🕸27🕸

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ivy długo leżała w łóżku, myśląc nad słowami doktora Klaina. "Musisz go zabić.": powiedział. Tylko, że Ivy nie miała być mordercą. Nie chciała nikogo pozbawić życia. Myśl o śmierci kogokolwiek przerażała ją. Może dlatego, że wtedy na poczcie sama była bliska śmierci? A jednak chciała się zemścić. Nie zabić, tylko zemścić. Doktor Klain nie będzie zły, pomógł jej, prawda?

Sen zmusił ją do zamknięcia powiek, pod którymi cały czas rozgrywały się sceny sprzed paru godzin.

Do szkoły Ivony wybrała się już w dobrym stanie, choć nieobecna. Nie było widać śladów po wczorajszym starciu z bohaterem w masce, a jednak najgorsze piętno odcisnęły na niej słowa doktora.

Ivy starała się uczestniczyć w rozmowach i grać tak, jakby wszystko było dobrze. Czuła się, jakby nie ściągała wcale maski.

Peter też wydawał się być tego dnia w złym humorze. Jakby coś złego się stało, a on dusił to w sobie. Ivy coś o tym wiedziała.

-Stało się coś?- zapytała, siadając obok niego na korytarzu.

-Nie, nic takiego.- odparł pochmurnie.

-Mi możesz powiedzieć. Może mogę pomóc?- zachęcała go, spoglądając na jego twarz.

-Chodzi o pewną znajomą...- zaczął niechętnie.- Ona nie chce, żebym pomógł jej z jej problemem. Nawet nie pozwoli sobie niczego wyjaśnić.

-Może nie powinieneś naciskać. Podałeś jej rękę, teraz tylko poczekaj, a ona na pewno ją chwyci.- odparła zielonooka z uśmiechem.

-W takim razie poczekam.- dodał szatyn spokojnie, z cieniem uśmiechu.

A Ivy była z siebie dumna. Dumna, że chociaż w jednym mogła pomóc innym, nawet jeśli nie było to nic wielkiego, ani konkretnego. Ostatnio zawiodła, co mogło mieć fatalne skutki. Co jeśli testy broni biologicznej znowu zostaną przeprowadzone? Musiała temu zapobiec, dla swoich bliskich i przyjaciół.

Jak mówiła jej matka: "Zawsze walcz dla tych, których kochasz."

Ale teraz musiała też skupić się na szkole. Gra na dwa fronty była zarówno bolesnym, jak i ekscytującym doświadczeniem. A tożsamość Ivy musiała pozostać tajemnicą.

Po lekcjach Ivy poszła na siłownię. Tam mogła się odstresować. Jakie było zdziwienie Nelsona, gdy szatynka zaproponowała rozgrzewkę na workach treningowych w głównej sali.

-Teraz chcesz być zapaśniczką?- zapytał, przytrzymując rozbujany sprzęt.

-Nie. Ale to... pomaga... zachować kondycję.- wydyszała, ćwicząc ciosy.

Uderzając w worek, wyobrażała sobie, jakby był to Spider-man. Każdy cios miał specyficzną lokalizację i był tak wymierzony, jakby miała na tym ucierpieć prawdziwa osoba. A do tego dziwna determinacja w jej zielonych oczach niepokoiła chłopaka.

-Zmiana.- zakomendował, wyrywając ją z zamyślenia.

Nelson wziął od niej rękawice i sam począł uderzać w nieszczęsny Spider-worek. Dziewczyna z trudem utrzymywała go pionowo, bo uderzenia jej kolegi były bardzo silne. Jednak on uderzał po prostu w worek, uprawiał zwykły boks.

Po rozgrzewce wrócili na salę gimnastyczną, gdzie na zmianę używali drążka i korygowali swoje nieliczne błędy.

-Ivy, mam dla ciebie propozycję.- zawołał ją w końcu chłopak.

Dziewczyna posłusznie podeszła do niego, popijając wodę.

-Co powiesz na udział w konkursie w mojej szkole?- Ivy wypluła wodę.

-Że co? Przecież to szkolny konkurs.- odparła, wycierając usta.- Poza tym nie jestem taka dobra jak wy.

-Żartujesz sobie. Jesteśmy na równi, a poza tym mówiłem o tobie mojemu trenerowi i chętnie wpisze cię na listę.- dodał z cwaniackim uśmiechem. Wszystko zaplanował.

-Naprawdę? Ale jaki jest powód? Dlaczego chcesz, żebym wzięła udział?- zapytała.

-Bo trener pozwoli ci się wkręcić do nas na treningi, jeśli okażesz się dobra. Raczej będziesz miała czas, bo są po szkole.- odparł, a oczy Jones się zaświeciły.

-Spróbuję. Kiedy jest ten konkurs?

-W niedzielę w południu.

Ivy postanowiła spróbować. To, że jest Toxine, nie znaczy, że musi zrezygnować ze swoich dotychczasowych marzeń.

Nazajutrz Ivy wybrała się do domu Parkera. Drzwi otworzyła jej miła szatynka w okularach. Zaprosiła ją do środka i wspomniała, że Peter od rana na nią czekał.

Dziewczyna weszła do pokoju, gdzie panował "nieduży" rozgardiasz. Biurko było pokryte zeszytami i książkami, na krześle siedziały bluzy, tworzące piramidy. Podłoga była względnie czysta, oprócz leżących po kątach klocków lego.

A na swoim łóżku siedział Peter, próbujący ogarnąć miejsce żeby usiąść i mówić o, o zgrozo, fizyce!

-Cześć.- powiedziała szatynka, zsuwajac z ramienia swoją torbę.

-Hej, wybacz bałagan, ale nie jestem najlepszy w te klocki.- odparł z podenerwowaniem.

-Ja tam myślę, że akurat klocki są w twoim stylu.- odparła, wskazując na postawioną pod biurkiem gwiazdę śmierci. Chłopak się zawstydził.

Później rozsiedli się na dole łóżka piętrowego i poukładali sobie na kolanach zeszyty i podręczniki. Wykład był ciekawy, Ivy zdawało się, że mogłaby nawet polubić fizykę, ale kiedy Parker zadawał jej jakieś pytania czy zadania, w jej głowie panowała pustka.

W międzyczasie Ciocia May przyniosła im herbatę i zrobili sobie krótką przerwę.

-Jak tam sprawa twojej koleżanki?- zapytała Ivy.

-Kogo?

-Tej znajomej, która ma kłopoty.- sprecyzowała dziewczyna.

-Jeszcze z nią nie rozmawiałem. Boję się, że ona nie będzie chciała mnie posłuchać.- odparł, spoglądając na okno.

-Musicie być blisko, skoro tak bardzo chcesz jej pomóc.- odparła, popijając herbatę.- To na pewno tylko koleżanka?

-Oczywiście!- Peter wypluł herbatę.- Właściwie to niedawno się poznaliśmy. Gdyby nie jej problemy, nie spotkalibyśmy się.

-W takim razie dobrze, że ma problemy.- odparła, na co chłopak obdarzył ją zdziwionym spojrzeniem.- Mogła dzięki nim spotkać tak wspaniałą osobę, jak ty.

Peter zdecydowanie nie był przyzwyczajony do takiej ilości komplementów, bo przybrał kolor swojego kostiumu.

Korepetycje skończyli po około trzech godzinach, kiedy Ivy odpowiedziała na połowę pytań Parkera poprawnie. Jej mózg znowu był konsystencji galaretki.

Szła spacerkiem do domu, gdy nad głową przeleciał jej Pajęczak. Ivy była zdenerwowana i już nie mogła się doczekać, aż zedrze mu z twarzy jego maskę, razem z uśmiechem.

🕷🕸🕷🕸🕷🕸🕷🕸🕷🕸🕷🕸🕷🕸
Sorrrrrry, że dawno nie dodawałam rozdziałów, ale... ale... nie mam wytłumaczenia 😓
Jakoś tak wyszło 😅
Mam nadzieję, że się nie gniewacie 😚
Miłego czytania🕷

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro