🕸43🕸

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Klik!

W pokoju rozbłysło światło, które zakłuło Toxine w oczy. W pierwszej chwili ogarnęła ją panika i jej oddech okropnie przyspieszył. Nikt nie miał prawa jej zauważyć, załatwili wszystkich strażników i kamery. Kto miał czelność...?

-Nelson...- powieka dziewczyny zaczęła niebezpiecznie drgać.

-Bierz sprzęt i spadamy.- odparł ciemnoskóry, nie zdejmując nawet ręki z przełącznika.

-Zgaś to światło!- warknęła na niego wściekłym szeptem.- Zaraz ktoś zauważy i przyjdzie więcej psów!

-Bierz ten analizator i idziemy! Po ciemku go nie rozpoznasz!- kłócili się dalej, aż usłyszeli kroki na wcześniej oczyszczonym korytarzu.

Do laboratorium wpadło pięciu funkcjonariuszy, którzy zdążyli już wyjąć i odbezpieczyć pistolety. Bohaterowie zanurkowali między szafki, jednak Nelson został postrzelony. Ivy usłyszała głośne "Ała!" i przeczołgała się do kolegi, gotowa opatrzyć jego rany.

-Nel!- krzyknęła niemal niesłyszalnie między odgłosami wystrzałów. Zaraz też zobaczyła Rike'a, który rozmasowywał swój chudy łokieć.

-Będę miał siniaka.- odparł, poczym odsunął rękę. Oczom szatynki ukazało się zaczerwieniony ślad, a pocisk turlał się po podlodze obok chłopaka. Teraz przynajmiej wiedziała, że chłopak nie potrzebuje kamizelki kuloodpornej.

-Tylko nie myśl, że jesteś niepokonany.- odparła z lekkim uśmiechem.- Nie mamy szans w bezpośrednim starciu. Użyjemy starej, dobrej metody. Popraw maskę.

Nel mocniej przycisnął maskę gazową do swojej twarzy i przyglądał się badawczo swojej przyjaciółce. Na jej twarz wpłynęło skupienie, przymknęła powieki, pod którymi było widać ruch jej oczu. Zaraz z jej dłoni zaczął parować dym o fioletowym zabarwieniu. Zebrał się pod sufitem i zaczął opadać w dół jak deszcz w slow motion. Strzały ucichły, słychać było szczęk broni upadającej na posadzkę. Ivy i Nelson wychylili się zza blatu i zobaczyli... policję na haju.

-Co to jest?- zapytał ciemnoskóry zdeformowanym przez maskę głosem.

-To... środek halucynogenny. Nie wiedziałam, że tak działa. Nigdy go nie używałam.- odparła z szokiem uwięzionym z jej głosie.

-Cóż, myślę, że możemy spokojnie się stąd zawijać.

-Za momencik.

Już po minucie wybiegli z budynku, Nelson niósł ciężki sprzęt pod pachą. Laboratorium zostawili pogrążone w fioletowej mgle, która doprowadzała zamkniętych tam strażników do szału. Na największej ścianie pomieszczenia widniał duży napis, wymalowany różową, żelową substancją, która stopniowo parowała i przekształcała się w halucynogenny dym.

"Toxine"
                          🕸🕸🕸

-Tutaj widać ślady strzelaniny.- wskazywał palcem funkcjonariusz.- Ale strzelali tylko nasi. Później podobno niczego nie pamiętają. W powietrzu nie ma śladów żadnych substancji, tylko na ścianie.

-Czyli znowu atak Toxine.- westchnął bohater w masce.- I zniknął tylko analizator DNA?

-Tylko. Dostali się do środka przez stopione okno dachowe i powalili dwóch funkcjonariuszy w korytarzu. Ściany są prawie w kawałkach.- dodał mężczyzna, kierując się już w stronę korytarza, aby pokazać Spider-manowi zniszczenia.

-Zaraz, zaraz... powalili? Oni? Było ich...dwoje?

-Tak. Toxine i ktoś w masce gazowej i kapturze.

Peter spojrzał jeszcze raz na ślad na ścianie. Został tam praktycznie sam fioletowy barwnik, który ciężko było zmyć. Układał się w napis "Toxine", jakby dziewczyna chciała się popisać swoim wyczynem. Nie było czym się popisywać. Chłopak był zmartwiony tym, że wciągnęła w to kogoś jeszcze. Teraz miał już dwóch przeciwników, co tylko utrudniało sprawę.

-Przepraszam, ale muszę już iść. Dziękuję za informacje.- odparł i wyleciał z budynku oknem dachowym, tak jak to zrobili jego przeciwnicy w nocy.

"Jeśli tak dalej pójdzie, mogę mieć z nią większe problemy, niż myślałem... Potrzebuję tej broni od Pana Starka.": pomyślał, huśtając się na pajęczynie w stronę Queens.
                         🕸🕸🕸

-To było niesamowite! Nawet nie musiałem używać tego haka!- krzyknął chłopak w swój telefon.

-Już się tak nie podniecaj. Ale prawda, poszło ci rewelacyjnie.- zaśmiała się dziewczyna, co przez telefon brzmiało jak szum wzburzonego jeziora.- A jak skutki uboczne? Nie byłeś zmęczony?

-Nie, było spoko. To znaczy, padłem jak zabity, ale nawet nie wiesz jak dobrze się śpi, gdy jest się wyczerpanym.- odparł, bawiąc się sznurkami swoich dresów.

-To dobrze. Widziałam, że ma to jednak na ciebie wpływ. Odpocznij. Ja będę kończyć, MJ chce wyjść do muzeum. Pa.- zakończyła rozmowę, a gdy tylko usłyszała odpowiedź chłopaka, rozłączyła się, pozostawiając po sobie cichy sygnał.

Nelson oparł głowę o ścianę. Leżał na swoim łóżku i nadal odczuwał skutki wczorajszego wypadu. Tak naprawdę nadal czuł się zmęczony, a wszystkie mięśnie bardzo go bolały. Zupełnie jak po za długim i zbyt intensywnym treningu. Nie mógł też powiedzieć tego Ivy, bo chciał dalej jej pomagać, a ona nie zgodziłaby się na to, gdyby znała prawdę. Tak więc został sam w domu i znosił ból w nieruchomej ciszy.
                        🕸🕸🕸

Peter wrócił do domu i pospiesznie szykował się do drogi. Postanowił pojechać do siedziby Mścicieli, aby dowiedzieć się więcej i, jeśli będzie miał szczęście, odebrać już broń przeciwko Toxine.

Myjąc zęby, napisał wiadomość do Happy'ego, że potrzebuje transportu. Nie minęło pół minuty, a Hogan już oddzwonił do chłopaka.

-Stało się coś?- zapytał z dziwną dezaprobatą w głosie.

-Nie, chciałem tylko~

-Wiesz, że Tony nie lubi, jak się mu przeszkadza. Odwiedziny to słaby pomysł, jeśli nie masz konkretnego powodu.- mężczyzna pouczył chłopaka, który jedynie przewrócił oczami.

-Aje ni jeszt poszena ta boń, at htóą praszue Pan Sztak!- odparł Parker z poirytowaniem w głosie i wypluł pastę do zlewu.- Toxine jest coraz bardziej niebezpieczna, ktoś jej pomaga. Muszę mieć broń, która na nią podziała.

Przez chwilę w słuchawce zapanowała głucha cisza, jakby Hogan zbierał myśli albo wychodził z szoku. Później szatyn usłyszał lekkie chrząknięcie i mężczyzna w końcu odpowiedział:

-Dobra, będę za pół godziny. Tylko pamiętaj, Tony jest zajęty, więc wizyta będzie krótka.

I Happy rozłączył się. Peter spojrzał jeszcze raz w lusterko, przeczochrał przyklapnięte od maski włosy i ruszył w stronę drzwi. Po drodze wpadł na ciocię May, która właśnie wracała do domu z zakupami. Wziął w ręce ciężką torbę, zanim ta wyślizgnęła się z rąk kobiety.

-Dziękuję, Pete. Dokąd tak pędzisz?- zapytała, kierując się w stronę kuchni.

-Eeee... muszę coś załatwić i jadę do Pana Starka.- odparł, wyjmując z torby jabłka, które i tak z niej wypadały.

-Dobrze, mam nadzieję, że pomoże ci z tą Toxine. Jesteś za młody, aby taki ciężar spadał na twoje barki.

-Poradzę sobie. Muszę już lecieć.- krzyknął, odchodząc pospiesznie w stronę drzwi.

-Pozdrów Happy'ego!- odparła kobieta, zanim usłyszała trzask drzwi.

Peter wybiegł na dwór akurat kiedy czarna limuzyna zatrzymywała się przed jego blokiem. Wsiadł do środka i od razu spojrzał w lusterko, które ukazywało mu przeszywające spojrzenie kierowcy. Zawsze to robił, to było pewne jak noc nadchodząca po zachodzie słońca.

Droga minęła im w względnej ciszy, Pete przekazał Happy'emu pozdrowienia od cioci ( ciekawe dlaczego go pozdrowila ( ͡° ͜ʖ ͡°))

Kiedy dotarli do siedziby mścicieli, Peter, z zawsze towarzyszącym mu podekscytowaniem, wszedł do środka i poczuł ten charakterystyczny zapach nowości, który kojarzył mu się z biurami biznesmanów. Już chciał kierować się w stronę pracowni swojego idola, ale Happy zatrzymał go, chwytając jego przedramię.

-Właściwie, twoją bronią zajmuje się Pan Banner.- odparł mężczyzna, wskazując głową na korytarz po przeciwnej stronie.

-Hulk?! Naprawdę?!- oczy petra urosły do rozmiaru pięciozłotówek.- Ale odjazd!

-Już nie krzycz tak.- westchnął mężczyzna.- Chodź za mną.

Ruszyli wcześniej wskazanym korytarzem, w którym było kilka par drzwi, aż Hogan zatrzymał się przed jednymi i kiwnął głową zachęcająco. Pete zrobił krok w stronę drzwi i wyciągnął dłoń w stronę klamki, próbując w międzyczasie utrzymać całe swoje podekscytowanie na dnie żołądka...

🕸🕷🕸🕷🕸🕷🕸🕷🕸🕷🕸🕷🕸🕷
No cześć...
Nie bijcie!😅
Wiem, nie było mnie długooo ale szkoła nie rozpieszcza i musiałam się zajać paroma rzeczami
Przede wszystkim kończy mi się zapas rozdziałów, więc niestety następny może pojawić się po... może tygodniu albo później
Bardzo was przepraszam😇
Miłego czytania
Paaa~ 🕸🕷

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro