Craig x Reader (Cz. 2)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Twój Pov.

- I tak to mniej więcej wygląda...- westchnęłam biorąc kubek kawy w dłonie, wolno popijając.
Kyle, który siedział koło mnie skinął głową po chwili.
- Nie powiem... Nie wygląda to za ciekawie.
- No wiem... Totalnie zjebałam całą sprawę...- mruknęłam.
Siedziałam razem z chłopakami w domu Kyle'a, by przedstawić im całą sytuację zaistniałą dzisiejszego dnia. Trudno mi było się na początku pozbierać po tym wszystkim, ale postanowiłam się przełamać i wyznać wszystko. I tak w końcu musiałabym o tym komuś powiedzieć. Kyle, Stan i Kenny to moi najlepsi przyjaciele, więc ta opcja wydawała się najbardziej rozsądna. Poza tym obiecali mi pomóc w jakiś sposób. Nawet jak się nie uda to i tak będę doceniać ich chęci.
- To nie jest twoja wina.- Stan położył rękę na moim ramieniu.
- Jak nie moja? Stan, o czym ty w ogóle-
- Stan ma trochę racji (T.I).- przerwał mi Kyle.
- Jakby to nie była moja wina to by nie spierdolił ode mnie tak szybko i dał mi się przynajmniej jakoś wytłumaczyć.
- Mógł cię wysłuchać przynajmniej wiesz...?- Kenny zaczął.
- I tak by mi nie uwierzył...- oparłam głowę na oparciu kanapy odchylając się do tyłu.- Co radzicie koledzy?
- Po prostu mu powiedz jak było.- zaproponował Kyle.
- Ciekawe jak, skoro teraz mnie będzie unikał częściej niż Cartman mydła...- fuknęłam.
- Haha, dobre!- zaśmiał się Kenny chwytając się za boki. Zrozumiał jednak po chwili, że wszyscy tępo się na niego patrzyli i zakaszlał sucho.
- Inne pomysły...?- zapytałam.
- Myślę, że powiedzenie mu wszystkiego to jest najlepsze wyjście.
- Świetnie. Kolejny super plan, wiesz Stan?
- Jak inaczej chcesz to zrobić? Wyobrażasz sobie, że zaśpiewasz mu balladę na stołówce czy co?- zaczął Stan zirytowany.
- Dobra, dobra. Wygrałeś... To kiedy niby mam to zrobić?
- Jak najszybciej. Musisz się przełamać.
- Przecież on mnie będzie zlewał... To będzie trudne wiecie?
Kyle podszedł do mnie i objął delikatnie. Oparłam głowę na jego ramieniu zamykając oczy.
- Jak potrafisz spuścić wpierdol grubasowi dwa razy większemu od ciebie w zaledwie dwa dni to dasz radę porozmawiać z facetem który ci się podoba.- powiedział Kyle.
Zaśmiałam się cicho do siebie. Kyle ma rację. Cartman rzeczywiście jest dwa razy większy ode mnie.

•Tydzień później•

Zasłużyłam na to. Nie to, że lubię się nad sobą użalać, ale tak. Zasłużyłam na takie traktowanie. Craig nawet na mnie nie zwraca uwagi, już nawet nie wspomnę o tym, że nie chce ze mną rozmawiać, po prostu unika mnie jak tylko możliwe.
- Kurwa, to trudniejsze niż przywalenie Cartman'owi...- powiedziałam do siebie idąc korytarzem po kolejnej nieudanej próbie porozmawiania z Craig'iem. Mógłby przynajmniej udawać, że mnie słucha. Byłoby prościej.
- I jak?- podszedł do mnie Kyle.
- Świetnie. Normalnie jesteśmy teraz najlepszymi przyjaciółmi.- uśmiechnęłam się sztucznie.
- Ja tylko zapytałem, wiesz?
- Wybacz Kyle...- ugryzłam się w język.- Ale sam widzisz, że to nie jest takie proste. Najbliższa odległość jaka nas dzisiaj dzieliła to 3 metry.
- Wow, kiepsko...
- I to bardzo. Gdyby tylko, no nie wiem... Jakoś zwrócił na mnie uwagę, to wszystko byłoby prostrze i w ogóle.
Kyle o dziwo nic nie powiedział. Spojrzałam na niego po chwili. Myślał nad czymś i dopiero po kilknastu sekundach zorientował się, że gapie się na niego.
- Kyle... Co-
- Mam plan, ale nie spodoba ci się.
Wzruszyłam ramionami, co innego miałam zrobić.
- Okay co to jest?
- Zobaczysz, może się uda.
Mówiąc to wziął mnie za nadgarstek i pobiegł na stołówkę. Wbiegł do niej nadal mnie trzymając i usiadł przy stole razem z innymi chłopakami. Stan spojrzał na niego z uniesioną brwią.
- Stary, co jest?
- Nie, nic, czemu pytasz?- Kyle nerwowo odpowiedział.
- Serio myślisz, że nie widzę?
- No dobra przejrzałeś nas.
Zaraz, czemu nas?!
Kyle wstał, tym razem chwytając mnie za rękę i stając na środku stołówki. Stał w bezruchu w centrum uwagi, póki nie zaczęto się na niego patrzeć.
- Kyle, co ty odpierdalasz...?- zapytałam szeptem.
- Coś za co mnie zabijesz, ale będzie warto, bo ktoś wreszcie zwróci na ciebie uwagę.- odpowiedział mi cicho.
- Kyle, ja nie sądzę, żeby-
- (T.I) I JA JESTEŚMY RAZEM!
Mówiąc to podniósł nasze splecione ręce ku górze. ZAJEBISTY PLAN KAHL. Coś ja nie sądzę, żeby to się udało. Niektórzy w stołówce mieli nas w dupie, inni szeptali coś do siebie.
- I jak, jakieś efekty...?- powiedział cicho Kyle do mnie dając mi do zrozumienia, żebym szukała Craig'a wzrokiem.
Rozglądałam się po pomieszczeniu zauważając go przy stole razem z Clyde'm i Token'em. Popatrzył tylko w naszą stronę na chwilę, a kiedy zorientował się, że gapimy się na siebie obrócił wzrok z twarzą bez emocji. Większość osób zaczęła opuszczać stołówkę, w tym Craig i nawet się nie zorientowałam kiedy tylko ja i Kyle w niej zostaliśmy.
- I TO MIAŁ BYĆ TEN SUPER PLAN?- wkurzona kopnęłam rudego, który stał koło mnie.
- MYŚLAŁEM, ŻE WYPALI!- krzyknął Kyle do mnie łapiąc się za kolano.
- NIE NO NIE WIERZĘ...- odparłam zakrywając twarz dłońmi.
- A podziałał chociaż?
- No tak średnio bym powiedziała... Fakt, popatrzył się, ale nic poza tym. Nawet zazdrość nie była wypisana na jego twarzy.
- Kuźwa.- syknął Kyle do siebie.- Już mi brakuje pomysłów.
- I oby tak zostało.
- Starałem się, ale jesteś beznadziejną dziewczyną.
- A ty jesteś beznadziejnym chłopakiem.
Mówiąc to wyszliśmy ze stołówki szkolnej dalej się lekko przekomarzając.

- A wy co? Już nie jesteście razem?- zapytał Kenny z uśmiechem patrząc na nas. Stan tylko stał koło niego i zaśmiał się.
- Kyle postanowił rzucić mnie dla Cartman'a...- udawałam smutną i załamaną.- Nie wiem jak on mógł mi to zrobić! Tak bardzo go kochałam!
- Chodź tu.- powiedział Kenny rozkładając ramiona.
- Dziękuję Kenny, taki przyjaciel to skarb.- uśmiechnęłam się złośliwie do Kyle'a.
Rudzielec tylko uniósł ręce w górę poddając się.
- Wybacz mi kochana, ale tylko się tobą bawiłem.
Po chwili wybuchnęłam śmiechem razem z resztą.
- Co my odwalamy...?- zapytałam się samą siebie.
- Najwidoczniej się po prostu przyjaźnimy.- zauważył Kyle z uśmiechem.
- Ta, macie rację.- odparłam.- A teraz chodźcie, bo lekcja się zaraz zacznie.- mówiąc to zaczęłam biec w stronę sali tym samym ścigając się z chłopakami.
Wygrywałam póki Stan mnie nie wyprzedził, a ja w międzyczasie na kogoś nie wpadłam. Na szczęście wyhamowałam nie przewracając nas na podłogę, tylko wpadając na czyjeś ramię. Spojrzałam w górę w te same zimne zielone oczy, które przeszyły moje jak sztylety.
- Craig... Wybacz ja... No bo wiesz... To nie było specjalnie i- zaczełam plątać się w słowach obracając wzrok w lewo.
- W porządku.- odpowiedział spokojnie od razu odchodząc ode mnie.
Stałam przez chwilę jak słup soli, by po chwili dobiec pod salę gdzie koledzy na mnie czekali.
- Co się stało, że przegrałaś?- zapytał się z uśmieszkiem Stan.
- Wpadłam na kogoś po drodze... A konkretnie na Craig'a.
- Na Craig'a?!- zapytali w trójkę jednocześnie.
- Zamknijcie się ciule!- szepnęłam głośno starając się ich uciszyć.
Obejrzałam się za siebie, żeby zobaczyć czy ktoś się na nas nie patrzy. Na moje szczęście większość miała nas w dupie, a w tym Craig, który przeglądał coś na telefonie. Odetchnęłam.
- Tak, wpadłam na niego i co?
- Pogadaliście przynajmniej?- zapytał Kyle.
- Wymieniliśmy jedno zdanie i poszedł. Chyba sobie odpuszczę...
- Jezu (T.I) tak łatwo się poddajesz?
- Kyle, od kiedy zmieniłeś swoją religię...?
Nie usłyszałam odpowiedzi na pytanie, bo nauczyciel kazał nam się uciszyć i otworzył salę. Przepychając się między innymi uczniami zajęłam szybko miejsce z tyłu pod oknem i otworzyłam zeszyt wzdychając do siebie.

•Time skip•

Przemierzałam korytarz wolnym krokiem. Było już po moich lekcjach, ale postanowiłam, że tym razem naprawdę porozmawiam z Craig'iem, który akurat poszedł do gabinetu po raz kolejny. Poprosiłam Kyle'a i resztę, żeby na mnie nie czekali. Cóż za nowość. Zazwyczaj ich do tego zmuszałam.
Moje myśli zostały odepchnięte kiedy poczułam silne pociągnięcie do tyłu przez kogoś. Chciałam się obrócić, ale ten ktoś sam po chwili przyszpilił mnie do szafek z wielką siłą trzymając za koszulkę.
- Cartman co ty odpierdalasz?!- powiedziałam do niego.
- Wpuszczam ci wpierdol.- odpowiedział tępo.
Kopnęłam go w brzuch, przez co cofnął się o kilka kroków.
- Za co niby? O co ci-
- To limo pod okiem prześladowało mnie cały tydzień. I nawet jeszcze nie znikło!- wskazał na swoje oko.
Skurwiel ma rację. Mocno się trzyma.
- Powinnam ci teraz przyłożyć ponownie za to co zrobiłeś.
Cartman zaśmiał się cicho.
- Za to z Craig'iem? Przecież nic się nie stało.
- To, że mnie ignoruje to mało?!
- To gówno w porównaniu z tym co mi zrobiłaś!
Próbowałam się uspokoić robiąc wdech i wydech, ale brunet mi to uniemożliwiał.
- No to dawaj. Uderz mnie, na co czekasz?!- rozłożyłam ramiona czekając na cios.
O dziwo nie nadszedł, tylko pchnięcie w tył, przez co wpadłam na szafki. Zabolało nieco, w końcu moja głowa przywaliła o coś metalowego. Podeszłam do Cartman'a i uderzyłam go w nos. Lekko, żeby nie było rozwalonego. Niestety Cartman nie docenił mojej dobroci i tego, że nie przysprzęgliłam mu z całej siły i zaczął się ze mną najzwyczajniej w świecie bić. Ciągnięcie za włosy i wyzwiska leciały jak woda z rynny. Do tego wszystkiego dochodziły ciosy lecące dosłownie wszędzie, oraz kopanie po wszystkich częściach ciała. Po dłuższej chwili poczułam krew cieknącą z nosa prosto na moje suche usta. Zignorowałam to jednak nadal się tłukąc z grubasem. Zaczął mi powoli doskwierać brak sił, poza tym byłam poobijana. Siniaki zaczęły się pojawiać na moim ciele, nawet nie pamiętam jak długo się biliśmy. Odepchnęłam Cartman'a resztkami sił biorąc głębokie wdechy. Chłopak wykorzystał to i szybko do mnie podbiegł łapiąc mnie za materiał koszulki przy szyi podnosząc mnie ku górze. Próbowałam kopać i wierzgać nogami, ale najwidoczniej Cartman był już wyczulony na takie rzeczy. Drapałam jego nadgarstki, ale on ani myślał mnie puścić. Jeszcze chwila i zemdleje.
- Cartman... Odpuść już...- wysyczałam przez zęby czując zeschniętą krew na wardze.
- Nie mam zamiaru.- odpowiedział krótko.
Jakże bardzo się mylił, kiedy po sekundzie został powalony na podłogę. Osunęłam się w dół kaszląc od razu, przy okazji zasłaniając usta ręką. Nie zaszczyciłam spojrzeniem osoby, która teraz tłukła się z Cartman'em, pomyślałam, że to ktoś ze starszych uczniów, albo ewentualnie jakiś nauczyciel go obezwładnił. Wyrównywałam oddech, póki Eric nie podszedł do mnie i wysyczał przez zęby:
- Nie wiem jak wezwałaś pomoc, ale i tak nie wygrałaś.
Potem tylko pokazał mi środkowy palec i wyszedł ze szkoły. Spojrzałam w górę na mojego 'pomocnika'. Tucker.
- Craig, ale czemu-
- Bez gadania, chodź do higienistki.
- Ale-
- Powiedziałem bez gadania.- odparł posyłając mi chłodne spojrzenie.
Westchnęłam tylko wolno wstając z podłogi.
Szłam za Craig'iem powoli co jakiś czas sycząc z bólu ze względu na moje siniaki. Wszystko mnie bolało i miałam ochotę wymiotować. Kręciło mi się też w głowie przez co wyglądałam jak Stan po imprezie.
- Craig, chwila...- wychrypiałam zatrzymując swój krok.
Chłopak zatrzymał się i obrócił w moją stronę.
Chwyciłam się jedną ręką za brzuch, a drugą podniosłam w górę dając mu znać, że potrzebuje przerwy.
- Wszystko ok?- zapytał się i podszedł do mnie.
- A jak myślisz?- wypaliłam.
Craig nie odpowiedział tylko przerzucił moją rękę przez jego szyję trzymając ją. Drugą objął mnie w pasie najbardziej delikatnie jak potrafił. Nieco lepiej mi się stawiało kroki i po dwóch minutach byliśmy u higienistki. Co z moim tempem i tak było dosyć długo.
Zapukałam do drzwi czekając aż się otworzą co zrobiły po kilku sekundach. Higienistka prawie zemdlała widząc mnie i kazała natychmiast siadać na łóżku. Za pomocą Craig'a weszłam do gabinetu, a na łóżku usiadłam o własnych siłach. Craig zdjął delikatnie moje ramię z jego szyi i zabierał się do wyjścia.
- Czemu mi pomogłeś?- zapytałam się chwytając go za nadgarstek.
- Ten grubas prawie cię wykończył, z resztą kara mi się skończyła i przechodziłem.
- Ta jasne...
Nie spuszczałam dłoni z jego nadgarstka nie wiedząc jak go jeszcze mam zatrzymać przy sobie.
- Dlaczego mnie ignorujesz Craig?- popatrzyłam się mu w oczy.
- Zgadnij.
Westchnęłam sama sobie odpowiadając w myślach. Głupie pytanie.
- Wiem, że jesteś na mnie zły i w ogóle, ale przynajmniej posłuchaj co mam do powiedzenia.
- I co? Mam słyszeć jak sobie ze mną najzwyczajniej igrałaś? Zapomnij.- mówiąc to wyrwał się z mojej ręki.
- Nieprawda. Mimo, że chciałam się dowiedzieć czy ty coś do mnie czujesz, to polubiłam spędzanie czasu z tobą i ogólnie polubiłam cię bardziej niż wcześniej... Czy to jest takie trudne do zrozumienia?
Craig nic nie odpowiedział tylko stał obrócony do mnie plecami.
- Błagam cię, powiedz coś... Musisz mi uwierzyć.- zaczęłam.
- (T.I) połóż się, powinnaś odpocząć chwilę.- powiedziała higienistka.- Nie wyglądasz za dobrze.
- 'Jakbym kurwa nie wiedziała.'- pomyślałam.
- Craig, powinieneś dać jej odpocząć.- zwróciła się do niego.
- Jasne.- odparł tylko i skierował się do drzwi.
- Dziękuję Craig.- powiedziałam zanim chłopak opuścił pomieszczenie.
- Nie dziękuj.- odrzekł spokojnym tonem i wyszedł.
Czułam się jakbym moje ciało ważyło trzy razy więcej. Położyłam się zamykając oczy.

•Następny dzień•

Cartman nie przyszedł nazajutrz do szkoły. Pewnie jego mama zobaczyła efekty walki i tak się zmartwiła, że musiał zostać w domu. Na szczęście dla mnie moi rodzice wrócili do domu zaraz po tym jak ja przyszłam ze szkoły. Miałam czas by zakryć ewentualne ślady siniaków i zadrapań na ciele, poza tym szybciej poszłam spać.
Rano zakryłam niektóre sińce lekkim makijażem i wyszłam z domu.

W szkole od razu podbiegli do mnie przyjaciele i zasypywali pytaniami. Nie dość, że głowa mnie bolała przez wczoraj to jeszcze przekrzykiwali się jeden przez drugiego.
- Błagam was ciszej bądźcie...- poprosiłam ściszonym głosem.
- Jacie (T.I) od kiedy ty się tak cicho wyrażasz?- zaskoczony Kenny zapytał.
- Od kiedy jakieś ciołki stoją nade mną i krzyczą tak, że aż fiut mięknie.- wyminęłam ich spokojnym krokiem idąc w stronę szafek. Podążyli za mną na moje szczęście milknąc.
- Kto ci to zrobił?- zapytał Kyle.
- To dzieło należy do Cartman'a.- odpowiedziałam wyjmując jakąś książkę.
- W takim razie jakim cudem jeszcze stoisz na nogach?- przeraził się Stan.
- Tłukłam się z nim póki prawie nie zemdlałam, a potem ktoś mi pomógł.
- Kto?!- zapytali się jednocześnie.
- Craig...- westchnęłam zamykając szafkę.
- On ci pomógł? Myślałem, że chce cię spalić żywcem...- zauważył Kenny.
- Mnie też to zdziwiło jak zobaczyłam kto się z grubym sprzecza i walczy.- spakowałam książkę do plecaka.- No a potem pomógł mi dojść do higienistki.
- Niezły trójkąt.- zaśmiał się Kenny ruszając brwiami.
- Niech go ktoś ode mnie uderzy, błagam...- poprosiłam zarzucając plecak na ramię.
Stan i Kyle wykonali moją prośbę równocześnie.
- Dziękuję wam.- uśmiechnęłam się idąc razem z trójką w stronę sali.
Po drodze rozmawialiśmy o jakiś przypadkowych rzeczach póki nie doszliśmy pod drzwi klasy. Stan i Kyle wkurzyli się na Kenny'ego, bo pokazywał im najnowszego pornosa na telefonie, a ja stałam koło nich tylko się głupio śmiejąc. Mimo, że dzwonek zadzwonił kilka minut temu nauczyciela wciąż nie było. Staliśmy pod klasą jak debile nadal odmawiając oglądnięcia z Kenny'm pornola. Gdy blondyn zaczął się awanturować obróciłam wzrok w lewo napotykając parę zielonych oczu gapiących się na moją osobę. Pomachałam do Craig'a delikatnie licząc, że przynajmniej nie spuści wzroku. Skinął głową w moją stronę. Zobaczyłam na jego ustach naprawdę lekki uśmiech. Ucieszyłam się na ten mały gest, wcześniej nawet na mnie nie patrzył.
- Chodź (T.I), bo nam miejsca zajmą!- krzyknął Kenny ciągnąc mnie za ramię do sali. Nawet nie zauważyłam kiedy nauczyciel otworzył drzwi.
Siadłam gdzieś z Kenny'm z tyłu pod oknem gapiąc się na widok za szybą. Nie widząc nic ciekawego wzięłam zeszyt i zaczęłam coś szkicować. Tak zawzięcie kreśliłam ołówkiem po kartce, że nawet Kenny się przeraził.
- (T.I) czy ty rysujesz sceny z 2 Girls 1 cup?- zasugerował unosząc brew.
- Stul się Kenny...- wysyczałam cicho. Chłopak tylko wzruszył ramionami.
- (T.I) (T.N)!
- T-Tak?!- poderwałam się z krzesła kiedy usłyszałam moje imię i nazwisko z ust nauczyciela.

Wyszło na to, że stołówka powita mnie po długiej przerwie fundując godzinę rozrywki jaką jest gapienie się w ścianę. Świetnie. A już wyszłam na prostą. Może poza tą bójką z Cartman'em, ale to tylko wyjątek...
- Czy ja jestem tu sama...?- powiedziałam do siebie wchodząc do stołówki.- Najwidoczniej.
Usiadłam pod ścianą opierając głowę o stół zamykając oczy. Nie sądziłam, że po kilku lekcjach w szkole będę padnięta.
Obudziłam się po kilkunastu minutach patrząc na telefon. Nie spałam jakoś długo, nauczyciela nawet nie było w stołówce. Czyli siedzę tutaj na darmo...? Przynajmniej mogę porysować i podokańczać co zaczęłam na lekcji. Wyjęłam zeszyt kończąc jakieś szkice póki nie usłyszałam odgłosu kroków. Pomyślałam, że to nauczyciel, więc nie ruszyłam się z miejsca i dalej rysowałam.
- Hej, (T.I).
Ten głos. Zamknęłam szybko zeszyt spoglądając w stronę dobiegającego dźwięku. Co on tu robił?
- Też zostajesz po lekcjach? Co tym razem?- zaśmiałam się.
- Ja dzisiaj byłem wzorowym uczniem. Przeszedłem cię po prostu zobaczyć.
Przyszedł zobaczyć mnie? Czegoś tu nie rozumiem.
- Jak się czujesz?- zapytał siadając obok mnie.
- Nie narzekam.- powiedziałam.
- To dobrze...
No i to by było na tyle z naszej rozmowy, świetnie. Siedzieliśmy tak w ciszy dość długo. Żadne z nas się nie chciało odezwać. W sumie to nie dziwię się. Otrząsnęłam się po chwili przypominając sobie, że nie pogadałam z nim szczerze o tym wszystkim.
- Nadal jesteś zły?- popatrzyłam na niego.
Craig spoglądał tępo przed siebie cały czas. Westchnął cicho.
- Na początku byłem. Teraz mam mieszane uczucia co do całej sytuacji.
- Wyjaśniłam ci większość wczoraj. Nie miałam na celu cię uwodzić, ani nic z tych rzeczy. Słowo.- położyłam mu rękę na ramieniu.
- Naprawdę nie wiedziałem co powinienem zrobić w momencie kiedy ty i Cartman się kłóciliście po tym jak byliśmy razem w sali.
- I dlatego nie chciałeś mnie znać?
- Nie o to chodzi. Myślałem, że mnie okłamałaś i, że to tylko była jakaś zabawa mną, albo moimi uczuciami, które jednak były szczere. No i byłem wkurzony, dlatego odszedłem i nazwałem cię żałosną. Wybacz.
- Nie przepraszaj za to. W tym się akurat zgadzam. No bo w końcu mogłam po prostu zapytać, niż bawić się w jakieś testy itp. Też mi przykro, wiesz?
- Wiem.
- A no tak, gdybyś nadal w to wszystko wątpił mam coś dla ciebie.- przypomniałam sobie o czymś i sięgnęłam do plecaka.
Wyjęłam zeszyt w kratkę otwierając go z tyłu wyrywając kartkę.
- To jest rzecz przez którą siedzę tutaj dzisiaj.
Craig wziął ode mnie kartkę na której było coś narysowane. Gapił się na rysunek w szeroko otwartymi oczami.
- Wiem, że zrobiłam teraz z siebie debila, ale myślałam, że warto ci to pokazać.
- Sama to zrobiłaś?- zapytał Craig wskazując na kartkę.
- Tak, no i jak ci się nie podoba to możesz to wyrzucić, albo-
Zostałam odcięta przez wargi Craig'a przylgnięte do moich. Złapał mnie delikatnie za ramiona nie zapominając, że nadal mam lekkie siniaki na nich i przyciągnął mnie do siebie jednocześnie pogłębiając pocałunek. Miałam szeroko otwarte oczy cały czas, chociaż nie tkwiliśmy w tym stanie długo. Odchylił się ode mnie patrząc się w moje oczy swoimi zielonymi.
- Craig, c-co ty?
- To co mówiłaś tydzień temu na korytarzu to prawda?
Miałam mały mętlik w głowie, bo nie do końca pamiętałam wszystkie moje dialogi prowadzone na korytarzu.
- To, że mnie kochasz (T.I). O to mi chodzi.- powiedział kładąc rękę na moim policzku gładząc go delikatnie kciukiem.
- Wtedy mówiłam szczerze Craig.- pochyliłam się w jego stronę.- Ja naprawdę cię kocham.- uśmiechnęłam się.- I to nie jest żaden głupi zakład.- dotknęłam jego ręki spoczywającej na moim policzku.- Uwierz mi.- zamknęłam oczy czekając na jakikolwiek ruch z jego strony.
- (T.I)...
Nie dał mi nawet odpowiedzieć, tylko delikatnie mnie pocałował. Jedną rękę miał nadal na moim policzku, a drugą złapał mnie w talii i przyciągnął lekko do siebie.
Położyłam dłoń na jego ramieniu od czasu do czasu kreśląc linię kciukiem po jego odsłoniętej skórze na obojczyku. Rozchyliłam lekko wargi dając chłopakowi nieco większy dostęp do moich ust. Craig od razu to wykorzystał pogłębiając pocałunek i wydłużając go przy tym. Podobało mi się to kurewsko i za nic nie chciałam tego przerywać. To był lepszy całus od tamtych dwóch razem wziętych. Obiecałam sobie, że jak wejdzie nauczyciel to nie przestanę całować chłopaka. Na moje szczęście nikt nie wkroczył dając nam więcej czasu dla nas samych.
Przez brak powietrza musiałam się niestety odsunąć od Craig'a niechętnie, a on zrobił bez chęci to samo. Uśmiechnęłam się do niego.
- To było niezłe, wiesz?
- Zdaje sobie z tego sprawę.- zaśmiał się cicho chłopak.
Oparłam głowę w jego szyi tuląc się przy tym do niego. Craig jedną ręką trzymał mnie w talii, a drugą kreślił małe kółka na moich plecach. Zostaliśmy w takiej pozycji przez chwilę, póki chłopak nie postanowił się odezwać.
- To jak, może jakieś małe wagary?- spojrzał na mnie uśmiechając się.
- Czytasz mi w myślach, wiesz?- zaśmiałam się i wstałam biorąc plecak na ramiona.
Ja i Craig wyszliśmy ze stołówki trzymając się za ręce. Przytuliłam się do jego ramienia, a on pogłaskał mnie po głowie.
- O Craig zaczekaj, mam pomysł.- powiedziałam wyjmując kartkę z plecaka.
Podeszłam do pierwszej napotkanej tablicy korkowej i wzięłam czerwoną pineske. Przypięłam mój rysunek na samym środku zasłaniając tym samym jakieś ogłoszenia.
- (T.I) co kombinujesz...?- zapytał się Craig przytulając mnie od tyłu patrząc na tablicę.
- Przypinam rysunek na którym się całujemy na sam środek tablicy. To źle?- zapytałam.
- Nie. To zajebiście.- uśmiechnął się Craig szczerze, całując mnie w policzek.
Splotłam nasze dłonie i udałam się razem z Craig'iem do wyjścia szkoły.

Koniec

________________

Okay, ta końcówka chyba wyszła najlepiej, no i ta bójka z Cartman'em raczej też.
W następnym rozdziale wcielimy się w dziewczynę Tweek'a XD
Słowa: (3441)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro