Staig

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Poker? Czy ja ci wyglądam na hazardzistę?
- To nie jest skomplikowana gra, powinieneś załapać od razu...- wstałem z łóżka i poszedłem po karty.
Spędzanie wieczora ze Stan'em nie należało do najlepszych rzeczy na świecie, ale przynajmniej nudny piątek stał się bardziej znośniejszy jakkolwiek to nie brzmi. Rodzice u znajomych, siostra u koleżanki, a ja sam w domu zanudziłbym się jak cholera. Nie powiem, nieco bardziej wolałbym towarzystwo Clyde'a, ale jego własne sprawy uniemożliwiły nam spotkanie. Stąd też wziął się Stan siedzący teraz na moim łóżku czekając aż przyniosę talię kart.

Grzebałem w szufladzie chwilę, by wyciągnąć karty, następnie łokciem ją zamknąłem przy tym trochę trzaskając. Usiadłem na środku łóżka wyjmując talię z pudełka.
- Nie siedź pod ścianą, przybliż się, bo nic nie będziesz widział.- westchnąłem widząc opartego o ścianę chłopaka.
Przeczołgał się on powoli w moją stronę i usiadł naprzeciwko mnie. Potasowałem karty szybko i spojrzałem na niego ponownie.
- Wiesz jak się gra?
- Mówiłem, że nie jestem hazardzistą...

Wyjaśniłem mu wszystkie układy w pokerze i na czym polega wymiana kart. Chłopak po moich wyjaśnieniach zdawał się rozumieć.
- Od 10 w górę aż do samego Asa jest duży Strit, a, jeśli są w tym te same kolory to-
- Masz królewskiego pokera Stan.
- Przecież wiem, powiedziałbym to bez twojej pomocy...- wyjąkał.
- Skoro wszystko zrozumiałeś to możemy się za to brać, prawda?
- Nie powinniśmy mieć jakiejś waluty na którą gramy?
- Stan kretynie, przecież nie będziemy grać na pieniądze.- sięgnąłem ponownie po karty, by je znowu potasować.- Aż tak bardzo chcesz stracić gotówkę przegrywając ze mną?- uśmiechnąłem się złośliwie.
- Pf, kto powiedział, że z tobą przegram? Mam takie same szanse jak i ty.- oparł łokcie na kolanach i podparł się głową o ręce.- To, że nauczyłem się w to grać dwie minuty temu nie zwalnia mnie i nie powstrzymuje od zwycięstwa.
- Tak? W takim razie skoro jesteś takim kozakiem i bez problemu mnie pokonasz to może jednak o coś zagramy?
- Ciekawe. Co proponujesz Craig?- uniósł brew chłopak.
- Nie dam ci pieniędzy, to chyba jasne. Co powiesz na typowe: zwycięzca robi co chce z przegranym?
- Nie wiedziałem, że tak bardzo pragniesz mojego nastoletniego ciała.- zaśmiał się Stan.
- Nie zachowuj się jak Kenny.- westchnąłem próbując odpędzić moje myśli od tego co powiedział przed momentem i rozdałem nam karty.- Więc? Do trzech wygranych?
- Zgoda. Ale i tak nie wyrzucisz mnie z domu, zapomnij.- powiedział biorąc do ręki swoją talię.
Wziąłem moje karty koncentrując się, by wygrać ze Stan'em. Chujowo je jednak potasowałem...

- Craig, twoja kolej.~ zanucił Stan uśmiechając się i czekając na to, aż cokolwiek zrobię.
- Uspokój się, myślę...- skupiłem swój wzrok ponownie na kartach.
Dwie Damy, As i dwóch Króli. Zajebiście. Brakuje mi albo Króla, albo Damy, ale prawdopodobieństwo jest raczej marne, że trafi mi się ze stosu kart akurat ta jedna potrzebna.
Najpierw wygrałem ja, potem Stan, teraz gramy ostatni raz, kurde, nie mogę przecież się wystawić z dwoma parami, bo przegram.
- Wymieniam Stan, zadowolony?- sięgnąłem po jedną kartę odkładając nic nie wartego Asa obok mnie.
Wziąłem oddech i spojrzałem na talię ponownie. Dama. Idealnie. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu na twarzy, kiedy spojrzałem ponownie na karty jakie posiadam teraz.
- Widzę, że szczęście dopisuje.- uśmiechnął się Stan.
- Bardzo. Przygotuj się na porażkę Marsh.
- Jasne, przygotuje się jak tylko się wystawimy...
- No to odliczaj, twoja kolej.
- Raz...
- Dwa...
- Trzy...!

Spojrzałem z uśmiechem na karty przeciwnika. Posmakuj porażki Stan. Mój Full, kontra twoja Kareta dziewiątek. Marne szanse.
- O, spójrz Craig, wygrałem.- uśmiechnął się złośliwie Stan.
Co kurwa? Moje oczy zjechały spowrotem na nasze wyłożone karty. Analizowałem wzrokiem je dobrą minutę. Kurwa mać... Przecież Kareta jest silniejsza od Fulla. Nieważne, czy tak słaba jaką miał Stan... To oznacza, że jednak...
- Przegrałem?- powiedziałem do siebie.- Przegrałem z tobą?
- Jak widać.- wzruszył ramionami Stan.
- Ale jak...? Jak mogłem z tobą przegrać?
- Jak widać beznadziejnie tasujesz karty kochany.- Stan położył nacisk na ostatnie słowo.
- Kochany?- uniosłem brew zdziwiony.- Chcesz mnie tak nazywać cały wieczór, bo wygrałeś? Trochę słaby sposób, by świętować zwycięstwo nie uważasz?- przesunąłem się siadając na łóżku pod ścianą.
- Nie w taki sposób mam zamiar się cieszyć z wygranej.
- W takim razie czego ode mnie chcesz?
- Żebyś zamknął oczy.
- Chcesz się bawić w Butters'a i Cartman'a? Zapomnij.
- Jezu, Craig, nie o to mi chodzi.- Stan usiadł naprzeciwko mnie zmniejszając przestrzeń.- Po prostu zamknij oczy, nic złego się nie stanie.
Westchnąłem zamykając powieki tak jak kazał chłopak.

Przez dziesięć sekund nic się nie działo przez co czułem się trochę jak debil, siedząc tam z przymkniętymi oczami. Jednak chłopak doskonale wiedział, że najpewniej to mnie irytuje i przeciągnął to dłużej.
- Kuźwa Stan, zrób cokolwiek.- warknąłem na niego.
- Spokojnie Craig, bez nerwów...- Stan ujął moją twarz w dłonie i delikatnie przejechał kciukiem po moim policzku.
Kolejnych kilka sekund i nadal nic nie robił.
- Stan czy ty-
Wypowiadając to zdanie nie wiedziałem, że jego następnym krokiem będzie dociśnięcie jego ust do moich. Powoli zmniejszył przestrzeń między naszą dwójką robiąc wcześniej wspomnianą rzecz. Nie minęły dwie minuty, a ja zacząłem odwzajemniać mały całus. Jednak... Kurde, podobało mi się to. Właściwie to chyba dobrze się stało, że chłopak wygrał. Stan nadal siedząc naprzeciwko i blisko mnie po chwili został lekko pchnięty przeze mnie do tyłu upadając plecami na karty z moim wcześniejszym przegranym Fullem. Jednak nasze wargi nie straciły styczności przez moje pchnięcie, wręcz przeciwnie, Stan najwidoczniej domagał się więcej, bo zaczął przygryzać i delikatnie przejechał językiem po mojej dolnej wardze.
Zwisając nad nim nadal, odłączyłem nasze usta od siebie, by w końcu otworzyć oczy upragniony. Spojrzałem na Stan'a, który leżał pode mną z uśmiechem.
- Co powoduje taki zaciesz na twojej twarzy?
- Wygrana.- zaśmiał się cicho i powoli się zaczął podnosić do pionu.- W końcu mogłem zrobić to co chciałem od dawna, to chyba najlepsza nagroda tego wieczoru, prawda Craig?
Nie odpowiedziałem mu jednak biorąc karty leżące koło niego i za nim. Potasowałem je wracając na poprzednie miejsce na którym byłem jak graliśmy.
- O, widzę, że chcesz przegrać ponownie.- Stan usiadł naprzeciwko mnie czekając aż rozdam nam karty.
- Kto powiedział, że przegram? Równie dobrze, twoje szczęście może minąć w każdej chwili.
- I tak wiesz jaki będzie ostateczny wynik, bo kiepsko tasujesz karty.- uśmiechnął się.
Pokazałem mu środkowego palca zanim jeszcze rozdałem nam talię. Jednak Stan ma rację. Chujowo mi idzie tasowanie kart...

________________

japierdole, pisałam to trzy godziny z przerwami

to będzie miało najmniej wyświetleń lol

ale chuj, ja i tak jestem zadowolona z tej części

miało być 500 słów, ale wyszło jak wyszło...

(1059)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro