Rozdział XI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Kochani! Jeśli ktoś z was zna Igora Herbuta, doskonale wie, jaki włącza mu się często słowotok. Jeśli nie znacie, to właśnie się dowiedzieliście :D Mam nadzieję, że uda mi się oddać to jakim jest. Jakiego go znam z wywiadów, podcastów, czy transmisji na żywo, które prowadzi. Czyli właśnie takiego trochę szalonego, kochanego i gadatliwego, z wiecznym uśmiechem na twarzy. Życzę miłego czytania! :)

***

Ostatnie dni tylko uczyłam się i dolewałam kawę do kubka. Zajęcia się pokończyły, zostały nam same zaliczenia. Musiałam się dzisiaj spotkać z moimi znajomymi ze studiów, żeby ogarnąć do końca prezentację zaliczeniową na prawo w biznesie do Artura. Na uczelni nikt nie wiedział, że spotyka się on z moją mamą i wolałam, żeby to się nie wydało. W razie czego napisałam do niej, że znajomi przychodzą do domu i lepiej, żeby doktorek nie pojawiał się dzisiejszego dnia u nas. Odpisała mi, że całe szczęście, że dałam znać, bo mieli się dzisiaj spotkać. Nie chcę sobie nawet wyobrażać co by było, gdyby się o tym dowiedzieli ludzie z uczelni. Oboje z Arturem mielibyśmy przerąbane.

Kiedy mieliśmy do robienia jakieś grupowe projekty, czy prezentacje zawsze spotykaliśmy się u mnie. Cisza, spokój i mogliśmy siedzieć do nocy. Umówiliśmy się na 12. Była 11:30, a ja przygotowywałam ostatnie składniki na pizzę, którą postanowiłam podać na obiad. Zrobiłam to teraz, żeby potem tylko włożyć do piekarnika, bo jak zajmiemy się prezentacją, to na pewno nas to pochłonie. Kroiłam właśnie pomidorki koktajlowe, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Umawialiśmy się dopiero za pół godziny. Przyszedł Kacper.

– No hej, a co tak szybko? – zaśmiałam się i wpuściłam kumpla do domu.

– Sorki, ale kolejnym autobusem bym się spóźnił, a wiesz, że nie lubię – spojrzał na mnie z uniesioną brwią.

– Wiem, wiem, wchodź śmiało. Kawy? – zapytałam i kierowaliśmy się do kuchni.

– Chętnie, uratujesz mi życie, bo dzisiaj mam wrażenie, że nic do mnie nie dociera – rozsiadł się na krześle. Nalałam mu kawy, wsypałam łyżeczkę cukru i podałam.

– Na zdrowie – powiedziałam i wróciłam do krojenia.

– Nie mów, że robisz naszą ukochaną pizzę? – jęknął z wdzięczności.

– Myślałeś, że dopuszczę do tego, żebyście byli głodni? – spojrzałam na niego rozbawiona.

– W sumie zawsze coś dobrego u ciebie jemy, więc faktycznie dbasz o nas jak nikt inny – śmiał się.

– No właśnie, nareszcie usłyszałam od ciebie jakąś pochwałę, chyba muszę to zapisać – pokręciłam głową.

– Lepiej zapisz, bo nie wiem, kiedy zdarzy mi się kolejna taka wpadka – odpowiedział. Lubiłam z nim gadać był naprawdę spoko. Ale to tyle. – Mogę cię o coś zapytać? – wypalił nagle.

– Zawsze możesz, przecież wiesz – odpowiedziałam.

– Tylko to będzie takie osobiste pytanie – powiedział poważnie. Spojrzałam na niego, a on wpatrywał się we mnie intensywnie. Zaczęłam się denerwować.

– Słucham?

– Kim jest ten facet, z którym widziała cię Klara na początku roku? – zapytał spokojnie i wpatrywał się we mnie pijąc kawę. No nie. Błagam nie rób mi tego Kacper. Nie chcę psuć naszej relacji.

– Mój znajomy. Adrian. Poznaliśmy się na Sylwestrze u moich przyjaciół. Jest z Warszawy – odpowiedziałam najbardziej obojętnym tonem jakim się dało.

– Tylko znajomy? – dopytał. Cholera. Kacper przestań drążyć!

– Tak tylko znajomy – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Pisałam prawie codziennie z Adim. Co u nas słychać, jak mi idzie nauka. On przygotowywał się do koncertów. Było między nami dobrze. Ale myślę, że każde z nas czuło jakiś niedosyt. Chciałam móc się z nim spotkać, porozmawiać. Wiedziałam, że wciąż leczy swoje złamane serce. Musiałam dać mu przestrzeń, nie miałam zamiaru naciskać, chociaż bardzo potrzebowałam z nim kontaktu.

– To dobrze – powiedział. Nie kurwa! Właśnie nie jest dobrze! Ciągle o nim myślę, nie mogę się skupić! – Słuchaj, tak sobie pomyślałem – zaczął niepewnie, a ja już wiedziałam, że to się dobrze nie skończy. – Może jak zdamy te wszystkie egzaminy i będzie przerwa międzysemestralna wyszłabyś ze mną na jakąś kawę czy obiad? Tak wiesz, we dwójkę – podrapał się po karku i spojrzał na mnie z taką nadzieją w oczach, że aż mi się zrobiło słabo.

– Kacper – jęknęłam i usiadłam naprzeciwko niego przy stole.

– Rozumiem, że nie chcesz, nie naciskam – odpowiedział od razu.

– Kacper to nie tak – spojrzałam na niego. – Naprawdę bardzo cię lubię, uwielbiam nasze rozmowy, sprzeczki, żarty, ale ja chyba jeszcze nie jestem gotowa na to, żeby zacząć się z kimś spotykać. Po moim zerwaniu z Kubą nie potrafię się do końca odnaleźć w tym wszystkim. Za bardzo mnie zranił i mimo, że nie wrzucam wszystkich facetów do jednego worka, to czuję po prostu dystans. Nie chcę cię zranić, naprawdę – powiedziałam. Cholera, dużo mnie to kosztowało i obawiam się, że nasza relacja się przez to zmieni. Nie mogę mu przecież powiedzieć, że wciąż mam w głowie pewnego niebieskookiego przystojniaka, bo cała sytuacja z Adim jest niepewna. Kacper był zraniony. Kurwa! – Proszę nie patrz tak na mnie, bo zaraz zacznę ryczeć – jęknęłam.

– Przepraszam. Dobra Melka nie było tematu – upił łyk kawy. Widziałam, że nie wie co ma zrobić.

– Nie chcę cię zranić Kacper, naprawdę. To ja cię przepraszam, że odmawiam, ale uznałam, że będę z tobą szczera. Nie gniewaj się na mnie, bo zwariuję – miałam łzy w oczach. Naprawdę nie chciałam, żeby nasza znajomość skończyła się właśnie w taki sposób. Złapał mnie za rękę.

– Daj spokój Melka, to nic między nami nie zmieni. Chciałem spróbować. W sumie domyślałem się, że odmówisz, ale gdybym nie zapytał, to bym się nie dowiedział. Nie mam ci tego za złe i rozumiem, że masz dystans do facetów. Może kiedyś to się zmieni – był szczery, wiedziałam to. Pogłaskał mnie delikatnie po dłoni i w tym momencie ponownie zabrzmiał dzwonek do drzwi. Bardzo się z tego powodu ucieszyłam. – Czy może to zostać między nami? – zapytał cicho, kiedy szłam w stronę drzwi.

– Oczywiście, że tak. Nikt się nie dowie – uśmiechnęłam się pokrzepiająco. Kiwnął głową w podziękowaniu.

– Co tak długo? – zaśmiała się Klara wchodząc do przedpokoju.

– No już nie przesadzaj – uniosłam brew. – Musiałam dokończyć kroić pomidorki – poruszyłam wymownie brwiami.

– Nie gadaj, że będzie pizza? – jęknęła identycznie jak Kacper.

– Może, może – odpowiedziałam i szłyśmy w stronę kuchni.

– Hejka Kacper, a ty już jesteś? – zapytała zdziwiona i przywitała się z nim buziakiem w policzek.

– Tak to jest, jak muszę dojechać tu autobusem z drugiego końca Torunia – zaśmiał się. Po naszej rozmowie nie było śladu. Był taki jak zawsze. Chociaż wiedziałam, że go zraniłam.

– No tak, zapomniałam, że tam ledwo dojeżdża jakikolwiek autobus – wybuchła śmiechem. Kacper spojrzał na nią z politowaniem. – Dobra, już dobra nic nie mówię – patrzyła na niego rozbawiona. – Mogę też kawy? Nie zdążyłam wypić, ledwo zwlekłam się z łóżka, bo zarwałam nockę, żeby coś zakumać na jutrzejsze zaliczenie z ekonomii – westchnęła.

– Proszę – od razu postawiłam przed nią kubek. Zanim zdążyła o to poprosić, już przygotowałam jej kawę z łyżeczką cukru i mlekiem.

– Dzięki, jesteś najlepsza – spojrzała na mnie z wdzięcznością. Ponowny dzwonek do drzwi oznaczał, że przybył również Przemek. Poszłam otworzyć.

– No hej, ja pewnie jak zwykle ostatni – zaśmiał się, kiedy wchodził do przedpokoju.

– Nie będę zaprzeczać – posłałam mu uśmiech. – Kawy? – zapytałam i szłam w stronę kuchni.

– Z chęcią – odpowiedział i po chwili dołączył do nas. Postawiłam przed nim kubek. Pił taką samą jak Kacper. Czarna z łyżeczką cukru. Adi pił czarną. Mela! Obudź się, nie myśl o nim teraz. Skup się na prezentacji. Wzięliśmy swoje kawy i poszliśmy do mojego pokoju. Miałam już przygotowane notatki i laptopa, na którym mieliśmy ogarnąć prezentację. Każdy z nas coś przygotował. Po jakimś czasie złożyliśmy to w jedną całość. Dochodziła godzina 15, więc postanowiliśmy zrobić sobie krótką przerwę i zeszliśmy do kuchni.

– Uczyłaś się już na rachunkowość? – zapytała Klara, kiedy siedzieli przy stole, a ja wstawiałam pizzę do piekarnika.

– Jeszcze nie – skrzywiłam się. – Nie mogę się jakoś za to zabrać. Chociaż zostało niewiele czasu. Dzisiaj już środa. Jutro egzamin z ekonomii. Został mi do nauki piątek i niedziela, bo w sobotę koncert – westchnęłam.

– Ja też się jeszcze za to nie wziąłem – powiedział Kacper – nie lubię małpy. Mogę się założyć, że da nam jakąś masakrę, żeby tylko wszystkich nas widzieć na poprawce – jęknął.

– Może nie będzie tak źle? – wtrącił Przemek – Może tak jak mówiła da tylko te regułki. Ewentualnie trzeba będzie znać wzory. Chyba nie da nic do liczenia co?

– Mówiła, że nie ma być zadań na tym zaliczeniu. Na ćwiczeniach nam przecież mówili, że będą same zadania. Zdecydowanie wolę liczyć – westchnęłam.

– Błagam, żebyśmy to zdali w pierwszym terminie, bo jak sobie pomyślę, że musiałabym oglądać tę harpię kolejny raz, to bym się chyba zabiła – jęknęła Klara.

– Ogarniemy – powiedziałam pokrzepiająco – kto jak nie my moi drodzy – uniosłam brew patrząc na każdego po kolei. – W poniedziałek mamy z tą jędzą, a ten ostatni z psychologii w biznesie w piątek, nie? – chciałam się upewnić.

– Tak, tak – przytaknął Przemek.

– Ej, a może pójdziemy sobie na jakąś imprezę w piątek po tym egzaminie, co? – zaproponowała Klara.

– Jestem za – odpowiedział od razu Kacper.

– Chętnie, przynajmniej się rozluźnimy – powiedziałam. – Co ty na to Przemek?

– W sumie, pójdę z wami – uśmiechnął się. Pogadaliśmy jeszcze na studenckie tematy. Zjedliśmy pizzę i przez kolejne dwie godziny kończyliśmy projekt.

Kolejnego dnia dziwnie czułam się robiąc prezentację przed Arturem. Poszło nam jednak naprawdę świetnie i był z nas bardzo zadowolony. Posypały się same piątki. Miałam nadzieję, że to nie ze względu na moją mamę. Wolałam mieć jednak świadomość, że sami stworzyliśmy dobry projekt. Będę musiała go o to zapytać przy okazji.

W czwartek był egzamin z ekonomii. Poszło mi chyba dość dobrze. Mam nadzieję, że wpadnie dobra ocena. Cały piątek siedziałam w pokoju i zakuwałam do tej głupiej rachunkowości. Nie wiedziałam, czego się spodziewać po tej babie, więc naprawdę trzeba było się solidnie przyłożyć. Zastanawiałam się co u Adriana. Codziennie pisaliśmy chociaż przez chwilę. Wciąż o nim myślałam.

Ja: Hej, jak tam żyjesz? Ten weekend też zajęty?

Adi: Tak. Już jestem w trasie. Dopiero w lutym będę miał wolny weekend. Jak nauka?

Ja: Ciężko. W poniedziałek mam okropny egzamin. Ta baba nas wykończy... Potem dopiero w piątek, więc może zrobię sobie we wtorek dzień przerwy od nauki :)

Adi: Może pogadamy w poniedziałek wieczorem? Stęskniłem się za Twoim głosem :) Nie chcę Ci przeszkadzać w nauce, więc wcześniej nie proponuję.

Ja: Chętnie :) Może na kamerce na Messengerze? Też się stęskniłam...

Adi: Załatwione! Odezwę się jutro, dobranoc :)

Ja: Dobranoc :)

Eh. To naprawdę było ciężkie. Ciągle był w rozjazdach. Tęskniłam za nim. Nie mieliśmy nawet kiedy pogadać. Dobrze, że w poniedziałek w końcu go zobaczę, chociaż na kamerce. Położyłam się spać. Jutro był wielki dzień! Nie mogłam się doczekać tego koncertu. Czekałam na niego jak na zbawienie.

24 stycznia. Dzień, na który tak bardzo czekałam! Od rana biegałam tak szczęśliwa, że nic nie było w stanie zepsuć mi humoru. Na fanpage'u zespołu LemON pojawił się post.

Kochani! Dzisiaj Toruń!!! To nasz 3 koncert w OD NOWIE. Jesteśmy mega szczęśliwi, że będziemy u Was po raz kolejny :D Z tej okazji przygotowaliśmy dla Was konkurs! Można wygrać spotkanie z zespołem po koncercie. Jedyne co musicie zrobić to wysłać w prywatnej wiadomości zdjęcie z Waszą Scarlett. Napiszcie, dlaczego to właśnie Wy chcielibyście spotkać się i porozmawiać z nami! Dodatkowo w wiadomości należy podać numer telefonu, żebyśmy mogli skontaktować się z wami w przypadku wygranej. Nie możemy się doczekać Waszych pomysłów, bo wiemy, że jesteście naprawdę kreatywni! Czekamy na zgłoszenia, powodzenia i do zobaczenia o 20:00!!"

Stwierdziłam, że spróbuję. Nic nie tracę, a możliwość wygrania spotkania z chłopakami z LemON to szczyt moich marzeń. Napisałam od razu do Olki, że też ma próbować. Chwilę zajęło mi wymyślenie czegoś nietuzinkowego. Postanowiłam, że wykorzystam pianino. Położyłam moją płytę na miejscu, gdzie powinny znajdować się nuty, złapałam lewą ręką akord na klawiaturze pianina i zrobiłam zdjęcie. Wyszło nienajgorzej, ale dla pewności porobiłam kilka fotek. Trzeba było jeszcze napisać coś ciekawego, co spowodowałoby, że zwrócą uwagę na mój opis. Napisałam chyba z dziesięć wersji, ale w końcu zdecydowałam się na jedną.

Cudownie, że ponownie zawitaliście w Toruniu! Jestem przeszczęśliwa, że będę mogła uczestniczyć w tym magicznym koncercie. Jak każdej osoby, która do Was napisze, tak i moim największym marzeniem, jest spotkanie z Wami. Zawsze chciałam usłyszeć jak to jest możliwe, że tak swobodnie czujecie się na scenie? Ile czasu spędzacie nad jakimś projektem? Jak to się odbywa, najpierw tworzycie te piękne dźwięki, czy może jako pierwszy powstaje tekst? Czy macie tremę przed wyjściem na scenę? Kocham Scarlett! Jest idealna na każdy nastrój. Dzięki niej pokonałam swój strach i odważyłam się na poważny krok w swoim życiu. Nawet jeśli nie wygram, to nie szkodzi. Uwielbiam Was wszystkich i cieszę się, że mogę słuchać tak niesamowitej muzyki, którą tworzycie. Z niecierpliwością też czekam na kolejną płytę! Pozdrawiam i ściskam Melka :)

Wyszło całkiem dobrze. Wysłałam. Nie liczyłam na wygraną. Nigdy nie miałam szczęścia w żadnych konkursach, ale kto nie próbuje, ten nie pije szampana. Olka dała mi znać, że też do nich napisała. Zobaczymy, może któraś z nas będzie miała szczęście!

– Hej Mamuś, a Ty dzisiaj nie w pracy? – zapytałam, kiedy zobaczyłam mamę krzątającą się w kuchni.

– Dzisiaj nie musiałam, Eliza wszystko ogarnie, a ja potrzebowałam się chociaż raz porządnie wyspać – zaśmiała się. Była taka rozpromieniona. Błagam niech będzie już tak cały czas!

– Wiesz, że chłopacy z LemON ogłosili konkurs? Można wygrać z nimi spotkanie po koncercie – nalałam sobie kawę i usiadłam przy stole – wysłałam zdjęcie z płytą i dałam opis. Ciekawe czy chociaż raz w życiu dopisze mi szczęście – upiłam łyk kawy. Byłam dzisiaj tak bardzo naładowana pozytywną energią, że aż sama się nie poznawałam.

– Świetnie! Kto wie, może spełni się dzisiaj twoje największe marzenie – powiedziała radośnie mama.

– O której koncert?

– Dopiero o 20:00, nie wiem jak ja wytrzymam – westchnęłam. – Jadę na miasto jak się ogarnę, potrzebujesz czegoś?

– Nie raczej nie, wszystko mam. Po co jedziesz? – zapytała.

– Kupić pierniki – odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.

– Po co ci pierniki? – spojrzała na mnie zdziwiona.

– Jak to po co? Dla chłopaków – przekręciłam oczami – głównie dla Igora, nie da się ukryć. Za każdym razem jak był na koncercie to mówił, że mamy najlepsze pierniki. Więc jak będę czekać po autografy na płycie na koniec koncertu, to dam mu paczuszkę pierników – odpowiedziałam z uśmiechem. Mama pokręciłam głową z niedowierzaniem.

– Mela... – zaczęła moja rodzicielka.

– Nie kończ, wiem co chcesz powiedzieć. Jestem zafiksowana na ich punkcie. Trochę się zgodzę – zaśmiałam się – ale mam dzisiaj tak boski humor, że nic nie jest mi go w stanie zepsuć, więc dopijam kawę i lecę – uśmiechnęłam się szeroko. Upiłam ostatni łyk i już mnie nie było. Moja mama na bank miała ze mnie niezłą polewkę. No cóż, w końcu miałaby zdecydowanie za nudne życie beze mnie!

Szybko się ogarnęłam i ruszyłam do miasta. Kupiłam różne rodzaje pierników, bo tak naprawdę nie wiedziałam jakie chłopacy lubią, więc miałam nadzieję, że którymś smakiem trafię w ich gust. Wpadłam na chwilę do Karoliny, która wybuchła śmiechem na wieść o tym, że mam pierniki dla chłopaków z zespołu. Uznała, że jestem nienormalna, ale nie przejmowałam się tym, bo jeśli chodziło o LemON, to zdawałam sobie z tego sprawę. Wracałam autem do domu, kiedy zadzwonił mi telefon. Jakiś nieznany numer.

– Tak słucham? – odebrałam na głośnomówiącym.

– Witam, mam na imię Adam i jestem managerem chłopaków z zespołu LemON – na te słowa zrobiło mi się słabo. – Czy rozmawiam z panią Amelią Pokorską?

– Tak, tak to ja – odpowiedziałam dopiero po chwili, bo z tego szoku, nie mogłam wykrztusić z siebie słowa.

– Bardzo mi miło – mówił niskim, ale bardzo sympatycznym głosem – chciałem poinformować, że wygrała pani konkurs. Chłopacy bardzo chcieliby z panią zamienić parę słów po koncercie. Prosiłbym o stawienie się na godzinę przed w celu potwierdzenia.

– Rany, naprawdę wygrałam? Nie żartuje pan sobie ze mnie? – byłam w totalnym szoku.

– Nie żartuję – zaśmiał się – naprawdę pani wygrała, w takim razie widzimy się o godzinie 19. Jak będzie pani przed wejściem do klubu, proszę o telefon pod numer, który się wyświetlił. Do zobaczenia.

– Dziękuję, do zobaczenia – wykrztusiłam i się rozłączyłam. Serce waliło mi jak oszalałe. Wygrałam! Po raz pierwszy w życiu udało mi się coś wygrać!!! Nie pamiętam jak dotarłam do domu. – Mamoo!!! – krzyknęłam od wejścia. Moja mama zbiegła po schodach przestraszona, że coś się stało.

– Jezu Mela, co się stało? – zmarszczyła brwi.

– Nie uwierzysz! Wygrałam! – skakałam jak dziecko. – Wygrałam ten konkurs, mam spotkanie po koncercie z chłopakami, rozumiesz to? – potrząsnęłam jej ramionami.

– Naprawdę? – mama patrzyła na mnie z niedowierzaniem.

– Tak! Aaaaa!!!!! – znowu zaczęłam skakać z radości. Moja mama przyglądała mi się jeszcze chwilę i wybuchła gromkim śmiechem.

– Przestań tak skakać, bo wpadniesz do piwnicy – śmiała się.

– Rozumiesz to? Matko boska – w końcu przestałam skakać, uśmiech nie schodził z mojej twarzy – muszę dać znać dziewczynom, posikają się z zazdrości! – pocałowałam ją w policzek i zniknęłam u góry. Mogę się założyć, że moja mama miała już dzisiaj ze mnie, po raz drugi, niezłą polewkę. Napisałam na grupie Zołzy.

Ja: Wygrałam konkurs! Mam spotkanie po koncercie z chłopakami z LemON, jaram się jak dzieciak!!! :)

Olka: Ale zazdro...

Karola: Ty dzisiaj nie zaśniesz... Gratulacje! :)

Olka: Żeby nie było, też gratuluję! Ale i tak ci zazdroszczę :) Może uda mi się chociaż zrobić z nimi zdjęcie...

Ja: Mam nadzieję! Ja już muszę być na 19, więc pojadę sama autem, nie musicie po mnie przyjeżdżać z Kamilem :)

Olka: Nie ma sprawy! Do zobaczenia na koncercie, zajmij nam miejsca w pierwszym rzędzie! :)

Ja: Wiadomo! :)

Karola: Bawcie się dobrze laski!

Ja: Dzięki, na pewno będzie niesamowicie! :D

Olka: Dzięki, też zamierzam się świetnie bawić :D

Była godzina 14. Z tego całego podekscytowania uświadomiłam sobie, że przecież nie jadłam nawet śniadania. Musiałam coś zjeść, bo inaczej zemdleję na tym koncercie z wrażenia. Mama ugotowała spaghetti, więc pochłonęłam je ze smakiem. Zastanawiałam się, czy nie napisać do Adiego, że udało mi się wygrać konkurs i będę mogła spotkać się z zespołem, ale stwierdziłam, że zrobię to wieczorem, jak już będę po spotkaniu. Przeczytałam raz notatki z rachunkowości, oczywiście nic nie zapamiętałam z tego podekscytowania. Zaczęłam się przygotowywać w końcu do koncertu. Wzięłam prysznic i zrobiłam trochę mocniejszy makijaż. Na włosy nałożyłam odżywkę, żeby powstały ładne fale. Ubrałam czarne rurki, ciemnozieloną koszulę, którą włożyłam w spodnie i podwinęłam w niej rękawy. Do torebki spakowałam płytę, pierniki i ruszyłam na dół.

– Mamuś, ja już wychodzę – krzyknęłam z przedpokoju, ubrałam kurtkę i buty. Tym razem wzięłam też czapkę i rękawiczki, bo wiedziałam że tę godzinę spędzę na zewnątrz.

– Baw się dobrze kochanie, będę czekać na relację jak wrócisz – odkrzyknęła z kuchni.

Wzięłam kluczyki od auta i już mnie nie było. Jechałam ze ściśniętym żołądkiem. Byłam tak podekscytowana, że to się nie mieściło w głowie. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek w swoim życiu byłam tak szczęśliwa jak dzisiaj. Miało spełnić się moje największe marzenie. Zaparkowałam. Stanęłam przy wejściu do budynku i wykręciłam numer, z którego dzwonił manager chłopaków.

– Tak słucham? – odpowiedział niski, męski głos.

– Witam, tu Amelia Pokorska. Ja wygrałam ten konkurs i miałam być o 19 w celu potwierdzenia. Jestem przy wejściu do budynku – starałam się mówić spokojnie, ale w środku cała trzęsłam się z emocji.

– A tak, już idę, chwilkę proszę zaczekać – odezwał się miło i rozłączył. Czekałam może z dwie minuty, kiedy drzwi się otworzyły i stanął w nich facet na oko, koło trzydziestki. Czarne włosy, trzydniowy zarost i bardzo sympatyczny uśmiech. Ubrany był w czarne jeansy i czarną koszulę. – Hej, jestem Adam, miło mi – wyciągnął do mnie dłoń.

– Melka – powiedziałam odruchowo i po chwili dotarło do mnie co palnęłam. – Znaczy Amelia, ale mówią na mnie Melka, też mi miło – odwzajemniłam uścisk. Boże, tak się zbłaźnić na sam początek. Adam tylko miło się uśmiechał i przyglądał mi się uważnie.

– Masz bilet? – zapytał. – Jakiś dowód tożsamości?

– Tak, oczywiście – wyciągnęłam z torebki i mu podałam.

– Ok, wszystko się zgadza – odpowiedział i oddał mi dokumenty, które ściskałam w ręce. Stał tak jeszcze chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał. – A może chciałabyś wejść już teraz? Chłopacy mają ostatnie próby odsłuchu, może chciałabyś zobaczyć? – uśmiechnął się szeroko. Jezu, nie wierzyłam w swoje szczęście!

– Naprawdę mogę? – na bank opadła mi szczęka, byłam w takim szoku.

– No pewnie, zapraszam. Podejdź tam do ochrony, niech zeskanują już twój bilet – pokazał mi pana stojącego po prawej stronie – a tam – wskazał w lewo – jest szatnia, zostaw kurtkę i zaraz po ciebie jestem.

– Dziękuję – wykrztusiłam. Zabrakło mi więcej słów. Kiedy weszłam do budynku, słyszałam dźwięki instrumentów i głos Igora. Kończył śpiewać właśnie Scarlett. Zrobiłam tak, jak mówił Adam. Ochroniarz zeskanował mój bilet i oddałam kurtkę do szatni. Po chwili zjawił się z powrotem i weszłam na salę, na której za niecałą godzinę będę słuchać tej wspaniałej muzyki.

Adam prowadził mnie bokiem. Igor właśnie zakończył śpiewać i otworzył oczy. Jezu ale miałam ciarki.

– Jak tam odsłuch, wszystko ok? – usłyszałam głos Adriana. Nie to niemożliwe. Na pewno mi się coś pomyliło.

– Spoko Adi, ja mam ok – odpowiedział Igor i wyjął słuchawkę z ucha.

– A wy jak? – skierował pytanie do reszty. Spojrzałam w stronę podwyższenia na końcu sali, skąd dobiegał tak dobrze znany mi głos. To jest mój Adi. Znaczy nie mój, ale ten którego znam we własnej osobie! Co tu się dzieje? Jak to możliwe? Dlaczego mi nie powiedział?

– U mnie ok – odezwał się Harry.

– Ciut głośniej – stwierdził Piotrek Walicki.

– Git – odpowiedział Rubens.

– Może być – powiedział Andrzej.

– U mnie też dobrze – zakończył Kołacz.

– Dobra, tak zostawiam! – krzyknął Adi i zauważyłam, że już nie patrzy w stronę sceny. Nas nie było widać, było ciemno, my staliśmy w kącie. Adam prowadził mnie teraz w stronę sceny.

– Słuchajcie, do koncertu została niecała godzina, przyprowadziłem wam miłe towarzystwo – powiedział Adam, za którym wchodziłam po schodach na scenę. Jezu, co to było za intrygujące uczucie. Dostałam gęsiej skórki. – To jest Melka.

– Cześć, jestem Igor – uśmiechnął się szeroko i wyciągnął do mnie dłoń. Kolana mi zmiękły. W głowie zabrakło mi słów.

– Cześć, Amelia, ale mówią mi Melka – odwzajemniłam uścisk. Właśnie dotknęłam ręki Igora Herbuta! Jezu. – Nie spodziewałam się, że będę mogła zobaczyć jak się przygotowujecie do koncertu. Zawsze chciałam przyjrzeć się temu z bliska – mówiłam oniemiała i rozglądałam się dookoła. Reszta chłopaków odkładała instrumenty i szykowała się do przerwy.

– No, jest magia co? – zaśmiał się Igor – To może hm, napijesz się z nami herbatki przed koncertem? – oczy miał tak radosne, że myślałam, że zwariuję. Igor Herbut zaproponował mi właśnie herbatę? Jezu to się nie dzieje naprawdę!

– Serio mogę? – zapytałam z niedowierzaniem.

– No pewnie, że tak – odpowiedział przechodzący obok Rubens – to co, idziesz z nami? Rubens – podał mi dłoń i posłał uśmiech.

– Melka. Oczywiście, że tego nie przegapię – odpowiedziałam i odwzajemniłam uścisk. Serce waliło mi jak oszalałe, chłopacy się zaśmiali i prowadzili na zaplecze. Boże to jest jakiś sen.

– Grasz na tym pianinie? – zapytał Piotrek Walicki. – Piotrek jestem – wyciągnął do mnie dłoń.

– Melka. Tak, gram – odpowiedziałam i również odwzajemniłam uścisk.

– Widzisz Igor, mieliśmy rację – zwrócił się do blondyna. Spojrzałam na nich pytającym wzrokiem.

– Chłopacy zastanawiali się, czy to tylko tak dla picu, czy naprawdę grasz – usłyszałam po swojej prawej stronie Kołacza, który uśmiechał się do mnie serdecznie. – Też jestem Piotr, ale możesz mówić po nazwisku, Kołacz – zaśmiał się i podał dłoń.

– Melka jestem. Naprawdę gram, to nie żadna podpucha – zaśmiałam się i również przyjęłam uścisk dłoni. Wchodziliśmy właśnie do sali, gdzie na wprost wejścia znajdowały się kanapy. Po lewej stronie stół i kilka krzeseł, a lewym rogu szwedzki stół, na którym była kawa, herbata, mnóstwo wody i jakieś przekąski przygotowane dla zespołu.

– Siadaj, siadaj zapraszamy – powiedział Igor. – Herbutki czy kawy? – spojrzał na mnie z uśmiechem.

– Herbutki? Igor błagam – Rubens spojrzał na niego z politowaniem.

– No co? Zawsze was to śmieszy – wyszczerzył się. – To jak będzie? – zwrócił się w moją stronę. W międzyczasie reszta zespołu dołączyła do pomieszczenia.

– Oczywiście, że Herbutka – odpowiedziałam. Chłopacy się zaśmiali. Podeszłam w stronę krzesła. – Rany jak to jest możliwe, że ja tu sobie tak po prostu siedzę z najlepszym zespołem na świecie? Normalnie to jakiś sen – powiedziałam i usiadłam na krześle.

– Podobno to spełnienie marzeń – usłyszałam głos wchodzącego do pomieszczenia Adriana. Moje serce najpierw się zatrzymało, a potem chciało wyskoczyć. Stał z rękami w kieszeni i uśmiechał się do mnie szelmowsko. Chłopacy patrzyli na nas z uśmiechami na twarzy. Co tu się działo? – Może mnie chociaż przytulisz co? – Adi patrzył na mnie tymi śmiejącymi się oczami i otworzył ramiona w moją stronę. Wstałam z tego krzesła, żeby po chwili rzucić się na niego. Jeśli to jest jego sprawka, to kocham tego człowieka! Spojrzałam na niego. Jego oczy promieniały szczęściem.

– Co tu się dzieje? Możesz mi to wytłumaczyć? Dlaczego nie powiedziałeś, że jesteś realizatorem dźwięku właśnie ich? Czy masz jeszcze jakieś tajemnice? Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę – złapałam się za głowę. Chciało mi się śmiać i płakać jednocześnie. Patrzyłam raz na niego, raz na otaczających mnie chłopaków z zespołu. Igor stał z dwoma kubkami herbaty i patrzył na mnie, uśmiechając się szeroko.

– No więc, chciałem dać ci znać, że jestem w Toruniu, żebyśmy się mogli spotkać. Jednakże chłopacy wpadli na pomysł, żeby urządzić konkurs na spotkanie z nimi po koncercie. Wiedziałem, że ich uwielbiasz, powtarzałaś to niejednokrotnie. Byłem pewien, że weźmiesz udział w tym konkursie. No i wzięłaś – powiedział Adi.

– Kiedy przeglądaliśmy te wszystkie zdjęcia, które powysyłali inni, to i tak żadne nie umywało się do twojego. Wszyscy wysyłali swoje selfie – Igor wzruszył ramionami. – A tu pianinko, złapany akord, płyta, no po prostu nie mogliśmy wybrać innego zdjęcia. Adi pokazał nam jak grasz – szczerzył się mówiąc to do mnie – zagrasz nam coś po koncercie? Bo wiesz, ja to lubię tak sobie postukać w klawisze, to takie odprężające nie? W sumie, tak sobie myślę, że chyba nie słyszałem lepszej wersji Spójrz niż twoja – Igor mówił do mnie, a ja z każdym słowem coraz bardziej nie wierzyłam w to co mówi. Adi pokazał jak gram? Najlepsza wersja ich piosenki? To jest sen. Poza tym kocham jak Igorowi włącza się słowotok – to co Herbutki? – wystawił kubek w moją stronę. Przyjęłam z uśmiechem. Upiłam łyk.

– Adi uszczypnij mnie błagam, bo to nie dzieje się naprawdę – wyciągnęłam do niego rękę. Zrobił to. Uszczypnął mnie. – Auć. Oszalałeś? Nie tak mocno – wszyscy zaczęli się śmiać. – Mam coś dla was – powiedziałam nagle. Odłożyłam na chwilę kubek z herbatą na stół i otworzyłam torebkę. – Co prawda miałam dać wam to po koncercie i kupiłam je zanim dowiedziałam się o wygranej. Mam nadzieję, że będą wam smakować – wyciągnęłam całą torbę pierników i uśmiechnęłam się do wszystkich chłopaków. Igor patrzył na mnie oniemiały.

– Naprawdę przyniosłaś nam pierniki? Ona jest najlepsza. Ja kocham pierniki – trzymał torbę w dłoniach, a w jego oczach pojawiły się iskierki. Ponownie zrobił ten swój szeroki uśmiech w moją stronę. – Nie wiem czy się z wami podzielę – spojrzał w stronę chłopaków.

– Nawet się nie waż jeść ich samemu – powiedział Andrzej.

– Powiedziała, że to dla NAS, a nie tylko dla ciebie – Rubens spojrzał rozbawiony na Igora. – To tak jakbyś dała dziecku czekoladę wiesz – spojrzał na mnie. – Nie sądzę, że się z nami podzieli, chociaż bardzo lubimy pierniki – ostatnie zdanie wypowiedział dosadnie.

– Zaraz ich nie będzie – powiedział Harry, a Igor przytulał torbę do siebie.

– Dobra, dobra no już podzielę się z wami, ale po koncercie. Teraz to już nie będę jadł. Chociaż może jednego? Nie, dobra nie. Po koncercie, postanowione – wyszczerzył się do chłopaków, którzy tylko pokręcili głowami ze śmiechem.

– Zagrasz nam po koncercie? – Piotrek Walicki, przyglądał mi się uważnie. – Chętnie odstąpię ci pianino, żeby posłuchać cię na żywo – uśmiechnął się.

– Naprawdę będę mogła jeszcze spotkać się z wami po koncercie? – powiedziałam z niedowierzaniem. Myślałam, że tak tylko sobie żartują.

– W końcu wygrałaś konkurs na spotkanie z nami właśnie po koncercie, no nie? – Igor uśmiechnął się do mnie.

– Nie możesz im odmówić – powiedział Adi, który przyglądał mi się z rozbawieniem.

– To się nie dzieje naprawdę – pokręciłam głową z niedowierzaniem. – Z przyjemnością wam zagram. Nie mogłeś spełnić mojego marzenia bardziej, niż teraz – patrzyłam na Adiego ze łzami szczęścia w oczach.

– Chodź, do koncertu zostało mało czasu, a musisz zająć miejsce w pierwszym rzędzie – powiedział do mnie i wyciągnął rękę.

– Do zobaczenia po koncercie – powiedział Andrzej.

– Będziemy czekać na ciebie – stwierdził Harry.

– Będziemy wtedy jeść pierniki i cię słuchać – powiedział Igor. – Mamy nadzieję, że koncert będzie się podobał. Ja to nie lubię zachęcać do słuchania nas, to każdy musi sam wiedzieć, czy chce. Nie lubię nikogo zmuszać – znowu się rozgadał. – Dobra, nieważne, do zobaczenia – uśmiechnął się szeroko.

– Już się nie mogę doczekać, na pewno będzie magicznie, tak jak zawsze. Dziękuję, że mogłam was poznać osobiście, to jest jakiś sen – posłałam im uśmiech i wyszłam. Adi trzymał mnie za rękę, a ja dopiero w połowie drogi się zorientowałam. Spojrzałam na nasze splecione dłonie. Podobało mi się to, ale wiedziałam, że bycie razem nie wchodzi na razie w grę.

– Chciałem sprawić ci przyjemność – powiedział w końcu. Zatrzymaliśmy się w korytarzu. Bawił się palcami mojej lewej dłoni.

– Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym, czyim dźwiękowcem jesteś? – patrzyłam na niego uważnie. Po chwili spojrzał na mnie z radosnymi ognikami w oczach.

– W zasadzie nie wiem czemu. Zawsze lubiłem się tym wszystkim chwalić, każda dziewczyna wtedy na mnie leciała – poruszał znacząco brwiami. Cały Adi. – Jednak kiedy cię poznałem, to uznałem, że chciałbym, żebyś poznała mnie od tej mojej prawdziwej, nieprzechwalającej się strony. Dzięki temu mogłem chociaż w jakiś sposób spełnić twoje marzenie – patrzył na mnie intensywnie. Czułam gorąco w całym ciele. Miałam ogromną ochotę go pocałować. Przelać w to wszystkie uczucia, które mną teraz targały.

– Adi, niech Mela idzie już na salę, bo zaraz zaczynamy wpuszczać ludzi – nagle zza rogu wychylił się Adam.

– Tak jasne, już idę – powiedziałam w jego stronę i zniknął. – Do zobaczenia potem. Daj czadu – uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam go w policzek. Uśmiechnął się do mnie czule, puścił moją dłoń i poszłam na salę. Stanęłam w pierwszym rzędzie na samym środku i czekałam, aż dołączą do mnie Olka i Kamil. Zapowiadał się naprawdę nieziemski wieczór.

***

Teledysk w tle: 
LemON, Jutro

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro