III

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tu macie coś śmiesznego.

Zapraszam do rozdziału~


Przeklęłam na głos. Znów przegrywałam z moim kolegą szachy.

-Kolejny powód, że jesteś pionkiem - Przerwał grę. - Łatwo tracisz nad sobą kontrolę.

Znaliśmy już ze sobą kilka tygodni. Już nie nazywałam go znajomym ze widzenia. Teraz wtedy był dla mnie serdecznym i lekko dziwnym kolegą.

Im więcej go znałam, tym bardziej go polubiłam.

Ale i więcej pytań się stworzyło. A odpowiedzi brak.

Co się stało z jego rodziną? Ile miał lat? Dlaczego wszyscy go trochę lękali? I nazywali go psychopatą i dziwakiem? I także wiele innych...

-Ej, obudź się, mój pionku...

Ostatnie słowa rzekł z szyderczym uśmieszkiem.

-Przymknij się. Po pierwsze NIE jestem pionkiem, a po drugie NIE jestem czyjąś własnością. Zwłaszcza TWOJĄ.

Polska parsknął śmiechem.

-Nasza normalna Ukraina już się pojawiła... - Zbił skoczkiem mojego króla. - Będziesz jutro na balu? Chętnie by cię zobaczył w pięknej sukni...

Ostatnie zdanie oznajmił z rozmarzonym szeptem. Ale i tak to usłyszałam.

-Będę na balu. Błagam cię, nie zrób czegoś głupiego, kiedy mnie zauważysz w przebraniu.

Mruknęłam pod nosem.

Biało-czerwony oświadczył zimnym głosem:

-Przegrałaś. Znowu.

Wiedziałam o nim, że miał huśtawkę nastrojów. Raz jest ciepły i pogodny, ale sekundę później... Przeciwieństwo.

Zaburzenie osobowości w skrócie.

-Żeby było tam jakieś smaczne i dobre wino... Najlepiej francuskie lub włoskie. W ogóle, w jakiej okazji jest ta impreza?

Zapytał się, jednocześnie wpatrzony w szachownicę Polak.

-Rocznica wybudowania Akademii Countryhumans.

Burknęłam.

Szczerze nie lubiłam tej szkoły. Dlatego, że wszystkie kraje, które tam chodzą, nie przepadają za mną. Nie wiedziałam dlaczego.

Niektórzy są dla mnie mili. Sztucznie mili.

Oprócz Pol'szy.

On był przynajmniej dla mnie szczerzy. Ale czy mnie lubił w ogóle?... To tego nie wiedziałam.

-Kwiatek.

(Znowu) Obudził mnie przez moje znienawidzone przezwisko.

-Jak jeszcze raz do mnie tak powiesz... To będziesz smażył się w piekle...

Wymamrotałam.

On tylko do mnie blisko podszedł. I szepnął tajemniczym głosem do mojego ucha.

-Ja już byłem w piekle...

Nie przyjęli mnie.

‽⸘‽

-Dzieńdoberek dziewczyny!

Weszła do mojego pokoju Mongolia, jakby mieliśmy iść na przygodę.

Mandarynka(jej ulubione przezwisko) była typem dziewczyny, która latała co chwilę po galeriach handlowych.

Nie wiedziałam i do dziś nie wiem, jakim cudem Korea Północna w nią się zakochał.

Najlepsze jest to, że wszyscy wiedzą o jego zakochaniu — Oprócz Mongolii i on sam.

Trochę ta śmieszna relacja była...

-IDZIEMY NA ZAKUPY DZIEWCZĘTA!

Wrzasnęła.

Białoruś tylko jęknęła, a ja milczałam.

Mongolia była ostatnim kołem ratunkowym.

Tylko ona znała się dobrze na sukniach.

Kiedy mieliśmy wyjść z domu, Rosja do mnie powiedział z uśmieszkiem:

-Powodzenia w zakupach~

-Pierdol się w piekle.

Odpowiedziałam mu ostro.

On tylko westchnął i wtedy Mong zaciągnęła mnie do wyjścia.

Godzinami będziemy szukać sukienki dla mnie i dla Białorusi...

‽⸘‽

Cztery i pół godzin. Tyle wtedy spędziłam w sklepach.

-I co dziewczęta? Spodobało się wam?

Spytała nas, cała w skowronkach.

Wzdychnęłam. Jakimś cudem byłyśmy wciąż (jakimś cudem) na nogach.

Uzyskaliśmy białą i ładną dla mnie suknię. Ziemniak też coś wybrała.

Nie chciało nam jej odpowiadać.

Żeby tylko podczas balu nic się nie stało.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro