1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po pobudce ubrałam się w codzienny strój, czyli jakieś jeansy i białą koszulkę.

Wyszłam z pokoju i ruszyłam długim, eleganckim korytarzem w stronę schodów na parter.
Węgry jak zawsze był już na nogach i robił śniadanie.

-Cześć! Jak się spało?-posłał mi ciepły uśmiech, po czym wrócił do mieszania jajecznicy.

-Hej. Nie za dobrze-mruknęłam, siadając przy stole w jadalni.

-Mówiłem ci, żebyś nie szła z Csehország do baru?-zaśmiał się. Akurat wczorajszy wypad z Czechami nie był zły. Co prawda prawie się upiłam, ale było świetnie.

-Mój sen nie miał powiązania z wczorajszą wyprawą-powiedziałam poważnie.

-Znów to ci się śniło?-spytał z troską. Kiwnęłam lekko głową, czując dreszcze na samo wspomnienie czerwonego horroru.
Węgry westchnął.-Tak nie może być. Nie możesz wiecznie mieć koszmarów z jego powodu! Może gdybyś z nim pogadała...

-Nie!-krzyknęłam może trochę za głośno.-Nie mogę! Zbyt dużo przez niego wycierpiałam, aby jak gdyby nigdy nic z nim zacząć gadać!-odwróciłam od niego wzrok, by nie widział napływających do moich oczu łez.

-Lengyelország, ty nic nie rozumiesz. On się zmienił. Nie jest taki jak kiedyś. Spójrz na mnie-powiedział spokojnie. Niechętnie wykonałam jego polecenie.-Żyję. Wszyscy inni też żyją. Wszyscy inni rozmawiają, przebywają, imprezują czy spędzają z nim czas. Czy coś nam się stało? Spróbuj z nim pogadać. Chociaż przekonaj się, że nic ci nie zrobi. Może wtedy opuszczą cię koszmary

Tym razem nie odpowiedziałam.
Ma rację.
Każdy z nich ma rację.
Za to ja mam złe wspomnienia.
Zawsze gdy widzę Niemcy, widzę też tego tyrana, który z satysfakcją wymalowaną na twarzy przecina szyję niewinnym osobom.
Nienawidzę go całą sobą.

Węgry westchnął, po czym przełożył jedzenie na talerze, które później położył na stole.
Postanowił zmienić temat i zaczął rozmowę o ostatniej imprezie u USA.

Po śniadaniu pomogłam mu pozmywać naczynia.
Potem nie miałam nic do roboty, więc postanowiłam porozmyślać.
Oparłam brodę o rękę i patrzyłam na ulicę.
Co jakiś czas przechodziły tamtędy osoby.

Węgry z kimś rozmawiał przez telefon.
Gdy skończył podszedł do mnie.

-Wychodzę na moment do sklepu. Ma tutaj przyjść Ausztria. Jeśli nie wrócę do tego czasu, to ją wpuść

-Okej

-Tylko nie zdziw się jak przyjdzie w towarzystwie. Planujemy imprezę...

-Spoko

-...ma być trochę więcej osób...

-Dobrze-potwierdziłam trzeci raz, z rosnącym uśmiechem. Uwielbiam imprezy, szczególnie dlatego, że można w ten sposób spotkać się z wieloma fajnymi osobami.

-...podobno ma przyjść też Németország-dodał ciszej. Spojrzałam na niego ze strachem.

-W takim razie ja też wychodzę-szybko rzuciłam, po czym wstałam i zaczęłam iść w kierunku wyjścia. Oczywiście mój braciszek mnie zatrzymał.

-Poczekaj. Wykorzystaj okazję na rozmowę

-Co ci tak bardzo zależy?-spytałam rozpaczliwie.

-Bo widzę jak cierpisz, a wierzę, że to ci może pomóc-odpowiedział. Westchnęłam.
Wiedziałam, że będę tego żałować.

-Tylko ten jeden jedyny raz-mruknęłam z rezygnacją. Węgry się bardzo ucieszył.

-Jak będziesz chciała, to będę blisko ciebie-zaproponował, na co energicznie potwierdziłam głową. Chłopak się zaśmiał.-To wychodzę. Daj znać gdy ktoś przyjdzie.

-Dobrze!-pożegnałam go machaniem ręką.
Gdy tylko zamknął drzwi, uśmiech zniknął z mojej twarzy.

-I co ja do cholery sobie myślałam? Przecież nie wytrzymam jego towarzystwa-chwyciłam się za głowę.-Ja nie dam rady...

Próbowałam opanować łzy.
On mnie przecież może zabić.
Jak tego raz nie zrobił, to może spróbować znowu.
Nie ufam mu. Wiem co robił kiedyś.
On jest do tego zdolny.

Nie dam rady.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro