Rozdział XXVII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oczami Melki

Prawie całą noc nie spałam. Zastanawiałam się nad swoim aktualnym położeniem. Bezspornym pozostaje fakt, że zależało mi na Adrianie. Jednak jedna sprawa wciąż nie dawała mi spokoju. Co by było, gdybym weszła chwilę później albo wcale? Przespałby się z nią, czy faktycznie odepchnął? Ufałam mu. Nadal ufam. Chyba. Dramat. Dzielące kilometry nie pomagają w miłości. Człowiek wtedy stwarza w swojej głowie, co rusz nowe wizje, niekoniecznie pozytywne. Postanowiłam, że dam się rozwinąć sytuacji. Powinnam w końcu zawalczyć o swoje marzenia. Muzyka zawsze była i będzie, moją pierwszą i największą miłością.

Obudził mnie telefon. Nie spojrzałam nawet na wyświetlacz, tylko od razu odebrałam.

– Halo? – zapytałam zaspanym głosem.

– Melka, wszystko dobrze? – zapytała zmartwiona mama. Cholera. Nie odezwałam się do niej wczoraj.

– Tak mamuś, wszystko jest dobrze, jestem u taty – odpowiedziałam, zachrypniętym od snu głosem.

– Dlaczego jesteś u taty? Myślałam, że jedziesz do Adriana? – zapytała zdziwiona.

– Tak, ale sytuacja się trochę zmieniła – mówiłam spokojnym tonem i przetarłam twarz dłonią. Nie chciałam gadać z nią na ten temat.

– Na pewno wszystko dobrze? Wiesz, że możesz mi powiedzieć, jeśli coś nie gra.

– Mamuś, wszystko dobrze, nic się nie martw – odpowiedziałam.

– Powiedzmy, że ci wierzę. Najważniejsze, że jesteś cała. Odezwij się czasem, żebym wiedziała, że żyjesz – poinstruowała mnie moja rodzicielka.

– Jasne, będę pamiętać, kocham cię, pa – rozłączyłam się.

Byłam koszmarnie niewyspana. Zegarek wskazywał kilka minut po 8 rano. Rzuciłam się z powrotem na poduszki. Ponownie przetarłam twarz dłońmi. Trzeba było się ogarnąć. Wzięłam z powrotem telefon, żeby sprawdzić trasę na lodowisko. Mogłam wziąć od taty auto, ale nie chciałam pchać się w warszawskie korki, więc sprawdziłam trasę na aplikacji Jak dojadę.

Podniosłam się z łóżka i na wpół śpiąca ruszyłam do łazienki. Szybka poranna toaleta. Po chwili, schodziłam do kuchni ubrana w legginsy i moją koszulkę z Malfoyem. Jola i Janek jeszcze spali, a mój tata robił sobie kawę i szykował się do pracy.

– Hej, załapię się na ten pysznie pachnący napój bogów? – zapytałam i ziewnęłam. Usiadłam na krześle.

– Oczywiście – odpowiedział radośnie. Nalał mi do kubka i podał. – Jak się spało?

– A to ja w ogóle spałam? – jęknęłam i oparłam się czołem o blat stołu. Mój tata wybuchł śmiechem.

– Powiesz mi, co to była za akcja, wczoraj z Adrianem? – czułam jego wwiercające się we mnie spojrzenie. Podniosłam głowę do góry, ale unikałam jego wzroku.

– Nic takiego – powiedziałam i upiłam łyk kawy.

– Kiedy tu przyjechał wyglądał na bardzo zmartwionego i załamanego – drążył temat i usiadł przy stole. Patrzyłam się w kubek, jakby był to najciekawszy przedmiot w tej kuchni.

– Wszystko jest dobrze – powtórzyłam to już dzisiaj kolejny raz. Czyżbym zaczynała w to wierzyć? Czy po prostu wmawiam to wszystkim wokół? Czyżby miało się to stać moją mantrą?

– Widzę, że coś jest nie tak, nie ściemniaj. Skrzywdził cię? – zapytał niepewnie.

– Nie tato, naprawdę jest ok. Przepraszam, ale nie chcę o tym rozmawiać, poradzę sobie z tym sama, nie drąż, proszę – odważyłam się spojrzeć mu w oczy. Wyrażały miłość i troskę. Przytaknął tylko głową. Upił łyk kawy.

– A ten Tomek, to fajny facet jest, nie? Ty wiesz, że ta jego szkoła tańca to świetnie prosperuje? Marek mi mówił, że zapisanych jest mnóstwo osób, w różnym wieku. Dodatkowo, podpisał wczoraj jakiś naprawdę świetny kontrakt i jeszcze pomaga swojemu ojcu. Ambitny z niego chłopak – spojrzał na mnie i chyba czekał na moją reakcję.

Poruszenie dwóch drażliwych tematów tego poranka oraz moje niewyspanie, nie było zdecydowanie najlepszym połączeniem.

– No to świetnie – skomentowałam. 

Naprawdę, nie było mnie stać na więcej. Gdyby wiedział, że ten wspaniały i ambitny facet, chciał zgwałcić jego córkę, nie byłby tak pozytywnie nastawiony.

– Dobrze się dogadujecie? – zapytał nagle. Co to w ogóle za pytanie?

– Jeśli bawisz się w swata, jak pan Marek, to naprawdę odpuść sobie. Nie będę nigdy z Tomkiem – powiedziałam stanowczo.

– Nigdy, nie mów nigdy kochanie. Wiem, że teraz jesteś z Adrianem i życzę wam jak najlepiej, ale nie jestem ślepy i widzę, że coś jest między wami nie tak.

– Adrian nie ma tu nic do rzeczy. Nawet jeśli on by nie był moim chłopakiem, to ja nigdy nie będę z Tomkiem – powtórzyłam. Naprawdę mój tata nie miał kompletnie wyczucia.

– Dlaczego? Wydaje się naprawdę sympatyczny. Czemu od razu go skreślasz? – zapytał.

– Po prostu nie i daj mi już spokój z tymi facetami, dobra? Ledwo żyje, jest rano, a ty już zdążyłeś poruszyć takie ciężkie tematy – jęknęłam. Nie miałam zamiaru mówić mu o tym, co zrobił Tomek. Przynajmniej, jeszcze nie teraz.

– Dobrze, już dobrze – zaśmiał się. – O której jedziecie na lodowisko? Chcesz auto?

– Nie chcę, już sprawdziłam trasę autobusem. Nie będę się pchać w korki. Na jedenastą mamy być na miejscu.

– Cieszę się, że Janek będzie miał takie atrakcje. Naprawdę, świetnie już jeździ. Musimy popracować tylko nad jazdą tyłem. Masz swoje łyżwy, czy chcesz pożyczyć od Joli?

– Wzięłam swoje – powiedziałam. – Nie mogę się doczekać, aż ten mały urwis, pokaże co potrafi – zaśmiałam się.

– Dobrze córeczko, zbieram się do pracy. Do zobaczenia później. Bawcie się dobrze – tata wstał, pocałował mnie w czoło, wziął kanapki i wyszedł.

Chwilę później wstała Jola, potem Janek. Zjedliśmy śniadanie, spakowaliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy w drogę.

– Ale fajnie, że jedziemy autobusem. Ja zawsze wszędzie jeżdżę samochodem, a tak to zawsze jakaś przygoda – mówił uradowany.

– No widzisz. Ze mną będziesz miał same atrakcje – zaśmiałam się.

– Wiesz, jak ja już szybko jeżdżę? Zresztą, sama zobaczysz – machnął ręką w powietrzu.

– No to rewelacja. Już się nie mogę doczekać – zaśmiałam się. – Będzie jeszcze Adi, wiesz?

– Serio? To super. On też umie jeździć na łyżwach? – zapytał zdziwiony.

– Tak. Nawet grał w hokeja, jak był mały.

– Co ty mówisz? – był strasznie podekscytowany. – Myślisz, że pogada ze mną o tym?

– Z pewnością. To on nas zaprosił na lodowisko, więc myślę, że chętnie ci opowie.

– Ale czad – podsumował.

Po drodze rozmawialiśmy, śmialiśmy się, w międzyczasie przesiedliśmy się do innego autobusu i o 10:45 byliśmy przed lodowiskiem. Adi stał przed wejściem i rozglądał się niepewnie. Wiedziałam, że zastanawiał się, czy przyjedziemy. Z jednej strony rozczulił mnie ten widok, bo wiedziałam, że mu zależy, a z drugiej nadal miałam kompletny mętlik.

– Cześć Adi! – krzyknął mój brat i podbiegł do niego.

Kiedy odwrócił się w naszą stronę, widziałam ulgę na jego twarzy. Uśmiechnął się szeroko do Janka. Motylki w moim brzuchu się obudziły, wciąż tak bardzo reagowałam na jego uśmiech. Nawet nie wiedziałam, jak mam się z nim przywitać. Moje serce szalało na jego widok, a rozum wciąż podpowiadał, że mam mieć dystans.

– Siema mistrzu – przybili sobie piątkę.

– Hej – powiedziałam. Delikatnie się uśmiechnęłam i stanęłam za bratem.

– Hej, kochanie – powiedział i przybliżył się do mnie.

Jego zapach, od razu spowodował to znajome uczucie ciepła w ciele. Chciał mnie pocałować. Ja też bardzo chciałam poczuć jego ciepłe wargi, na swoich zmarzniętych ustach. Nie mogłam jednak, tak szybko odpuścić. Po prostu pocałowaliśmy się w policzek. Widziałam, że go to zraniło, ale musiałam być twarda. On zranił mnie bardziej. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że mu wybaczę. W zasadzie, już to zrobiłam. Mimo, że ciągnęło mnie do niego jak magnes, to musiałam mu pokazać, że mnie to wszystko zwyczajnie rozwala od środka.

– Jak się czujesz? – zapytał cicho. Troska w jego oczach powodowała, że moje serce miękło.

– Bywało lepiej – odpowiedziałam. – Idziemy? – nie mogłam dłużej znieść tego wzroku. Jeszcze sekunda i bym się poddała.

– Adi, a to prawda, że grałeś w hokeja? – zapytał mój brat, kiedy wchodziliśmy do budynku.

– Grałem kilka lat. Słyszałem, że ty już też sobie nieźle dajesz radę. Mam nadzieję, że pokażesz mi pokażesz, co potrafisz – uśmiechnął się szczerze do młodego.

– Wiadomo, że tak – odpowiedział Janek.

Adi pokazał wejściówki. Poszliśmy do szatni, ubraliśmy łyżwy i ruszyliśmy na lód. Musieliśmy chwilę zaczekać, aż maszyna wygładzi taflę. Było raptem kilka osób, dzięki czemu było sporo miejsca do jazdy. Kiedy tylko mój brat postawił łyżwę na lodzie, od razu zaczął zasuwać, na drugą stronę lodowiska. Nieźle. Jechaliśmy obok siebie z Adrianem, w stronę Janka. Czułam, że chciałby wziąć mnie za rękę, dotknąć, przytulić, cokolwiek, ale ja nie mogłam się tak łatwo poddać. Bolał mnie ten dystans, a przecież sama go tworzyłam.

– Młody, co za prędkość – pochwaliłam brata.

– Jestem pod wrażeniem – powiedział Adi. Małemu, aż oczy się zaświeciły z radości. – Ścigamy się? – zapytał.

Janek, kiedy to usłyszał był wniebowzięty. Tym sposobem, Adrian zajął się moim bratem, a ja sunęłam sobie powoli po tafli, naokoło lodowiska. 

Chaos w mojej głowie, był nie do wytrzymania. Przyjechałam tu odpocząć, a nikt mi tego nie ułatwia. Eh. Może gdybym tego wszystkiego nie widziała, byłoby mi łatwiej? Żyłabym sobie w błogiej nieświadomości. Cholera, czemu to musi być takie trudne?

Adi z młodym szaleli po lodowisku, gadając i śmiejąc się. Ich radość, cieszyła moje serce. Ten facet był cholerną miłością mojego życia i nie mogłam nic na to poradzić. Nigdy tak się nie czułam, jak przy nim. To on, wyzwalał we mnie wszystkie, ukryte gdzieś w zakamarkach mojej duszy, emocje. Kuba, starał się, żebym z każdym dniem coraz bardziej zamykała się w sobie, a Adi powodował, że miałam ochotę cieszyć się pełnią życia. Ja po prostu wiedziałam, czułam to w każdym nerwie w moim ciele, że jest między nami to COŚ. To się po prostu wie. Miałam nadzieję, że się nie mylę.

– Mela, zobacz – z zamyślenia wyrwał mnie radosny głos brata. – Adi uczy mnie jeździć tyłem – był taki szczęśliwy.

Zerknęłam w stronę Adriana. Mój facet sunął sobie tyłem po lodowisku, jakby to była najprostsza rzecz na świecie. Sama uprawiałam łyżwiarstwo figurowe i lubiłam oglądać sobie różne pokazy. Ale co jak co, kiedy patrzyłam na niego, jakby płynął po tej tafli, wydał mi się jeszcze seksowniejszy, niż do tej pory. Co jest ze mną nie tak?!

– No świetnie, coraz lepiej ci idzie – pochwaliłam brata. – Często przyjeżdżasz z tatą?

– W sumie to tak. Antek jeździ często z nami. Bierzemy kije i tata pokazuje nam różne triki – mówił uradowany. W tym momencie podjechał Adi.

– Janek, naprawdę wymiata. Wystarczy tylko, że trochę poćwiczy jazdę tyłem – powiedział stając tuż obok mnie z rękami w kieszeniach. Mały zaparł się i rzetelnie ćwiczył, a my staliśmy przy bandzie i go obserwowaliśmy. – Jest jakiś cień szansy, żebyś mi wybaczyła? – zapytał cicho.

– Pewnie jakiś jest – westchnęłam. – Cały czas staram się zrozumieć, dlaczego? Jak doskonale wiesz, przeżyłam już zdradę, ty także, więc nie mogę pojąć, co tobą kierowało, kiedy ją całowałeś? – zadałam pytanie i odważyłam się na niego spojrzeć. Miał podkrążone oczy, mogę się założyć, że nie przespał nocy. Zupełnie jak ja. Był zmęczony i zrezygnowany. Na ten widok ściskało mnie serce.

– Nie wiem. Wciąż się nad tym zastanawiam. Miałem kompletną pustkę w głowie, totalnie mnie sparaliżowało, to był jakiś samoczynny odruch. Jakkolwiek idiotycznie to brzmi – skrzywił się. – Wiem, że jestem kompletnym palantem. Wiem, że zrobiłem ci potworną krzywdę, której nie chciałem – westchnął. – Nie chcę, żebyś się ode mnie odwróciła, potrzebuję cię. Mam wrażenie, że się od ciebie uzależniłem. Nigdy w życiu czegoś takiego nie czułem, jak przy tobie – mówił to głosem przepełnionym bólem, a ja czułam jak topię się w środku.

– A co byś zrobił, gdybyś mnie zastał w takiej sytuacji? – zapytałam. Adi otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Chyba się nie spodziewał, takiego obrotu sprawy. – Pytam poważnie. Postaw się na moim miejscu. Jakbyś się czuł i co byś zrobił?

– Nie wiem – odpowiedział w pierwszej chwili i patrzył na mnie przygnębiony. – Bardzo by mnie zabolał widok ciebie z innym facetem. Pewnie miałbym mętlik.

– No to odpowiedziałeś sobie na pytanie, jak się teraz czuję – uśmiechnęłam się delikatnie.

– Mela, a ty umiesz jeździć tyłem? – zapytał mój brat, który stał od nas w niewielkiej odległości.

– Umiem – uśmiechnęłam się i podjechałam do niego.

– A co jeszcze umiesz zrobić? – zapytał.

– Teraz już pewnie niewiele. Jak byłam młodsza, na pewno więcej pamiętałam – zaśmiałam się. – Żeby zrobić jakieś trudne triki, musiałabym być rozciągnięta, ale może uda mi się coś pokazać, poczekaj.

Mały oparł się o bandę i śledził każdy mój ruch. Czułam też spojrzenie Adriana, w każdym moim nerwie. Wyjechałam na środek lodowiska. Pojeździłam chwilę przodem, potem tyłem. Wzięłam rozpęd i pojechałam na jednej nodze, a drugą trzymałam z tyłu, by po chwili przyłożyć ją do uda i zrobić kilka obrotów na jednej łyżwie. Potem, na obu już nogach, zrobiłam spiralę jadąc raz przodem, raz tyłem i zatrzymałam się przed chłopakami.

– Ale jesteś ekstra – powiedział Janek, z szeroko otwartymi oczami.

– Dzięki braciszku, miło to słyszeć – poczochrałam go po włosach.

– Dobra, jadę naokoło – powiedział i ruszył przed siebie.

– Czyli jednak nie zapomniałaś, jak się jeździ – Adi patrzył na mnie z szerokim uśmiechem i tymi iskierkami w oczach, od których robiło mi się gorąco.

– Coś tam pamiętam – uśmiechnęłam się i jechaliśmy teraz obok siebie.

– Wiesz – zaczął niepewnie i podrapał się po karku. – Gadałem z Łukaszem, całą noc – spojrzałam na niego pytająco. – W sensie..., spędziliśmy nockę nad twoją teczką – powiedział. Zatrzymałam się gwałtownie. Poczułam nagły ucisk w żołądku. Adi zatrzymał się obok. – No i to, co się tam znajduje jest tak genialne, że spokojnie można wydać kilka albumów – uśmiechnął się.

– Zarwałeś nockę, na moje projekty? – badałam każdy element jego twarzy, żeby sprawdzić, czy nie robi sobie ze mnie jaj.

– Tak, obaj zarwaliśmy – zaśmiał się. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. – Nie patrz tak na mnie, serio mówię. Mamy kilka pomysłów, które chcielibyśmy ci przedstawić, więc teraz od ciebie zależy, kiedy chcesz do nas zajrzeć – mówił to spokojnym i opanowanym tonem, a ja nie wierzyłam w swoje szczęście. Spojrzałam na lodowisko, żeby poszukać wzrokiem brata. Dzielnie walczył z jazdą tyłem.

– Nie wiem, Adi. Przyjechałam tu odpocząć, a na razie, mam totalny chaos w głowie i przyznam, że nie ułatwiasz mi pobytu. To miał być mój wyjazd, taki z którego będę dumna, że zrobiłam poważny krok. Teraz mam wrażenie, że znowu się poddam – westchnęłam i oparłam o bandę, zakładając ręce na piersi.

– Przyjechałaś tu zawalczyć o siebie i spełnić marzenie, prawda? – stanął obok mnie, w takiej samej pozie i obserwowaliśmy poczynania Janka.

– Prawda – odpowiedziałam.

– Słyszałem co nagrał Łukasz, kiedy byłaś wczoraj u nas. Popłakałem się – zaśmiał się i pokręcił głową. Spojrzałam na niego uważnie. – Czułem każdą emocję, która tobą targała i zrozumiałem, jaki jestem beznadziejny. Chcę jak najlepiej, a wychodzi jak zawsze – westchnął. – Nigdy nie chciałem cię zranić, a zrobiłem to już kolejny raz. Chciałbym żebyś była szczęśliwa, najszczęśliwsza na świecie, zrozum. A muzyka to twoja największa miłość. Abstrahując od sytuacji między nami. Zrób to, na co tak czekasz. Otwórz się na coś nowego, a obiecuję, tak wiem, że mówię to po raz kolejny, ale naprawdę, dam z siebie wszystko, żeby być przy tobie. Gdybyś nie była gotowa, to nie wzięłabyś tej teczki ze sobą.

Miał rację. Takie było moje postanowienie. Przyjechać, dać z siebie wszystko i wrócić do domu z poczuciem, że nie poddałam się po raz kolejny. Nic mu nie odpowiedziałam, tylko odjechałam w stronę mojego brata. Zdezorientowany, dopiero po chwili ruszył za mną.

– Janek, chciałbyś zobaczyć gdzie pracuje Adi?

– No pewnie! – ożywił się mój brat. – Teraz?

– Jak skończymy jeździć – odpowiedziałam.

– Super! Naprawdę będę mógł zobaczyć, gdzie pracujesz? – zapytał podekscytowany Adriana, który dojechał do nas. Adi patrzył raz na mojego brata, raz na mnie.

Moja decyzja była tak totalnie spontaniczna, że sama się nie poznawałam. Zawsze musiałam mieć wszystko zaplanowane i ułożone. Nie zawsze jednak wychodzi tak jak chcemy, z czego dobitnie zdałam sobie sprawę, wczoraj.

– Oczywiście, że tak – powiedział w końcu z szerokim uśmiechem.

– Świetnie, to jadę jeszcze kilka kółek – oznajmił i już go nie było. Adi chciał coś powiedzieć.

– Zanim coś powiesz – zaczęłam. – Napisałam ostatnio piosenkę i chciałabym to nagrać. Nie miałam tego w teczce, ale myślę, że to będzie odpowiednie. Od niej chciałabym wszystko zacząć.

– Już nie mogę się doczekać – wykrztusił z siebie po chwili.

Kolejna godzina jazdy minęła nam bardzo szybko. Stresowałam się okropnie w środku, ale uznałam, że jeśli nie zrobię teraz czegoś spontanicznie, to po prostu nie zrobię nigdy tego kroku. Napisałam w tamtym tygodniu coś nowego. Chciałam, żeby to był mój wstęp do nowej drogi. A tym samym chciałam dać Adiemu, coś do zrozumienia. Wiem, że może i jestem naiwną idiotką, ale widzę, że jego uczucia są prawdziwe. A podobno, to czy ci na kimś zależy, poznajemy w tych trudnych chwilach, czyż nie?

Kiedy wyszliśmy z lodowiska, dałam znać tacie, że jedziemy z Jankiem do wydawnictwa. Przekraczając próg tego budynku wiedziałam, że nie ma już odwrotu.

– Ale tu jest fajnie – radosne oczy mojego brata, omiatały spojrzeniem cały hol.

– Poczekaj, aż wjedziemy na górę – odpowiedział mu równie podekscytowany Adi.

Ja nie byłam w stanie się odezwać. Wjechaliśmy windą na górę. Chłopaki ciągle rozmawiali, ale ja nawet nie wiedziałam o czym. Czułam jakbym była w innym świecie. Szli przodem, a ja skręciłam na balkon, który był moim wybawieniem, podczas pierwszej wizyty w tym miejscu.
Wdychałam świeże, zimne powietrze. Stresowałam się, ale już jakby mniej. To było wyzwanie, któremu miałam zamiar stawić czoła.

– Skoro stoisz na tym balkonie, to rozumiem, że jesteś gotowa – podskoczyłam, kiedy usłyszałam za sobą głos Łukasza. Od razu się odwróciłam. Stał z rękoma w kieszeniach i przyglądał mi się z szerokim uśmiechem.

– Jak na nieprzespaną nockę, to wyglądasz lepiej niż twój brat – zaśmiałam się.

– Czyli już wiesz, że przestudiowaliśmy twoją teczkę?

– Adi coś wspominał – oparłam się o barierkę plecami i założyłam ręce na piersi. Oddychałam jak najgłębiej, żeby poczuć ukojenie.

– Widziałem, że oprowadza twojego brata po piętrze – wskazał głową na wejście do korytarza.

– Tak, Janek jest zachwycony tym miejscem, od samego wejścia – powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie.

– Masz jakiś pomysł, od czego chcesz zacząć? Mamy kilka propozycji, jak coś tam ulepszyć. Jakieś dodatkowe instrumenty, jeśli oczywiście będziesz chciała... – mówił dalej z takim zaangażowaniem, aż mu się oczy świeciły.

– Czekaj, Łukasz – powiedziałam, kończąc jego monolog. Spojrzał na mnie pytająco. – Chciałabym coś nagrać. Nie było tego w mojej teczce, ale wystarczy pianino i mikrofon. Napisałam to w tamtym tygodniu i myślę, że to jest utwór, od którego chcę zacząć mój nowy etap życia.

– Napisałaś coś nowego? – zapytał zaskoczony i lustrował mnie spojrzeniem.

– Tak. Oczywiście, zanim cokolwiek zaczniemy nagrywać, to zagram wam to na żywo. Sami ocenicie, jeśli się nie spodoba to wtedy... – mówiłam szybko. Może to jednak nie był dobry pomysł?

– Nawet nie waż się kończyć tego zdania. Na pewno nam się spodoba – powiedział Adi, który stanął w drzwiach wychodzących na balkon. – Może wejdziecie już do środka? – zapytał i patrzył raz na mnie, raz na Łukasza dziwnym wzrokiem. Zazdrosnym? Czułam się jakbym zrobiła coś niestosownego, a przecież nic takiego nie miało miejsca.

– Chodź, bo faktycznie jest zimno – powiedział Łukasz. Wzięłam ostatni głęboki wdech, oderwałam się od tych barierek i weszłam do środka.

Okazało się, że mój brat siedział już w studio nagrań i czekał na nas. Łukasz z Adim zostali z tyłu i gadali szeptem na korytarzu.

– Będziesz teraz śpiewać? – zapytał Janek, z szerokim uśmiechem na twarzy.

– Tak braciszku, a potem zabieram cię na jakieś dobre jedzenie, co ty na to?

– Super, zgadzam się – przytaknął.

Kiedy bracia weszli do środka, atmosfera zrobiła się tak gęsta, że można było ją ciąć nożem. Musiała to być bardzo emocjonująca rozmowa. Zastanawiało mnie tylko, o czym?

– Zagrasz najpierw bez nagrywania? – zapytał Łukasz.

– Tak, jasne – odpowiedziałam.

Zasiadłam przy pianinie. Serce waliło mi jak oszalałe. Dawaj Mela, pamiętaj, że jesteś tu w końcu dla siebie. Kiedy palce dotknęły klawiszy, jak zawsze byłam w swoim świecie.

Ref.
Wczuj się w muzykę,
ona unosi nas w przestworza.
Wczuj się w muzykę,
ona całym światem jest.
Wczuj się w muzykę,
ona jest twoim przewodnikiem.
I nigdy nie zgubisz się,
tylko zatracisz bardziej w niej.

1. Chwyć mnie za rękę
i zamknij oczy.
Dziś chcę zatańczyć,
nawet w ciemności.
Weź wdech głęboki,
dotknij mej talii
i nie bój się,
daj się jej prowadzić.

2. Wciąż kołysani,
tymi dźwiękami,
odpływamy daleko
z naszymi myślami.
Coś ci opowiem,
słuchaj uważnie.
To piosenka o nas,
zabrzmi poważnie.

3.Nasza historia,
jak przeznaczenie,
jedni na milion,
odnalezieni.
By w kroplach deszczu,
tańczyć jak dzieci.
Z każdym wspólnym krokiem,
stajemy się lepsi.

4.Czy obiecasz mi ten taniec?
Niech on będzie tylko nasz.
Chce byś zawsze mnie prowadził,
zwłaszcza w trudny dla nas czas.
Nasze ciała są jak jedno,
tańczmy tak, na zawsze już.
Przytuleni w swych ramionach,
pokonamy świata trud.*

Kiedy skończyłam, mój brat zaczął klaskać, a reszta towarzystwa patrzyła na mnie, jak zahipnotyzowana.

– Ale to było super – młody podszedł do mnie i mnie przytulił. – A to już było nagrane?

– Nie, to jeszcze nie było nagrane – zaśmiałam się. – Jeśli chłopakom się podobało, to dopiero będę nagrywać.

– A rozumiem, podobało wam się? – mój brat odwrócił się do Łukasza i Adriana, którzy się nie odezwali. – Wiesz co Mela, chyba im się podobało, bo się nie odzywają – szepnął mi do ucha, a ja wybuchłam śmiechem. – Odezwiecie się wreszcie? – zapytał.

– Tak, yyy – Adi, podrapał się po karku i nie spuszczał ze mnie wzroku. Przełknął głośno ślinę.

– A ty idioto miałeś wątpliwości, czy cię kocha – Łukasz skierował te słowa w stronę brata. – Masz jeszcze jakieś pytania? – rzucił gniewnie w powietrze i wrócił do pomieszczenia z masteringiem. Założył słuchawki i odezwał przez mikrofon. – Moja droga, nigdy nie byłaś bardziej gotowa – zaśmiał się. – Chodź Janek, pokażę ci kilka fajnych trików, a potem założysz słuchawki i posłuchamy twojej siostry.

Mały spojrzał na mnie ze świecącymi z podekscytowania oczami i pobiegł do Łukasza. Wiedziałam, że daje nam w ten sposób czas na rozmowę.

– Mela – zaczął cicho Adi i podszedł do pianina.

– Ty, kretynie jeden – westchnęłam. – Ja chyba potrzebuję na ciebie więcej siły – pokręciłam głową i przetarłam twarz dłońmi. – Coś ty sobie pomyślał, co?

– Nic – odpowiedział od razu.

– Naprawdę uważasz, że ten oskarżycielski wzrok w moją stronę na balkonie, był potrzebny? – wstałam z krzesła i stanęłam z nim twarzą w twarz, z założonymi rękami na piersiach. – Jeśli pomyślałeś sobie o mnie i Łukaszu razem, a wszystko na to wyglądało, to naprawdę nie wiem skąd ci się biorą te durne pomysły – westchnęłam. Normalnie nie wierzyłam w to wszystko.

– Nagle zniknęłaś, kiedy szedłem z Jankiem i potem znalazłem was razem na balkonie – podrapał się w kark. Był cholernie spięty i zestresowany.

– Na litość boską, to twój brat – podniosłam głos. – Po pierwsze, czy uważasz, że należę do osób, które mają kogoś na boku? Bo jeśli tak, to nie mamy o czym rozmawiać.

– Oczywiście, że tak nie uważam – przerwał mi od razu. – Po prostu jestem zazdrosny, kiedy kręci się wokół ciebie jakiś inny facet – powiedział.

– Nawet przez myśl, by mi nie przeszło żeby spojrzeć na innego faceta w sposób, który patrzę na ciebie, a już na pewno nie na twojego brata, który ma narzeczoną i zaraz się żeni! To brzmi tak niedorzecznie, że aż nie mogę uwierzyć, że coś takiego wpadło ci do głowy – pokręciłam głową z niedowierzaniem. Naprawdę miał o mnie takie zdanie? Wspaniale.

– To nie tak – powiedział. – Po prostu... – zamilkł na chwilę, wziął głęboki wdech. – Wczoraj spierdoliłem, nie zasługuję na ciebie. Poza tym, widzę jak reagują na ciebie faceci i jestem cholernie zazdrosny...

– Słyszałeś piosenkę? – zapytałam od razu. – Pisząc ją, nie myślałam, że ten trudny czas przyjdzie tak szybko – westchnęłam.

– Tak, słyszałem każde słowo. Chciałbym tańczyć z tobą do końca świata – patrzył mi w oczy.

Miłość i niepewność, jak zareaguję przebijały się jedną przez drugą. Patrzyliśmy tak na siebie, nic nie mówiąc. Jakieś dziwne napięcie zgromadziło się wokół. Czułam, że przyciąga mnie jak magnes. To był mój koniec. Skapitulowałam. Rozpłynęłam się w jego oczach. Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam.

Nie mogłam dłużej wytrzymać. Potrzebowała go każda komórka mojego ciała. Każdy nerw go pragnął. Kiedy nasze usta się złączyły, moje ciało przebiegł niesamowity dreszcz. Tęskniłam, cholernie tęskniłam. Miałam nadzieję, że dobrze zrobiłam.

Adi całował mnie tak namiętnie, że czułam jak jego tęsknota za mną, wychodziła z każdym kolejnym oddechem. On też potrzebował mnie do oddychania, czułam to. Czy to było normalne, że tak się od siebie uzależniliśmy?

– Ekhm..., nie żebym miał coś przeciwko, że się pogodziliście, ale Janek się krzywi – zaśmiał się Łukasz do mikrofonu. Oderwaliśmy się od siebie, śmiejąc się.

– Nie wyobrażaj sobie już żadnych głupot, dobrze? – poprosiłam mojego faceta.

– Obiecuję – uśmiechnął się szeroko.

– Naprawdę, potrzebuję na ciebie więcej siły – westchnęłam.

Iskierki radości w jego oczach sprawiły, że poczułam w sobie niesamowity przypływ energii i odwagi. Był moim lekiem na całe zło, nawet jeśli sam je wyrządził. To nie było normalne.

– Nagramy od razu trzy wersje. Najpierw samą melodię, potem wokal, a potem zagrasz i zaśpiewasz jednocześnie. Zobaczymy jak to wyjdzie. Następnie drugi głos, jakieś ozdobniki i tym podobne. Patrz na nas, dam znać, kiedy możesz zaczynać. Powodzenia, kochanie – Adi puścił mi oko i wyszedł. Niby dotarło do mnie co powiedział, ale to się działo tak szybko, że chwilę zajęło mi przyswojenie jego słów.

Po chwili, trzy pary męskich oczu, wpatrywały się we mnie jak zahipnotyzowane. Dostałam znak i grałam. Nic innego się nie liczyło. Byłam w swoim świecie. Chciałam, żeby ludzie poczuli te emocje, żeby zatracili się w muzyce.

– Mamy to – usłyszałam Łukasza, kiedy oderwałam palce od klawiatury pianina. – Chodź, posłuchasz.

***

*Piosenka autorska

***

Teledysk w tle:


Sylwia Grzeszczak feat. Sound'n'Grace, Kiedy tylko spojrzę

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro