26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Pov. Węgry
Wczesnym rankiem wyszedłem z domu, nie zabierając nawet ze sobą nic, oprócz telefonu i ubrań na jutro.

Będę nocować u Ausztrii. Sama mnie zaprosiła, bo stwierdziła, że nie chce siedzieć sama. Nie mogłem odrzucić jej propozycji.
Miałem tylko nadzieję, że tamta dwójka da radę ze sobą wytrzymać. Chociaż jakby tak spojrzeć, to nawet zaczęli się dogadywać.
Może wreszcie złożą broń?

Przez moment zrobiło mi się gorąco, gdy zacząłem się zastanawiać, czy wziąłem mały podarunek dla Ausztrii. Na szczęście znalazłem go w torbie.
Będąc pod drzwiami wyjąłem go i zadzwoniłem dzwonkiem. Ona już wcześniej mnie informowała, że mogę przyjść z samego rana.

Przywitaliśmy się, ja jej przekazałem bombonierkę i weszliśmy wgłąb domu.

Zaprosiła mnie na kanapę, chwilę potem zajmując miejsce obok.
Na stoliczku położyła dzbanek z herbatą, dwa kubki, oraz cukier i łyżeczki.

Oparłem się wygodnie i odchyliwszy głowę, zamknąłem oczy uśmiechając się.

— A ty co? — spytała również uśmiechnięta.

— Nic, po prostu cieszę się z tego, co mam — odpowiedziałem. Otworzyłem oczy i spojrzałem na nią. — Lepiej chyba nie mogło mi się ułożyć...

Przytuliłem ją i z czułością pocałowałem w czoło. Wdychałem jej zapach, niczym najmocniejszy narkotyk.
Potem się od niej trochę odsunąłem i posmutniałem.

— Ale...? — zachęciła mnie z troską, bym dokończył swoje zdanie. Wyczuła, że czymś się przejmuję.

— Ale martwię się o Lengyelország. Co prawda dogaduje się coraz lepiej z Német, ale chyba te jej koszmary przybierają na sile. Ostatnio była jeszcze bardziej skołowana niż zawsze — odparłem, spuszczając wzrok. Ausztria oparła się o moje ramię i poczęła gładzić mnie po plecach.

— Będzie wszystko dobrze. Już odniosła wielki sukces, budując zaufanie z poniekąd jej wrogiem. Kwestią czasu będzie więc, aż wpadną na pomysł jak się go pozbyć — mruknęła i uśmiechnęła się przyjaźnie.

— Albo uda się temu mordercy przeciągnąć ją na swoją stronę — burknąłem ponuro.

— Nawet nie żartuj! Polen jest najsilniejszą osobą, jaką znam! Po tym wszystkim co przeszła, jakieś koszmary to pikuś! — prawie wykrzyczała mi do ucha.

— Tyle, że ten „pikuś" to kumulacja tych wszystkich najgorszych przeżyć. Staram się ją pocieszać, uspokajać, ale obawiam się, że im dłużej to będzie trwać, tym bardziej moje słowa będą tracić dla niej znaczenie — powiedziałem, czując jak oczy zaczynają mi się szklić. Dziewczyna zmieniła pozycję tak, bym mógł się w nią wtulić, co też zrobiłem bez zastanowienia. Próbowałem powstrzymywać lecące łzy.

— Spokojnie. Robisz dla niej bardzo dużo, teraz trzeba dać szansę Deutschland, w końcu po to go zaprosiłeś. Jest w dobrych rękach. Myślę, że zaczyna się już pokazywać efekt tej zmiany — szeptała mi do ucha.

— Po czym wnioskujesz? — spytałem, nie podnosząc głowy.

— Skoro mówisz, że była bardziej skołowana niż zwykle, to oznacza to, że intruz przyspieszył swoje działania. Możliwe, że idziecie w dobrym kierunku, a Rzesza to zauważył i chce was od tego odwieść — wytłumaczyła. W sumie gdyby się tak zastanowić, to jest to całkiem logiczne i możliwe.

— Nawet dobrze gadasz... tylko zaczynam się też zastanawiać, czy przypadkiem sama obecność Németország nie będzie zbyt małym krokiem do zakończenia tego. Co jeśli to ona będzie musiała go wykurzyć samodzielnie? 

— To wtedy to zrobi

— Tylko jak?

— Odpowiedzi na to będą szukać Polen i Deutschland. Nie martw się już tym — pocałowała mnie w policzek, po czym chwyciła dzbanek i zaczęła nalewać nam herbaty. — Jadłeś już śniadanie?

— Jeszcze nie

— To dlaczego nic nie mówisz?! Już ci zaraz coś zrobię. Na co masz ochotę? Na jajecznicę, jakieś kanapki? Może ci usmażyć jakąś kiełbasę? — wymieniała, nie dając mi dojść do słowa. W końcu wstała, mrucząc coś pod nosem i ruszyła do kuchni, zapewne w celu przygotowania mi jakiejś potrawy.
Nie miałem pojęcia co to będzie, aż do momentu, gdy przyniosła mi bogato wypełniony talerz.

Znajdowało się na niej kilka kromek chleba z jajecznicą, oraz dwie parówki.

— Smacznego! — posłała mi promienny uśmiech, co odwzajemniłem.

— Bardzo dziękuję. Z pewnością będzie smaczne, nie ma co do tego wątpliwości! — powiedziałem radośnie i zabrałem się do jedzenia.
Było naprawdę pyszne.

~•~•~•~•~

Allo!
Yas, wreszcie po dwóch (dokładnie dwóch) tygodniach przybywam z kolejnym rozdziałem!
Cieszę się, że go napisałam, bo mój plan zaczyna się wypełniać :>
Ale nie będę nic zdradzać =v=
Ma być niespodzianka i będzie niespodzianka.
Tak więc cóż, widzimy (czytamy) się w następnym rozdziale, który pewnie wrzucę niebawem.
Stay cheeki breeki, my friends~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro