Stan x Reader (Cz. 2)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Twój Pov.

Poniedziałek. Jak ja wyczekiwałam tego dnia. Zarówno z radości jak i lekkiego zdenerwowania. Radości, bo wreszcie będę mogła sprawić, by Clyde był zazdrosny i zrozumiał, że całowanie podpitej Wendy to nie jest dobry pomysł. Zdenerwowania, bo sama nie byłam pewna, czy ten plan w ogóle wyjdzie na dobre... Przez weekend miałam kilka nieodebranych połączeń od Clyde'a, lecz za każdym razem odrzucałam go, aż w końcu sobie odpuścił w sobotę wieczór dzwoniąc tylko raz w niedzielę. Niech nie myśli, że nic takiego się nie stało. Fakt, może przesadzam, bo nie posunął się do ostrzejszych rzeczy, lecz jedynie się całował, co zdarzyło mu się tylko raz, na tej imprezie. Ale Stan powiedział, żeby nie wierzyć na ślepo ani Wendy ani mojemu byłemu. W końcu gdybym nie weszła w odpowiednim momencie kto wie, jakby się nazywało dziecko Wendy za dziewięć miesięcy...
Wstałam leniwie z łóżka patrząc na godzinę. Jeszcze mam czas do szkoły.
Na spokojnie się przygotowałam i wyszłam.

Czułam się podekscytowana i zarówno lekko poddenerwowana. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu na twarzy, mimowolnie się tam pojawiał za każdym razem, gdy chciałam zrobić poważną minę.
- Ktoś ma dzisiaj dobry humor?
- Cześć Stan.- spojrzałam w stronę chłopaka, który akurat szedł koło mnie dołączając się do mojego powolnego tempa.- I tak, mam dobry humor.- zaśmiałam się.- Zgadnij czemu.
- Hm, no nie wiem... Clyde dał ci spokój na cały weekend?- Stan udawał, że się zastanawia głęboko.
- Chciałabym, żeby mi nie zawracał głowy przez ten weekend... Sobotę spędziłam w połowie na odrzucaniu jego połączeń. Moje palce wołają o pomoc...- westchnęłam z uśmiechem.
- Znam ten ból. Najwidoczniej Wendy i Clyde się zmówili, by zawracać nam głowę przez te dwa dni...- zaśmiał się cicho.- Mój telefon leżał wyłączony w kącie pokoju przez niedzielę, nawet nie chciałem go włączać i spojrzeć na godzinę.
- Biedny telefon.
- Ty pomyśl przez chwilę kto tu jest biedny.
- My Stan, my...- skierowałam swoje oczy na budynek zwany szkołą.
Stałam ramię w ramię koło Stan'a. Spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie.
- Trzeba by tam wejść...- zaczęłam.
- Tak, trzeba by było tam wejść...- mówiąc to Stan złapał mnie za rękę.
- Co ty robisz?- zapytałam wyciągając dłoń z uścisku.
- Myślałem, że udajemy.
- Ja... Nie lubię jak ktoś mnie łapie za rękę... Nawet Clyde'owi nie pozwalałam.
- No weź, to nic złego.
Ujął moją dłoń w jego i wmaszerował tak do szkoły. Dziwnie się czułam, że Stan to pierwsza osoba, której dałam się złapać za rękę, ale trzeba było przyjąć to normalnie i zapomnieć o tym.

Ludzie na korytarzu nie zwracali na nas większej uwagi, niektórzy tylko zwyczajnie na nas patrzyli jak ich mijaliśmy na holu.
- To gdzie masz swoją Wendy?
- Powinna tu być...- westchnął Stan rozglądając się na boki.
Na moje szczęście puścił moją rękę, którą włożyłam od razu do kieszeni kurtki czując się bardziej komfortowo.
- Jest tam!- zawołał uradowany Stan łapiąc mnie za drugą rękę.
Westchnęłam cicho podążając szybkim krokiem za Stan'em, który ciągnął mnie za sobą nie puszczając.
Dziewczyna jak gdyby nigdy nic po chwili odeszła nie zauważając nas nawet.
- Jaki ty w ogóle miałeś plan, co?- stałam koło niego.
- Szczerze to nie wiem, biegłem tak po prostu...- podrapał się druga ręka po karku.
- Dobra, ważne, żeby nas inni nie zauważyli, bo mieliśmy udawać tylko przed Wendy i Clyde'm.
- (T.I) i Stan? Nie wierzę!
Kurwa. Skąd on się tu wziął? Ja i Stan spojrzeliśmy na Kyle'a, który stał za nami uradowany wpatrując się w nasze splecione dłonie. Staliśmy jak kołki nie wypuszczając żadnego dźwięku z naszych ust. Nawet nie słyszałam jak Kyle coś mówił o naszej parze ciesząc się z nas.
- Jak długo?- uśmiechnął się rudzielec.
Spojrzałam na Stan'a zakłopotana lekko.
- Od... Piątku...?
- To było pytanie, czy zdanie twierdzące?- dopytał się Kyle.
- Od piątku.- powtórzyłam słowa Stan'a prawdopodobnie dodając małej wiarogodności jego zdaniu.
- Od tej imprezy tak?
- Tak.- przytaknęliśmy oboje zgodnie.
- To dlatego was nie było przez te pół godziny? Wyszliście potajemnie, żeby się spotkać, czy co?
- To już nasza sprawa, czemu i gdzie wyszliśmy...- powiedział Stan omijając przykrą prawdę zmianą tematu.
Kyle bacznie nam się przyjrzał po czym uśmiechnął.
- Spoko, nie powiem Wendy i Clyde'owi.
Spojrzałam na Stan'a, w końcu nasz plan zakładał, żeby się jednak dowiedzieli.
- Kyle, nie traktuj tego jak tajemnicy. Zachowuj się tak jakbym nie chodził z (T.I), albo jakbyś nigdy nas nie zobaczył razem.
- Ale Stan, ładna z was parka.- zaśmiał się Kyle i poszedł w przeciwnym kierunku.
Nasze ręce rozplotły się i włożyliśmy je do kieszeni swoich kurtek.
- Kurde, mieliśmy udawać tylko przed Wendy i Clyde'm...
- Nie moja wina, że stał za nami...- westchnął Stan.
- Jak powie innym?
- Trudno. W sumie to jeśli wieść się rozejdzie na większą skalę, to szybciej to usłyszą i zapewne prędzej do nas wrócą.
- Mówisz o nich jak o psach.- zaśmiałam się, a zaraz potem Stan ze mną.
- Gołąbeczki zasrane, blokujecie mi przejście.- wysyczał Cartman przepychając się między naszą dwójką.- O, sorki.- uśmiechnął się promiennie w naszą stronę po czym się obrócił i poszedł.
Prychnęłam pod nosem wkurzona. Jak nie Kyle, to Cartman. Chociaż on nawet nie zauważyłby, że coś się stało między mną i Stan'em.
- Idziemy pod klasę?- przerwał krótką ciszę chłopak.
- Ta, lepiej chodźmy.- odpowiedziałam i poszłam za nim.
Stanęliśmy pod klasą jako jedni z pierwszych osób. Z oddali zobaczyłam Clyde'a rozmawiającego z Token'em. Trąciłam Stan'a w ramie zmuszając go, by się oderwał od telefonu i spojrzał na mnie.
- Clyde tam stoi.- powiedziałam do niego pokazując mu bruneta palcem.- Zróbmy coś.
Stan objął mnie ramieniem i przyciągnął nieco bliżej siebie.
- Może być?
- Powinno starczyć na razie.- uśmiechnęłam się.
Ludzi pod salą zaczęło się zbierać, w tym Donovan i Testaburger. Stan cały czas obejmował mnie ramieniem od czasu do czasu gładząc po nim kciukiem. Uśmiechałam się cały czas, żeby pokazać Wendy, że mój nowy 'związek' ze Stan'em jest lepszy niż jej. Clyde smutno co chwilę na nas patrzył zawieszając wzrok raz na podłodze, a raz na naszej dwójce.
Większość osób miała nas gdzieś, ale jedna czwarta klasy interesowała się jak to niby się zeszliśmy. Mówiliśmy tą samą gatke jak przy Kyle'u. Odpowiadaliśmy na pytania natrętnych dziewczyn ze spokojem.
- Całowaliście się już?- wypalił Kenny.
Lekka panika wywołała się na naszych twarzach. Fakt, ćwiczyliśmy, ale tylko raz, no i to nie było nic romantycznego.
- Tak, a co?- Stan udawał niewzruszonego.
- Pokażcie.- uśmiechnął się Kenny.
- Po co?
- To nie powinno stanowić problemu, skoro się spotykacie.
W tym momencie połowa klasy jakoś bardziej niż swoimi osobistymi sprawami zaczęła się zajmować naszą dwójką swoim nachalnym wzrokiem wywierając ciśnienie na nas, byśmy coś zrobili.
- Jacie, czemu nagle tak wszyscy się nami interesują...?- zaczęłam niewinnie.
- Jesteście lepsi niż Craig i Tweek.- powiedziała Bebe.
- Nie sądzę byśmy byli lepsi...- stwierdził Stan.
- Do diabła, po prostu to zróbcie!- krzyknęła Red.
Stan wyraźnie już zirytowany pociągnął mnie bliżej i na szybko pocałował w usta. Pocałunek był normalny, bez żadnej namiętności. Zwyczajny.
- Może być?- zapytał zirytowany chłopak.
Dziewczyny były zadowolone, Kenny miał zaciesz na twarzy, a Wendy i Clyde? Cóż, była dziewczyna Stan'a miała szok wypisany na twarzy i lekko drżały jej wargi, a mój były chłopak po naszym małym pokazie spuścił wzrok na podłogę i utkwiony w tym transie wpatrywał się w kafelki dobre kilka minut póki nauczyciel nie otworzył drzwi.
Siadłam w ostatniej ławce razem ze Stan'em, by dodać oliwy do ognia.
- Podziałało.- szepnął do mnie pochylając się lekko.
- Pewnie, że tak.- poklepałam go po głowie zadowolona zarabiając mordercze spojrzenie od Wendy.
Na szybko jeszcze dałam mu całus w policzek, tak, by to widziała. Obróciła wzrok zła ocierając najprawdopodobniej łzy z oczu.
- Testaburger się patrzyła.- wyjaśniłam szybko moje działanie przed chwilą, by nie pomyślał o niczym dziwnym.
- Dzięki (T.I).- wyszeptał.
- Nasz plan chyba zmierza w dobrym kierunku.- mówiąc to zaśmiałam się cicho razem ze Stan'em.

•Dwa tygodnie później•

Jakże długo musieliśmy czekać na jakikolwiek ruch z ich strony. Ta, jasne. Myślałam, że trzy dni, ewentualnie tydzień i któreś z nich przybiegnie do nas zapłakane obiecujące, że się zmieni, przeprasza i takie tam. Zabawna byłam. Clyde'a w ogóle nie było w szkole przez kilka dni, a Testaburger latała za jakimiś konkursami nie interesując się niczym innym niż zajęciem pierwszego miejsca.

Stan podbiegł pewnego razu do mnie, gdy już zbierałam się do domu wychodząc ze szkoły. Był zadowolony czymś bardzo i to było widać na odległość.
- Stan, stało się coś?
- Wendy ze mną znowu jest!- ucieszył się.
Uśmiechnęłam się do niego, mówiąc mu, że to dobre wieści. Szkoda, że Clyde raczej nie zamierza ze mną w ogóle rozmawiać. A teraz, jak plan się skończył, to co niby mam zrobić?
- To świetnie Stan. Szkoda, że ja poczekam jeszcze kilka tygodni, żeby w ogóle Clyde do mnie podszedł...- westchnęłam.
Radość niebieskookiego szybko się wymazała z jego twarzy. Zmarszczył lekko brwi.
- To on nie... Nie gadał jeszcze z tobą...?
- Nie. Nawet dzwonić przestał. Ale trudno, prawda? Przynajmniej ty jesteś szczęśliwy.
Poczułam mokry ślad na policzku. Nie zdążył spłynąć na sam dół, bo pozbyłam się go tak szybko jak go poczułam.
- (T.I)...
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo poczułam parę ramion otaczających moją talię. Nie chciałam już dłużej ukrywać, że trochę mi smutno z powodu ignorancji Clyde'a. Położyłam głowę na ramieniu Stan'a.
- Ten plan to był chujowy pomysł...- wyszeptałam.
Stan pogładził mnie po włosach jedną ręką.
- Na pewno wszystko się ułoży, zobaczysz...
- Mam nadzieję...
Odsunęłam się od Stan'a, bo jednak długo się tuliliśmy.
- Odprowadzić cię?- zapytał po krótkiej ciszy.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo do chłopaka przybiegła zadowolona Testaburger owijając swoje ręce wokół niego.
- Stan, miło, że zaczekałeś.- zaszczebiotała.
- Nie ma sprawy.- uśmiechnął się.
Stałam koło tulącej się pary lekko marszcząc brwi. Przypomniałam sobie o tym wszystkim co zrobiła Wendy z Clyde'm na imprezie i mimo, że to było dwa tygodnie temu to jednak nie mogłam powstrzymać złości i wrednego spojrzenia jak się klei do Stan'a. Ale... Przecież Stan to nie jest mój chłopak. Czemu byłam zazdrosna? Przecież jasno sobie powiedziałam, że nie ma miejsca na punkt piąty o nazwie 'miłość' w naszym planie.
- Wszystko ok (T.I)?- zapytała się czarnowłosa nadal lgnąc do swojego chłopaka.- Dziwnie się na mnie patrzysz...
- Zamyśliłam się i tyle...- potrzasnęłam głową.
- Wiesz, jeśli chodzi o to z Clyde'm to przepraszam, byłam głupia zdradzając Stan'a i oszukując cię również... Wiem, że nigdy nie byłyśmy szczególnie blisko ze sobą, ale mam nadzieję, że uda nam się zaufać sobie wzajemnie ponownie...- uśmiechnęła się dziewczyna.
Dobra, teraz to mnie zatkało. Żeby Wendy przepraszała pierwsza to cud.
- Um... W porządku...?- powiedziałam, a raczej zapytałam.
- Miło, że tak twierdzisz.- odpowiedziała i złapała Stan'a za dłoń.- A teraz wybacz nam, ale idę spędzić resztę dnia ze swoim chłopakiem.
Uśmiechając się od ucha do ucha poszła gdzieś ze Stan'em znikając za pierwszym zakrętem.
Stałam z uniesioną brwią patrząc się na znikającą parę za rogiem. Ciśnienie mi skakało na pierwszą lepszą myśl o tej dwójce. Czy ja piję za dużo kawy? Może... Czy ja jestem zazdrosna? Może... Czy punkt piąty mogę sobie dopisać na liście? Nie ma mowy...

•Następny dzień•

Zamykałam szafkę wkładając książki do plecaka. Wendy i Stan mają się dobrze, chociaż nigdy nic nie wiadomo, a znając życie odwalą coś po tygodniu, a potem znowu do siebie wrócą. Zdecydowałam, że sama podejdę do Clyde'a, bo prędzej się zabije niż on zacznie rozmowę.
Rozglądałam się wokoło szukając go wzrokiem. Musi być gdzieś na korytarzu.
- Bingo.- wyszeptałam do siebie widząc go na schodach.
Podeszłam szybkim krokiem, żeby mi nie uciekł przypadkiem.
- Token, pożyczam go na chwilę.- uśmiechnęłam się i pociągnęłam bruneta na dół nie czekając na odpowiedź.
Poszłam z nim za szkołę, żeby nie przeszkadzał nam nikt. Żeby się udało, żeby się udało...
- (T.I), długo nie gadaliśmy od... Sama wiesz czego...- obrócił wzrok kiedy w końcu stanęliśmy za murem.
- Wiem Clyde, wiem... I chciałam o tym z tobą porozmawiać.- obróciłam się do niego.
- Więc... Przepraszałem już... Ale, raczej powinienem zrobić to ponownie, prawda?
- Clyde, ja chcę tylko do ciebie wrócić...- wyszeptałam i przytuliłam się do niego.
Stał tam zdziwiony, nic nie mówił przed dłuższą chwilę.
- Czemu tak milczysz...?- wtuliłam się mocniej.
- Nie jesteś ze Stan'em...?- wypalił w końcu.
- Nie jestem, Stan chodzi z Wendy.
- Ale, jeszcze wczoraj wy dwoje byliście-
- Nie byliśmy razem nigdy Clyde, to był tylko głupi plan, żebyście i ty i Wendy się opamiętali i wrócili do nas.
Chłopak stał tam nadal milcząc.
- Czyli, że... Ty nadal chcesz być ze mną?
- Tak, chce być z tobą Clyde.
Spojrzałam w górę w najbardziej odpowiednim momencie, bo chłopak się akurat schylał, by mnie pocałować. Na spokojnie zaczekałam aż nasze wargi się znowu spotkają po rozłące. A kiedy już się spotkały, czułam się...
Inaczej... Jakby w ogóle mi nie było tego brak. Myślałam, że będę wrzeszczeć z radości, ale nie... Dziwnie było całować kogoś innego niż Stan'a po ostatnich kilku tygodniach... Clyde to Clyde, nie całował źle, ale... Inaczej niż Stan. Co jest kurwa...?
- Wszystko gra (T.I)?- zapytał się brunet odrywając się od moich ust.
Nie mogłam powiedzieć, że mimo iż tęskniłam za tym, to jednak przez te dwa tygodnie tą pustkę zapełniały inne całusy od zupełnie kogoś innego...
Pokiwałam lekko głową na nie, sama nie wiedząc co w ogóle mam powiedzieć.
- Clyde, ja...
- Inaczej było ze Stan'em, prawda?- zaśmiał się.
Spojrzałam w górę na niego unosząc brew.
- Co masz na myśli?
- Kochasz go, tak?
- Jak mogę go kochać, skoro jedyną osobą z którą chce być to ty...?
- Nie oszukuj się, dwutygodniowy związek z nim na niby był lepszy niż nasz siedmiomiesięczny prawdziwy, racja?
Chwilę się nad tym zastanowiłam. Niby racja, byłam lekko wkurzona, gdy Wendy go przytuliła, ale to o niczym nie świadczy!
- Nie wiem tego na sto procent...
Clyde uśmiechnął się do mnie i pogładził po policzku.
- Idź do niego.
- Ale on jest w związku. Clyde, ja nie mogę, chce być z tobą.
- Oszustwo jest złe, sama tak mówisz. Leć do niego.- zaśmiał się.
Nie mogę tak zostawić Clyde'a. To by było nie w porządku. Ale z drugiej strony, chłopak miał trochę racji...
- Ale-
- Idź, no dalej...
- Jak się nie uda Clyde?
- Nie może się nie udać. A jakby co, to zawsze możemy skończyć razem ponownie.- zaśmiał się.
- Jesteś super...- poklepałam go po włosach i podbiegłam do wnętrza szkoły.
Boże, daj mi siłę, bym tego nie spierdoliła...

Stan na szczęście pakował się klęcząc przy plecaku przy szafkach. Uśmiechnęłam się i podbiegłam do niego.
- Stan! Stan!- krzyknęłam do chłopaka, który na mój głos obrócił głowę w moją stronę.
- O co chodzi?- zapytał się spokojnie podnosząc się.
Natychmiast przytuliłam się do niego mocno nie chcąc go puszczać zapewne już nigdy.
- Um... (T.I) powiesz mi o co w tym chodzi?
- Stan, nie mogę samej siebie oszukiwać, po prostu chcę z tobą być...
- Ale, Clyde... Nie zgodził się?
- Nie o to chodzi.- podniosłam wzrok na niego patrząc mu w oczy.- Po prostu... Poczułam coś do ciebie podczas tego głupiego planu i... Ja wiem, że nie musisz odwzajemniać, czy coś, ale chciałam tylko, żebyś o tym wiedział...
- Żartujesz sobie ze mnie?
Serce mi pękło podczas, gdy wypowiedział to zdanie. Świetnie, ośmieszyłam się, prawda? Zawsze zostaje jeszcze Clyde...
- Żartujesz sobie ze mnie, że dopiero teraz mi o tym mówisz?- Stan uzupełnił zdanie kilkoma słowami.
- Co?
Poczułam dłoń na twarzy, tak samo jak kciuka, który gładził mój policzek delikatnie.
- Mówię, że dlaczego mi tego nie powiedziałaś wcześniej? Od razu bym zapomniał o tym głupim planie...
- Ale Stan, sam go wymyśliłeś...- zauważyłam.
- Myślałem, że punkty piąte występują w kiepskich filmach z lat 90-tych.
Zaśmiałam się i położyłam swoje ręce na jego ramionach.
- Lubię kiepskie filmy z lat 90-tych.
- Ja też.- pochylił swoją twarz bliżej mojej.
- Stan czekaj. Co z Wendy?
- Pf, wiesz co? I tak się już z nią dzisiaj pokłóciłem.- uśmiechnął się.
- Warto wiedzieć. To co... Czy na liście jest jeszcze miejsce na punkt szósty o nazwie całus...?
- Możliwe, że miejsce się znajdzie.
- Miejmy już za sobą ten głupi plan.
Przylgneliśmy do siebie ponownie realizując punkt szósty. Świetny finał, świetnego planu...

Clyde Pov.

Patrzyłem z drugiego końca korytarza na (T.I) i Stan'a. Uśmiechnąłem się do siebie. Nie sądziłem, że w ogóle mogą razem ładnie wyglądać... Co prawda uczucie do byłej dziewczyny nie minie jakoś szybko, ale jeśli (T.I) jest szczęśliwsza ze Stan'em niż ze mną, to mogę się poświęcić.
Craig podszedł do mnie, a po chwili stanął koło mnie.
- Ziom, pozwalasz jej na to?
- A co ja mogę?- wzruszyłem ramionami.- Lepiej jej będzie z nim.
- Ta, może...
Staliśmy przez chwilę w ciszy patrząc się nadal na dwójkę na drugim końcu szkoły.
- To co, lody?- ze złym uśmiechem zapytał się Craig.
- Ziom, nie!- wykrzyczałem na niego uderzając go w ramie.

Koniec

________________

1) Spierdoliłam Clyde'a totalnie (ノಠ益ಠ)ノ 
2) Eh, ta końcówka to takie naciągane, ale co ja mogę...
Dzięki za 2k odczytów, z racji tego, że tyle tego jest to wrzucam/wrzuciłam dwa rozdziały na raz, taki mały bonus/maratonik
Thanks (♥◡♥) 
Słowa: (2747)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro