się umył, obaj przeszli do części pokoju, gdzie stały lustra i toaletki. Michael usiadł na skraju małej kanapy, obok swojego garnituru. Był bardziej blady niż zazwyczaj. Stefan go objął, owijając ramiona wokół jego ramion, przyciągając jego twarz do swojej piersi. Michael od razu pozwolił się objąć, obejmując w odpowiedzi talię Stefana. Stefan mocno go przytulił, wodząc dłonią w górę i w dół jego pleców. Nie mówili nic, tylko trzymali się tak przez moment. Wreszcie Michael się odsunął, mrucząc"dziękuję". Musieli się oddzielić

- Poradzisz sobie – Stefan powiedział, zanim odszedł. - Wieczorem. Obiecuję. Będzie dobrze.

Michael dotrzymał obietnicy, kiedy czekał w skrzydle dziesięć minut później.Reszta była na scenie. Pierwsza skrzypaczka przeszła obok niego i kiedy wskazała brodą na scenę, kiwnął. Po niej będzie jego kolej. Dotknął kieszeni fraku, bo tam włożył zawieszkę. I potem usłyszał, jak spiker mówił jego nazwisko. Wiedział, kiedy szedł w jasne, oślepiające światła sceniczne, że Stefan tam był.

##

Na scenie kurtyny były opuszczone, nadal było pusto i spokojnie, ale za niedługo miała wchodzić publiczność. Stefan ostrożnie tam zajrzał,zauważył, ze wszystko było gotowe. Nuty dyrygenta spoczywały na stojaku, batuta leżała na nich. Steinway czekał.

Wiedział, że nie miał nic do roboty, więc poszedł za kulisy i stamtąd przeszedł tylnym korytarzem poza główną halę, gdzie goście czekali. Pośród ludzi gromadzących się w holu, zauważył wysoką kobietę z blond włosami upiętymi w luźny warkocz, o której Michael tyle wspominał, że nie zostawiało Stefanowi wątpliwości, kim była. Zdecydował, że do niej zagada.

- Przepraszam – powiedział, zyskując jej uwagę. Kiedy odwróciła się w jego stronę, spytał. - Jesteś Tessa?

Przytaknęła zaskoczona, ale też ciekawa.

- Tak się nazywam –odpowiedziała. - Znamy się?

- Um, ja... -Stefan nie mógł się napatrzeć. Wiedział, że jest dwanaście lat starsza od Michaela, ale byli tak podobni do siebie, że mogli być wzięci za bliźnięta. To było dziwne. Potem jej oczy się rozszerzyły, odkąd uświadomiła sobie, z kim rozmawiała.

- Jesteś Stefan, tak?

- Tak.

Wyraz jej twarzy zmienił się od razu w taki, który można opisać jako poruszony,acz oczarowany.

- Może to być dość bezpośrednie, ale... mogę cię przytulić?

Stefan się zgodził. Była tak wysoka jak brat, więc mogła się pochylić w ten sam sposób, co on. Kiedy się wyprostowała, spojrzała na niego z dużym, czułym uśmiechem.

- Dziękuję – po prostu powiedziała.

- Nie dziękuj, nie zrobiłem nic takiego...

- Uszczęśliwiłeś go. Nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego. I jesteśmy tutaj,tego wieczoru... Nadal nie wierzę, że się zgodził na występ. Nie  masz pojęcia, jak wielkie i jak ważne to jest, dla niego i dla mnie.Cieszę się, że wreszcie cię spotkałam.

Stefan poczuł się poruszony, choć uważał, że nie zasłużył na takie docenienie.Nie wiedząc, co powiedzieć, skupił uwagę na młodej dziewczynce stojącej grzecznie obok mamy. Wiedział, ze kończy w tym roku 6 lat, miała niebieskie oczy po mamie i Michaelu, ale włosy były ciemnobrązowe, błyszczące i grube. Miała na sobie ciemnoniebieskie legginsy i błękitną, pięknie ozdobioną tunikę z długim rękawem.

- Hej – powiedziała.

- Hejka – Stefan ją przywitał.

Tessa położyła dłoń na jej ramieniu.

- Danny, to Stefan, chłopak Michaela.

- Jak przyjaciel?

- Nie skarbie, są razem jak ja i tatuś.

- Och, rozumiem – Danny energicznie kiwnęła głową. Potem odwróciła się do Stefana i powiedziała. - To znaczy, że bardzo go kochasz, tak?

Stefan i Tessa wymienili rozbawione spojrzenia. Zarumienił się ze wstydu, ale odpowiedział:

- Tak, bardzo go kocham – wyszło to słodziej niż zamierzał. Kiedy to powiedział, ogarnął, że po raz pierwszy powiedział to na głos.

- Więc jesteś teraz moim wujkiem?

- Chyba tak.

Danny rezolutnie podniosła dłoń.

- Jestem Daana, ale rodzina nazywa mnie Danny. Mów mi Danny.

- W tym wypadku miło mi cię poznać, Danny – Stefan odpowiedział, ściskając jej drobną dłoń. - Słyszałem, że też grasz na pianinie.

- Tak, będę pianistką jak wujek Michi.

Stefan podniósł brwi i spojrzał na Tessę pytającym wzrokiem, powstrzymując śmiech.

- Nie umiała wymówić jego imienia, kiedy była mniejsza – Tessa wytłumaczyła. -Dlatego tak mówi. Ale pamiętaj, tylko ona może go tak nazywać – dodała, mrugając.

- Będę o tym pamiętał.

- Stefan? - Danny pociągnęła go za rękę. - Michi mi mówił, że pięknie rysujesz, prawda?

- Nawet nieźle mi to wychodzi, prawda – Stefan potwierdził. - Chciałabyś, żebym ci coś narysował?

- Tak!

- Co byś chciała?

- Słonia!

- Wiesz co? Znam kogoś, kto się nawet zna na słoniach. Chcesz się z nim spotkać?

- Chcę – Danny odpowiedziała, a Stefan odwrócił się do Tessy, mówiąc. - Chodź, przedstawię cię naszym przyjaciołom.

Andi, Manu, Gregor i Cara stali kilka metrów dalej, tworząc małe kółko – wszyscy rozmawiali o technikach rozciągania. Cara oczywiście wyglądała świetnie w małej czarnej, która idealnie przylegała do jej figury jak rękawiczka – przed kolano z jednym rękawem, eksponując jej wyrobione ramię i biceps. Ubrała obcasy, dzięki czemu była jeszcze wyższa od Gregora; nie miał temu nic przeciwko, stał przy niej, promieniując dumą i uczuciem. Andi i Gregor wyglądali oszałamiająco w garniturach, Manu zaś obszedł dress code poprzez ubranie zwykłych spodni, ale nie założył garnituru, tylko szarą,lnianą koszulę. Stefan przestawił im Tessę, podając jej imiona i zawody. Manu kucnął obok Danny.

- Daana, piękne imię. Oznacza hojność i mądrość, wiesz?

Dziewczynka przytaknęła.

- Skąd masz taką piękną salwar kamiz?

- Od mojej starej ciotki z Indii – Danny odpowiedziała. - Wiesz, gdzie to?

Gregor się zaśmiał, a Cara kręciła głową z rozbawienia.

- Na pewno wie –powiedziała.

Oczy Danny ukazywały ciekawość i zaczęła zadawać więcej pytań. Tessę pozytywnie to zaskoczyło.

- Nie jesteśmy może zbyt przytłaczający? - Andi spytał.

- Nie, po prostu... Nadal się przyzwyczajam do nowej rzeczywistości, gdzie mój mały braciszek nie tylko jest w zdrowym i pięknym związku, ale aktualnie ma grupę znajomych.

- To nie tak, że chciał się ze mną zakumplować – Gregor ją poprawił  zuśmiechem. - Zdecydowałem za niego.

- Tak, a ja byłem w paczce ze Stefanem – Manu oznajmił. - Więc nie miał wyboru.

- Mamo, wiedziałaś, że Manu był w Indiach? I widział słonia? Takiego prawdziwego, nie tego z zoo.

- Te z zoo nie są prawdziwe? - Gregor spytał.

- Nie – Danny kręciła głową.

- Oczywiście, że nie, głuptasie! - Manu potwierdził, a Gregor się zaśmiał.

- Halo, proponuję wam wejście do środka i zajęcie miejsc – Cara zasugerowała. - Zanim wejdzie więcej osób.

Po niecałych dwudziestu minutach wszyscy byli na swoich miejscach. Stefan się rozejrzał, zdawało się, że wszystkie miejsca będą zajęte. Ostatni nieszczęśnicy tylko się wepchnęli i docierali do swoich miejsc. Zauważył, że Tessa, która siedziała trzy miejsca dalej i jeden rząd wyżej, z nerwów ściskała dłonie.

Dyrygent wszedł pierwszy, zajął miejsce i kiwnął na zgodę, by weszła pierwsza skrzypaczka. Członkowie orkiestry wstali, kiedy weszła na stopień. Ukłoniła się w pas publiczności, a kiedy odwróciła się do orkiestry, usiedli ponownie. Dała znak, by nastroić do A – mocnej nuty dla oboju. Reszta instrumentów dętych drewnianych się dostosowała, potem dęte blaszane; smyczki się przygotowywały. Wreszcie spiker ogłosił nazwisko solisty. Stefan czuł, jak serce biło tak szybko, ze aż chciało uciec z jego piersi.

Michael wyszedł zza kulis i Stefan przysiągł, że słyszał westchnienia z zachwytu pośród publiczności. Nieznajomi nigdy by nie uwierzyli. Wyglądał, jakby zawładnął sceną. Wszedł dostojnie, ze spokojem  i opanowaniem. Miał na sobie staromodną białą koszulę i idealnie dopasowany frak. Nie wyglądał tylko elegancko – wyglądał bajkowo, niczym król. Kiwnął w stronę dyrygenta i podszedł do fortepianu. Stefan wstrzymał oddech...

##

Serce Michaela biło szybko, kiedy podchodził do fortepianu. Wziął głęboki wdech i go wypuścił. Nie kręciło mu się w głowie, nie bał się, co było sporym osiągnięciem, ale jego ręce drżały i wiedział, ze musi to uspokoić. Usiadł, otworzył nuty i mruknął z zaskoczenia. Była tam dodatkowa strona. Michael na nią spojrzał i wziął ostry wdech, by powstrzymać śmiech.

Był to rysunek sali koncertowej, w której teraz byli, ale zamiast ludzkiej publiczności, wszystkie miejsca były zajęte przez słoneczniki opierające swoje liściaste, zielone kończyny o oparcia. To nie wszystko. W pierwszym rzędzie każdy słonecznik miał narysowaną w środku twarz Stefana. W drugim byli Andi, Manu, Gregor i nawet Cara,wszyscy mu kibicowali. Wyszło to niedorzecznie. Zamiast ze strachem,walczył ze śmiechem. Przy wszystkich systemach nawet, jeśliby się zaśmiał, wszyscy by to usłyszeli. Pierwsza skrzypaczka spojrzała na niego i się uśmiechnęła, zapewne miała z tym coś wspólnego. Szybko wziął rysunek i schował go za nuty. Zeszło z niego trochę napięcia.

Pomyślał o Stefanie i reszcie siedzącej gdzieś pośród publiczności. O siostrze i Danny, o Andim i jego wielkim uśmiechu i jeszcze większym sercu, o cierpliwości i spokoju ducha Manu, o wielkim entuzjazmie i hojności Gregora i o powadze Cary. Byli tam dla niego. Biorąc jeszcze jeden wdech, przypomniał sobie wszystkie momenty, kiedy grał dla Stefana w swoim mieszkaniu i to uczucie posiadania go przy sobie: ciepło jego ciała, zapach jego włosów i uspokajająca, oświecająca prezencja. I jego wiara w niego wypisana na jego twarzy – tak szczera i słodka.

Położył dłonie na fortepianie i w momencie, kiedy jego palce dotknęły klawiszy,poczuł się jak w domu. Wszystko wokół niego zniknęło, poza tym pięknym instrumentem, ruchami dyrygenta i członkami orkiestry.Pozwolił sobie odpłynąć i całkowicie zanurzyć się w muzyce, kiedy zaczął grać. Nie zszedł na Ziemię do ostatniej nuty.

Przez cały występ Stefan był tak oczarowany, jak pierwszym razem, kiedy Michael zagrał dla niego. Nie zauważał niczego wokół niego, ale kiedy się szybko rozejrzał, widział, jak wszyscy byli tak zachwyceni i poruszeni. Kiedy koncert dobiegł końca, Michael podniósł dłonie z klawiszy i położył je na kolanach. Dyrygent odwrócił się w stronę publiczności. Nastąpiła cisza...

I wtem publiczność zasypała orkiestrę brawami z ogromnym docenieniem. Michael podszedł do końca sceny, ukłonił się i dyrygent serdecznie uścisnął jego dłoń. Pierwsza skrzypaczka szybko go przytuliła i ujęła jego dłoń, po tym wspólnie się ukłonili, przy aplauzie orkiestry i publiczności. Widząc ich reakcje, Stefan był poruszony do łez.Spojrzał na Tessę, uśmiechała się i płakała. Jego przyjaciele klaskali i wymieniali uśmiechy. Andi objął go ramieniem i z całego serca go przytulił.

- Widzisz? Mówiłem ci, ze będzie dobrze!

- Miałeś rację – Stefan powiedział i potem dodał. - Od samego początku miałeś rację.

##

i został nam tylko epilog do zakończenia soundlines. tam sypnę podziękowaniami. od "co to kurwa miało być" do "od samego początku miałeś rację", czyli metamorfoza stefana w paru słowach. wiecie, jestem mega związana z tym ff i jak je dokończę, muszę wreszcie wrócić do moich własnych prac

do następnego, Olczix ♡ 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro