Stan x Reader (Cz. 1)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Uwaga od autorki!
Dobra, pomysł na rozdział banalny, ale stwierdziłam, że można by go zrealizować, bo czemu nie. To będzie Wendy & Clyde drama, więc ostrzegam, że nie będzie to jakieś zajebiste. Enjoy!~

Twój Pov.

- Wendy? Wendy?! Czy ciebie do reszty jebło?!- wykrzyczałam na bruneta.
- To było tylko raz, nie zrobiliśmy nic złego...- zaczął Clyde podchodząc do mnie.- Całowanie się to nie seks, wiesz?
- Ale próba ściągnięcia jej koszulki i macania górnych okolic jej cielska podchodzi pod grę wstępną durniu.- wysyczałam.
- (T.I) przecież wiesz jak to jest na imprezach, ludzie piją i robią głupie rzeczy...
- Ale Clyde do cholery, jesteśmy chyba razem tak?! Poza tym, czemu akurat polazłeś do niej?!
- Stała najbliżej, mózg mi się wyłączył, albo po prostu była już tak nawalona, że-
- Kurwa nawet nie kończ tego zdania.- ukryłam twarz w dłoniach, by nie wybuchnąć złością na niego.
- Przepraszam...- Clyde podszedł do mnie i przytulił od tyłu.
Zrobił to chyba tylko po to, żebym się nie złościła więcej. Słaba próba.
- Naprawdę nie wiem co mi odwaliło...- schował swoją twarz w moim ramieniu.- Nie wiem dlaczego, nie wiem czemu Wendy, wybaczysz mi?
- Puść mnie.- powiedziałam spokojnie.
- Ale (T.I) posłuchaj mnie...
- Puść mnie.- odrzekłam raz jeszcze tym samym spokojnym tonem.
Clyde tego nienawidził. Zawsze jak się kłóciliśmy to mój spokojny głos działał na niego źle, wywołując panikę. Nie wiedział wtedy, czy byłam zła, czy mu wybaczyłam, czy po prostu byłam w normalnym nastroju. Nie wiedział. Kojący głos i w tym przypadku zadziałał i chłopak ociąganie mnie puścił. Wyszłam z pokoju szybkim krokiem i podeszłam do drzwi. Token zauważył do jakimś pieprzonym cudem i zaczął się przepychać między ludźmi.
- Gdzie ty idziesz, przecież godzinę temu przyszłaś?
- Idę na chwilę się przewietrzyć...- odparłam ubierając kurtkę.
- Hej, wszytko gra?- Token położył mi rękę na ramieniu.
Odwróciłam się w jego stronę uśmiechając lekko.
- Jest dobrze, po prostu muszę pobyć chwilę sama...- otworzyłam drzwi i rzuciłam przez ramię.- Wrócę jeszcze, pilnuj Clyde'a.
- Myślałem, że jest zajęty...
- To popilnuj go, by nie znalazł sobie do mojego powrotu żadnego zajęcia.
Wyszłam z rezydencji Token'a zatrzaskując drzwi za sobą. Udałam się szybkim krokiem za bramę kawałek dalej i wydarłam się na cały głos krzycząc imię Clyde'a. Sukinsyn.

Ja rozumiem, że ludzie na imprezach po pijaku robią całkiem dużo nieprzyzwoitych i brudnych rzeczy, ale po pijaku w wieku 16 lat? Mowy nie ma. I to jeszcze mój facet z Wendy. Mój pieprzony facet z Wendy. Clyde nie jest zdolny do takich rzeczy, po prostu trochę wypił... Nie byliśmy za długo na tej imprezie, siedzieliśmy jakoś godzinę. Wiadomo, że ludzie piją po kątach jak nie ma rodziców w domu. Alkohol na stole i butelki na podłodze to był standard na imprezach nieletnich. Tak samo na tej. Niektórzy już spali, niektórzy najpewniej robili coś na górze, a druga połowa była trzeźwa. Szkoda, że do tej lepszej połowy zaliczałam się ja, a Clyde poszedł w ślady zjebów i wmaszerował obejmując Testaburger ramieniem do pokoju na dole. Nie jestem debilem, wiedziałam co się świeci, dlatego jak tylko mi zniknęli z pola widzenia to przepychając się ledwo co między innymi wparowałam im w sam środek macania. Wygoniłam dziewczynę od razu, która z płaczem podbiegła do wściekłego Stan'a, a sama zostałam kłócąc się kilkanaście minut z Clyde'm. Tak teraz chodzę bez celu wkurzona po ulicach miasteczka.

Słońce już dawno zaszło, niebo pociemniało, chociaż nie wiem, czy to dlatego, że miało padać przez cały tydzień. Bary i nocne kluby powoli się zaczęły otwierać kolorowymi szyldami zapraszając napalonych mężczyzn. Latarnie oświetlały ulice pod każdym kątem. Skręciłam w prawo chcąc zrobić jeszcze jedną rundkę dookoła budynków, a potem miałam wracać do Token'a. Takie przynajmniej były moje plany. Póki nie poczułam, że moje ciało uderza lekko w wyższego osobnika.
- Uważaj jak chodzisz.- powiedziałam równocześnie z osobą na którą wpadłam.
Pomasowałam się lekko po czole i spojrzałam w górę.
- Stan?
- (T.I)?
- Co ty tu robisz?- zapytaliśmy się jednocześnie.
Ta, klasyka.
Schowałam rękę do kieszeni kurtki spoglądając spowrotem na wyższego chłopaka.
- Lepiej wracaj, nie wiadomo z kim się puści twój przydupas.- powiedział Stan wyraźnie zły.
- W takim razie idź pilnuj swojej dziwki, bo nie wiadomo komu teraz robi dobrze.- wysyczałam przez zęby.
Dobra, Clyde na wieczór to było jedno, ale nie potrzebuje jeszcze wrednego Stan'a.
- Wybacz, zapędziłem się...- wymamrotał niebieskooki pocierając kark.
- Tak, przepraszam, ja też...- odparłam cicho.
Przez chwilę staliśmy tak w niezręcznej ciszy. Dziwnie było stać koło Stan'a z którego dziewczyną chciał coś zrobić mój chłopak. Komiczne.
- Więc...- zaczął Stan.
- Tak...- podążyłam za jego słowami nic nie wnosząc do konwersacji.
- To... Jak się tłumaczył?- zapytał się w końcu.
- A weź, nawet mi nie przypominaj.- machnęłam ręką przez moim nosem.
- Chcesz o tym pogadać?- położył mi dłoń na ramieniu.
- Tak, to dobry pomysł...
- W takim razie chodź, usiądźmy gdzieś, nie będziemy tak stali jak kołki.
Mówiąc to Stan minął mnie kierując się w stronę Starks Pond. Podbiegłam do niego szybko, po chwili dotrzymując mu tempa.
- Ktoś tu ma krótkie nóżki?- zaśmiał się.
- Cicho bądź Marsh.

Usiedliśmy na trawie niedaleko stawu. Ja po prawej, Stan po mojej lewej. Rzucaliśmy kamieniami do stawu w ciszy.
- Co ci powiedział?- zapytał się Stan.
Westchnęłam odkładając kamień koło siebie.
- Że mózg mu przestał działać, albo Wendy była nawalona i napalona w jednym. Wyobrażasz to sobie Stan?
- Wierzysz mu?
- Pf, ani trochę. Nie widziałam go również pijącego niewiadomo ile wódki, więc z tłumaczeniem się, że alkohol zrobił swoje to żenada. No a jak ze spowiedzią u ciebie?- objęłam kolana rękami i podciągnęłam je pod brodę.
- Wendy powiedziała, że to prawdopodobnie wina jakiś tabletek, lub pigułek, które ktoś jej wsypał do drinku 'przypadkiem'.- powiedział Stan, robiąc cudzysłów.- Oczywiście wiem, że to mało prawdopodobne, więc powiedziałem jej, żebyśmy poszli z tym do Token'a, ale ona nagle sobie przypomniała, że to jednak nie były żadne pigułki.
- I co dalej? I jak się potem tłumaczyła?
- Że za dużo wypiła.- zaśmiał się Stan.- I, że Clyde wyglądał na nawalonego i zaciągnął ją do pokoju, a ona w szoku i nietrzeźwości nie protestowała...
- Wygląda na to, że zadajemy się z dobrymi aktorami.- westchnęłam z uśmiechem i rzuciłam kamieniem do wody.
- Tak, myślałem, że jak będę się spotykał z aktorką to będę zadowolony.- chłopak poszedł w moje ślady i też rzucił kamieniem do wody.
- To co proponujesz Stan? Powinniśmy coś zrobić w tej sytuacji?
- Wiesz, że zemsta to nie jest dobry pomysł, ale tak, korci mnie, by coś im się za to dostało.
- Mnie też... Trzeba coś wymyślić, by zobaczyli jak my się poczuliśmy...- pochyliłam się do tyłu opierając się rękami za sobą.
Myśleliśmy chwilę nad tym, aż Stan nie wyskoczył pierwszy ze swoim pomysłem.
- Udawany związek?
- Co? Udawany związek?- uniosłam brew.- Ty serio myślisz, że to wypali?
- A czemu niby nie? Zerwałem z Wendy, jak będzie zazdrosna to wróci. Nie jesteś już z Clyde'm, prawda?
- Nie zerwałam z nim, po prostu się pokłóciliśmy...
Przeanalizowałam tą sytuację. Z jednej strony udawany związek brzmi ciekawie, z drugiej strony skąd mam pewność, że Clyde po tym teatrze z moim rzekomy związkiem ze Stan'em będzie chciał wrócić do mnie? Skąd pewność, że będzie zazdrosny? A może się zacznie spotykać z Wendy kompletnie mnie ignorując? A może to Wendy się zacznie spotykać z Clyde'm? I totalnie nas zleją. A jeśli Clyde teraz korzysta z okazji i maca dziewczynę Stan'a widząc, że ani mnie ani czarnowłosego nie ma?
- Dobra, to nie jest taki zły pomysł...- odparłam.
- To wyciągaj telefon i zakończ ten teatrzyk.- zaśmiał się Stan.
Wysłałam na szybko wiadomość o zerwaniu, która na szczęście po krótkiej chwili została przez Clyde'a przeczytana. Zdążył tylko wysłać 'Dlaczego mi to robisz' zanim go zablokowałam i włożyłam telefon spowrotem do tylnej kieszeni spodni.
- Jesteśmy już razem Stan.- powiedziałam patrząc na niego.
- Spoko.- odrzekł kierując wzrok w moją stronę.
- Dobra, to co najpierw?- zapytałam się nie spuszczając z niego moich oczu.
- Trzeba przećwiczyć całowanie.
- Dlaczego niby mamy to ćwiczyć? Chyba umiemy się całować, tak?- uniosłam brew.
- W to nie wątpię, ale trzeba sobie wyrobić taktykę.
- Taktykę? Stan, to nie jest pole bitwy, tylko głupi plan.
- Jeju, po prostu muszę poznać i wiedzieć jak cię całować.
- Normalnie, nic nadzwyczajnego.
- Po prostu daj mi spróbować, w końcu i tak będziemy musieli to zrobić skoro się będziemy spotykać na niby.
- I tu mnie masz.- zaśmiałam się.
Stan położył ręce na moich biodrach przyciągając mnie bliżej niego. Pociągnęłam go za kołnierz kurtki, by przyspieszyć złączenie się naszych warg. Tak też się stało.
Stan nie całował źle. Na pewno był nieco wystraszony, to muszę powiedzieć, jednak potem rozluźnił się. Ale jednak do sposobu i umiejętności Clyde'a ma jeszcze kawałek drogi.
Nie trwało to długo, po około 15 sekundach odsunęliśmy się od siebie.
- Nie jest źle.- powiedziałam obojętnie.- Ale i tak daleko ci do Clyde'a.- zdjęłam ręce z jego kurtki i położyłam na trawie.
- A tobie daleko do Wendy.- wziął swoje dłonie z moich bioder.
- Musisz przestać się tak spinać i zastygać podczas łączenia ust, rozluźnij się i nie bój, że coś mi zrobisz.
- Ty za to musisz być nieco bardziej cierpliwa, jeśli chcesz się całować. Czy Clyde'a zawsze tak pospieszasz?
- Zazwyczaj tak, jeśli nazywasz to pospieszaniem...- położyłam się na trawie zamykając oczy.
Stan poszedł w moje ślady i zrobił to co ja kładąc się koło mnie.
- Jak powiemy innym?- zaczęłam.
- Najlepiej będzie dzisiaj, na imprezie.
- Nie rozsądniej będzie w szkole w poniedziałek?
- Można i tak, chociaż dla mnie to by było podejrzane jakby dwójka osób, których partnerzy ich zdradzili wyszła gdzieś i nie wracała przez pół godziny.
- Siedzimy tu tak pół godziny?!- zerwałam się podciągając do siadu.
Kropla deszczu uderzyła w moje spodnie zostawiając małą plamę.
- Stan, trzeba wracać. Zanosi się na burzę.- mówiąc to wstałam.
- Tak, chyba najwidoczniej trzeba wracać...- przeciągnął się chłopak i wstał po mnie.

Szliśmy w dosyć przyjemnej ciszy, deszcz nie padał tak mocno, więc nie było się spieszyć. Stanęliśmy przed drzwiami domu Token'a. Żadne z nas nie chciało pukać.
- Czy to nie będzie dziwne, jak wrócimy oboje w tym samym czasie, a po dwóch dniach okaże się, że jesteśmy razem?- zapytałam ostrożnie.
- Walić to.- Stan zadzwonił do drzwi, a po chwili jeszcze dwa razy zapukał.
Cartman otworzył nam dziwi i złośliwie się uśmiechnął na nasz widok.
- O, gdzie byliście? Czyżbyście poszli w ślady swoich nędznych partnerów i też się poocieraliście?
- Nie.- odpowiedziałam zgodnie razem ze Stan'em wchodząc do środka.
Clyde siedział na kanapie i dzwonił do kogoś, a Wendy... Wendy z tego co nam było wiadomo siedziała w toalecie wymiotując.
Unikałam Clyde'a przez cały wieczór nonstop kręcąc się koło Stan'a, który swoim zachowaniem i złością odstraszał nędznego bruneta.
- Nie lepiej powiedzieć teraz?- szepnął do mnie Stan, gdy staliśmy w kuchni przy blacie.
- Zawsze można dać jakieś małe oznaki, że coś ze sobą kręcimy, wiesz...?- zbliżyłam się do niego i stojąc na palcach szepnęłam.- Możesz mnie przytulić jak chcesz...
Stan nie czekał na drugie pozwolenie. Objął mnie delikatnie przytulając i schował głowę w moim ramieniu. Trwało to jakiś czas, póki nie usłyszałam jego głosu zza pleców:
- Chyba się udało.
Puścił mnie i dopiero wtedy robiąc obrót w tył zobaczyłam Clyde'a ze zdziwioną miną z drugiego końca domu. Uśmiechnęłam się zwycięsko i pomachałam mu na złość. Brunet obrócił się od nas podchodząc do stołu z drinkami.
- Dzięki Stan. Wkurwiliśmy kogoś.
- Szkoda, że tylko jego. Z chęcią zobaczyłbym jak Wendy eksploduje ze złości.
- Spokojnie, załatwimy to w poniedziałek.- poklepałam go po plecach.- Będzie zabawnie, zobaczysz.
- Wierzę w to.- zaśmiał się Stan.

Grubo po 24 balanga musiała się zakończyć, a ludzie zbierać się do domów. Ja i Stan mieszkaliśmy w przeciwnych kierunkach, więc przed zakrętem musieliśmy się pożegnać próbując się nie śmiać. Clyde niestety wyszedł chwilę po naszej dwójce i dogonił mnie łapiąc za ramię.
- Co to miało być?
- O co ci chodzi Clyde?- strzępnęłam ze spokojem jego rękę.
- O to w kuchni! I o tą wiadomość też!
- W kuchni powiadasz...?- udawałam, że nie pamiętam co się tam stało.
- Nie udawaj głupiej (T.I), dobrze wiem, że zdajesz sobie sprawę z tego co tam się stało.
- Wiadomość? Pokaż mi ją Clyde.- zignorowałam go totalnie.
Chłopak pokazał telefon wkurzony z jego uniemożliwieniem na odpisanie mi.
- A, ta wiadomość...- uśmiechnęłam się do siebie.
- Tak, ta. O co chodzi.
- Przecież jasno napisałam. Zrywam z tobą. Z nami koniec. Totalne zero. Nie jesteśmy już razem. Mam to gdzieś. Nie chcę związku z tobą. Jesteś debilem. Zdradziłeś mnie z dziewczyną Stan'a.
- Nie wymieniaj mi tu synonimów zerwania...- przewrócił oczami.
- To chyba doskonale wiesz dlaczego napisałam właśnie coś takiego. Cześć Clyde.- obróciłam się i pomaszerowałam do domu.

W pokoju kładąc się już spać, wysłałam szybko do Stan'a wiadomość, że  udało mi się ponownie wkurzyć Clyde'a, na co zareagował zdziwiony. Stan po chwili odpisał, że Wendy za nim biegła, ale szybko przekroczył już próg swojego domu i nie dogoniła go. Popisaliśmy jeszcze chwilę, że w poniedziałek będzie się działo, a po tym odłożyłam swój telefon na szafkę nocną. Wpatrywałam się w sufit ciekawa, czy w ogóle sensownym wyjściem było się zgadzać na taki plan... Przecież ile razy tu już widziałam na filmach, czy książkach. Na końcu takich historii i fabuł bohaterowie się w sobie zakochują, wyznają miłość, mają totalnie w dupie cały świat, ich byłych, ogólnie to nagle ze zwykłego planu przeradza się to w big love itp. Nudny ten scenariusz. Ale nasz plan składał się z prostego schematu i czterech kroków. Udawać, wzbudzić zazdrość, wrócić do byłych, zapomnieć. Nie ma miejsca na piąty krok jakim jest miłość.
- Życie to nie tandetna książka z dennym wątkiem romantycznym...- zaśmiałam się cicho do siebie i zamknęłam oczy.

________________

Lol, dobra, zdaje sobie sprawę, że wiadomo co się stanie na końcu, ale no kurde, korciło mnie to od kilku dni, żeby napisać taką fabułę.
Słowa: (2235)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro