25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— POLONIA!!! — równie głośno krzyknął Włochy, dopadając mnie przy wejściu do kuchni. Złapał mnie za ramiona i patrzył błagalnym wzrokiem. — Ukryj mnie przed nią! Ukryj mnie przed tym demone* w ludzkiej skórze!

— W-włochy, co się dzieje? — spytałam, stojąc skołowana obecną sytuacją. On dalej mnie trzymał za ramiona.

— Per favore! Szybko! Nie ma czasu na tłumaczenie! Masz jakąś wolną szafkę? A-albo piwnicę? — mówił zdyszany. Niemcy patrzył się na niego jak w święty obrazek, równie zdziwiony tym wszystkim.

— M-możesz pójść do mojego pokoju pod łóżko — wydusiłam, na co ten pobiegł w wyznaczonym kierunku. Ja, mając nogi jak z waty, podeszłam i zamknęłam drzwi, a potem podniosłam z ziemi nóż, którym kroiłam czerwone warzywo.

Ledwie go umyłam, a po domu rozległ się dzwonek. Już miałam ruszyć do drzwi, ale ubiegł mnie Niemiec.

— Salut, Allemagne**. Jest może Pologne? Muszę z nią zamienić parę słów — usłyszałam jej głos. Zawsze się zastanawiałam, dlaczego za mną nie przepada. Najpierw nie pomogła mi w wojnie, a teraz zachowywała się... niemiło względem mnie.

— H-hallo Frankreich. Ja, Polen jest... wejdź — po domu rozniósł się dźwięk obcasów. Wyszłam jej naprzeciw, wycierając ręce o ścierkę.

— Wiecznie zapracowana... — westchnęła ironicznie. Mimo tego uśmiechnęłam się do niej. Mam wystarczająco zmartwień, by teraz się przejmować jakąś jędzą.

— Witaj Francjo. Ślicznie wyglądasz, jak zawsze — zbiłam ją z tropu. — Chciałabyś może zostać na śniadanie? Albo napiłabyś się kawy? Właśnie wszystko przygotowuję — wiedziałam, że odmówi, ale musiałam jej pokazać, że nie będę się zniżać do jej poziomu.

— Dziękuję, ale muszę odmówić. Szukam tego... aż szkoda na niego słów. Widziałaś może Italie? — ewidentnie nie chciała tu przychodzić.

— Nie, nie widziałam. Co się stało? — spytałam, na co ona obrzuciła mnie niechętnym wzrokiem. Dopiero kiedy stanął obok mnie Niemcy, postanowiła odpowiedzieć.

— Cóż, zamówiłam u niego Cantucci* i wyraźnie zaznaczałam, by nie było w nich całych migdałów. Jak myślicie, co zrobił? — opowiedziała z wyrzutem. Przekrzywiłam głowę na bok.

— A czy przypadkiem całe migdały nie stanowią kluczowej roli w tych ciastkach...? — zmarszczyłam brwi. Ona założyła ręce na piersi i spojrzała na mnie z wyższością.

— Jakie to ma znaczenie? Zamówienie, to zamówienie. Nie wykonał swojej pracy według zaleceń. Znowu. Allemagne ci potwierdzi, że takie błędy są niewybaczalne. Ty masz same zmartwienia z twoimi pracownikami — ostatnie zdanie skierowała do Niemca zalotnym tonem. Jej arogancja mnie powoli wytrącała z równowagi.

— W każdym razie tutaj go nie było. Poszukaj gdzie indziej, może pobiegł do lasu, albo do Rosji — spojrzałam na drzwi wyjściowe, sugerując jej co ma zrobić. Francja posłała mi pogardliwy wzrok i opuściła dom.

—Włochy? Już poszła — zawołałam chłopaka, który zaraz się pojawił koło mnie.

— Grazie, Grazie mille! — powiedział i ucałował mi dłoń. — Nie rozumiem o co jej chodzi. Zamawianie Cantucci bez migdałów, to zamawianie... nieCantucci! To jakby zrobić jagodziankę bez jagód! — zaczął się burzyć i żywo gestykulować.

— Spokojnie. Ten typ tak ma, trzeba to przeżyć. Kiedyś zwróci jej się to czkawką — wzruszyłam ramionami. — Zechciałbyś zostać na kawę?

— Kawy nigdy nie odmówię — uśmiechnął się szeroko i usiadł przy stole. — Espresso — dodał, uprzedzając moje pytanie.

— Jedno espresso dla wymęczonego cukiernika! — podałam mu napój, który począł powoli sączyć. Oj tak, mu nigdy nie było spieszno. Do niczego.

— A gdzież uciekł wam drugi mieszkaniec tego domu? — spytał, rozglądając się za Węgrem.

— Do swojej ukochanej — wróciłam do przygotowywania śniadania, które było w prawie zrobione.

— Ooow! — położył twarz między dłońmi. — Jak słodko. Wrócił do byłej?

— Owszem — posłałam lekki uśmiech. Z ulgą stwierdziłam, że skończyłam. Zaczęłam znosić rzeczy na stolik. — Zjesz z nami?

— Przepraszam, ale aż tyle czasu nie mam... — wypił resztę kawy jednym haustem. — Dziękuję za gościnę i pomoc. Kiedyś ci się odwdzięczę. Ciao! — ukłonił się lekko i poszedł w swoim kierunku.

— Przecież nie gotuję tak źle — szepnęłam do siebie, zdziwiona tym, że Włochy zdołał tak szybko uwinąć się z wypiciem kawy. Co tak nagle uciekł?

Niemcy zdążył już nałożyć sobie potrawę i powoli brać się za jedzenie.
Usiadłam naprzeciwko niego i również zaczęłam jeść.

— Coś się stało? — spytałam, zauważając, że od dłuższego czasu jest jakiś milczący.
On nawet na mnie nie spojrzał.

— Nie przepadacie za sobą, prawda? — odpowiedział pytaniem na pytanie. A więc o to mu chodzi? No tak, zapomniałam. Jego przyjaciółka, w której skrycie się podkochuje.

— Ja nic do niej nie mam. To ona od zawsze żywi do mnie nienawiścią — wzruszyłam ramionami. — Kiedyś miałyśmy inne relacje. Często rozmawiałyśmy o książkach. Teraz... nie wiem co się z nią stało. Zmieniła się w zadufaną w sobie księżniczkę, która wykorzystuje innych

Niemcy tylko mruknął coś pod nosem i wrócił do jedzenia. Zjedliśmy w milczeniu.

Potem rozeszliśmy się do swoich zajęć. Ja chciałam posprzątać po śniadaniu, ale zostałam od tego odpędzona.
Udałam się więc do swojego pokoju i zaczęłam czytać. Tym razem udało mi się przewrócić kilka kartek, jednakże znowu zaczęły mnie dopadać myśli.

Ponownie nie mogłam się skupić, więc poszłam oglądać telewizję. Nie chciało mi się gotować obiadu, dlatego zamówiłam pizzę. Nie wiedziałam jaką lubi Niemcy.
„Może wezmę mu z kiełbasą? Albo bez niczego?"

Prościej byłoby mi zapytać, lecz za każdym razem, gdy podchodziłam pod drzwi z pokoju gościnnego, przeszywały mnie zimne dreszcze.
„Czemu znowu? Przecież już było dobrze!"

Zamówiłam w końcu dwie pizze z szynką.

Wybierając film, który postanowiłam obejrzeć, czułam, jakby coś wisiało w powietrzu.
Jakby coś się miało wydarzyć w krótkim czasie.

Jednak nawet w najczarniejszych scenariuszach ona nie była w stanie przewidzieć tego, co ją czekało.

~•~•~•~•~
*demone - szatan/diabeł/demon whatever
**Allemagne - Niemcy
*Cantucci - takie tradycyjne, Włoskie ciasteczka. Są dość twarde, bazowane na migdałach, robione w stylu biszkoptów. Zazwyczaj o cytrusowym aromacie. Stałym składnikiem są grubo pokrojone migdały, o które Francją tak się bulwersowała.
Osobiście jadłam, są przepyszne, ale strasznie twarde >.< Podobno je się powinno moczyć w winie lub kawie...

Muahahahaha!
Taki tam Polsat >:>
Wreszcie dotarłam do tego momentu. Reszta będzie mi przychodzić łatwiej z pisaniem~
Bo teraz rozpocznie się... dobra, siedzę cicho :3
Sami zobaczycie :^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro