23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Proszę przeczytać notkę na dole.
Poza tym zapraszam do czytania~

~•~•~•~•~
Spadałam w ciemność. Było to nawet całkiem miłe uczucie, jednak bardzo monotonne. W końcu zostałam wyrwana z tego stanu.

— Widzę, że nie posłuchałaś moich ostrzeżeń — obrzydliwy wręcz głos rozbrzmiał tuż nad moim uchem. Otwarłam szeroko oczy i odskoczyłam na bok, oczywiście nie widząc nikogo w swojej okolicy.

Wreszcie udało mi się go zarejestrować. Było to ciężkie, gdyż w tym miejscu było strasznie ciemno. Stał tyłem do mnie, z rękami założonymi za plecami.
Zaczęłam się trząść, a do oczu napłynęły mi niekontrolowane łzy.

— Chyba nie zrozumiałaś mojego przekazu. Masz szczęście, że powtórzę. Zostaw mojego syna w spokoju — nacisnął na ten jeden wyraz. Przez moje plecy przeszły dreszcze. Odwrócił się w moją stronę z zaciśniętymi zębami.
Po jego wyraźnie twarzy łatwo dało się wydedukować, że jest wkurzony do granic możliwości.
Już nieraz za jego życia doznałam na sobie wiele ataków jego gniewu.

Tylko dlaczego jakiś duch ma za złe to, że zwyczajnie rozmawiałam z jego synem?

— N-nie możesz mi n-nic zrobić. Ty nawet n-nie żyjesz... — odważyłam się wypowiedzieć. Jego głowa nieznacznie drgnęła. Twarz dalej miał całkiem poważną.
Po chwili ruszył do mnie pewnym krokiem, na co automatycznie zareagowałam wycofywaniem się. Jednakże wpadłam na coś za sobą, co złapało moje ręce.

— Wydaje mi się, że o czymś zapomniałaś —syknął jadowicie, będąc kilka centymetrów ode mnie. Wyciągnął z pochwy typowy niemiecki bagnet. Był całkowicie stępiony i zardzewiały, ale najwidoczniej nie interesowało to jego właściciela. Brutalnie wbił mi go w brzuch, na co zareagowałam okrzykiem bólu. Po chwili powtórzył czynność, tym razem rozrywając wszystko, co napotkał na drodze. Mimo tego, że krew lała się strumieniami, a ból był niemiłosierny, zdawałam się być bardziej ożywiona niż wcześniej. Coś jakby trzymało mnie, bym nie zemdlała — Po pierwsze nie przeszliśmy na „Ty". Po drugie nie masz jeszcze pojęcia do czego jestem zdolny. On jest bardziej ze mną związany niż ci się wydaje. Chociaż właściwie sama się o tym niebawem przekonasz — prychnął i odsunął się w cień.

Spojrzałam na swój brzuch. Nie było na nim żadnego śladu, jednak ból pozostał.
Zaraz potem skierowałam wzrok na to coś, co mnie trzymało. Zamarłam jeszcze bardziej.

Nagle sceneria dookoła się rozjaśniła, a ja znajdowałam się pośrodku królewskiego pokoju. Gdy doszłam myślami, gdzie się pojawiłam, od razu poczułam jak zawartość żołądka dźwiga mi się do góry.

Osoba, która mnie trzymała, nie była wcale lepsza od tej, która przed momentem pastwiła się moim bólem.
Jego okropne i ogromne łapska zjechały z rąk na moją talię, przyprawiając mnie o nieprzyjemne dreszcze i jeszcze większe obrzydzenie. Był ode mnie większy jakieś trzy razy.

Nietrudno mogłam się domyślić, że jest nagi, mając jedynie narzucony na siebie rozpięty płaszcz, sięgający mu kolan. To wspomnienie chciałam za wszelką cenę wyrzucić ze swojej głowy.

Jedna jego dłoń podjechała do góry, próbując dobrać się do mojego biustu, druga natomiast sięgała dolnej części bielizny. Mówił do mnie jakieś słowa, chcąc wpić się do moich ust. Raz mu się udało. Był to najgorszy pocałunek w moim życiu.

Tego dnia jakimś cudem udało mi się zachować to, co kobieta ma najcenniejsze. Uratował mnie wtedy nieświadomie Austro-Węgry, przybywający z ważną sprawą do Cesarstwa Niemieckiego.

Od tamtej pory unikałam go jak ognia i do podobnej sytuacji nie doszło.

W momencie, gdy czułam jak powoli ściąga moją bieliznę, obudziłam się ciężko dysząc.

Poczułam ulgę, gdy moje przekrwione oczy przywitały promienie słoneczne. Oznaczało to tyle, że nie będę musiała ponownie zasypiać.
Przez chwilę słyszałam krzątanie się kogoś w kuchni, a potem zamykanie frontowych drzwi.
„Czyli Węgier poszedł do swojej ukochanej..." westchnęłam.

Ubrałam się w jakieś przypadkowe ubrania i ruszyłam do toalety, by dokończyć rutynę.
Poczułam nagle kłujący ból w brzuchu. Podniosłam lekko koszulkę i... prawie upadłam z napadu duszności.

Na środku brzucha pojawiła mi się nowa blizna, trochę bardziej jednak przypominająca znamię. Była w kształcie „x".
Ukryłam ją czym prędzej i rzuciłam się na drzwi.

Potem wparowałam do przedpokoju, nie zastając w nim nikogo.

— Niemcy? — powiedziałam cicho, szukając go wzrokiem. Czułam potrzebę przekazania mu tego wszystkiego.

Lekko zapukałam do jego pokoju. Nikt mi nie odpowiedział, chociaż wyraźnie słyszałam ruchy po drugiej stronie.

Niedługo potem otworzył mi drzwi i jak zwykle zaspanym wzrokiem zaczął mnie bacznie obserwować.

— Um... Guten morgen... stało się coś? — mruknął zerkając na zegarek, który wisiał w głębi domu.
Powoli się odwróciłam i ze wstydem stwierdziłam, że jest krótko po szóstej.

— W-wybacz mi... nie powinnam była cię budzić... —spuściłam wzrok. Chciałam już odejść, ale mnie zatrzymał.

— Nic się nie stało. I tak nie spałem. Opowiadaj — zachęcił, domyślając się dlaczego przyszłam.
Niepewnie podeszłam do Niemca, a on przepuścił mnie w drzwiach.
Przez moment prawie stykałam się z nim, co skutkowało tym, że moje serce stanęło na kilka sekund.

W końcu dotarłam do łóżka, na którego krańcu usiadłam. Zaraz obok miejsce zajął Niemiec.

~•~•~•~•~

CHOLERA JASNA BY TO WSZYSTKO K**** WZIĘŁA

A skoro już przykułam waszą uwagę... nie no, tak naprawdę jestem bardzo wkurzona.
Napisałam w cholerę długą informację i wszystko mi się wyzerowało ;-;
Pisałam tam cały wywód w sprawie mojego zdania o shipach, dlaczego napisałam tą książkę i planach na przyszłość...
I wszystko wzięło w łeb.
Ogólnie jakby ktoś chciał taką rzecz przeczytać, to dajcie znak TvT
Zepnę się drugi raz i napiszę.
Dla chętnych szczegółów - skrótowe opisy na trzy przyszłe książki, moje zdanie na temat CH, oraz powód powstania książki.
Polecam.
No Scam.
No Clickbait.
Boże, odwala mi i piszę głupoty ;^;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro