Kyle x Reader

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Spacerowałaś ze swoimi przyjaciółmi po miasteczku. Od kilku godzin wlokliście się bez celu nie mając nic do roboty. Sama nawet nie byłaś pewna dlaczego w ogóle zgodziłaś się wyjść gdziekolwiek. Przecież w domu nie nudziłaś się jakoś bardzo. Oglądałaś spokojnie telewizję, póki nie usłyszałaś pukania do drzwi. W progu stali twoi kumple; Cartman, Kyle, Stan i Kenny. Nie chciałaś wychodzić, bo było ci wygodnie na kanapie w domu. Oczywiście Stan i jego ekipa mieli to w dupie i wyciągnęli cię siłą na zewnątrz. Niby mieli jakieś bilety do kina, ale film zaczynał się za pół godziny, więc nie zostało wam nic innego jak chodzić bez celu po ulicach małego miasteczka. Usiedliście wszyscy na jednej ławce w parku jakimś pieprzonym cudem mieszcząc się na niej z Cartmanem.

- Ej! Założę się o 10 dolców, że...
- Oh, zamknij się deklu.- przerwałaś grubemu nie chcąc go dalej słuchać.- Dość już mamy tych twoich zakładów. I tracenia pieniędzy...- wymamrotałaś ostatnie zdanie.
- Nie moja wina, że jesteście debilami i zgadzacie się na wszystko.
- Ale jeśli zaś się nie zgadzamy też jesteśmy debilami. Więc wychodzi na to, że jesteśmy debilami praktycznie cały czas...- zauważył Stan.
- Dokładnie.- uśmiechnął się Cartman.
Siedzieliście kolejne kilka minut w ciszy, póki grubas znowu postanowił się odezwać.
- Ej żydzie.
Kyle tylko podniósł wzrok znad swojego telefonu i spojrzał na niego wzrokiem mordercy.
- Czego?
- Założę się, że-
- Nie.- od razu odpowiedział Kyle nie dając Eric'owi nawet dokończyć.
- Oh no weź! Nawet nie dokończyłem!
- I nie musisz. Odpowiedź brzmi nie.- powiedział Kyle wracając wzrokiem do telefonu.
- Ale z ciebie fiut.
- Ale z ciebie chuj.
- Ale z ciebie żyd.
- Ale z ciebie spocona świnia po westernie.
- NIE WYGLĄDAM JAK SPOCONA ŚWINIA PO WESTERNIE!
- A chcesz się przekonać?!
- O 10 dolców!
- Dobra!
Chłopcy wstali i zaczęli się bić. Nie lubiałaś kiedy to robili, bo zazwyczaj oboje po tym wszystkim ledwo co mogli wstać, a chodzić to już w ogóle.
- Jak myślisz, kto wygra?- Stan szepnął do ciebie.
- Wiesz, że zawsze stoję za Kyle'm. Mam nadzieję, że tak będzie i tym razem.- odpowiedziałaś i zaczęłaś się wpatrywać w rudzielca, który o dziwo dobrze sobie radził z grubasem.

Od pewnego czasu byłaś w nim dość mocno zauroczona, ale odważyłaś się powiedzieć o tym tylko Stan'owi. Wiedziałaś, że mimo tego, że jest najlepszym przyjacielem Kyle'a to nie powie twojego sekretu. Chciałaś mu powiedzieć. Nawet bardzo. Ale zbytnio się bałaś, że cię odrzuci, albo coś podobnego. Postanowiłaś się więc chować ze swoimi uczuciami, ale Stan jakoś się o tym dowiedział. Obiecał cię zeswatać ze swoim przyjacielem, lecz nie przynosiło to jakiś większych rezultatów. Ostatecznie postanowiłaś wycofać się z tego pomysłu widząc, że nie da się nic więcej zrobić.

- (T.I) wiem, że to już mówiłem wiele razy, ale powinnaś się przełamać i powiedzieć mu.- zaczął Stan.
- Oszalałeś Stan?! Nie ma bata, żebym to zrobiła.
- A to niby czemu?
- Stary, przecież jestem dla niego tylko przyjaciółką. A może nawet zwykłą kumpelą...- założyłaś kosmyk włosów za ucho.
- Czemu myślisz w tak pesymistyczny sposób? Nie rozumiem tego.
- Ja też Stan, ja też! Ale po prostu... Nie wiem...
- Mówię ci. Będzie ci lżej. Sam jestem w związku, wiem przecież jak się przez to przechodzi.
- No właśnie, ty masz to wszystko za sobą, a ja nawet nie wiem jak zacząć...
- Proste. Po prostu powiedz. Może czujecie do siebie to samo, ale oboje się boicie i z tym kryjecie?
- A niby skąd to wiesz?
Stan się zmieszał lekko. Odwrócił wzrok i potarł kark nieco zdenerwowany.
- Hehe... Znikąd...
Zmarszczyłaś brwi. Widać, że Stan coś miał na sumieniu. Jeśli Kyle naprawdę coś co ciebie czuł, to był mistrzem świata w ukrywaniu uczuć.
- Chłopaki skończyliście...?- zapytał znudzony Kenny podnosząc wzrok znad nowego magazynu Playboy'a.
Odpowiedziały mu wyzwiska dotyczące Żydów i grubasów.
- Ej! Kończcie już, bo mamy film za jebane 7 minut!- krzyknął Stan wstając z ławki. Pospiesznie zarzuciłaś kurtkę na ramiona i pobiegłaś za Stan'em i Kenny'm. Usłyszałaś za sobą odgłosy biegnących Cartman'a i Kyle'a, którzy podczas sprintu mieli czas na obelgi i rzucanie w siebie liśćmi, które zerwali po drodze z krzaków.

- Nie spóźniliśmy się.- powiedziałaś do chłopaków przepychając się między fotelami.
- Mów za siebie. Przegapiłem większość reklam.- fuknął Cartman siadając na końcu rzędu z dużą zawartością jedzenia.
- Reklamy nie są aż tak interesujące wiesz?- odrzekł Kenny i usiadł koło bruneta.
Siedzieliście następująco; Cartman, Kenny, Kyle, Ty i Stan. Cieszyłaś się, że siedzisz koło rudzielca, tym bardziej, że istniało jakieś prawdopodobieństwo, że oboje czujecie do siebie to samo. Jednak po jego zachowaniu myśli o tym gdzieś daleko odleciały.
- W ogóle to jaki film wybraliście?- zapytałaś.
- Jak to jaki? Horror rzecz jasna!- uśmiechnął się złośliwie Kenny wiedząc jak bardzo nie lubisz tego gatunku filmów.
- Jesteście... Po prostu... Zwykłymi fiutami...- wysyczałaś i oparłaś się o fotel zamykając oczy.
To nie tak, że się bałaś horrorów. Po prostu nie przepadałaś za tym gatunkiem filmowym, a to, że czasem się czegoś przestraszyłaś to już nie była twoja wina, tylko jebanego reżysera.
- Jakbyś się czegoś przestraszyła, albo coś to po prostu zamknij oczy i zakryj uszy.- szepnął do ciebie Kyle.- A jeśli naprawdę będziesz się czegoś bała to służę ramieniem.- uśmiechnął się.
Zawstydziłaś się nieco. Miło z jego strony.
- Dzięki Kyle...- wyszeptałaś i skierowałaś wzrok na ekran, bo film się zaczynał.

Na początku nie było tragedii, film o jakiejś opętanej chatce w lesie, a głównym bohaterem zepsuł się samochód. Ile razy to już widziałaś w filmach. Ku twojemu szczęściu nie było jakiś strasznych scen przez pierwsze 40 minut. Potem jednak sytuacja się nieco zmieniła. Naprawdę nie bałaś się jakoś bardzo, ale i tak od czasu do czasu się trochę trzęsłaś. Przypomniałaś sobie co mówił Kyle przed filmem i spojrzałaś na niego ukradkiem. Oglądał film niewzruszony niczym.
-"Nie będę mu przecież przeszkadzać. Wytrzymam, jeszcze pół godziny."- pomyślałaś.
Chciałaś wziąść rękę z oparcia fotela, ale poczułaś, że Kyle cię powstrzymuje. Splótł wasze ręce delikatnie przy okazji nic nie mówiąc nadal patrząc w ekran. Zrobiło ci się nieco lepiej, póki nie przestraszyłaś się jebanego jumpscare'a. Ścisnęłaś nieco mocniej rękę zapominając, że nadal Kyle cię za nią trzyma. Doskonale wiedząc skąd u ciebie nagły odruch delikatnie pogłaskał cię kciukiem po dłoni uspokajając jednocześnie. Wzięłaś kilka oddechów i zamknęłaś oczy jak ci wcześniej poradził Kyle. Zrobiło ci się lepiej wiedząc, że nadal chłopak trzyma cię za rękę i w razie potrzeby uspokoiłby cię. Siedzieliście tak do końca póki światło się nie zapaliło. Szczerze mówiąc nie chciałaś kończyć tego filmu. Niechętnie wzięłaś rękę od Kyle'a, który akurat uczynił to samo.
- O matko jaki szajs.- ziewnął Cartman przeciągając się.- To była miła drzemka.
- Nie mów, że cały czas spałeś.- powiedział Stan zakładając kurtkę.
- Nie cały, ale od połowy.- odparł Cartman.
- Ale jednak zdążyłeś wszystko zjeść.- zauważyłaś.
- A co miało się zmarnować?
- Haha, no racja.- zaśmiałaś się schodząc z innymi po schodach.

•Nastepny dzień•

Przez resztę tamtego dnia nie mogłaś przestać myśleć o tym co się stało. Fakt, niby to nic wielkiego, ale dość mocno się tym przejmowałaś. Tak mocno, że o mało co nie wpadłaś na Stan'a następnego dnia w szkole.
- Wo, (T.I) uważaj trochę.
- Wybacz Stan.- przeprosiłaś łapiąc się za głowę.- Ale myślami jestem gdzieś indziej.- zarumieniłaś się lekko.
- Chodzi o ten wczorajszy film?- uśmiechnął się Stan.
- Skąd ty to wiesz?!
- Siedziałem koło ciebie, tego się nie dało nie zauważyć wiesz?
Prychnęłaś tylko i poszłaś pod klasę. Stan poszedł za tobą.
- Powiedz mu!- nalegał.- Przecież widać, że oboje coś do siebie czujecie.
Ty też to widziałaś, nie byłaś głupia. Ale nie miałaś dość odwagi by powiedzieć mu to prosto w twarz.
- Powiem może kiedyś-
- Nie kiedyś, tylko dzisiaj! To nie jest takie trudne!
- Łatwo ci mówić, bo ty już masz dziewczynę Stan.
- Mi też nie było łatwo, ale się przełamałem i powiedziałem.
- Chyba raczej wyrzygałem...- zauważyłaś mając już tego lekko dość.
Stan chciał coś odpowiedzieć, ale dzwonek by go zagłuszył. Pospiesznie weszłaś do klasy siadając w swojej ławce.

Po nudnych 40 minutach lekcji wyjęłaś ołówek i zaczęłaś bazgrolić na końcu zeszytu.
- No dobrze, z racji tego, że 0 to nie jest liczba ocen zrobicie projekt w trzyosobowych grupach.- zaczął pan Garrison.- Dobierzcie się jak chcecie macie pięć minut.
Stan od razu podbiegł do ciebie ciągnąc ze sobą Kyle'a, który mało co nie spadł z krzesła i oznajmił, że bez gadania będziecie pracować w trójkę. W sumie to nawet ci się to podobało, bo byłaś z Kyle'm. Wiedziałaś, że Stan zrobił to specjalnie i byłaś mu nawet trochę wdzięczna.
Po dzwonku wyszłaś z klasy pakując książki do szafki myśląc nad waszym projektem. Zamykając ją podszedł do ciebie Kyle.
- Hej (T.I)
- O, cześć Kyle. Masz jakąś sprawę do mnie?
- Tak w sumie to mam. Widzisz, skoro już robimy razem ze Stan'em ten projekt to może odpowiada ci dzisiejszy dzień na spotkanie w sprawie tego?
- Jasne, jak najbardziej.
Kyle uśmiechnął się.
- Super! To może u mnie jakoś tak po szkole? Jeszcze dam ci znać.
- Nie ma sprawy.- powiedziałaś i pożegnałaś się.

•Time skip•

Powiedziałaś mamie, że musisz dzisiaj spotkać się z przyjaciółmi w sprawie zadania ze szkoły.
- No dobrze, ale nie siedź za długo. Pamiętaj, że o 10 ja i ojciec wychodzimy, a ktoś musi być w domu o tej porze.
- Jasne mamo, na pewno wrócę o ósmej, albo dziewiątej.- odpowiedziałaś kończąc obiad.- Kyle nie mieszka daleko.
- Idziesz do tego rudego tak?- uśmiechnęła się mama do ciebie.
- Tak, a co...?- zapytałaś podejrzliwie.
- Nie nic...
Spojrzałaś na mamę z dziwnym wzrokiem i poczułaś dźwięk powiadomienia w kieszeni kurtki.

15:48
Kyle: Wpadaj teraz, Stan już jest.

Ty: Okay, będę za kilka minut.

- Mamo, już wychodzę, obiecuje, że nie wrócę późno.- powiedziałaś zakładając buty.
- Miłego spotkania.
- Dzięki.- zamknęłaś drzwi i wyszłaś z domu.

•Time skip•

Skończyliście wasz projekt w zaledwie dwie godziny i nie mieliście już co robić. Usiedliście na łóżku włączając telewizję i oglądając denne seriale. Siedziałaś między Stan'em i Kyle'm wpatrując się w ekran.
Nadal się zastanawiałaś w jaki sposób masz powiedzieć o tym wszystkim. Miałaś plan, żeby dzisiaj na spotkaniu wszystko wyznać rudzielcowi, ale Stan to lekko uniemożliwiał. Mimo, że to dzięki niemu byłaś z Kyle'm w jednej grupie tak teraz chciałaś być z nim być sam na sam. Westchnęłaś cicho i oparłaś się o ścianę.

Kyle Pov.

Stan swoim nachalnym wzrokiem doprowadzał mnie do szału. Prosiłem go, żeby zbytnio nie angażował się w moje prywatne sprawy, ale on się jakoś dowiedział, że mam uczucia do (T.I) i nie dawał mi spokoju. Chciał, żebym jej wszystko powiedział, bo inaczej ma wieki będę sam. Nie powiem, kumpel z niego pomocny (pf, ten sarkazm). Siedzieliśmy oglądając jakiś serial, póki nie dostałem wiadomości.

17:59
Stan: Stary, to może być jedyna okazja, działaj jakoś!

Ja: Nie pospieszaj mnie tak, powiem jej to, ale potrzebuje planu w jaki sposób.

Stan: Jesteś niemożliwy, sam to załatwię.

Nie zdążyłem wysłać następnej wiadomości, kiedy Stan wstał z łóżka. Wziął głęboki wdech i spojrzał na nas.
- Kyle, (T.I) cię kocha. (T.I), Kyle również cię kocha.
Myślałem, że go zabije. (T.I) miała rumieniec na twarzy podobnie do mnie. Stan tylko uśmiechnął się do nas i podszedł do drzwi otwierając je.
- Za 5 minut wracam.- oznajmił zamykając drzwi za sobą.
Jak tu wróci za 5 minut to go zjebie. Spojrzałem na (T.I), która akurat na mnie popatrzyła. Jejku, czemu ona ma takie ładne oczy?
- Kyle to prawda?
Ukryłem zażenowany twarz w dłoniach i poczułem jak dziewczyna mnie przytula. Po chwili odwzajemniłem to przyciągając ją bliżej siebie gładząc lekko po włosach. Schowałem twarz w jej ramieniu na wypadek tego, gdyby Stan jakimś pieprzonym cudem nas obserwował.
- Kyle, odpowiedz proszę, to prawda...?
Westchnąłem cicho nie chcąc już tego dłużej ukrywać.
- Tak... Prawda... Wybacz, że ci wcześniej nie powiedziałem, ale-
Zostałem odcięty przez jej miękkie wargi na moich. Skubana, nie dała mi dokończyć. Całowaliśmy się przez chwilę póki Stan nie wparował do pokoju. Zorientował się w czym nam przerwał i zamknął drzwi. (T.I) zaśmiała się cicho.
- Przysięgam, że jak tu wróci to mu nie daruje.- powiedziałem.
(T.I) tylko znowu się do mnie przytuliła. Siedzieliśmy przez chwilę tuląc się do siebie. Za nic nie chciałem tego przerwać.
- Kyle powiedz to jeszcze raz.
- Co?
- To, że mnie kochasz.
Zarumieniłem się lekko. Powtórzyłem te dwa słowa starając się nie jąkać. (T.I) spojrzała mi w oczy i powtórzyła cicho:
- Ja ciebie też Kyle.
Uśmiechnąłem się do niej, zyskując od dziewczyny krótki całus w usta. W tym samym momencie na nasze telefony przyszło powiadomienie z wiadomości.

18:04
Stan: Dobra robota moi drodzy ;)

18:04
Stan: Dobra robota moi drodzy ;)

Uśmiechnęliśmy się pod nosem.
- Może darujemy mu życie...?- zapytała (T.I).
- Tym razem tak.

________________

Wybaczcie za tandetną scenę z filmem i horrorem, ale nie miałam innego pomysłu XD
Na początku zamiast tej historii miał być jakiś debilny zakład Cartman'a, ale uznałam, że to takie dziwne by było XD
Może tą historię z zakładem zrobię na inny shot kto wie...?
Słowa: 2100

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro