39

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Polska nie wiedziała co powiedzieć. Musiała przez chwilę przetrawić tę informację, zanim poukładała sobie to w głowie.

— Dlaczego uważasz, że on może wiedzieć coś na ten temat? — spytała, przypominając sobie w końcu co jej się śniło ostatniej nocy. No tak, wyglądało to jakby faktycznie jego ojciec mógł mieć na to jakiś wpływ.

— Pamiętam, że zawsze wiedział dużo. Przede wszystkim doskonale wiedział jak działa psychika i jak z nią można postępować. Pewnego razu opowiadał o moim dziadku, jego przypadek wyglądał trochę jak mój — spojrzał na nią chcąc rozwinąć temat, ale widząc pełen zrozumienia jej wzrok, zamilkł na chwilę. — Znałaś go?

— Nie należy on do najlepiej wspominanych przeze mnie osób... — wzdrygnęła się lekko.

— Też się przemieniał, ale działało to na innej zasadzie. Nie potrafił poradzić sobie psychicznie z sytuacją jaka zaczęła się rozwijać i która prowadziła nieuchronnie do wojny. Poznałaś jego inne oblicze, bezwzględnego tyrana nieokazującego litości i nieprzyjmującego sprzeciwów. Mimo to był kiedyś lepszy — westchnął. — Nie rozumiałem co się działo, dlaczego nagle ojciec ograniczył z nim kontakt i zabrał nas w inne miejsce. Dowiedziałem się o wszystkim jak trochę podrosłem

Polska kiwnęła głową.

— A... twój ojciec? On też nie radził sobie z sytuacją? — spytała ostrożnie. Niemcy chwilę myślał nad odpowiedzią.

— Nie. Poniosło go — odparł. Usiadł głębiej w kanapie i odchylił głowę do tyłu. — Czując jak bardzo dużą ma siłę i jak wiele dzięki niej może osiągnąć pragnął tylko więcej i więcej, w końcu się w tym kompletnie zatracając. Szkoda, że dotarło do niego co zrobił i co tym samym stracił gdy było już za późno

— Byłeś tam kompletnie sam — szepnęła, mając nadzieję, że tego nie usłyszy. Poczuła wewnętrze współczucie do chłopaka siedzącego obok.

On lekko odwrócił głowę, by móc na nią spojrzeć.

— Nauczyłem się dzięki temu samodzielności. Zresztą, nie ja jeden byłem wtedy samotny — mruknął niechętnie stwierdzając fakt. — Nie dopuszczał do siebie nikogo, przez co szybciej doprowadzał do samozagłady. Co nie znaczy, że to usprawiedliwia jego winy, bądź co bądź odpowiada za śmierć milionów ludzi

Polska słuchała z zaciekawieniem, przekrzywiając zaintrygowana głowę. Na ten widok Niemcy się niezauważalnie uśmiechnął, przywołując sobie w myślach jeszcze jakąś historię z życia, chcąc tym samym utrzymać ją w takim stanie.

— W ostatnich godzinach się trochę opamiętał. Wyprowadził mnie z bunkra i zaczął ze mną uciekać. Dotarliśmy do jakiegoś lasu, gdzie upadł. Kazał mi żyć przyszłością — przerwał na moment, gdyż załamał mu się głos. Wziął kilka wdechów i kontynuował. — Potem po prostu się rozpadł. Zniknął. Został tylko jego mundur. Nigdy wcześniej nie byłem tak przerażony, w końcu co taki dzieciak jak ja mógł czuć innego? — mówił pogodniejszym tonem, chcąc pokazać iż już zdążył się oswoić z tym co się stało. — Wiedziałem, że niedaleko krążą obcy żołnierze, którzy tylko czyhają, żeby mnie zaatakować. Zostałem kompletnie sam w środku lasu, nie mając bladego pojęcia gdzie iść, ani co zrobić, by zwiększyć własne szanse na przeżycie. Potem zrozumiałem, że przecież nie miałem nikogo. Żadnej osoby na tym świecie, którą bym znał. To sprawiło, że zacząłem płakać — uśmiechnął się smutno na to wspomnienie. — Oczywiście może po godzinie znaleźli mnie Sovietunion i ówczesny USA. Poszedłem z nimi, potem podjęli decyzję o podzieleniu mnie między sobą... nigdy nie byłem szczęśliwszy niż w dniu gdy z powrotem zostałem całością — skończył, po czym złożył ręce pod głową. Zapadła między nimi cisza, podczas której pogrążyli się w swoich przemyśleniach.

Niemcy przymknął oczy, rozmarzony o bardzo odległych i pełnych beztroski czasach, które już nigdy nie miały powrócić. Tamtego dnia, dnia zakończenia sześcioletniej wojny, rozpoczął się nowy rozdział w jego życiu.

Polska również zaczęła wspominać. Mimo jej nie zawsze łatwej historii, zdarzały się i te dobre momenty.
Chociażby te najbardziej dalekie, gdzie wydawało jej się, że nie ma rzeczy niemożliwych. Problemy ograniczały się do tych najprostszych, a życie toczyło się powoli, bogate w wydarzenia.

— Podziwiam twoją siłę. Potrafisz funkcjonować po czymś takim... — zaczęła, ale nie dane było jej skończyć.

— Nie jestem silny. Będąc z innymi staram się nie okazywać wszystkiego. Dalej jest to dla mnie trudne, a to tylko to potwierdza — wskazał na siebie z wymownym wzrokiem. — Z pewnością z naszej dwójki nie ja jestem jednym do podziwiania. Miałem w porównaniu do ciebie kolorowe życie

— Nie umniejszaj sobie, każdy miał swoje problemy które na tamten czas były bardzo trudne... — Polska chciała coś jeszcze dodać, ale straciła wątek, zauważając spojrzenie chłopaka na sobie. Przyglądał jej się jakby zastanawiał się nad czymś związanym z jej osobą, co przyprawiło ją o zmieszanie. — C-coś się stało? — spytała, nie wiedząc czemu czując jak przyspiesza jej bicie serca. Trochę się przejęła tą sytuacją.

Niemcy natomiast uśmiechnął się i lekko pokręcił głową.
— Nic, myślę tylko jak to możliwe, że ktoś potrafiłby skrzywdzić tak wrażliwą duszę i doprowadzić ją do łez — to powiedziawszy chwilę jeszcze przyglądał się dziewczynie, po czym wstał i ruszył do swoich zajęć, zostawiając skołowaną Polskę z lekko zaróżowionymi policzkami.

~•~•~•~•~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro