🕸41🕸

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęło kilka dni, w czasie których Ivy wypoczęła i nabrała sił. W szkole dawała z siebie wszystko, jej oceny lekko się podniosły, chociaż nadal nie wychodziły powyżej czwórki. Jednak Ivy była myślami gdzieś zupełnie indziej. Nie mogła doczekać się weekendu, bo miała już plany.

Powoli się ściemniało, na Nowy Jork opadała okrywa nocy, pod którą więcej umykało ludzkiemu oku. Wchodząc na szczyt budynków można było objąć wzrokiem coraz większy obszar rozgwieżdżonego miasta. Ivy uśmiechała się z satysfakcją, podziwiając wieczorną panoramę. Na jej szyi powiewał czerwony szalik, który miała już około pięć lat. Stary, gdzieniegdzie włuczka powyciągała się i pozwiązywała się w supły.

Po chwili Ivy usłyszała głośne dyszenie i obok niej pojawił się Nelson, który położył się na dachu, łapiąc łapczywie powietrze. Widać było, że parkour nie był jego mocną stroną, więc dziewczyna kucnęła obok niego i podała mu rękę, aby mógł wstać. Gdy już siedział, napił się wody, którą Jones nosiła w plecaku.

-To co? Wzięłaś to?- zapytał, przełknąwszy kilka łyków.

-Tak. Myślę, że nikt cię nie rozpozna i nie skojarzą cię z Toxine, nowy obrońco miasta.- zaśmiała się.- Witaj w zespole, Gas Mask.- dodała, podając mu maskę gazową, która zasłaniała mu dolną część twarzy aż po nos.

-Maska gazowa?! Myślałem, że dostanę prawdziwą maskę.- stwierdził ciemnoskóry.

-Idziemy tylko pobiegać, Nel. Nie chcę cię w to wszystko wciągać.

-Później zadecydujesz, ok? Na razie chcę się przetestować.- odparł, nie biorąc na poważnie słów przyjaciółki i zakładając maskę na twarz.- Trasa na tamten wieżowiec?

-Pewnie. Kto pierwszy, ten decyduje o następnym wypadzie.- zaśmiała się dziewczyna, skacząc w stronę najbliższego balkonu.

Zaraz za nią ruszył Nelson, który jednak dość niepewnie odrywał stopy od dachów. Widział jak wysoko jest i groźba upadku nie była zbyt kusząca. Jednak było coś silniejszego od strachu - adrenalina. Ta substancja zsuwała racjonalne myślenie na drugi plan i dawała mu chorobliwą satysfakcję. Chłopak bardzo chciał spróbować nocnego biegu nad miastem, który był codziennością jego zamaskowanej przyjaciółki.

Po kilku metrach rozbiegu wybił się w powietrze, odpychając się długimi nogami od dachu. Później złapał się kurczowo balkonu. Jego mózg krzyczał: "Nie!", jego serce waliło jak młot, jakby chciało go popędzać.

-Wszystko gra?- z balkonu wyżej rozbrzmiał głos Ivy. Dziewczyna wychyliła się zza barierki, a Nel mógł zobaczyć czarną maskę, okalającą jej oczy.

-Tak...- stęknął Rike, podciągając się na barierce. Zaczął się bujać, aż sięgnął stopami następnego balkonu. Gdy tylko o niego zaczepił, podciągnął się na górę i wszedł na balkon.

-Wow... Dokładnie jak cię uczyłam.- szepnęła Ivy, zaglądając do mieszkania na tym piętrze.- Ale dystanse są dla ciebie trochę za duże. Bez moich zdolności też bym nie dała rady. Masz to.

-Twój hak? Ale ty go potrzebujesz.- odpowiedział chłopak, oglądając sprzęt.

-Dam sobie radę. W razie czego, łapiesz mnie.- odparła i wspięła się na balkon nad nimi.- Kto ostatni, ten przegryw!

Nelowi nie trzeba było powtarzać. Sam również rozpoczął wspinaczkę na szczyt blokowca, z którego od razu chwycił hakiem budynek obok. Serce znowu podeszło mu do gardła, kiedy zawisnął nad ruchliwymi ulicami Nowego Jorku, ale zwinnie przehuśtał się w dobrą stronę. Uczucie szybowania nad budynkami było niesamowite i Nel mógłby spędzić tak resztę życia.

Do czasu, aż hak nie chybił. Chłopak poczuł, jak powietrze prześlizguje się między jego palcami i ucieka w górę, pozwalając mu spaść kilkanaście metrów w dół. Zanim jednak stał się plamą na chodniku, ktoś złapał go za koszulkę i wyjął mu z ręki wyrzutnię, poczym poszybował w stronę docelowego budynku. Nel wylądował na twardym dachu, ździerając sobie skórę na łokciach.

-Nel! Nic ci nie jest?!- wykrzyknęła dziewczyna w zielonym kombinezonie, lądując obok niego.- To było zbyt niebezpieczne, przepraszam, że cię narażałam. Ja~

-Wygrałem.- posłał jej śnieżnobiały uśmiech.

-Co?

-Pierwszy dotknąłem dachu. Wygrałem.- zaśmiał się ciemnoskóry, widząc jej oniemiałą minę.- Chętnie wybiorę się z tobą na jakąś misję, tylko musisz mi załatwić jakiś sprzęt, albo super moc.

-Ale Nel... Nie chcę, aby coś ci się stało. To będzie moja wina...- Ivy odwróciła się do chłopaka plecami i spojrzała z zamyśleniem na miejską panoramę.

-Ivy, to moja decyzja. Po prostu daj sobie pomóc i pomóż mi. Mogę jakoś zdobyć... moce, umiejętności?- zapytał, podchodząc bliżej krańca dachu, tam gdzie stała Toxine.

-Właściwie, to jest pewien sposób...- Ivy odwróciła się w jego stronę z zamyślonym uśmiechem...

🕸🕷🕸🕷🕸🕷🕸🕷🕸🕷🕸🕷🕸🕷

Heja kochani
Wpadłam dodać kolejny rozdział, jeden z ostatnich, które mam w zapasie
Postaram się napisać więcej, zwłaszcza, że akcja znowu zwiększa tempo
No i co myślicie o Nelsonie? Czyżby czekało go coś więcej w nadchodzących rozdziałach?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro