8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~POV. Polska
Siedziałam w pokoju już nie wiem ile czasu.
Za oknem zdążyło się ściemnić.
Musiałam powypełniać jakieś papiery i posprzątać pokój.
Później miałam chwilę dla siebie, dzięki czemu zgłębiłam się w lekturze.

Parę miesięcy temu Francja mi poleciła książkę „Mały Książę".
Co prawda kojarzyłam ją i coś o niej słyszałam, jednak dopiero teraz postanowiłam ją przeczytać.

Gdy tylko zobaczyłam, że jest już dość ciemno, wstałam z łóżka i powędrowałam w stronę łazienki, po drodze oczywiście biorąc ze sobą piżamę.

Stanęłam przed lustrem i powoli odwijałam bandaż.
Skrzywiłam się na widok kolejnej rany.
Ja go kiedyś zabiję.

Kiedy skończyłam analizować swoją twarz zaczęłam się rozbierać, by móc się umyć.

Następnie szybko założyłam piżamę, oraz nowy bandaż i podreptałam do pokoju.
Tam się położyłam w łóżku i zamknęłam oczy.

-Cholera, nie powiedziałam dobranoc-szepnęłam lekko wkurzona swoją sklerozą, ale nie chciałam wychodzić spod ciepłej pierzyny.
Trudno, Węgier będzie musiał się z tym pogodzić.
Świat się chyba nie zawali z tego powodu.

Próbowałam wyłączyć myśli i w końcu poczułam, jak odpływam do krainy snów.

Było ciemno.
Bardzo ciemno.
Pierwszy raz byłam w tym miejscu, zwykle wyglądało to inaczej.

Usłyszałam tak dobrze mi znany stukot obcasów.
Rozejrzałam się dookoła, jadnak nikogo nie zauważyłam. Miałam wrażenie, że jestem sama.

Kroki były coraz głośniejsze. Nerwowo szukałam wzrokiem tej osoby, która nie zamierzała się pokazać.

W pewnej chwili wszystko ucichło.
Zapadła totalna cisza przyprawiająca o gęsią skórkę.

-Znowu się spotykamy-usłyszałam szept tuż przy moim uchu. Odskoczyłam i spojrzałam na postać. Pojawiła się niespodziewanie za mną, co było wręcz niemożliwe, gdyż nikogo wcześniej tutaj nie było.

Gdy zobaczyłam mojego rozmówcę, ogarnęło mnie przerażenie i całkowity paraliż.
Wkrótce jednak do moich oczu napłynęły łzy. Prześladowca zaśmiał szyderczo.

-Jesteś większą mazgają niż myślałem! Niesamowite, jak można się zmienić. Kiedyś potrafiłaś mi pluć w twarz, mając gdzieś konsekwencje, a teraz? Przyznaj się, nie jesteś tą samą Polen, jaką miałem w zamiarze zniszczyć i którą tak szczerze nienawidzę-powiedział z jadem. Spokojnie, on nie żyje. Nic ci się nie stanie.

-N-nie myśl sobie, że jestem totalnie bezbronna!-krzyknęłam, jąkając się trochę na początku. On podszedł do mnie bliżej tak, że dzielił nas niewielki dystans. Spojrzałam z lękiem w jego oczy.

-Czyżby? Patrząc na twoje relacje z innymi, stwierdziłbym inaczej-mruknął, po czym niespodziewanie uderzył mnie w policzek.
Upadłam na podłogę, trzymając się w, o dziwo, bolącym miejscu.

-Skąd możesz cokolwiek wiedzieć? Przecież nie żyjesz, nie istniejesz, umarłeś! Nie masz prawa mnie dręczyć, skoro ciebie nie ma!-wyrzuciłam odważniej. Czułam, jak zaczyna mnie wypełniać coraz większa nienawiść i chęć zniszczenia go.
On znowu się zaśmiał.

-W takim razie twoje założenia są błędne. Masz trudną sytuację, ale spokojnie. Wiem jak ci pomóc-rzekł poważnie.-Widzę, że nikt o ciebie nie dba. Nikt się o ciebie nie martwi. Wszyscy mają cię w głębokim poszanowaniu, a jeśli już ci w czymś pomogą, to tylko z litości

-Zamilcz! Przestań kłamać! Otaczają mnie osoby, które...

-...których obchodzi tylko czubek ich własnego nosa-przerwał mi.-Tak zawsze było i tak zawsze będzie i nie zaprzeczaj, bo to doskonale wiesz. Miałaś okazję tego wiele razy doświadczyć

-Kłamiesz-stwierdziłam, patrząc na niego nienawistnie.

-W takim razie podaj choć jeden przykład

-Chociażby mój brat-odpowiedziałam od razu. Na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech.

-Naprawdę tak myślisz? Ungarn robi to tylko dlatego, że wie jak słaba jesteś i że nie poradzisz sobie sama, a nie chce później słyszeć twoich pretensji. Pozostali z resztą robią tak samo-prychnął. Widząc, że nie zamierzam mu odpowiadać kontynuował.-Mam za to pomysł, dzięki któremu możesz to zmienić

-Co masz na myśli?-zmarszczyłam brwi, nie wiedząc do czego dąży.

-Dołącz do mnie-rzucił prosto z mostu. Ja chwilę stałam w szoku, po czym parsknęłam śmiechem.-Co jest w tym zabawnego?

-Jeszcze czego! Nie po to tyle walczyłam, aby z powrotem utracić wolność. Poza tym jesteś wytworem mojej wyobraźni!

-Twój umysł nie byłby w stanie wykreować kogoś takiego jak ja. Nie myśl sobie, że zniknąłem, gdyż sytuacja jest inna. Przekonasz się sama. Odrzucając moją propozycję sama sobie zaszkodziłaś-mruknął.-Będę cię dręczyć. Każdego dnia będę coraz bardziej psuł twoją psychikę, a uwierz mi, nie wytrzymasz długo. Z przerażeniem będziesz zamykać oczy, najmniejszy cień będzie dla ciebie powodem do strachu. Wtedy wrócisz do mnie na kolanach prosząc o litość-na te słowa zbladłam. Bałam się, co może mi zrobić.

-Dlaczego ja...?-spytałam cicho.

-Kiedyś twoja upartość i determinacja była dla mnie przeszkodą. Teraz mogą mi się przydać-odparł, po czym wyciągnął pistolet.-A teraz pozwól, że wrócisz do żywych

Nacisnął spust i strzelił.
Widziałam jeszcze większą ciemność, a huk wystrzału odbijał się w mojej głowie echem.
W pewnej chwili zaczął być coraz bardziej odległy i równy.

Otwarłam oczy. Dźwięk zmienił się w energiczne pukanie do drzwi.
Odruchowo chwyciłam telefon i spojrzałam na ekran. Po dziesiątej.
Dostałam SMS-a od Węgier, informującego, że musiał gdzieś wyjść i że niedługo wróci.
Napisał to o ósmej, więc możliwe, że zapomniał kluczy i próbuje teraz wejść.

Chwyciłam szlafrok, zawiązałam go i popędziłam w stronę drzwi.
Otworzyłam je i zobaczyłam w nich... Ukrainę.

-Pryvit, Polshcha!-powiedziała z entuzjazmem.-Dopiero wstałaś, co?

-Cześć. Tak jakoś wyszło-wysiliłam się na uśmiech.

-Proszę, to dla ciebie!-podała mi średnich rozmiarów plastikowe pudełko.-Nie wiedziałam jakie lubisz najbardziej, dlatego zdecydowałam sama i zrobiłam ruskie!

Otwarłam tajemnicze pudełeczko, a w środku znalazłam PIEROGI! O tak, lepiej być nie może. Po takiej nocy zasługuję na dobre śniadanie. Jeszcze do tego ruskie!
Rzuciłam się na dziewczynę i ją przytuliłam.

-Dziękuję!-krzyknęłam.
Gdy tylko się od niej odlepiłam wpuściłam ją do domu.

-Słuchaj, mam małą prośbę-zaczęła. Oho, wiedziałam. Nie przyszłaby bezinteresownie. Zawsze coś musi być na rzeczy, taka już jest.

-Tak?-spytałam.

-Bo widzisz... mogłabyś porozmawiać z innymi? Ja naprawdę chcę dołączyć do Unii...-powiedziała cichszym tonem. Spojrzałam na nią badawczo.

-Co znowu ci zrobił?-dziewczynie zbierały się w oczach łzy. Ściągnęła bluzę i pokazała mi zabandażowane przedramię.

-Ja tak dłużej nie mogę-szepnęła. Przytuliłam ją od razu.

-Już, spokojnie. Wiesz przecież, że próbujemy. Cały czas staramy się o to, by cię przyjęli. Jedyne co możemy, to czekać

Chwyciła mnie mocniej.
Chwilę tak stałyśmy, aż w końcu ona odeszła ode mnie na krok.

-A tobie co się stało?-spytała, dopiero teraz zauważając mój bandaż.

-Szkoda gadać-westchnęłam.

Rozmawiałyśmy jeszcze jakiś czas, po czym Ukrainka wróciła do siebie.

Ja natomiast usiadłam przy stole i zaczęłam analizować wszystko.

Ukraina znowu pokłóciła się z Rosją.

Trzecia Rzesza prawdopodobnie nadal żyje, a co gorsza nie zamierza mi dać spokoju.

Czy naprawdę jest tak jak on mówił?
Nikt się mną nie przejmuje?
Czy naprawdę jestem taka beznadziejna?

Westchnęłam.
Muszę z tym żyć dalej.

Wstałam i poszłam się przebrać, w końcu nadal byłam w piżamie.

Będę czekać na Węgry.
Muszę się z nim podzielić moim snem.

~•~•~•~•~
Wo Wo Wo!
Wyszedł mi dwa razy dłuższy rozdział niż wcześniej Ö
Mam nadzieję, że nie nawrzucałam wszystkiego nagle i teraz za szybko się wszystko dzieje, ale po prostu taką miałam wenę ()
Przepraszam za wszelkie błędy, ale nie jestem czasem w stanie ich wyłapać.
Liczę na waszą opinię i do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro