24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Opowiedziałam Niemcowi połowę swojego snu.
Ominęłam część ze wspomnieniem, gdyż uznałam ją za dość... wstydliwą.

Na koniec przedstawiłam mu to, co się przydarzyło ranem, na co zapewniał, że nie muszę mu pokazywać.

— Wiesz o co może chodzić z tym wszystkim? — spojrzałam na niego badawczo. On zmrużył oczy w zastanowieniu.

— Być może jest zazdrosny — mruknął, jakby była to najzwyczajniejsza rzecz w świecie. Parsknęłam śmiechem.

— Zazdrosny? Niby czemu? — Niemcy wyprostował się, kładąc dłonie na swoich kolanach.

— Wyobraź sobie, że ktoś kogo nie lubisz spotyka się z twoim dzieckiem, a ty musisz tkwić w czarnej otchłani — odpowiedział, nie kończąc bym sama się domyśliła.

— Dlaczego on mnie tak nienawidzi? Co ja mu zrobiłam? — mówiłam do siebie, chowając twarz w dłoniach. Czułam na sobie jego wzrok.

— Nie mam pojęcia — odparł cicho.

— A to, że nie różnisz się od niego niczym? O czym mam się przekonać? — dopytałam. Chciałam dopowiedzieć „Że rzucisz się na mnie z nożem?", ale w porę ugryzłam się w język.
Chłopak zmieszał się i wydawał się być trochę nerwowy.

— Ja... sam nie wiem — szybko odpowiedział, bawiąc się palcami.
„Fajnie mi pomaga. Jego obecność niewiele zmienia" westchnęłam.

— Niemcy... — spojrzeliśmy na siebie.

— Tak?

— Znasz jego słaby punkt? — zadałam swoje ostatnie pytanie.

— A taki miał? Był gotów zrobić wszystko dla władzy. Nie miał pohamowań. Czasem bałem się, że strzeli mu do głowy, by oddać mnie w ręce jego przeciwników. Nawet jeśli miał jakąś słabość, to nigdy jej nie okazywał — spuścił wzrok.

— To... wszystko. Dzięki za wysłuchanie — powiedziałam i powoli wstałam z łóżka. Potem skierowałam się do wyjścia z pokoju. — Co zjesz na śniadanie? — postanowiłam okazać gościnność. Niemcy raczej nie wracał spać, a przydałoby się coś zjeść.

— Co wyciągniesz — również wstał i przeciągnął się. Ja kiwnęłam głową i poszłam coś przygotować.

Gdy zauważyłam, że on próbuje mi pomóc, wypędziłam go.

— Ty siadaj przy stole. Muszę się skupić, bo spalę połowę kuchni — mówiłam, machając lekko dłońmi. Chłopak niechętnie usiadł na krześle i przypatrywał mi się.

— Mogę cię o coś zapytać? — o, zaczął temat. Może być ciekawie.

— Oczywiście — mruknęłam w odpowiedzi, wyciągając potrzebne produkty z lodówki.

— Ungarn jest dla ciebie... jak brat? — to nieźle wyskoczył z pytaniem.

— Tak — wysiliłam się tylko na to, oczekując na rozwinięcie przez niego wątku.

— Ale nim nie jest? — jego ton brzmiał, jakby próbował ustalić jakąś rzecz.

— Cóż, nigdy nie miałam brata. Jedyna rodzina jaką mam to reszta Słowian, ale w większości są to dalsi krewni — wytłumaczyłam. On chwilę milczał.

— I mieszkacie razem...? — oparł w zamyśleniu brodę o palce ręki, patrząc w moim kierunku. Odwróciłam się do niego z jedną brwią podniesioną.

— Czy ty coś chcesz zasugerować? — założyłam ręce na piersi. Niemcy wyprostował się, jakby coś go poparzyło. Jego mina okazywała zakłopotanie.

— Co? Nein, nein, nein. To nie miało tak zabrzmieć, wybacz mi — szybko odpowiedział. — Chciałem tylko spytać: dlaczego? — westchnęłam i odwróciwszy się na pięcie wróciłam do krojenia pomidora.

— Nie jest to oczywiste? Z Węgrami znam się od najmłodszych lat. Nasi ojcowie byli sobie bardzo bliscy, właściwie nasze rody odkąd sięgam pamięcią żyły w zgodzie. Co prawda zdarzały się jakieś konflikty, ale nie zdołały one zniszczyć naszej przyjaźni — zaczęłam opowieść. — Czasami nawet wymienialiśmy się władcami — uśmiechnęłam się pod nosem. — Straciłam na bardzo długo kontakt z moim najlepszym i chyba jedynym przyjacielem. Będąc pod zaborami nie miałam możliwości się z nim widzieć. Zresztą i on później był pod butem Austrii. Po pierwszej wielkiej wojnie cieszyłam się, że mogę wreszcie się z nim zobaczyć, ale wtedy... — nabrałam powietrza, czując zaciskające się gardło. — Wtedy pojawił się Twój ojciec. Wiesz, nawet podczas drugiej Wojny Światowej Węgry sprzeciwił się jego woli i mimo gróźb nie przyłożył ręki do ataku na mnie. Gdy całe to zamieszanie się skończyło, wpadłam z jednej niewoli pod drugą. Przynajmniej wtedy ZSRR jakoś umożliwiło mi zobaczenie się z nim. Nigdy nie zapomnę tej radości, która jeszcze większa była po rozpadzie Związku Radzieckiego. Wtedy postanowiliśmy zamieszkać razem, by już nic nas nie rozdzieliło

Niemcy słuchał mnie z uwagą, wzdrygając się na wspomnienie III Rzeszy.

— Rozumiem. Dziękuję za... — nie dokończył, bo coś wparowało do domu.

— Jezus Maria!!! — krzyknęłam przerażona, upuszczając wszystko, co miałam w tym momencie w dłoniach.

~•~•~•~•~
A pobawię się w Polsata -w-





Tam jest tylko mały mem.









Nie musisz go oglądać.
















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro