13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Pov Polska

Siedziałam pospinana przy stole, co chwilę poprawiając biały obrus, który był wiecznie krzywo ułożony.
Cicho liczyłam, że zdąży wrócić Węgry, jednak daremnie.

Spojrzałam na zegar.
Wskazówki pokazywały 12:58.
Poziom mojego stresu zaczął narastać.

Podskoczyłam wręcz, gdy razem z godziną pierwszą rozległ się po domu dzwonek do drzwi.
Pewnie gdyby nie moje emocje, to bym podejrzewała, że celowo stał pod drzwiami i czekał na równą godzinę.

Powolnym i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia. Chwyciłam nerwowo klamkę, czując jak bardzo mam spoconą rękę.
Otworzyłam w końcu drzwi i odruchowo się odsunęłam do tyłu, robiąc przejście.

-Hallo, Polen-powiedział miłym głosem i posłał mi ciepły uśmiech. Zauważyłam, że trzymał w ręce jakiś plik kartek.

-Cz-cześć, Niemcy-odpowiedziałam. Starałam się unikać jego wzroku.-Jak ch-chcesz, to tutaj masz kapcie-wskazałam na owy przedmiot. Gość chętnie je założył, po czym ruszył za mną w stronę kuchni, koło której stał stół.

Niemiec położył na blacie kartki i zasiadł na krześle.

-Nie będzie ci przeszkadzać, jeśli trochę popracuję? Mam dość dużo roboty... starałem się zrobić to wcześniej, ale się nie do końca udało-rzekł zakłopotany. Teraz dopiero zauważyłam, jakie ma wory pod oczami.

-N-nie, rób co musisz. Napijesz się czegoś?-spytałam szybko. On uśmiechnął się lekko.

-Bardzo chętnie. Kawy. Mocnej, czarnej kawy-zaśmiał się. W ciszy zrobiłam napój, o który prosił i zaniosłam go do stolika.

-Proszę-mruknęłam, kładąc filiżankę.

-Danke schön!-odrzekł, z tym swoim nieznikającym uśmiechem.
Kiedyś ten sam uśmiech gościł u niego, gdy zaczynał mnie torturować, co mu zawsze dawało ogromna satysfakcję.

Usiadłam na krześle na drugim końcu stołu i patrzyłam się tępo w punkt na obrusie.

-Jak chcesz, to możemy porozmawiać. Wypełnianie tych papierów u mnie nie wymaga milczenia-zaproponował. Kiwnęłam nieznacznie głową w odpowiedzi. Już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednak przerwał mu telefon.-Wybacz na chwilę

Wstał i odszedł na stronę.
Rozmawiał żywo z kimś. Nie wyglądał, aby ta konwersacja była dla niego przyjemna.
Widać było, że zaczyna być bardziej nerwowy.

-WAS?!-krzyknął nagle, na co podskoczyłam. Przeszedł mnie bardzo nieprzyjemny dreszcz.-Słuchaj, nie mam najmniejszej ochoty prowadzić dalej tej rozmowy! Macie to zrobić tak, jak wam kazali, więc skończcie ciągle do mnie wydzwaniać! Zrozumiano?! Auf Wiedersehen!-wrzasnął i się rozłączył. Usiadł z powrotem i ukrył twarz w dłoniach.

Mój strach znowu sięgnął zenitu, jednak próbowałam to ukryć. Po paru minutach Niemcy wrócił do swojej roboty.

-Przepraszam-powiedział w końcu, przerywając ciszę.-Po prostu czasem inaczej się z nimi nie da rozmawiać. Zero jakiejkolwiek samodyscypliny! Zachowują się jak Italien-dokończył monolog. Na wspomnienie o pizzożercy parsknęłam śmiechem. Nie wiedziałam czemu, po prostu. Może to przez mieszaninę wszystkich emocji? Nie wiem.

Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, jednak po chwili się do mnie dołączył.

-Coś ci się śniło ostatnio?-spytał, gdy się uspokoiliśmy. Przez moment się zastanawiałam, czy mu opowiedzieć o spotkaniu z moim ojcem. Stwierdziłam, że później przyjdzie na to czas. Teraz mogłam się podzielić tym wcześniejszym, który ani trochę nie był lepszy.

-T-tak...-zaczęłam. Nie patrzyłam się na niego. Nie mogłam.-J-ja... zostałam zdradzona. Przez wszystkich. Nawet przez mojego brata-powiedziałam cicho, czując jak napływają mi łzy.-Zaprowadzili mnie gdzieś... do jakiegoś pomieszczenia. T-tam b-byłeś t-t-ty-głos coraz bardziej mi się załamywał. Czułam u siebie narastającą panikę.-Z-zastrzeliłeś m-mnie

Siedziałam tak przez jakiś czas. Niemcy wstrzymał wręcz oddech. W końcu gdy pierwsza łza rozprysnęła się o blat stołu, poderwałam się i pobiegłam do swojego pokoju, kładąc się na łóżku. Złapałam swoją maskotkę i skuliłam się pod pierzyną.

Wkrótce usłyszałam ciche pukanie. Nie odpowiedziałam. Miałam nadzieję, że sobie pójdzie.
Oczywiście nie mogło się to spełnić.

-Polen...?-szepnął zmartwiony. Poczułam, jak drugi koniec materacu się ugina. Milczeliśmy. Niemiec westchnął.-Nie ty jedna miewasz koszmary

Wydawał się chcieć rozwinąć swoją myśl, ale przerwało mu prawie że walenie do drzwi.
Wstał i poszedł sprawdzić kto to.

~Pov. Węgry

Gdy uświadomiłem sobie, jak jest późno, to prawie wyskoczyłem przez okno.
Nie chciałem opuszczać mojej Ausztrii, jednak obawiałem się o stan psychiczny Lengyel.

Przejęty zacząłem pukać w drzwi, może nawet zbyt mocno, wkurzając się, czemu w tym domu muszą być one na zatrzask.

Drzwi szybko się otwarły, a w progu przywitał mnie Németország.

-Hallo, Ungarn!-przywitał mnie z uśmiechem.

-Cześć! Gdzie jest Lengyelország?-spytałem, zdziwiony brakiem obecności mojej młodszej siostrzyczki.
Niemiec się zmieszał na to pytanie.

-Ona... opowiedziała mi jeden ze swoich snów i... chyba płacze. W swoim pokoju-odpowiedział. Usłyszałem w jego głosie poczucie winy. Widać nie chciał, aby tak to się potoczyło.

-Spokojnie, ona jest dość wrażliwa. Nie przejmuj się-ruszyłem do tej nieszczęsnej dziewczyny.

Podniosłem kącik ust, widząc zwiniętą kulkę na środku łóżka. Przypomniało mi się, jak kiedyś tak robiła, gdy podczas zabawy przez przypadek zrobiłem jej krzywdę.
Uciekała wtedy pod jakiś krzak, czy drzewo i owijała się szczelnie swoimi skrzydłami, byle nikt nie mógł do niej się dostać. Tylko propozycja czegoś słodkiego była w stanie ją pocieszyć.

-Lengyelország?-spytałem. Kulka lekko drgnęła. Kątem oka zauważyłem Németország, stojącego przy wejściu do pokoju.

Usiadłem na łóżku i delikatnie zsunąłem kołdrę. Dziewczyna cała się trzęsła, ściskając w objęciach Totusia. Pogłaskałem ją po plecach, na co przeniosła swój zapłakany wzrok na mnie. W jej oczach było widać przerażenie.

Uśmiechnąłem się do niej, chcąc dodać jej otuchy.
Powoli wstała, lądując w moich ramionach. Zaczęła na nowo płakać. Wszystkie jej łzy wsiąkały w moją bluzę.
Tuliłem ją do siebie, próbując ją uspokoić.
Nie wiedziałem, dlaczego wpadła aż w taki stan, ale musiałem ją pocieszyć.

W końcu trochę się opanowała.
Podniosła lekko swoją głowę.

-Przeproś Niemcy w moim imieniu... nie chcę, aby się winił za moje chwile słabości-szepnęła. Zdziwiłem się, że przejmowały ją jego uczucia.

-Dobrze-odpowiedziałem. Jeszcze przez moment ją głaskałem, kiedy ona zwolniła uścisk i dała mi znak, abym poszedł do gościa.
Rzuciłem jej jeszcze ostatnie spojrzenie i opuściłem pokój.

-Czy naprawdę muszę wszystko psuć?-spytał sam siebie Niemiec. Westchnąłem.

-Przestań. Nic nie zrobiłeś, to nie jest twoja wina-nie chciałem mieć kolejnej osoby, która za chwilę mi się popłacze.

-Ale to przeze mnie się stało! Ona... ona nigdy mi nie zaufa, prawda?-spojrzał na mnie smutno.

-Kazała mi ciebie w jej imieniu przeprosić. Ona nie chce, abyś się tym martwił. Przejęła się tobą-powiedziałem, na co on stanął jak wryty. Był najwyraźniej w szoku.
Po chwili w jego oczach rozpaliły się iskierki radości.

~•~•~•~•~
Tum tum tuuuuum!
Chyba coś za szybko to zrobiłam, aaaale mam dużo pomysłów i każdy próbuję zrealizować :3
A więc mamy jakiś zalążek współczucia!
Zastanawiam się, czy nie zrobić teraz jakiegoś wtrącenia z innych krajów...
Co powiecie na kompletnie inny kontynent? Po prostu taka krótka scena, na przykład z Koreami, albo czymś innym?
Będę rozmyślać ;,)
To do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro