Stan x Reader

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Uwaga od autorki!
Czemu znowu napisałam shot ze Stan'em? Bo mój ziomeczek dał mi dobry pomysł na fabułę. Ta część miała się dziać po pierwszym zerwaniu Stan'a i Wendy, ale uświadomiłam sobie, że oni mieli wtedy po 9 lat. Więc, uznajmy, że akcja tutaj dzieje się po tym zerwaniu, ale bohaterowie mają po 16 lat. I Stan nie dołączył do gotów. Enjoy!~

~[•Jeśli twoja dusza chce pozostać czysta do 18 urodzin, lub jesteś wrażliwa/y na lekkie smuty, zalecam opuścić akapit w którym znajduje się owa wzmianka•]~

Szłaś spokojnym krokiem do sklepu. Mama posłała cię po kilka rzeczy zanim ona i twój ojciec wyjadą na 4 dni poza miasto. Westchnęłaś spacerując po ulicach miasta. Jakby sama nie mogła kupić kilka ciastek i wody, tylko wysyła po to ciebie. Patrząc na zapasy jedzenia, które zrobili w ciągu 3 godzin w sklepie, to te dwie rzeczy są im zbędne.
Wkroczyłaś do pierwszego lepszego sklepu, który minęłaś. Sięgnęłaś po jedzenie zwane ciastkami i poszłaś szukać butelki wody. Krążyłaś po sklepie w tą i w tamtą nie mogąc znaleźć idealnie tej co chciała twoja mama. Nic by się chyba nie stało, jakbyś jej przyniosła inną wodę niż trzeba. W końcu naklejka inna, ale smak pozostaje taki sam. Przynajmniej tak założyłaś.
- Japierdole...- westchnęłaś cicho pod nosem.
Chwyciłaś pierwszą lepszą butelkę i skierowałaś się w stronę kasy. Stojąc w kolejce tupałaś niespokojnie nogą. Ukradkiem zobaczyłaś przemoczoną Wendy i Token'a wchodzących do sklepu. Trzymali się za ręce.
- 'Czy przypadkiem Wendy nie była ze Stan'em?'- pomyślałaś patrząc na nich.
Nie byłaś nowa w tym mieście, mieszkałaś tu od zawsze i wiedziałaś, że Stan i Wendy wzajemnie na siebie działają. Ciebie niezbyt obchodził ich romans, ale wiedziałaś o jego istnieniu. Kiedy zaczęli się umawiać, ty byłaś już w związku z Kenny'm, ale po kilku miesiącach stwierdziliście, że to nic więcej niż przyjaźń i pokojowo zerwaliście. Nie przeszkadzało ci to, ale związek z Kenny'm był pomocny przy spławianiu Clyde'a.
- Pani stoi, czy Pani płaci?
Sprzedawczyni wyrwała cię z myśli, a ty zapłaciłaś i wyszłaś.
Spokojnym krokiem skręciłaś w lewo, by iść do domu, ale nie zauważyłaś osoby siedzącej na środku drogi. Potykając się upadłaś przed nią.

Stan Pov.

Zimny deszcz padał na mnie, a mięśnie drgały pod każdą kroplą. Wendy. Czemu... Czemu mi to zrobiłaś? Przecież nie byłem zły. Kochałem cię, mimo, że gówno wiem o miłości. Co takiego było w naszym związku nie tak? Za mało randek, za mało czułych słów, za mało czego? Za mało miłości...?
Siedziałem na bruku na środku ulicy. Sam nie wiem czemu nie usiadłem na krawężniku. W tamtej chwili wszystko dookoła mnie najmniej moją osobę interesowało. Czy to ludzie chodzący od czasu do czasu tą ulicą, czy rowery, które jeździły wokół mnie, czy nawet deszcz spadający na moje przemoczone do suchej nitki ubrania. Ciało drżało pod kurtką i koszulką, a włosy opadały mokre na moje czoło. Interesowała mnie tylko Wendy i powód jej zerwania ze mną. Tak było do czasu. Póki pewna osoba nie wpadła prosto na siedzącego mnie i nie przewróciła się.
Otrząsnąłem się szybko i spojrzałem w stronę chlupnięcia.
- Mój łeb...- odezwała się osobą leżąca przede mną.
- (T.I)?
- Tak to ja kretynie.- wysyczała pocierając tył głowy.- Co za debil siada na środku drogi?!
- Przepraszam...- mruknąłem i wstałem.- Nie wiedziałem, że na mnie wpadniesz.- podałem jej rękę. Przynajmniej tyle, że przyjęła ofertę po krótkiej chwili podając mi swoją. Pomogłem jej wstać i pozbierać rzeczy z ziemi.
- Co ty robisz na środku drogi w deszczu?- zapytała.
- Sam do końca nie wiem. Rozmyślam nad tym wszystkim i-
Grzmot mi przerwał nie dając dokończyć zdania. Zapowiada się na naprawdę wielki deszcz.
- Dobra, to ty tu możesz sobie siedzieć, a ja skieruje się do domu.- powiedziała i zrobiła 'parasol' z paczki ciastek.
- Zaczekaj, (T.I)...
Dziewczyna obróciła się i spojrzała na mnie.
- Czy, nie masz nic przeciwko, żebym przyszedł teraz do ciebie? Znaczy, nie to, że się wpraszam, albo coś... Kurwa...- zaklnąłem cicho pod nosem.- Chodzi o to, że mój dom jest kawałek drogi stąd i czy mógłbym przynajmniej do końca deszczu-
- Przesiedzieć u mnie?- dokończyła zdanie za mnie.- Nie ma problemu, moi rodzice i tak wyjeżdżają za niedługo.- wzruszyła ramionami i udała się w kierunku swojego domu.
Poszedłem za nią posłusznie, a po chwili byliśmy już pod drzwiami.

Dziewczyna weszła otwierając je i krzycząc, że wróciła i ma jedzenie. Jej mama po chwili wychyliła się z kuchni i wzięła od dziewczyny rzeczy pakując je do torby.
- Co tak stoisz, wchodź.- poleciła mi (T.I) widząc zmarzniętego mnie w drzwiach.
Kiwnąłem głową i posłusznie przekroczyłem próg domu. Zamknąłem drzwi i ściągnąłem kurtkę dając ją na wieszak.
- (T.I) w szafce masz jedzenie, pieniądze ci zostawiliśmy, nie siedź przed telewizorem za długo, odrabiaj lekcje, a jakby coś to dzwoń!- krzyknęła jej mama z kuchni, a po chwili z niej wyszła.- O, cześć Stan.- uśmiechnęła się do mnie.
- Dzień dobry.- odpowiedziałem.
- Mamo, tata już czeka...- zaczęła (T.I).
- Tak, już idę. Cześć kochana.- przytuliła ją na pożegnanie na co (T.I) odpowiedziała wkurzoną miną.
Zaśmiałem się cicho do siebie.
- Cześć Stan!- krzyknęła jeszcze jej mama i wyszła z domu.

(T.I) szybko zamknęła drzwi na wszystkie zamki i wyjrzała przez okno. Usłyszałem dźwięk samochodu, który potem szybko ucichł.
- Gdzie w ogóle pojechali twoi rodzice?- zapytałem.
- Pojechali do dziadków po drugiej stronie kraju.- odpowiedziała.- Nie chciałam jechać z nimi, bo nudziłabym się okropnie. Poza tym mam szkołę...
Stanęła po chwili koło mnie i spojrzała w moją stronę.
- Nie chcesz jakiś suchych ubrań? Za chwilę nam przemoknie kanapa.- zaśmiała się.
Spojrzałem na siebie. Rzeczywiście byłem przemoczony. Wyglądałem jak mokra kura.
- Jeśli masz jakieś ubrania na zbyciu to nie odmówie.
- To chodź za mną.
Poczłapałem za nią posłusznie jak pies na górę. (T.I) poprosiła, żebym wszedł do łazienki, a sama gdzieś zniknęła. Po chwili wróciła z luźną czarną bluzą z jakimś czerwonym logo i spodniami.
- Mój brat czasem wpada do domu z sąsiedniego miasta. Niektóre ciuchy zostawił u nas. Mimo, że jest starszy, to te spodnie razem z bluzą powinny być na ciebie dobre.- podała mi ubrania.
- Dziękuję, to miło.
- Nic wielkiego.- uśmiechnęła się wychodząc z łazienki.- Zejdź na dół jak skończysz.- powiedziała zamykając drzwi za sobą.
Nie czułem potrzeby zamykania ich na zamek, w końcu nikogo poza nami nie było w domu. Przebrałem się szybko kładąc zimne i mokre ubranie na kaloryferze. Przy okazji spojrzałem na siebie w lustrze. Spodnie były w porządku tylko bluza odsłaniała znaczną część szyi na której było widać malinkę od Wendy. Westchnąłem cicho dotykając delikatnie tego miejsca. Zadrżałem, bo moje palce były zimne. Wendy... Otarłem szybko oczy z ewentualnych oznak łez i zszedłem na dół.
(T.I) siedziała oglądając coś w telewizji. Usłyszała moje kroki i spojrzała w moją stronę.
- Pasują ubrania?
- Spodnie tak, za to bluza nieco duża.- odparłem siadając koło niej.
- Mogę ci iść po inną...
- Nie musisz, to nic strasznego, że bluza jest luźna.
Oglądaliśmy chwilę jakieś chore paradokumenty, póki dziewczyna się mnie nie zapytała:
- Więc... Co robiłeś na środku ulicy?
- Wendy...- zacząłem.- Wendy mnie rzuciła, to dlatego...
- Kazała ci siedzieć na środku drogi?- spojrzała na mnie z uniesioną brwią.
- Oczywiście, że nie... Po prostu ciężko mi było zaakceptować, że już nie jesteśmy razem. A teraz jeszcze od razu po zerwaniu zaczęła umawiać się z Token'em. To mnie już dobiło na ostatni gwóźdź.- poczułem ramię obejmujące mnie ciepło.- Chciałem ją jakoś przekonać do powrotu do związku, albo czegokolwiek, ale jedyne co dostałem to solidny cios w serce... I dlatego chyba zacząłem się nad tym wszystkim tak zastanawiać. No i nawet nie zauważyłem jak wylądowałem na środku drogi.- zaśmiałem się.- Gdybyś na mnie nie wpadła najpewniej siedziałbym tam póki ktoś by mnie nie porwał, czy coś.
- Za to, gdybyś nie siedział na środku drogi to moje ciało nie zaliczyłoby spotkania z glebą.- odparła.
- Przecież wiesz jak to wyglądało. Nawet nie pamiętam, czemu usiadłem na środku, a nie na krawężniku.
- Ta, ja tym bardziej nie wiem.- uśmiechnęła się nadal mnie obejmując.- Dobrze, że pozbyłeś się tej chwilowej depresji.
Chwilowej depresji? W sumie to (T.I) miała rację. Po wygadaniu się ulżyło mi nieco i już nie czuje potrzeby rozmyślania nad tym, czemu Wendy mnie rzuciła.
- Jak myślisz, co powinienem zrobić?
Dziewczyna tylko bacznie mi się przyjrzała (K.O) oczami.
- Powinieneś się częściej uśmiechać.- stwierdziła.- Będziesz wyglądał seksowniej.
- Seksowniej?- powtórzyłem zdziwiony powstrzymując uśmiech.
- Znaczy ładniej! Chodziło mi o; będziesz wyglądał ładniej! Tak hehe...- zaśmiała się nerwowo.
- Dzięki.- sam z siebie się uśmiechnąłem. Nawet Wendy mnie tak nigdy nie nazwała. Miło... Naprawdę miło...

Siedzieliśmy jeszcze długo przez telewizorem oglądając chore paradokumenty, póki nie zrobiło się nieco późno. (T.I) nieco przysypiała, ale szybko się ocknęła.
- Która godzina?- zapytała przecierając oczy.
- Po 23... Dokładnie to 23:30...
Po chwili zrozumiałem, że dosyć długo u niej byłem i chciałem wrócić do domu.
- (T.I) będę już szedł...- powiedziałem wstając z kanapy.
- Nigdzie się nie wybierasz.- złapała mnie za nadgarstek i przyciągnęła w stronę kanapy spowrotem.
- Czemu?- odpowiedziałem już na niej siedząc.
- Nie widzisz jak jest ciemno? Z resztą nadal mocno pada, nie puszczę cię samego w taką pogodę w dodatku po zmroku.- odpowiedziała stanowczo.
- Ale moi rodzice się będą niepokoić, czy coś...- podrapałem się po karku.
- Zawsze możesz napisać, że zostajesz...
Pomysł w sumie dobry. Ale ciekawe jak zareagują na to, że zostaje u jakiejś dziewczyny na noc. Czy w ogóle się zgodzą...
Napisałem a po chwili otrzymałem wiadomość, żebym tylko nie rozrabiał za bardzo. Bardzo śmieszne tato...
- Mogę zostać.- odpowiedziałem spokojnie.- Nie, żeby coś, ale gdzie będę spać...?
- Pokój mojego brata ci odpowiada? Jeśli nie chcesz możesz ostatecznie spać na kanapie.- odpowiedziała dziewczyna wpatrując się we mnie.
- Kanapa wystarczy, dzięki...- przeciągnąłem się leniwie.
- To malinka tak...?
- Co?- nie do końca wiedziałem o co jej chodzi.
Wskazała palcem na ślad na mojej szyi delikatnie jej dotykając.
- Od Wendy...- zasłoniłem szyję lekko.- Czekam tylko aż zniknie.- westchnąłem cicho.
- Nigdy nie wiedziałam jak się robi te malinki...- przyznała się (T.I).- Wytłumacz mi.
Skinąłem głową i zacząłem mówić definicję. Dziewczyna chyba połapała, bo po chwili stwierdziła, że wszystko już wie.
- Do czego w ogóle była ci potrzebna ta wiedza?- zapytałem.
- Po prostu chciałam się dowiedzieć. Z ciekawości.- odparła.
- A, dobra...
Po tej wymianie zdań zastała krótka cisza, ale przerwała ją (T.I).
- Kurde, chciałabym to na kimś przetestować...- powiedziała cicho do siebie. Nawet ja to ledwo usłyszałem.
Co miałem zrobić? Udać, że tego nie słyszałem, czy pozwolić jej spróbować? Znaczy, (T.I) to jedna z normalniejszych dziewczyn w klasie i nic by się nie stało, gdybym jej dał spróbować. Ale z drugiej strony zerwałem niedawno z Wendy i dzisiaj wreszcie się pozbyłem niektórych myśli z nią związanych. Ale z trzeciej strony, jeśli jej pozwolę to pomyśli, że jestem w niej zakochany, albo co gorsza, jak ona jest we mnie to dam jej ślepą nadzieję. Dobra, w takim razie zabije się jeśli jej dam złudne sygnały...
Dupa, pieprzyć.
- Hej, (T.I)...
Spojrzała na mnie od razu (K.O) oczami. Odchyliłem lekko kawałek bluzy pokazując część szyi.
- Możesz spróbować jak chcesz...- czerwieniłem się jak nigdy.
Dziewczyna tylko nadal się we mnie wpatrywała i nic nie mówiła, co jednak wprawiało mnie w zakłopotanie.
- Stan, coś ty... A Wendy? Przecież niedawno z nią zerwałeś...
- Wiem, że chcesz. Inaczej byś tego nie powiedziała do siebie.
Zaczerwieniła się tak samo jak ja.
- O- Okay... Ale nie umiem za dobrze...- zająkała się. Nawet słodko.
- Po to próbujesz.- uśmiechnąłem się do niej.
Usiadła bokiem koło mnie twarzą w moją stronę. Po chwili jednak obróciła wzrok zarumieniona.
- Zamknij oczy dobra...? Przynajmniej na chwilę.
Skinąłem głową i posłusznie zamknąłem. Ja tak samo jak i ona się lekko rumieniłem, więc ją poniekąd zrozumiałem.

Po chwili mogłem poczuć jej miękkie usta na mojej szyi. Musnęła ją delikatnie, jakby bała się, że mnie skrzywdzi. Uśmiechnąłem się lekko do siebie nadal mając zamknięte oczy.
- Nie śmiej się Stan.- powiedziała poważnie.
- Nie śmieje się.
- Akurat.- prychnęła (T.I) wracając do poprzedniej czynności.
Na początku była nieco wystraszona, ale potem zaczęło jej się powodzić całkiem nieźle. Czasem lekko przygryzała moją szyję, przez co musiałem się powstrzymać od potencjalnych dźwięków, które zwiastowały by, że mi się to tak bardzo podoba. Ale niestety trudno było je pokonać, a jeden cichy pomruk zadowolenia wydostał się z moich ust. Dziewczyna jednak nie przestała, można powiedzieć nawet, że tym odgłosem poczuła się bardziej zmotywowana do dalszego działania. Cieszyłem się nawet na to, bo coraz bardziej mi się to zaczęło podobać, a więcej cichych dźwięków wylatywało z moich warg. Lekko całowała moją szyję z większym zapałem, by potem przenieść się do obojczyka. Odsunęła kawałek czarnej bluzy, by mieć do niego lepszy dostęp. Trwało to niestety kilka sekund, bo dziewczyna odsunęła się gwałtownie.
- Coś nie tak?- zapytałem się podnosząc kawałek bluzy na ramię.
- Nie, tylko...- zaczęła (T.I).- Miałam przetestować na twojej szyi, a posunęłam się o krok dalej. Przepraszam Stan...
Nie rozumiałem za bardzo. Przepraszała mnie za to, że to było tak kurewsko zajebiste uczucie? Gdybym mógł, odpowiedziałbym, żeby robiła co robiła przed chwilą, bo tym doprowadzała mnie do szaleństwa. Nawet Wendy tak nie potrafiła, a robiła to wiele razy. Ale (T.I), mimo, że chciała tylko spróbować to i tak jest w tym lepsza od mojej byłej.
- Nie musisz przepraszać. To było miłe i przyjemne...- lekko zarumieniłem się na własne słowa.
Ona na moje tak samo.
- Tak szczerze to robisz to lepiej od Wendy...- zacząłem.
Dziewczyna tylko zaśmiała się cicho.
- Mówisz tak, bo pewnie mi to nie wyszło.- odpowiedziała z uśmiechem.
- Nie. Naprawdę było lepiej niż z nią. Ona traktowała to jako najmniej ważny punkt jakby był na jakiejś głupiej liście.
- A ja...?- spojrzała na mnie.
- A ty...- zastanowiłem się chwilę.- Jakbyś zrobienie mi malinki było najważniejszym celem twojego życia.
Zaśmiała się na te słowa przez co uśmiechnąłem się.
- A może było...?- uniosła brew ku górze patrząc na mnie zadziornie.
Obróciłem wzrok od jej oczu, bo w tamtej chwili byłem czerwonym bałaganem. Usłyszałem jak (T.I) wstaje i tyłem do mnie siada na moich kolanach. Oparła głowę na mojej szyi wtulając się w nią. Po krótkiej chwili objąłem ją i delikatnie przytuliłem chowając głowę w jej ramieniu.
- Stan...
- Tak?- skierowałem na nią swój wzrok.
- Kiedy to w ogóle zniknie?
- Po dwóch tygodniach powinno zejść. A o co chodzi?
- Jak niby wytłumaczysz ludziom, że po zerwaniu z Wendy ktoś cię oznakował na szyi i obojczyku, co?- uśmiechnęła się złośliwie.
Pocałowałem ją w policzek przez co zyskałem bordowy odcień na jej twarzy.
- Powiem, że to tajemnica.
- A co z Wendy?
- Wendy? Pf, Wendy może się pieprzyć...- przytuliłem ją mocniej.
- Pewnie już to robi, skoro jest z Token'em...- zauważyła (T.I) śmiejąc się.

________________

Nie wyszło to najgorzej, jest w porządku.
Jeśli czujecie się źle po tym rozdziale, to kurwa przykro mi, ale ostrzeżenie na samej górze dałam.
Nie umiem pisać nawet lekkich smutów, więc wyszło jak wyszło.
Nie umiem też robić malinki, nigdy mi też nikt jej nie zrobił, więc napisałam to tak na ślepo.
MarcinTheFox <•••••• Ziomek, który dał mi pomysł na fabułę, ale on nie lubi jak się mu dziękuję, więc tego nie robię XDDDD.
Słowa: 2452

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro