Kenny x Reader (Cz. 1)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zwlokłaś się z łóżka szybciej niż zazwyczaj. Byłaś już lekko spóźniona na autobus szkolny, a Twoi przyjaciele na pewno zastanawiali się gdzie jesteś. Ubrałaś się ekspresowo, chwyciłaś tosta do ręki i wybiegłaś z domu. O dziwo na przystanku nadal stali twoi kumple; Kyle, Cartman, Stan i Kenny.
- O, a ta znowu się spóźniła.- powiedział Cartman nie zadając sobie trudu, by spojrzeć w twoją stronę.
Podrapałaś się po karku i uśmiechnęłaś przepraszająco.
- Wybaczcie mi, ale znowu-
- Znowu zaspałaś?- zapytał Kyle.
- Mhm...- mruknęłaś i stanęłaś koło blondyna z pomarańczową kurtką.- Hej Kenny.
- Hej.- powiedział uśmiechając się do ciebie. Odwzajemniłaś ten gest. Ostatnio ty i Kenny zaczęliście się coraz lepiej dogadywać. Mimo, że mieszkałaś w South Park'u od urodzenia, a z chłopakami znałaś się od dziecka to zawsze ci się wydawało, że Kenny jest tym z którym rozmawiałaś i spędzałaś najmniej czasu. Zawsze był taki jakby nieobecny podczas waszych rozmów, gier itp. A teraz sam zaczynał rozmowy, a nawet wysilił się, żeby zdjąć kaptur z głowy przez co lepiej go rozumiałaś.
- AUTOBUS KURWA!- krzyknął Cartman dosłownie ciągnąć cię do środka.
- Au! KURWA MAĆ TO BOLI GRUBA DUPO!- krzyknęłaś na Cartmana uderzając go w ramię.
- EJ! MAM GRUBE KOŚCI DOBRA?!- Cartman wkurzył się i też cię uderzył.
Po kilku niemiłych uwagach od kierowcy usiedliście na swoich miejscach.
Kenny przez całą drogę siedział z tobą rozmawiając o różnych przypadkowych rzeczach. Gdzieś za wami dało się słyszeć lekki płacz Stana. Ostatnio Stan znowu zerwał z Wendy więc stwierdziłaś, że to bedzie idealna okazja do powiedzenia mu co ci leży na sercu już od dawna.
- Biedny Stan. Który to już raz płacze z powodu Wendy w tym tygodniu?
- Około 9. A dopiero środa.- zauważył Kenny.
- Trzeba mu jakoś pomóc, biedak długo nie wytrzyma.
Kenny tylko machnął ręką.
- Nie trzeba. I tak do siebie wrócą, zobaczysz. Jeszcze w tym tygodniu.
- Tak myślisz?
- Na pewno.
Uśmiechnęłaś się i zamknęłaś oczy na moment. Czas najwyższy, żeby komukolwiek powiedzieć o twoim uczuciu do Stan'a. Musiałaś się wygadać. Cartman odpada, bo to Cartman. Kyle na pewno dochowałby tajemnicy, ale to najlepszy przyjaciel Stan'a. Tak czy siak, nie czułabyś, że twój sekret byłby bezpieczny. Kenny w sumie i tak nie gada za dużo. Spojrzałaś na niego.
- Hej Kenny.
Chłopak tak jak ty miał zamknięte oczy. Przechylił głowę w prawo i spojrzał na ciebie.
- Hm?
- Um... Jest taka... sprawa...- zaczęłaś nerwowo.- Bo... Podoba mi się pewna osoba i...- wypuściłaś powietrze z ust przez co zrobiło ci się lżej.- To Stan.
Kenny wpatrywał się w ciebie jakbyś była Kaplicą Sykstyńską. Przez dobre kilka minut. Zaczynałaś się zastanawiać, czy nie powiedziałaś czegoś nie tak. Wpatrywał się w ciebie swoimi niebieskimi oczami przez cały czas. Zaczęło ci się robić nieco gorąco, zwłaszcza, że policzki już i tak ci się wystarczająco nagrzały. Mimo to postanowiłaś przerwać milczenie.
- Kenny? Stało się coś...?- zapytałaś się.
Chłopak tylko potrząsnął głową jakby właśnie wyrwał się z transu i uśmiechnął.
- Nie, co się mogło stać?
- No nie wiem, przez dobre kilka minut gapiłeś się na mnie jakby była nie wiadomo jaką tanią dziwką ze wszystkimi usługami dostępnymi 24 godziny na dobę.- powiedziałaś trochę wkurzona.
- Hahah, wybacz, ale zdziwiłem się nieco.- powiedział śmiejąc się z żartu.- Stan? Serio?
- A co?! Przecież nikt mi nie zabrania.
- Jak długo?
- Rok, może półtora...- wymamrotałaś nie chcąc mówić, że to trwa już 3 lata.
- I dopiero teraz mu to mówisz?
- Nie powiedziałam mu tego jeszcze. Jesteś pierwszą osobą, której to mówię.
- Czemu ja? Nie jestem Stan'em. To jemu powinnaś powiedzieć.- powiedział trochę zdziwiony.
- No wiem, ale...
- KENNY, (T.I) ILE JESZCZE BĘDZIECIE TAK SOBIE GRUCHAĆ?!- Cartman krzyknął pochylając się nad wami.
- Już nie gadamy, idziemy.- powiedziałaś do Cartmana.
- O, a może to ja powinienem iść, żeby nasze gołąbki mogły spokojnie wić swoje gniazdko...?- zapytał ze złym uśmiechem.
- Dopadnę Cię na obiadowej.- wysyczałaś do bruneta i poszłaś.

•Time skip•

W szkole nie było ci łatwo, gdy zaczęłaś rozmawiać ze Stan'em plątałaś się w słowach i unikałaś kontaktu wzrokowego. Kenny starał Ci się jakoś pomóc, ale to i tak nie wychodziło.
Na obiadowej tak jak obiecałaś grubasowi skopałaś mu dupę. I to dosłownie. Oboje musieliście iść do dyrektora przez co ominęła was jedna lekcja. Po kazaniach i upomnieniach Cartman od razu poszedł do domu, bo właśnie zaczynał się "Terrence & Philip", a ty zostałaś chwilę na korytarzu grzebiąc w szafce. Zastanawiałaś się jak masz powiedzieć o swoim zauroczeniu kiedy nawet nie umiałaś ze Stan'em normalnie wymienić zdań przez 30 sekund.
- Może sobie odpuszczę...- powiedziałaś do siebie.
- Co odpuścisz?
- AGH! STAN?! NIE JESTEŚ NA LEKCJI?!- krzyknęłaś z zaskoczenia przy okazji uderzając się głową o szafkę.- Przecież zostało jeszcze...
- Taaa... Nie zdołam znieść 30 minut historii. Powiedziałem, że "boli mnie głowa" haha.- zaśmiał się lekko.
Spojrzałaś na niego grzebiącego w szafce. Był taki... zrelaksowany. Może mu przeszło. Musiałaś mu powiedzieć. Taka okazja się już może nie powtórzyć.
- Stan. Musze ci coś powiedzieć. Posłuchaj mnie proszę...- zaczęłaś.
Chłopak na chwilę oderwał się od szafki i spojrzał na ciebie.
- Jasne. O co chodzi?- zamknął szafkę.
Wdech i wydech. Uda się. Uda się.
- Ja... Kocham cię Stan.- spojrzałaś na niego.- Naprawdę, tak na serio. Nie mówiłam Ci tego wcześniej, bo byłeś z Wendy. A teraz, gdy już nie jesteście razem to pomyślałam, że warto ci to wszystko powiedzieć...- odwróciłaś wzrok nie chcąc mu spojrzeć w oczy.
Stan stał koło ciebie z szokiem wymalowanym na jego twarzy. Cisza wypełniała korytarze. Od czasu do czasu słyszałaś tylko nauczycieli w salach zadających pytania. W końcu Stan postanowił przełamać ciszę między wami. Podszedł do ciebie i przytulił cię. Odwzajemniłaś gest.
- (T.I) dziękuję.
- Za co?
- Jesteś wspaniałą przyjaciółką. Jesteś dla mnie naprawdę ważna. Ale nie możemy być razem.
ŻE CO KURWA.
- Jakby to ująć... Widać, że ja i Wendy często się kłócimy. Rozstania są burzliwe. Ale wierzę, że tym razem też tak będzie, że wróci do mnie. Kocham ją tak samo jak i ciebie, ale ją... no... W inny sposób niż ciebie. Nie zrozum mnie źle, chce, żebyś była szczęśliwa, ale... Akurat nie ze mną. Wybacz mi.- mówiąc to odsunął się od ciebie z uścisku i lekko przeczesał ci włosy.- Możemy się dalej przyjaźnić mimo tego wszystkiego...?
Lekko pokiwałaś głową. Byłaś smutna, że to nie ciebie wybrał Stan, ale uszanowałaś jego decyzje. W końcu nie możesz go zmusić do zakochania się w tobie.
- Nie złość się prosze.- poprosił Stan delikatnie całując cię w czoło.- Zawsze będziesz dla mnie ważna.
- Jest ok Stan.- uśmiechnęłaś się.- Naprawdę jest ok. A teraz uciekaj do domu skoro cię tak bardzo boli głowa.- zaśmiałaś się.
- Haha, dobrze już idę. Do jutra.- powiedział i obrócił się w stronę wyjścia.
- Taaa, do jutra.- skinęłaś głową. Uśmiechnęłaś się do siebie i wróciłaś do przekopywania rzeczy w szafce. Poczułaś ciepłe mokre ślady na swoich policzkach. Otarłaś je szybko nie chcąc by kapały dalej.
- Przecież nie jestem smutna.- mówiłaś do siebie.- Przecież wszystko jest w porządku.- otarłaś łzę z prawego policzka.- Przecież nadal się przyjaźnimy.- strzepnęłaś mokrą krople z lewego.- Przecież jest szczęśliwy.- nie nadążałaś ze łzami płynącymi po policzkach.
- To dlaczego płaczesz...?
Spojrzałaś w górę.
- Kenny...- wyszeptałaś.
Podał ci rękę, żebyś wstała. Otarłaś łzy zażenowana, że twój najlepszy przyjaciel musi na to patrzeć.
- I jak poszło?- zapytał.
- A jak kurwa myślisz.- warknęłaś.
- No nie wiem, jesteś płaczącym bałaganem. Trudno mi powiedzieć, czy to ze szczęścia czy z rozpaczy.
- Haha.- zaśmiałaś się bez emocji.- Śmieszne w chuj.
- No wybacz (T.I).- zaśmiał się nerwowo pocierając ręką kark.
- A weź się Kenny.- powiedziałaś i wzięłaś swój plecak na prawe ramię.
- Czyli nic mi nie opowiesz?- zasmucił się chłopak.
- Bierz swoją dupę razem z plecakiem i chodź za mną. Spadamy stąd.
- Oooo, czyżby (T.I) zabierała mnie do burdelu?- uśmiechnął się zarzucają plecak na ramiona doganiając cię.
Spojrzałaś na blondyna z uśmiechem.
- Jeśli tak nazywasz swój dom, to ja nie mam nic przeciwko.
- Kto ci pozwolił do mnie wchodzić bez pytania?
- Ty. Jakieś 3 lata temu. Nie marudź jeśli chcesz wiedzieć co się stało ze mną i Stan'em.
- Jasne, będę już cicho.
Zmierzwił twoje włosy ze złośliwym uśmiechem na ustach. Odwzajemniłaś to tym samym śmiejąc się przy tym. Naprawdę dobrze jest mieć takiego kumpla jak Kenny.

________________

Oglądając po raz 4 jakieś horrory u Disowskyy'ego o 23 wpadłam na pomysł tej książki. Myślę, że za dużo słów napisałam (łącznie z tym tutaj mam ich 1343). Napiszę część drugą za niedługo, a może nawet dzisiaj. Jeśli ktoś chce w ogóle XD.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro