46

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdzie idziemy? Co się dzieje?

Niemcy milczał, posłusznie wydawał jedynie kolejne rozkazy. Nagle poczuł silne pchnięcie, przez które stracił uwagę i przewrócił się na jednego z policjantów.

— P-przepraszam... — powiedział cicho, po czym wydał zduszony dźwięk w momencie gdy został kopnięty w brzuch.

— Milcz i natychmiast wstawaj! — chłopak z trudem wstał, po czym prawie znowu upadł, gdy czyjaś pięść zetknęła się z jego twarzą w okolicy lewego oka. Z tego z pewnością będzie siniak.
— To za zaatakowanie mnie — mężczyzna posłał mu szyderczy uśmiech.

Niemcy odpowiedział ostrzegawczym spojrzeniem, na który policjantowi zrzedła mina. Za chwilę ponownie oberwał z pięści w twarz. Chłopak poczuł, jak z brwi zaczyna mu wypływać krew. Spuścił głowę i po prostu już chciał mieć jak najmniej do czynienia z tymi potworami.

Ruszyli dalej. Co jakiś czas musiał uważać, bo mężczyźni ciągle próbowali zapewnić sobie rozrywkę w postaci podpuszczania go. On tylko ku ich irytacji milczał i modlił się o jak najszybsze zakończenie tego wszystkiego.

W końcu dotarli pod jakieś drzwi. Jeden z policjantów zapukał, a następnie otworzył je i weszli do środka. Niemcy od razu zauważył inicjatora tego cyrku, stojącego za biurkiem.

— A cóż to się z nim stało? Wygląda jakby go napadnięto w środku nocy pod barem — spytał niezbyt przejętym głosem UE.

— Trochę był niezdarny i przewrócił się na schodach — odparł jeden z nich. „Żebyś ty się za chwilę nie przewrócił" pomyślał Niemcy. Unia skinął głową.

— Dajcie go tu

— Niech pan uważa na niego — ostrzegł prześmiewczo policjant, gdy posadził go na krześle.

— Dam sobie radę. Możecie wyjść — po chwili w pomieszczeniu zostali tylko oni dwaj. — Napijesz się czegoś?

Niemcy nie odpowiedział. Wzrokiem błądził gdziekolwiek, byle nie spojrzeć na niego. Obawiał się, że nie wytrzyma i rzuci się na mężczyznę w furii, a to z pewnością pogorszy jego sytuację.

— Oh już przestań, po co ci to? Wiesz chyba, że jest z tego pewne i szybkie wyjście-

— DLACZEGO MI TO ROBISZ?! — Niemcy już nie wytrzymał. Swoją nagłą reakcją sprawił, że Unia odskoczył do tyłu w przerażeniu. On wiedział, że chłopak nigdy nie podniósł na niego głosu. Prawie nigdy też nie słyszał, aby on w ogóle podnosił głos. — Po tym wszystkim co dla ciebie zrobiłem?! Byłem na każde twoje zawołanie! Tylko JEDNEJ niemoralnej rzeczy nie chciałem zrobić! NICZYM NA TO NIE ZASŁUŻYŁEM!ONA nie zasłużyła na to! — niekontrolowane łzy napłynęły mu do oczu. Patrzył na Unię z całą nienawiścią, jaką do niego czuł.

Zapadła między nimi cisza, przerywana roztrzęsionym oddechem Niemiec. Mężczyzna chwilę wydawał się zbity z tropu, ale wyłapał to. Wyłapał drobne załamanie głosu, gdy chłopak wykrzyczał ostatnie zdanie. Uśmiechnął się podejrzanie szeroko.

— Już wszystko jest jasne... — zaczął spokojnie. Niemcy z jakiegoś powodu poczuł, jak zawala mu się grunt pod nogami. Do czego on zmierzał? Widząc minę współrozmówcy, UE zaczął się śmiać. — Już wszystko jasne! — oparł się rękami o biurko, pochylając się nad nim. — TY ją kochasz — zobaczył to w jego oczach, nie potrzebował żadnego innego potwierdzenia. Zaczął się znowu śmiać. — Ty ją kochasz! Kto by pomyślał, tyle lat waszej historii rodzinnej... kochasz ją
— mówił, uspokajając trochę swoje rozbawienie. Niemcy zaczerwienił się, ale niewiadomo czy z powodu zawstydzenia, czy złości. Być może, że z obydwu. — To zmienia postać rzeczy. Pytanie tylko, czy ona czuje to samo?

Chłopak spuścił wzrok. Czuł się pokonany.

— Chcę tylko dwie rzeczy. Jedna - chcę wiedzieć co się dzieje z krajami pod moją opieką. Wybacz, że musiałeś się o tym dowiedzieć w ten sposób, ale nie miałem wyjścia. Teraz jednak już wiem, że raczej próżno będzie cię dalej męczyć. Zresztą... chyba i tak wszystkiego się dowiem — Niemcy spojrzał na niego. — Dostałem telefon. Dzwonił Ungarn. Pytał o ciebie. Powiedział, że chce znać cenę za twoje wypuszczenie. Będą nad tym myśleć

„Nie... nie! Niech tego nie robi!" krzyczał w myślach, ale na zewnątrz pozostawał niemy.
Potem uświadomił sobie coś.

— Mówiłeś o dwóch rzeczach...? — spytał cicho. Unia przewrócił oczami i podszedł bliżej niego.

— Spójrz na siebie. Myślisz, że wypuszczę cię stąd w takim stanie? Wiem, że nie zrobiłeś nic złego, nie mogę jednak puścić ciebie ot tak na zewnątrz, żebyś straszył inne kraje — ręką wskazał na niego. — Nie powinno to trwać długo. Polen już jest prawie przekonana. Wróci wszystko do normy

— To wszystko? — mężczyzna chwilę się jeszcze zastanawiał, po czym kiwnął głową.

— Wszystko. Możesz już wracać — zawołał policjantów, którzy przyszli i zabrali chłopaka.
— Nie chcę dla ciebie źle, proszę miej to na uwadze — powiedział jeszcze, zanim zamknęły się za nimi drzwi.

~•~•~•~•~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro