🕸13🕸

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziewczyny przywitały się z chłopakami, którzy bardzo ucieszyli się z obecności Ivy.

-Już wszystko w porządku? To przez ten atak?- dopytywał się z paniką w głosie Parker. Czemu aż tak się przejmował?

-Jest w porządku. Po prostu zjadłam coś po terminie.- zaśmiała się na pokaz.

-Ivy lubi czyścić lodówkę. Widzicie jak to się kończy?- żartowała Michelle, opierając się o ramię kuzynki.

Po chwili paczka musiała pójść na lekcje. Ivy trzymała cały czas kciuki i niejednokrotnie spoglądała na swoje, na szczęście suche dłonie.

Na przedostatniej lekcji, matematyce, Ivy zrobiło się chłodno. A przecież  panowała taka temperatura, że można by jajko gotować na powietrzu.

Dziewczyna postanowiła jednak skupić się na robieniu notatek. Dopóki jej dłonie nie wydzielały kwasu, wszystko było w porządku.

Błąd.

Nikt się nawet nie spodziewał, aż przy mrugającej lampie sufitowej nastąpił wybuch. I to tuż na Ivy!

W ułamku sekundy znalazła się na podłodze, a jej ławka była osmalona. Gdy otworzyła oczy, a jej wzrok się powoli wyostrzał, zobaczyła piwne oczy szatyna.

-Nic ci nie jest? Ivy?

-Ja... Wszystko ok.- odparła, nadal w szoku.

Chłopak pomógł jej wstać i wszyscy ze strachem spojrzeli w kierunku lampy. Zapewne ona wybuchła, teraz już nie mrugała, a część szkła leżała na podłodze.

A jednak coś podpowiadało Ivy, że to wcale nie wina lampy, a jej samej.

Uczniowie zostali zwolnieni do domu, a szatynka znowu zamknęła się w łazience.

Wzięła do ręki pierwszy z brzegu woreczek po kanapkach i przyłożyła go do swojej ręki. Już po chwili zdawał się być czymś napompowany. Dziesięć minut później Ivy posiadała cały woreczek dziwnego gazu, który postanowiła ogrzać zapalniczką. Raz kozie śmierć.

Na początku nic się nie działo, ale kiedy tylko woreczek się rozgrzał, wszystko wybuchło. Na szczęście dziewczynie nic się nie stało.

Była jednak w szoku. "Co się ze mną dzieje? Jestem niebezpieczna...": te myśli kłuły ją jak ostrza.

Nie mogła pozwolić, by jej bliskim coś się stało, przez to, że ona zmieniła się w potwora.

Wybiegła szybko ze szkoły i pognała w stronę domu. Jak gdyby nigdy nic przywitała się z ciocią i wujkiem, poczym zamknęła się w pokoju. Głowa bolała ją od buzujących w niej myśli.

Nie miała najmniejszego pomysłu na zapanowanie nad tym dziwnym zjawiskiem, nie chciała też, aby jej bliscy byli przez nią zagrożeni.

Pozostawało więc tylko jedno wyjście dla potwora, takiego jak ona: Usunąć się w cień...

Nie czekała. Od razu wrzuciła swoje rzeczy do torby. Wyszła przez okno na schody pożarowe i zbiegła po nich na sam dół. Wtedy dopiero zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo niezaplanowana była jej ucieczka.

Ruszyła w stronę centrum, którego nie zdążyła jeszcze dobrze poznać.

Rozglądała się naokoło, czuła się niczym nie zobowiązana i po części wolna, ale także obarczona ciężarem swojej zdolności.

Szukała dla siebie jakiejś kryjówki na noc, ale wszędzie albo było zbyt wielu ludzi, albo czaiły się tam jakieś ciemne typki.

Początkowo starała się tylko odejść jak najdalej od swojego domu i unikać znajomych twarzy.

Im było ciemniej, tym bardziej zdenerwowana zdawała się być dziewczyna. Wystarczył tylko dźwięk jaj telefonu, by weszła w fazę przerażenia.

Odruchowo wyłączyła telefon, ale wiedziała, że to ciocia Amanda dzwoniła, bo martwiła się o nią. A ona musiała zniknąć.

Pierwszą noc poza domem planowała spędzić gdzieś w okolicy dworca kolejowego. Jednak całą drogę miała duszę na ramieniu. Czuła się obserwowana i mimowolnie przyspieszała krok.

Zdawało jej się, jakby ktoś ją gonił, jej serce jeszcze nigdy nie biło w takim tempie i czuła, jak coś wydobywa się spod jej paznokci.

Cześć kochani🕷

Jak wam mija rok szkolny? Ja osobiście rozpoczęłam go z okropnym przeziębieniem😒

Mam nadzieję, że spodobają wam się dalsze przygody Ivy

Przygotujcie się na pojawienie się nowej postaci😏

Miłego czytania🕸

Paaaa❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro