VI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tak. Dobrze trafiłam.

Byłam w chatce.

W moim dawnym domu.

Budynek był średniej wielkości.

Na sto procent Polska mnie nie znajdzie...

Jak ciemno...

Stwierdziłam w myślach.

I do tego strasznie... Jak kompletnie z horroru wzięte.

Szłam przez korytarz.

Pamiętałam, jak tutaj grałam beztrosko w berka z moim rodzeństwem.

-UKRAINA!!!

Przeklęłam w myślach.

Jakim cudem mnie znalazł?...

...

Trzeba było się gdzieś ukryć.

I to szybko.

-UKRAINO, WIEM ŻE TUTAJ JESTEŚ!

Nie odpowiadaj. Nie może cię widzieć...

Poczułam jakieś drzwi.

Wolno je otworzyłam.

Nie pamiętałam tego pokoju...

Nagle sobie uświadomiłam, że biało-czerwony przestał krzyczeć.

-Kwiatuszku, wiesz, że przecież ciebie dobrze znam...

Przez moje ciało przebiegły dreszcze.

Był przy mnie. A raczej za mną.

-Kwiatek...

Na moich policzkach zaczęły lecieć łzy.

-Obróć się.

Nie zrobiłam tego.

Chwycił moje ramiona i mnie obrócił.

-Matko... - Westchnął i spojrzał głęboko w moje oczy. - Dlaczego przed de mną uciekłaś? Jestem twoim... Przyjacielem? Znajomym?

-Ja...

Nie zdążyłam coś powiedzieć.

Przytulił mnie.

-Udusisz mnie...

Stęknęłam po kilku sekundach.

Puścił mnie. 

Uśmiechnął się do mnie. Jakoś... Prawdziwie?...

Odpowiedziałam tym samym.

-Ja... Na serio przepraszam... Ale ja... Po prostu się wstydziłam. I bałam się. Że ty będziesz ze mnie śmiać.

Rzekłam z trudnością.

-Dobra. Wybaczam ci. Ale coś musisz zrobić...

-Co?

On uśmiechnął się szyderczo...

Błagam, aby to było coś okej...

-Odwiedzisz moją geograficzną ojczyznę.

Na moją twarz skradł uśmiech.

-Nigdy tam nie byłam...

Przyznałam cicho.

-To ci pokażę Kraków. I Poznań. Albo jak chcesz Gniezno.

‽⸘‽

-Mhm, czyli z swoim chłopakiem jedziesz na romantyczną podróż?...

Zapytał się sarkastycznie Rosja.

-Pol'sha nie jest moim chłopakiem. Jedziemy zwiedzieć jego miasta.

Syknęłam do mojego starszego brata.

On tylko podniósł jedną brew.

Matko... Co ja z nim mam...

I tak zepsuł mój humor.

-CZOŁEM!

No nie. Tylko nie Mongolia...

-Magnolia, jak tam?

Spytał się szyderczo jej, Rosja.

Każdy wiedział, że ona nie lubiła tego kwiatu.

(To jej dziwactwo. Ma ich jeszcze kilkadziesiąt.)

Spakowałam do walizki ubrania. I tam także potrzebne rzeczy

Kiedy byłam w gotowości, usłyszałam pukanie do drzwi.

-Dzień dobry, Ukraino.

Jego zimny głos przeszył moje ciało.

Ale i tak lubiłam ten głos.

-Dobry, dobry, Polska.

Mruknęłam pod nosem.

-Jesteś gotowa? Wszystko spakowałaś? Masz przy sobie ładowarkę do telefonu? Masz szalik?

Mój przyjaciel zasypał mnie pytaniami.

-TAK, TAK, TAK, KUŹWA, PO CO BĘDZIE SZALIK.

-No wiesz... Ma być zimno i zarazem ciepło. Nie znasz polskiej pogody...

Wytchnęłam.

Zaczęłam go coraz bardziej lubić. I zarazem go znienawidzić.

Czasami mam ochotę go ukatrupić, a raz go przytulić.

Pol zaczął coś gadać o swojej pogodzie, że jest coś tam dziwna i bla bla...

Zerknęłam na Mong.

Kobieta raz na mnie patrzyła, a raz na mojego towarzysza.

Czy ona miała w swoich oczach... Strach?... I zaskoczenie?...

-Dobra Ukra, idziemy.

Biało-czerwony chwycił moje ramię i tak wyszliśmy z domu.

Do mojej głowy naszło pytanie.

-To... Jak pojedziemy?


XXX

Czy tylko ja nie umiem pisać długich rozdziałów?...

Niestety następny rozdział nie wiem kiedy pojawi...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro