6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wsiadłem do zaparkowanego samochodu.

- Jesteś. Mam nowiny. AB Rh (-). Jedna z najrzadszych grup krwi na świecie. W Spirch Town tylko jedna osoba miała taką grupę krwi. Carl Markson, pięćdziesiąt lat... Dodam jeszcze inną ciekawostkę. Doktor Schmidt był nazistą. Zabił rodziców Marksona, który nigdy się z tym nie pogodził, poza tym nie znał tożsamości zabójcy... Z frustracji wyżywał się na synu, Rupercie, który po osiągnięciu pełnoletności uciekł z domu i zaszył się w Kansas. Raz w napadzie szału zabił menela. Po spotkaniach z terapeutą został uznany za chorego psychicznie i zamknęli go w psychiatryku. I wiesz co? Nie ma go tam. Dwa tygodnie temu został wypuszczony za dobre sprawowanie... Myślisz to samo, co ja?

- Tak... Syn zrywa z przeszłością, zabija mordercę dziadków i znienawidzonego ojca... Kto następny?

- Jego wuj od dawna nie żyje, ale została jego kuzynka, Katherine. Nie lubili się z Rupertem... Podobno wykorzystywał ją seksualnie, jednak nie ma dowodów... Może ona zagroziła, że powie o tym opinii publicznej, czy coś i teraz ją zabije? - domniemywał Olsen.

- Co zrobicie z Porterem? - zapytałem.

-Nic złego, zaufaj mi... Wywieziemy go ze stanu i posiedzi trochę w areszcie za jakieś stare wykroczenie... Coś takiego, trochę się wystraszy, ale wyjdzie po tygodniu i tyle...

- Acha...

- Do tego czasu musimy znaleźć mordercę, jasne? Też mamy terminy w FBI...

- Okej... Więc naszym jedynym tropem jest Rupert Markson, tak? Masz może zdjęcie, albo coś?

- Tak, trzymaj - Podał mi zdjęcie mężczyzny. Był łysy i nosił czarną brodę. - Popytam w mieście.

- Powodzenia, jak coś, to dzwoń. Też popytam w zarządzie... - odparł McWird.

Wysiadłem i skierowałem się do zajazdu.

Zagadnąłem barmankę.

- Widziałaś może tego człowieka?

- Ruperta? Tak... Był tu chwilę temu, szukał kogoś z rodziny, chyba kuzynki... Pokazał mi zdjęcie, rozpoznałam Katherine, sklepikarkę, pokazałam mu drogę, a co? Coś się stało?

Zamist odpowiedzeć, rzuciłem się na parking w nadzieji, że Olsen nie odjechał. Zdążyłem.

- Co jest? - Wyglądał na zaskoczonego.

- Szybko, do sklepu, On tam jest... Razem z ofiarą...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro