🕸28🕸

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kochani!
Ja tu sobie sprawdzam Wattpada a mi tu takie coś wyskoczyło

Jesteście niesamowici
Już nie mówiąc o tym, jaki mam teraz zaciesz
Dziękuję wam!!!

Leci też do was nowy rozdział, więc już nie przedłużam ❤

🕸🕷🕸🕷🕸🕷🕸🕷🕸🕷🕸🕷🕸🕷

Rankiem Jones rozpoczęła dzień od długiej, intensywnej rozgrzewki, którą, chcąc nie chcąc, musiała zakończyć prysznicem. Bardzo chciała dobrze wypaść na konkursie gimnastycznym.

Gdy weszła do kuchni, zastała tam tylko Amandę, która piła poranną kawę. Wtedy też ją olsniło. Nikt nie wiedział o konkursie.

-Cześć ciociu.- przywitała się. Ciotka kiwnęła głową, bo akurat brała łyk napoju.- Dzisiaj może mnie nie być dość długo, bo kolega zaproponował mi konkurs w jego szkole.

-Konkurs? Gimnastyczny?! Dlaczego ja o niczym nie wiem?!- zdziwiła się ciotka.

-Teraz już wiesz...

-Pójdziemy ci kibicować!

-Nie! Jestem tam tylko gościnnie. Jeśli dobrze mi pójdzie, możecie przychodzić na następne. Chcę się dzisiaj skupić.- odparła nieśmiało.

-Na pewno?- kobieta wydawała się być zawiedziona.

-Wolałabym się po prostu sprawdzić. Następnym razem, okej?- zapytała i przytuliła ciocię. To wystarczyło, żeby poprawić jej humor.- W rekompensacie zrobię ci śniadanie. Co chcesz?

Po jedzeniu Ivy odrobiła lekcje i wybrała się na siłownię. Nie było Nelsona, ale to wcale nie przeszkodziło jej w ćwiczeniach. Starała się wymyślić jakąś prezentację, nie przemęczając się zbytnio przed zawodami.

Wtedy też zadzwonił jej telefon. Odebrała, był to doktor Klain. Ćwiczenia musiały poczekać, bo miał do niej sprawę.

Gdy dotarła na miejsce, a było około 10, doktor wysłał ją po jakieś części. Musiała się uwinąć wystarczająco szybko, aby zdążyć na czas.

Ale w życiu Ivony Jones nie ma czegoś takiego jak szczęście czy fart. Sprawa musiała się skomplikować i dziewczyna przez dłuższy czas musiała skradać się w wentylacji i pozbawiać ochronę przytomności. Myślami była już w sali gimnastycznej, dlatego też trudno było jej się skupić na zadaniu.

Ostatecznie dotarła do łupów, które szybko schowała i pognała do wyjścia. Była spóźniona już godzinę.

Nelson był już po swoim wystąpieniu. Był zmęczony, ale prawdę mówiąc najbardziej odczuwał stres. Nigdzie nie widział Ivy, a zależało mu na tym, aby inni ludzie zobaczyli ją. Chciał dać jej szansę. Jak mogła ją tak marnować?

Ivy musiała wybrać okrężną drogę. Spider-man został już powiadomiony o jej włamaniu. Prawdopodobnie jeden ze strażników zdążył się obudzić i wezwać pomoc.

Jej serce łamało się wpół, kiedy myślała o Nelsonie i konkursie. Naprawdę chciała wziąć w nim udział, ale musiała skupić się na swojej misji.

Patrole policji, które podwoiły się ze strachu przed Toxine, również utrudniały jej poruszanie się po mieście.

Mimo wszystko, była w stanie biec po dachach niezauważona. Adrenalina w jej żyłach przyspieszała, kiedy robiła salta w powietrzu i lądowała na śliskich poręczach balkonów. Kochała to uczucie i za to się karciła.

Kiedy miała właśnie użyć haka, aby dostać się na wyższy budynek, zobaczyła kątem oka czerwoną postać, która bujała się na pajęczynie w jej kierunku.

Toxine uśmiechnęła się nieznaczne i uniknęła zderzenia ze ścianołazem. Chłopak nie dawał jednak za wygraną i ścigał ją. Adrenaliny było coraz więcej.

Gdy zdołała zgubić pościg, podrzuciła przez okno potrzebne części do laboratorium Roberta.

Mogła już odetchnąć i zdjąć maskę, ale postanowiła w niej zostać. Musiała dorwać Pajęczaka tu i teraz. Tym razem to Ivony będzie łowcą i zawalczy ze swoim wrogiem.

Dostała się na jeden z najwyższych budynków i rozejrzała, w poszukiwaniu swojej ofiary. Na szczęście bohater nadal jej szukał, więc beztrosko bujał się na pajęczynie po głównych ulicach Nowego Jorku.

Ivy poszła jego śladem, chociaż jej hak pozwalał bardziej na przyciągnięcie się do budynków. Goniła go, w nadzieji że ją zauważy i będzie mogła go pokonać, pobić, wystraszyć. Cokolwiek, ale nie chciała go zabijać.

Niestety idiota chyba niewiele widział w swojej masce, więc Ivy musiała zagrać nieczysto i jakoś uderzyć Spider-mana, jednocześnie rzucając go na dach, zamiast na ulicę pełną rozpędzonych samochodów.

Przyciągnęła się linką do budynku, przy którym akurat przeskakiwał i trafiła go nogą w żebra. Chłopak poturlał się po dachu, podczas gdy Toxine dumnie wylądowała na kominie.

Spider-man podniósł się i spojrzał na nią z irytacją. Trzymał się przez chwilę za bok, ale wyprostował się, gotowy do walki.

Nie było powodów, żeby czekać. Bez żadnych zahamowań, Ivony rzuciła się na przeciwnika. Chmury toksyn unosiły się wokół nich, Ivy nie raz próbowała zranić Pająka swoimi szponam. Bohater również nie pozostawał jej dłużny. Wyprowadzał silne ciosy, które, gdyby Toxine ich nie uniknęła, mogłyby połamać jej kości.

Nastąpiła chwila pauzy, oboje, dość posiniaczeni, wpatrywali się w siebie z wrogością na twarzach. Znaczy na twarzy Ivy, u Spidey'ego nie było widać twarzy.

Wtedy Spider-man rzucił czymś w dziewczynę. Z szybkością błyskawicy, w szyi Toxine znalazła się mała strzałka.

Ivy poczuła szczypanie, ale po chwili wyrwała przedmiot ze swojej skóry. Jakie było zdziwienie Ścianołaza, kiedy dziewczyna złamała szklaną ampułkę i wypiła jej zawartość. Na jej ustach pojawił się tak tryumfalny i złowieszczy uśmiech, że sama mogłaby się siebie przestraszyć.

Trucizny na nią nie działały. Nawet ją wzmacniały, bo mogła je spokojnie przekształcić w swoje toksyny. Petera zlał pot.

Ich bezsensowna walka trwała... nie wiadomo ile trwała, ale słońce powoli zaczęło chylić się ku zachodowi.

Peter czuł już zmęczenie i miał nadzieję, że jego przeciwniczka również. Miał wrażenie, że filtr nie jest już w stanie zatrzymać wszystkich toksyn. Kiedy używał pajęczyny, świat zwalniał.

Ivy też brakowało tchu. Czuła dobitnie wszystkie uderzenia swojego przeciwnika i rozpraszało ją to bardzo.

Kolejna wymiana ciosów, która nastąpiła w czasie spadania wprost na jedną z najgłośniejszych ulic Nowego Jorku, przyniosła kolejne przykre konsekwencje.

Peter krwawił, miał pocięte ramiona i łokcie i zaczynał być senny. To brzmiało niedobrze.

Ivy myślała, że zwymiotuje. Miała wrażenie, że jej żołądek zmienił kształt od ciągłych ciosów Spider-mana. Miała dosyć walki i była pewna, że przegra.

Wtedy dostała z pół obrotu i runęła na balkony pobliskiego bloku. Wszędzie zawirowała mgła, a Ivy pozostała tylko jedna droga ucieczki. Musiała wśliznąć się do środka...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro