Rozdział XIV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Zasnęłam tylko na cztery godziny. Była 7 rano, a ja czułam się wyspana jak chyba jeszcze nigdy. Nie wiem, czy to adrenalina po wydarzeniach z koncertu, czy to sprawka Adriana. Jak sobie przypomnę ten ostatni pocałunek, to aż mi słabo. Myślałam, że zaraz wylądujemy na tylnym siedzeniu mojego auta. W sumie nie wiem czy miałabym coś przeciwko, jak sobie tak teraz myślę. Mela ogarnij się! To jeszcze nie czas. Co ty masz za myśli?

Zeszłam do kuchni i nastawiłam kawę, żeby zrobiła się w ekspresie przelewowym. Cały czas o nim myślałam. Chyba miałam faceta. Boże, naprawdę miałam faceta! I to jakiego. Stałam oparta plecami o ścianę, z zamkniętymi oczami i szczerzyłam się jak głupia.

– Ty już nie śpisz? – usłyszałam nagle mamę. Otworzyłam oczy, a ona przyglądała mi się badawczo.

– Coś nie mogłam spać – powiedziałam. – A Ty? Całą noc prawie spałaś na kanapie – westchnęłam, bo miałam wyrzuty sumienia, że to z mojego powodu.

– Spokojnie, wyspałam się – wyjęła sobie kubek do kawy i stanęła obok mnie, opierając się swoim lewym ramieniem o ścianę. – Na pewno tak długo byłaś z chłopakami? – zapytała unosząc brew. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

– Mam ci tyle do opowiedzenia, że chyba mi nie uwierzysz, dopóki nie wypijesz kawy. Poczekajmy więc i dopiero wtedy ci powiem – mama patrzyła na mnie uważnie. Usiadła przy stole. Nalałam nam kawę, dodałam mleko i usiadłam naprzeciwko mojej rodzicielki. No cóż. Musiała poznać prawdę. Opowiedziałam jej historię od momentu jak poznałam Adriana, przez Sylwestra, aż do wczoraj, oczywiście pominęłam parę szczegółów, nie musiała wiedzieć wszystkiego. W międzyczasie nalałam nam drugą kawę.

– Mela..., co zamierzasz teraz zrobić? Dobrze wiesz, że edukacja jest najważniejsza. Ale spotkanie z nimi to spełnienie twoich marzeń – zamilkła. – Najpierw musisz zdać egzaminy. Za pół roku się bronisz, nie możesz teraz tego zawalić – mówiła spokojnie.

– Wiem, mamo – westchnęłam. Wiedziałam, że właśnie to od niej usłyszę. Studia, srudia. Czy ona nie rozumiała, że może mi się to już nie przytrafić? – A co jeśli już nie będę miała takiej możliwości?

– Zostały ci dwa egzaminy, zaliczenie z ćwiczeń i potem masz wolne. Może wtedy jedź? – zaproponowała.

– Ale potem to oni mają zupełnie inne plany – odpowiedziałam. Wiedziałam, że mnie nie puści. Nieważne, że byłam dorosła. Nie chciałam też robić jej na przekór.

– Najpierw zdaj jutrzejszy egzamin, a potem pomyślimy – powiedziała. – Co zjesz na śniadanie?

– Nie jestem głodna, idę się pouczyć – posłałam jej smutny uśmiech. Odłożyłam kubek do zlewu i wróciłam do pokoju. Czemu to musiało być takie ciężkie? Byłam totalnie sfrustrowana. Mój poranny humor prysł jak mydlana bańka. Musiałam się wziąć za tą głupią rachunkowość, żeby zdać to w pierwszym terminie.

Ja: Szczęśliwej drogi i udanego koncertu! :)

Adi: Dlaczego Ty już nie śpisz? Jest 8. Od rana zakuwasz?

Ja: Miałam lekkie problemy ze snem, więc zabieram się za naukę. Jedź ostrożnie :)

Adi: Powodzenia. Odezwę się potem, żeby sprawdzić, czy coś już potrafisz! Miłego dnia.

Ja: Dzięki, Wam też. Dajcie czadu! Jestem po ciężkiej rozmowie z mamą, więc możesz powiedzieć chłopakom, że niestety, ale nici z mojej podróży do Warszawy :(

Adi: Nie łam się, nic straconego. Zapomniałaś gdzie mieszkam? Jak tylko będziesz mogła przyjechać, to zapraszam :)

Uśmiechnęłam się do telefonu. Adi umiał pocieszyć.

Ja: Poprawiłeś mi humor, spadam do notatek!

Dzień zleciał mi zaskakująco szybko, ale naprawdę porządnie się przyłożyłam do nauki. Adi wysłał mi zdjęcie jak chłopacy zrobili smutne miny, że z nimi nie jadę. Zamiast być mi smutno, myślałam, że się posikam ze śmiechu. Oni są niemożliwi.

Pół nocy nie zmrużyłam oka z nerwów. Rano wstałam w kiepskim stanie. Szybka poranna toaleta. Ubrałam czarne rurki i czarną koszulę Notatki spakowałam do torby, kawę wlałam w mój kubek termiczny i szłam na tramwaj. Przejrzałam jeszcze jakieś trudniejsze pojęcia i dojechałam na przystanek docelowy. Na uczelni byli już moi znajomi, brakowało tylko Przemka.

– Boże, nie zdam tego – Klara prawie płakała. Podeszła do mnie i oparła się głową o moje ramię. Objęłam ją ręką.

– Przestań histeryzować. Na pewno coś pamiętasz – pouczył ją Kacper. Eh. Cały on. Klara głośno westchnęła na moim ramieniu i spojrzała na mnie.

– Błagam, walnij go, bo jak ty tego nie zrobisz, to ja już się nie będę powstrzymywać – powiedziała do mnie cicho, a ja wybuchłam śmiechem.

– Jesteście siebie warci – powiedziałam w końcu. – Kacper okaż jej trochę więcej współczucia – pokręciłam głową z niedowierzaniem. On zlustrował mnie z góry do dołu. No cóż, nie zrobiło to na mnie wrażenia. Gdyby zrobił do Adrian, to zrobiłoby mi się okropnie gorąco.

– Mam przecieki – przybiegł nagle Przemek. – Słuchajcie będzie można zdać od razu zaliczenie z ćwiczeń dzisiaj. Bo ostatni egzamin jest w piątek z psychologii w biznesie, ale to nieszczęsne zaliczenie ćwiczeń z rachunkowości mieliśmy mieć w sesji. No i okazuje się, że będzie można podejść dzisiaj w terminie zerowym. Kto chce, to ma zostać po egzaminie. Jadźka sprawdzi czy zaliczone i Kwiatkowski będzie czekać na tych, którzy będą mogli zdawać w sali numer 213 – powiedział to wszystko na jednym oddechu.

– Idealnie – powiedziałam. Byłoby cudownie mieć to już z głowy!

– Muszę to zdać. – jęknęła Klara. – Z zadaniami nie mam żadnego problemu, ale ta teoria mnie wykończy.

– Na pewno zdasz Klara – Przemek dodał jej otuchy. No, ten to się chociaż potrafi zachować. – Kto jak nie ty? Dobra chodźcie. Musimy zająć dobre miejsca – powiedział i szliśmy za nim na aulę. Usiedliśmy mniej więcej na środku. Jadzia zawsze sprawdzała tylko przednie i tylne ławki, więc gdyby Klara postanowiła ściągać, było dla niej idealnie.

– Moi drodzy. Rozmawiałam z doktorem Kwiatkowskim i postanowiliśmy, że te osoby, które chcą podejść do zaliczenia zerowego z ćwiczeń, będą mogły poczekać na korytarzu po zakończeniu egzaminu. Sprawdzę testy i będzie wiadomo, czy dana osoba może zdawać ćwiczenia. Tymczasem rozdam Państwu arkusze. Macie 30 minut. Tak jak się umawialiśmy, czysta teoria i znajomość wzorów. Życzę powodzenia – rozdała nam kartki i egzamin się rozpoczął.

Nie były to nawet najgorsze pytania. Spodziewałam się, że będzie chciała nas udupić, ale chyba miała jakiś dzień dobroci. Jak skończyliśmy, to zaznaczała sobie te osoby, które będą chciały zdawać ćwiczenia, żeby sprawdzić nasze wypociny.

– Jak tam? – zapytałam Klarę, kiedy wyszliśmy z sali.

– Chyba nie było tak tragicznie jak myślałam. Mam nadzieję, że zaliczę i będę mogła zdać dzisiaj te ćwiczenia – westchnęła.

– Na pewno zdamy – szturchnęłam ją w bok. Chłopacy wyszli na końcu.

– Nie było tragedii, nie wiem po co Klara tak panikowałaś – Kacper zwrócił się do blondynki.

– Teraz to cwaniakujesz, a sam na pewno byłeś obsrany – Klara od razu mu odpowiedziała. Ale było między nimi napięcie. Coś czułam, że to może się dla nich ciekawie skończyć.

– Ja tam uważam, że wszyscy zdamy – odezwał się Przemek. Ciężko było go czasami rozgryźć, ale w tym momencie widziałam ten błysk zazdrości w oku, kiedy patrzył na pozostałą dwójkę.

– Zostaje nam czekać na wyniki. Chodźcie na kanapy, na pewno nas zawoła – powiedziałam i ruszyłam w stronę głównego korytarza. Czekało nas może około 30 osób. Nie było to dużo, bo aula była wypełniona po brzegi, a przeznaczona była dla 100 osób. Napisałam w międzyczasie do mamy i Adriana, że czekam na wynik i mam nadzieję, że zostanę na drugie zaliczenie. Obiecałam dać im znać po egzaminie, jak mi poszło.

Adi: To świetnie, trzymam kciuki!

Mama: Powodzenia!

Czekaliśmy jakieś 20 minut i Jadzia zawołała nas wszystkich. Wyczytywała numerami albumu, żeby nie używać imion i nazwisk. Cała nasza czwórka zdała! Mogliśmy przystąpić do ćwiczeń. Przeszliśmy do odpowiedniej sali. Zaniosła też kartkę doktorowi Kwiatkowskiemu, z danymi osób, które zdały i mogliśmy liczyć moje ukochane zadania! Szybko nam poszło, wszyscy czuliśmy się lepiej w ich rozwiązywaniu. Doktor też powiedział, że jeśli chcemy, możemy poczekać na wyniki, więc skorzystaliśmy.

– To na pewno zdałam – powiedziała Klara.

– Zdecydowanie wolę liczyć – westchnął Przemek i usiadł na krześle naprzeciwko sali.

– Nawet nie dał takich złych tych zadań – stwierdziłam siadając obok Przemka. Klara i Kacper stali przed nami.

– Ciekawe czy wpadnie piąteczka – zaśmiał się Kacper.

– Kujon – Klara przekręciła oczami. Tak, zdecydowanie ich dwójka pasowała do siebie idealnie. – Czy ty zawsze musisz być ze wszystkiego najlepszy? – zwróciła się do niego z założonymi na piersiach rękami.

– Nie znasz mnie od wczoraj – uniósł brew. – Dobrze wiesz, że muszę.

– Ah to twoje ego – Przemek pokręcił głową z niedowierzaniem.

– Jesteście niemożliwi – wybuchłam śmiechem. A oni zaczęli mi wtórować.

Nie mogłam się doczekać piątku i naszej imprezy po ostatnim egzaminie. Czułam, że Klara będzie miała ciężki wybór. Przemek wzdychał do niej ukradkiem. Kacper ze mnie przerzucił się na nią. Dla mnie lepiej. Zastanawiałam się tylko, czy chciał wzbudzić we mnie zazdrość, czy naprawdę ciągnęło go do Klary. No cóż, nie miałam zamiaru o tym teraz myśleć. Czekałam jak na szpilkach na wyniki zaliczenia. Pogadaliśmy jeszcze jakieś 15 minut i Kwiatkowski zawołał nas na ogłoszenie wyników. No i jesteśmy genialni, bo każdemu wleciała 5!

Szczęśliwi, że udało nam się zdać dwa zaliczenia jednego dnia, ruszyliśmy na przystanek tramwajowy. Zostało kilka dni nauki na psychologię w biznesie i będziemy mogli odpocząć. Każdy wsiadł w swój tramwaj i wracałam do domu. Napisałam do mamy, że zdałam na 5. Do Adiego chciałam zadzwonić jak dojadę do domu.

Mama: Gratulacje! Wracasz do domu, czy idziecie gdzieś ze znajomymi?

Ja: Tak, wracam. Jestem w tramwaju :)

Słuchając swoją playlistę dotarłam na przystanek docelowy i szłam w stronę domu. Doznałam naprawdę ogromnego szoku, kiedy na moim wjeździe stał bus chłopaków z LemON i kilka innych aut. Co tu się dzieje? Szłam szybko w stronę wejścia do domu. Stali tam wszyscy moi przyjaciele, chłopacy z zespołu i Adi.

– No nareszcie jesteś! – krzyknęła Karola. – Jak egzamin? – zapytała i mnie przytuliła.

– Co wy tu wszyscy robicie? – zapytałam i wyciągnęłam słuchawki z uszu.

– Mów jak egzamin?! – Olka podeszła do mnie i potrząsnęła moimi ramionami. Jezu, co oni tu wszyscy robili?

– Zdałam na dwie piąteczki – powiedziałam, z szerokim uśmiechem na twarzy.

– Gratulacje! – krzyknęli wszyscy.

– Czyli jedziesz z nami? – zapytał uśmiechnięty Igor. Chłopacy stali obok z uśmiechami na twarzy.

– Znaczy no... - zaczęłam się jąkać. Była jeszcze ta nieszczęsna mama.

– Podobno możesz z nami na koniec świata i to nawet boso – zaśmiał się Harry.

– Widzę, że Adi wydał mój sekret – spojrzałam na niego rozbawiona, a ten stał z rękami w kieszeniach i uśmiechał się szeroko. Coś mi tu nie pasowało. – No powiedział prawdę, ale jest jeszcze moja mama – westchnęłam.

– Mama ci pozwala – wyłoniła się nagle zza ściany. Patrzyłam na nią oniemiała. Szczęka opadła mi w dół. Adi podszedł do mnie i spojrzał na mnie tymi śmiejącymi się oczami.

– To co, pakujesz się? – uniósł brew. – Czy mam jednak jechać bez ciebie? – oczy mu się świeciły. Ja totalnie nie wiedziałam co mam powiedzieć. Wiedziałam, że to jego sprawka. Co ten człowiek wyprawiał?

– Jesteś niemożliwy – rzuciłam się na niego. – Dziękuję – szepnęłam mu do ucha.

– Skoro Mela będzie się pakować, zapraszam was na herbatę, kawę i ciasto. Całe szczęście, że zdążyłam je upiec – moja mama mówiła to tak spokojnie i radośnie, jakby wcale nie mówiła do kogoś tak znanego. Zdążyła upiec? Ona o wszystkim wiedziała? Jak Adi to zrobił?

– Dosyć tych czułości, chodź – Olka wzięła mnie za rękę, Karola za drugą i prowadziły mnie do domu.

Po drodze minęłam roześmianego Oskara i Kamila. Szybko się rozebrałam z butów i kurtki. Po chwili biegłam na górę. Rozumiecie to? W moim domu, z moją mamą, zespół LemON będzie pił sobie herbatę i jadł ciasto. To jest jakaś abstrakcja. Dziewczyny wpadły do mojego pokoju i zaczęły grzebać w mojej szafie.

– Ej, ej potrafię się spakować – próbowałam je uspokoić. Zatrzymały się, spojrzały po sobie, potem na mnie i wybuchły śmiechem.

– Jak myślisz ta czy ta? – Olka pytała Karolinę, pokazując sukienki.

– Po cholerę mi sukienka? Opanujcie się – śmiałam się z nich i wyciągnęłam spod łóżka torbę podróżną.

– Nie znasz się, wiem co mówię – powiedziała Karolina.

– Super, dzięki Karola. Możecie mi powiedzieć, jak to się stało, że wy wszyscy tu jesteście?

– Zapytaj Adriana, on to wszystko zorganizował. Napisał do Oskiego czy mu pomożemy, no i musiałyśmy przekonać twoją mamę, co nie było łatwe, więc wisisz nam twoją pizzę za to – ciągnęła Karolina, a na moim łóżku leżały już dwie sukienki i jakaś spódniczka. Skąd ja mam takie coś w szafie w ogóle? Olka otworzyła moja szufladę z bielizną.

– Ej, a czego ty tam szukasz, potrafię się spakować, uspokójcie się – wyszarpnęłam kolejną sukienkę, która miała wylądować na moim łóżku. – Przecież ja nie będę miała gdzie tego ubrać, jadę tam na dwa dni, halo! – rozłożyłam ręce. Na to wszystko ktoś zapukał do mojego pokoju.

– Proszę – powiedziały chórem laski. Fajnie, to już nawet nie jest chyba mój pokój, skoro zapraszają wszystkich. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Do pomieszczenia wszedł Adi. Ubrany był w ciemnogranatowe jeansy i białą koszulkę na krótki rękaw. Boże, co za ciacho!

– Jezu, co tu się dzieje? – zaśmiał się, kiedy zobaczył jak bezradnie stoję na środku własnego pokoju, a moje przyjaciółki robią w nim istny armagedon.

– No właśnie, może ty im powiesz, że potrafię się sama spakować? Bo mnie ewidentnie nie słuchają – powiedziałam z naciskiem na ostatnie słowo. Adi zaśmiał się i spojrzał na łóżko.

– Karolina przestań wyciągać te sukienki, wypad mi z tej szafy!

– Myślę, że może przydać ci się jakaś sukienka, może skoczymy na imprezę? – spojrzał na mnie z iskierkami w oczach. – Hm. To też zabierasz? – wskazał głową na łóżko, gdzie leżała moja czarna, koronkowa bielizna. Kurwa, to się nie dzieje naprawdę!

– Oczywiście, że zabiera – Olka wymownie podkreśliła całe zdanie. Boże, zaraz się zapadnę pod ziemię. – Widzisz, mówiłyśmy ci, że sukienka też się przyda – Olka odwróciła na moment głowę w moją stronę i zaraz potem buszowała z powrotem w mojej szafie.

– Błagam, zostawcie mnie w spokoju – zaczęłam się śmiać, bo stwierdziłam, że jak się popłaczę, to nic to nie da. – Przepraszam, że musisz to oglądać. Nie wiem kto mi podmienił przyjaciółki – patrzyłam na Adiego rozbawiona.

– Mela, a to też? – Karolina pokazała mi w górze jakąś bluzkę, na którą nawet nie zdążyłam spojrzeć. One nie robiły sobie nic z tego co do nich mówiłam.

– Nie wiem, nie dotarłam jeszcze do własnej szafy – westchnęłam. – Widzisz, co ja muszę z nimi przeżywać? – powiedziała, a Adi uważnie mi się przyglądał.

– Chcą pomóc – wzruszył ramionami. Stał z rękami w kieszeniach i patrzył na mnie cały czas. Czułam jak robi mi się bardzo gorąco. Wcale nie chciałam moich przyjaciółek, w tym momencie, w tym pokoju. – Aczkolwiek myślę, że starczy jej już tych ciuchów wiecie? – zwrócił się do dziewczyn.

– Musi być przygotowana na każdą ewentualność – powiedziała Olka.

– Dobra, koniec. Błagam was, zaraz się spalę ze wstydu, naprawdę tego chcecie? – jęknęłam. Miałam nadzieję, że chociaż to zadziała. Dziewczyny spojrzały na mnie podejrzliwie.

– Wiecie co, ja już wyjdę lepiej – powiedział Adrian cały czas się śmiejąc. – Nie spiesz się. Twoja mama zrobiła tak pyszne ciasto, że idę zjeść, zanim mi wszystko pochłoną te żarłoki – rzucił mi ostatnie spojrzenie i wyszedł.

– Dlaczego ty jeszcze z nim nie jesteś? – Karola nagle znalazła się przy mnie i zaczęła trząść moimi ramionami. – On na ciebie tak bardzo leci, że aż mnie to boli – jęknęła i się zaśmiała.

– A może o czymś nie wiemy? – podeszła do nas Olka i poruszała wymownie brwiami. Westchnęłam.

– Nie wiem czy jesteśmy, czy nie, ale wiem, że obojgu nam na sobie bardzo zależy – powiedziałam. Przyglądały mi się uważnie.

– O czymś nam nie mówisz – powiedziała Karola.

– No dobrze. Całowaliśmy się namiętnie na parkingu, pasuje? – wyminęłam je i podeszłam do łóżka. Boże, co za bałagan. Zaczęłam wybierać odpowiednie rzeczy. Dziewczyny stały na środku pokoju i nic nie mówiły.

– Zamierzałaś nam o tym powiedzieć? – zapytała Olka. Pytała poważnie, ale ja wiedziałam, że obie udają.

– Może gdybyście chciały mnie przed chwilą słuchać, to bym wam powiedziała – spojrzałam na nie, wkładając jednocześnie do torby wybrane przeze mnie ubrania.

– Ja bym się na niego rzuciła na twoim miejscu, na tym wyjeździe – powiedziała rozmarzona Olka i usiadła na łóżku. Znalazła ostatni skrawek wolnego miejsca.

– Dobrze, że nie jestem tobą – spojrzałam na nią z uniesioną brwią. – Poza tym masz Kamila, w każdej chwili możesz się na niego rzucić, moja droga.

– No wiem, ale Adi jest takim ciachem, że oddałabym mu się na zawołanie – dopowiedziała.

– Czy ty się słyszysz? – zapytałam ją. Normalnie rozwaliła mnie tym wyznaniem. Z dołu wciąż dobiegały głośne śmiechy.

– Tak se tylko gadam, znacie mnie - zmieniła nagle front.

Spojrzałyśmy z Karolą na siebie. Znowu się zaczynało. Olka zawsze była szalona, miała pełno facetów, dopóki nie trafiła na Kamila. Uspokoiła się przy nim i naprawdę była szczęśliwa. Zawsze jednak, kiedy poznałam jakiegoś chłopaka, Olka nagle go zaczynała kokietować. Różnie bywało z ich opieraniem się jej urokowi, ale miałam nadzieję, że Adrian nie ulegnie. Bardzo mi na nim zależało, jemu na mnie też, skoro zrobił mi takie niespodzianki. Ale w głowie zapaliła mi się już lampka, żeby uważać. Czemu zawsze odbijało się to na moich chłopakach? Na początku myślałam, że sobie to po prostu wmawiam, ale kiedy Karola też to zauważyła, zaczęłyśmy być ostrożniejsze względem Olki. Jednak odkąd miała Kamila, to już nie zachowywała się w ten sposób, przynajmniej nie przy mnie.

– Dobra idźcie na dół na ciasto, ja tu zrobię względny porządek i zejdę. Dajcie mi 10 minut, muszę jeszcze spakować kosmetyczkę – powiedziałam. Dziewczyny wyszły. Spakowałam wszystko co potrzebowałam, ogarnęłam szafę i także zeszłam. Wszyscy siedzieli w salonie. To był piękny widok. Moja roześmiana mama z moimi przyjaciółmi, moim ukochanym zespołem i moim facetem? Na ten widok nie dało się szeroko nie uśmiechnąć. – Jestem gotowa. Co dobrego upiekłaś? – podeszłam do stolika. – Jezu, zrobiłaś sernik? Mamo – jęknęłam z zachwytu i nałożyłam sobie kawałek. Kocham sernik! Stałam oparta o ścianę obok siedzącego na krześle Adiego. Pociągnął mnie nagle do siebie i wylądowałam na jego prawym kolanie. – Chcesz człowieku, żeby noga ci pękła? – spojrzałam na niego rozbawiona.

– Proszę cię Mela, ty nic nie ważysz. Czy ty w ogóle coś jesz? – śmiał się.

– Nawet nie wiesz ile ona jest w stanie pochłonąć – odpowiedziała moja mama. Przyglądała się nam uważnie. Zaakceptowała go od razu. Widziałam po oczach.

– Dzięki mamo, czy ty wiesz co oni wszyscy sobie teraz o mnie pomyślą? – pokręciłam głową z niedowierzaniem, a cały salon wybuchnął śmiechem. – Widzisz? Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć – westchnęłam i sama zaczęłam się śmiać. – Czy może mnie ktoś uszczypnąć? Bo to chyba nie dzieje się naprawdę. Auć! – krzyknęłam i wstałam jak poparzona, Adi uszczypnął mnie w udo.

– Może zrobimy sobie zdjęcie na pamiątkę? – zaproponowała niepewnie moja mama.

– Świetny pomysł – krzyknął Igor. – Tylko jak wszyscy się zmieścimy?

– Czekajcie chwilę – powiedziałam i pobiegłam po statyw.

– Pełna profeska – zaśmiał się Rubens.

– No wiadomo – odpowiedziałam. – Dobra to zbliżcie się do siebie, ustawie telefon i włączę samowyzwalacz. – Moja mama z dziewczynami usiadła na kanapie. Chłopacy porozsiadali się na oparciu i po jej bokach, a Adi na podłodze. To była magia. Oni tu wszyscy byli naprawdę. Zrobiłam kilka fotek, kiedy się przygotowywali. Ustawiłam aparat tak, żeby zrobiło kilka ujęć, w 3 sekundowych odstępach. Szybko dobiegłam do Adiego i wszyscy się szeroko uśmiechnęliśmy. Potem zrobiliśmy śmieszne miny i miałam najlepsze zdjęcia ever!

– Jesteście wspaniali, naprawdę – moja mama mówiła do chłopaków z zespołu. – Jeśli będziecie przejeżdżać przez Toruń, serdecznie zapraszam na herbatę, kawę i ciasto – była cała rozpromieniona, a oni szeroko się uśmiechali. Chyba musiało się im u mnie spodobać. – Zapraszam też do naszej restauracji, jeśli będziecie mieli ochotę na włoskie jedzenie. Nazywa się Siciliana – mama skończyła mówić, a oni wszyscy po sobie spojrzeli.

– Ta pyszna włoska pizza to od Ciebie? – Kołacz zwrócił się do mojej mamy. Byli na ty? Ale mnie ominęło. Chłopacy przyglądali się raz mojej mamie, raz mi.

– Jedliście? – zapytała zdziwiona.

– Tak, wczoraj. Ci ludzie z klubu polecili nam najlepszą pizzę. No i mieli zdecydowaną rację – odpowiedział Andrzej.

– Nie mówiłaś, że prowadzisz restaurację – Adi z Igorem zmówili się i patrzyli na mnie uważnie.

– Bo to jest restauracja mamy, ja tam tylko pomagam – odpowiedziałam.

– Z przyjemnością zajrzymy, jak będziemy przejeżdżać – powiedział Piotrek.

– Było cudownie, ale musimy już wracać – powiedział smutno Harry.

– Dziękujemy za pyszny sernik i takie miłe ugoszczenie – powiedział Rubens.

– Oh, nie ma za co. Naprawdę serdecznie was zapraszam częściej. Bardzo się cieszę, że mogłam was osobiście poznać – mówiła szczęśliwa.

– Jeszcze raz dziękujemy i mamy nadzieję, że do zobaczenia – powiedział Igor i wyszli na zewnątrz.

– Daj znać jak dojedziecie na miejsce. Będę się martwić – mówiła mama i trzymała swoje dłonie na moich ramionach. – Trochę jestem spokojniejsza jak wiem, że Oskar zna tego Adriana – szepnęła mi na ucho. Cała mama. – Baw się dobrze. Zobacz coś nowego. Mam nadzieję, że to będą cudowne dwa dni. Kocham cię i uważaj na siebie – mocno mnie przytuliła i pocałowała w czoło.

– Wszystko będzie dobrze mamuś – pocałowałam ją w policzek. – Wrócę cała i zdrowa – uśmiechnęłam się.

– Miło było cię poznać – skierowała te słowa w stronę Adriana. – Naprawdę spełniłeś jej marzenie, dziękuję – uściskała go. Adi znieruchomiał. Ja też. Kompletnie nie spodziewałam się tego po mojej mamie! – Przepraszam, poniosło mnie – powiedziała zakłopotana.

– Nic nie szkodzi. Bardzo miło było Panią poznać i mam nadzieję, że do zobaczenia – posłał jej chyba najlepszy ze swoich uśmiechów. Wziął moją torbę i poszedł już w stronę auta. Mama też wyszła na zewnątrz. Zostali moi przyjaciele.

– Bądź grzeczna – powiedziała Karola poruszając przy tym wymownie brwiami i mnie przytuliła. – Nie przejmuj się Olką. Adi nie widzi poza tobą świata – szepnęła mi do ucha.

– Spełniaj marzenia, jak wrócisz to mi wszystko będziesz musiała opowiedzieć – Olka uśmiechnęła się wymownie i też mnie przytuliła.

– Czekam, aż moje dziecko będzie miało sławną ciocię – zaśmiał się Oski i mnie przytulił. – Cieszę się, że potrafiliście się dogadać. Naprawdę do siebie pasujecie – szepnął mi do ucha.

– Dzięki. Oczywiście o wszystkim wiedziałeś, ale dawkowałeś mi emocje – zaśmiałam się.

– Baw się dobrze, czekamy na jakąś relację – powiedział Kamil i też mnie przytulił.

– Kocham was – powiedziałam i wybiegłam z domu. Pocałowałam jeszcze w przelocie mamę w policzek.

Szłam w stronę samochodu Adriana. Igor siedział z tyłu. O Jezu, naprawdę będę z nimi wracać? Adi spojrzał na moją niepewną minę i pokazał mi, że mam usiąść z przodu. No to wsiadłam. Wdech, wydech. Boże, jak tu cudownie nim pachniało.

– Zdejmij kurtkę, włączyłem już ogrzewanie – powiedział. Zdjęłam i Igor przejął ją do tyłu. – Gotowa? – spojrzał na mnie z iskierkami w oczach.

– Jak jeszcze nigdy – odpowiedziałam z szerokim uśmiechem. Byłam tak podekscytowana, że to się w głowie nie mieści. Adi przytaknął i po chwili ruszaliśmy do stolicy. Chłopacy jeszcze zatrąbili na odjazd, a mama i moi przyjaciele nam pomachali.

– Nie ma się co stresować Melka, my nie gryziemy – zaczął mówić Igor. – Masz bardzo fajną mamę, wiesz? Kurcze, ale dobry sernik zrobiła. Ja to kocham słodkie rzeczy. No i przyjaciół też masz wspaniałych.

– To prawda, wszyscy są niezastąpieni – odpowiedziałam.

– Dlaczego nie mówiłaś, że prowadzisz z mamą restaurację? – zapytał Adi spoglądając co jakiś czas w moją stronę.

– A dlaczego nie powiedziałeś mi, że jesteś realizatorem dźwięku zespołu LemON? – spojrzałam na niego z uniesioną brwią.

– Dobra jesteś – Igor zaczął się śmiać. – Ale cię zgasiła stary – nie mógł przestać się śmiać. To było tak zaraźliwe, że po chwili cała nasza trójka wybuchła śmiechem.

– Tak ze mną pogrywasz? – zaśmiał się. – Jak wiesz, są pewne rzeczy, których nie mówi się od razu przy poznaniu – odpowiedział Adi. – Na ciebie też się wszyscy faceci rzucali, jak powiedziałaś, że masz restaurację? – Adi miał mega dobry humor.

– Dokładnie tak jak mówisz, wiesz wolałam uniknąć tych napalonych facetów, co rzucają się na żarcie – uniosłam brew i spojrzałam na jego profil. Pokręcił głową z niedowierzaniem.

– Bardzo dobrze zrobiłaś, bo jak nic rzuciłbym się od razu – spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.

– Tak właśnie czułam, dlatego wołałam to zachować na później – już się rozluźniłam. Tak, teraz było idealnie.

– A umiesz gotować? – zapytał Igor.

– Coś tam potrafię – zaśmiałam się.

– A taką pizzę z szynką, pomidorkami i rukolą, jak jedliśmy z waszej restauracji, to też umiesz? – dopytywał.

– Umiem – odpowiedziałam.

– Adi, wbijam dzisiaj na pizzę – odpowiedział od razu. Zaśmiałam się. Co tu się działo? To jest niemożliwe, naprawdę.

– Nie wbijasz dzisiaj na żadną pizzę, bo nie mam zamiaru Meli zaciągać do garów, oszalałeś? – oburzył się Adi. O proszę. Plus dla ciebie Adi.

– A jutro? – zapytał z nadzieją Igor.

– To ode mnie nie zależy, poza tym ona nie przyjeżdża do mnie gotować – pokręcił głową z niedowierzaniem.

– Dla mnie to nie problem, lubię gotować, sprawia mi to przyjemność. Jeśli smakowała wam ta pizza i macie na nią ochotę, chętnie zrobię – odpowiedziałam cały czas się śmiejąc, bo ich wymiana zdań, była bezcenna.

– No widzisz, Mela mnie lubi, a Ty chyba coraz mniej – Igor westchnął, a ja myślałam, że się posikam zaraz ze śmiechu. Oni byli niemożliwi.

– Ty już nie przesadzaj. Ja nadal dawkuje ci te twoje pierniki, więc dobrze się zastanów, czy aby na pewno cię nie lubię – Adi spojrzał rozbawiony w lusterko wsteczne.

– No dobra, niech ci będzie. Czyli jutro będzie pizza. Ekstra. Czego będziemy słuchać? Mogę podłączyć telefon? Mela, proszę włóż ten kabel do USB – Igor podał mi końcówkę kabla i podłączyłam go do auta. – To czego słuchamy? O wiem! – po chwili rozbrzmiał Queen.

Spojrzałam na profil Adriana. Uśmiechnął się. Lubił ich, pamiętam jak mówił mi o tym w autobusie. Igor zaczął śpiewać z Freddiem, Bohemian Rhapsody. To była magia. Miałam niesamowite ciarki na ciele. Dostałam gęsiej skórki.

Kiedy jednak w głośnikach zabrzmiały pierwsze dźwięki We Will Rock You, Adi krzyknął i zaczął pukać rytmicznie w kierownicę. To było wspaniałe uczucie, widzieć go takiego naturalnego, że nie mogłam oderwać od niego wzroku. Kiedy jednak zaczął śpiewać piosenkę, moja szczęka wylądowała na podłodze. A on nie przerywając śpiewu i rytmicznego uderzania w kierownicę, spojrzał na mnie i poruszał brwiami. Niezły głos Adi. Co innego mi pozostało? Refren śpiewaliśmy już wszyscy. Byliśmy zdecydowanie wesołym samochodem. Nie mogłam się na niego napatrzeć. Był taki szczęśliwy i pełen życia. Cieszyłam się, że będę miała okazję poznać jak wygląda jego codzienność.

– Nie chwaliłeś się, że potrafisz śpiewać – rzuciłam niby od niechcenia.

– Kilku rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz, wolę zachować je na specjalne okazje – zaśmiał się.

– Dobrze wiedzieć, muszę być zatem cały czas czujna – zaśmiałam się.

– Oj tak, z nim nigdy nic nie wiadomo – odezwał się Igor i dalej włączył muzykę.

Całą drogę gadaliśmy i śpiewaliśmy. Czułam się cudownie, tak naturalnie, jakbym znała ich obu od lat. W połowie drogi wjechaliśmy do Drive Thru KFC, na małe jedzonko na wynos. Jak już dojechaliśmy do Warszawy Adi odwiózł Igora pod jego mieszkanie, a my jechaliśmy dalej.

– Pozostaje mi tylko przeprosić cię za niego. Jak mu się czasem włączy słowotok to ciężko się dopchać – Adi śmiał się z Igora. – Możesz dać znać twojej mamie i przyjaciołom, że za 3 minuty będziemy w mieszkaniu, żeby się nie martwili – uśmiechnął się szeroko. Gdzie ty byłeś całe moje życie? Nawet o tym pomyślał. Napisałam SMS do mamy i na grupie do dziewczyn, że zaraz będziemy na miejscu. Byłam bardzo ciekawa jego mieszkania. Znowu czułam ogromne podekscytowanie.

– Dziękuję, tak bardzo ci dziękuję, że to jest nie do opisania słowami – mówiłam to i patrzyłam na jego profil.

– Cała przyjemność po mojej stronie, polecam się na przyszłość – zaśmiał się. Wjechaliśmy w ulicę, gdzie znajdowały się same nowoczesne bloki. Skręciliśmy w lewo, Adi otworzył pilotem bramę wjazdową i zjechaliśmy na parking podziemny. Zaparkował. – No to teraz zapraszam w moje skromne progi – uśmiech nie schodził mu z twarzy. Promieniał szczęściem. Wysiadł pierwszy.

– Jesteś taki szczęśliwy, bo Twój plan się powiódł? – zapytałam go śmiejąc się i wysiadając z auta. Odwróciłam się w stronę kierowcy, ale go już tam nie było. Poczułam ręce na swojej talii. Przyciągnął mnie do siebie i zachłannie pocałował. Po moim ciele przeszedł dreszcz podniecenia. Zarzuciłam swoje ręce na jego szyję. I totalnie się temu poddałam. Każda cząsteczka mnie go potrzebowała i pragnęła coraz bardziej. Wariowałam na jego punkcie. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Oparł swoje czoło o moje i szeroko się uśmiechnął. Jego oczy błyszczały.

– Jestem taki szczęśliwy, bo ty tu jesteś. Niczego więcej już teraz nie potrzebuję – motyle w moim brzuchu robiły fikołki ze szczęścia, a po całym ciele przeszła fala gorąca.

– Nie znam nikogo, kto wymyślałby takie niecne plany tylko po to, żebym w końcu przyjechała do Warszawy. Wystarczyło powiedzieć, że też mnie potrzebujesz, tak jak ja ciebie – zaśmiałam się, a jego oczy otworzyły się szerzej. – Zależy mi na tobie, naprawdę. Bałam się jednak, że przez to, co przeszedłeś, nie będziesz chciał się w nic nowego pakować. Wiem jak to jest mieć złamane serce, a wiedziałam, że ty też masz – zamilkłam na chwilę. – Wtedy po tej rozmowie telefonicznej, w której mi wszystko wyjaśniłeś, miałam ochotę wsiąść w auto, przyjechać do ciebie i zwyczajnie w świecie przytulić. Nic nie musiałbyś mówić, bo czułam wszystko co przeżywałeś. – Z każdym moim słowem jego oczy się poszerzały. Nic nie mówił. Intensywnie myślał, widziałam to po jego mimice. Ściągnął brwi. Jego wzrok wędrował po każdym milimetrze mojej twarzy. Analizował moje słowa.

– Gdzie byłaś całe moje życie? – wyszeptał w moje usta. Mimowolnie je otworzyłam. – Nigdy nie pozwolę ci odejść – pocałował mnie powoli i leniwie. Myślałam, że zwariuję. Moje podbrzusze pulsowało, a jego wybrzuszenie w spodniach świadczyło o tym, że on też mnie pragnie. – Chodź, bo zdążyliśmy tylko wysiąść z auta, a ja już się na ciebie rzuciłem. Nie świadczy to o mnie dobrze – zaczął się śmiać.

Nie potrzebowałam ubierać już kurtki, bo było mi cholernie gorąco. Wziął nasze torby na prawe ramię i wyciągnął do mnie lewą rękę. Spojrzałam na niego. Tak, to jest ten facet. Na pewno. Podałam mu dłoń i szliśmy w stronę jego mieszkania.


***

Teledysk w tle: 
LemON, Ake

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro