27

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Pov. Niemcy

Po jakimś czasie opuściłem pokój. Udało mi się wypełnić znaczną część zadań, więc miałem wolną resztę dnia.

Zauważyłem, że Polen stoi w drzwiach i z kimś rozmawia. Nie chcąc przeszkadzać minąłem ją i wszedłem do kuchni, by nalać sobie wody.
Po chwili usłyszałem głuchy trzask zamka, a zaraz potem nerwowe nabranie powietrza.
Odwróciłem się i ujrzałem dziewczynę trzymającą się za serce. W drugiej ręce miała dwa pudełka z pizzą. Na jej twarzy malowała się ulga.

— Wystraszyłeś mnie — wydusiła, lekko się uśmiechając.

— Och, przepraszam, nie chciałem — zakłopotałem się, przez co zacząłem drapać się po karku.

— Kupiłam nam jedzenie — zmieniła temat, otwierając oba kartoniki. Zaraz po domu rozprzestrzenił się zapach świeżej pizzy, na której widok zaburczało mi w brzuchu. Nie umknęło to jej uwadze, bo zaśmiała się cichutko.

— W takim razie chyba bez sensu byłyby moje wykłady o tym, że nie jestem głodny? — pokiwała przecząco głową. Wzięła tylko dwa talerze i zaniosła to wszystko do stolika przy telewizorze.

— Wybrałam film. Siadasz i ze mną oglądasz, nie pozwolę ci znowu zamknąć się w tej klitce — powiedziała, gdy tylko zajęliśmy miejsca.

— Tak jest, pani generałowo! — zasalutowałem, by zaraz wybuchnąć śmiechem. — I tak już skończyłem pracę na dziś

— To dobrze się składa. Planuję nie ruszać się z tej kanapy do wieczora — nałożyła jeden z trójkącików na talerz.

— Ja też — zgodziłem się, również nakładając sobie posiłek i przyjmując wygodną pozycję.

Resztę dnia faktycznie przesiedzieliśmy przed ekranem. Zaczynało się powoli ściemniać.
Po czasie zauważyłem, jak Polen rozgląda się nerwowo na boki, głównie wypatrując co jest w najciemniejszych miejscach mieszkania.
Zaczęła się kulić, jakby chciała się przed kimś ukryć.

— Polen? — spojrzała na mnie. W jej oczach widziałem strach i zaniepokojenie. — Chcesz, bym zapalił światło? — kiwnęła lekko głową, na co od razu wstałem i zacząłem rozświetlać poszczególne miejsca domu.

— Dziękuję... — rzekła cichutko.

— Nie ma za co — uśmiechnąłem się, co odwzajemniła.

Usiadłem niedaleko niej i próbowałem zrozumieć co się dzieje w puszczonym odcinku serialu. Telewizor był ustawiony na dwa języki, a konfiguracja była dość długim procesem, więc zdecydowałem, że wystarczy mi sam obraz.
Przynajmniej miałem okazję trochę się nauczyć polskiego. W języku węgierskim natomiast były włączone napisy.
Jak mi wcześniej dziewczyna wytłumaczyła - Ungarn zdecydowanie mniej czasu poświęca na telewizję, przez co uznali, że takie rozwiązanie będzie najlepsze.

Mimo iż chciałem się wczuć w akcję, to z każdą minutą moje powieki zdawały się być coraz to cięższe. Gdy już myślałem, że zasnę, poczułem znowu ten ogromny ból.
Przez nagłość jego uderzenia prawie krzyknąłem, ale udało mi się to powstrzymać. Zerwałem się tylko do postawy stojącej, co było błędem, gdyż przed oczami od razu pojawiły mi się mroczki i zakręciło mi się porządnie w głowie.

Niestety te dwie rzeczy nie ustały po dłuższym czasie, a jedynie przybierały na sile, wraz z akompaniamentem pojawiających się kolejnych fal bólu. Zaczęły się przenosić na wszystkie organy, na każdą najmniejszą kość, na każdą kończynę.

— Niemcy? Wszystko dobrze? — zaniepokoiła się. Ja ciężko dysząc, próbowałem powstrzymać to wszystko na jak najdłużej. Chwiejąc się zacząłem postawiać kroki w kierunku łazienki, w której mógłbym się zamknąć.
Jednakże coś mnie powstrzymało.
Gdy zorientowałem się co, ogarnęło mnie zdziwienie.

Polen odważyła się podejść jak najbliżej, by złapać mnie za ramię. Dotknęła mnie.
Odwróciłem lekko głowę w jej stronę. Była spięta, ale nie zamierzała mnie puścić. Wypełniała ją ogromna determinacja.

— Polen, puść mnie — powiedziałem stanowczo, ignorując ból głowy, od którego chciało mi się wymiotować.

— Niemcy, co się dzieje? — mówiła zaniepokojonym tonem.

— Proszę, puść mnie. Muszę pójść do... — nie dokończyłem, z powodu kolejnego bólu. Skrzywiłem twarz w grymasie.
Dziewczyna jednak nie ustępowała.

— Niemcy, posłuchaj mnie. Możliwe, że ktoś u góry chciał, byśmy się spotkali? Może jesteśmy tutaj po to, byśmy sobie nawzajem pomogli? Proszę, powiedz mi co ci jest. Na pewno znajdziemy coś, co ci pomoże — patrzyła mi głęboko w oczy, przez co odwróciłem głowę.

— M-Mnie się nie da pomóc. Proszę... — chciałem wyrwać się z jej uścisku, ale nie dałem rady.

— Niemcy...

— Polen, nie. Zrozum, chcę dla ciebie dobrze. Nie jesteś na to gotowa — mówiłem coraz ciszej, tracąc powoli siły. Widząc jednak jej nieugiętość westchnąłem bezgłośnie. — Nikomu o tym nie mówiłem, to moja... prywatna sprawa...

— Chcę ci pomóc

— Jesteś pewna, że chcesz to zobaczyć? — spytałem, mając małą nadzieję, że się wycofa. Jednak kolejny raz sprawdza się powiedzenie, że nadzieja matką głupich. Biało-czerwona kiwnęła głową. — Ufasz mi? — zbiłem ją z tropu. Nie wiedziała co powiedzieć. Byłem już skrajnie wyczerpany, więc tylko chwila dzieliła mnie od stracenia przytomności. — Chociaż trochę?

— Tak — odparła. „Tym co zrobisz sprawisz, że cię znowu znienawidzi. Nigdy już nie będziesz miał szansy na zaprzyjaźnienie się z nią" krzyczały mi myśli, ale je odtrąciłem. Nie było już odwrotu.

— Dobrze... tylko proszę, obiecaj mi jedno. N-nie uciekaj... nie bój się, dobrze? — zaniepokoiła się bardziej.

— Niemcy...? O co ci chodzi? — cofnęła swoją rękę, patrząc na mnie z lekkim przerażeniem.

— Zaufaj mi, nic ci nie zrobię, po prostu pozwól mi to później wytłumaczyć... — mój głos coraz bardziej słabł. Nie mogłem już tego dłużej powstrzymywać. Ona mimo rosnącej obawy kiwnęła powoli i niepewnie głową.

Poczułem małą ulgę. Polen stanęła bardziej przede mną, plecami do ściany.

Uśmiechnąłem się krzywo i zamknąwszy oczy rozluźniłem wszystkie mięśnie. W tym momencie ból uderzył ze zdwojoną siłą.
Okrzyk sam wyrwał mi się z piersi.
Chociaż tyle razy już to przechodziłem, to nadal było nie do wytrzymania.

Najbardziej bolały mnie kończyny. Jakby ktoś wiercił mi w nich wiertarką bez jakiejkolwiek delikatności.
Jednakże zaraz potem zaczęła mnie dosłownie palić skóra. Miałem ochotę ją z siebie zedrzeć, co możliwe, że dałoby mi większe ukojenie.
W tym momencie usłyszałem głuchy pisk, należący do Polen.
Nie chciałem. Tak bardzo nie chciałem jej przestraszyć.

Rękami brutalnie zrzuciłem okulary, które upadły gdzieś na dywan. Tym czynem pozostawiłem na sobie kilka piekących śladów, spowodowanych pazurami.

Ból nie mógł również ominąć twarzy i ust.
Równie mocno promieniował w mojej głowie.
Chwyciłem się za nią odruchowo, mając też wrażenie, jakbym trochę zaczynał unosić się nad ziemią, ale dalej na niej stojąc. Na ciele poczułem okalający mnie szorstki materiał, zwiększający cierpienie na skórze.
Moje serce przyspieszało coraz bardziej, a w jego takt pracowały płuca, przyprawiając mnie o większy zawrót głowy.
Męczarnia w moim wnętrzu była porównywalna do rozżarzonych węglików, wrzuconych do mojego brzucha.

I gdy już myślałem, że zaraz upadnę z wycieńczenia, wszystko ustało. Zawsze to tak wygląda, nie jest to nic nowego.

Gdy tylko uspokoiłem oddech odważyłem się otworzyć oczy, które tak mocno zacisnąłem chwilę temu.
Najpierw jedno, potem drugie...

Przez moment widziałem jak przez mgłę, ale to dziwne uczucie po kilku mrugnięciach zniknęło. Mimo braku okularów, widziałem całkowicie wyraźnie. Poza tym wszystko wydawało się być mniejsze niż wcześniej.

Skierowałem wzrok na ziemię, a wtedy pożałowałem swojej decyzji. Widok bowiem skulonej na ziemi i zapłakanej dziewczyny był największym ciosem, jaki mogłem doświadczyć.

Próbowała jak najbardziej odejść ode mnie, nie zajmując za dużo miejsca, jednak na jej drodze stanęła ściana.
Twarz schowała w podkulone kolana, którymi tłumiła szloch. Cała się trzęsła i nie wyglądała, jakby chciała wykonać jakikolwiek inny ruch.

W tym momencie nie wiedziałem co zrobić. Musiałem coś powiedzieć, ale nie potrafiłem zebrać myśli.
Nabrałem powietrza i wypuściłem je powoli, by się uspokoić i nie palnąć czegoś głupiego.

— Polen...? — rozległ się po domu niski i zachrypnięty głos, należący od teraz do mnie. Ten sam głos należał niegdyś do mego ojca.

Dziewczyna skuliła się jeszcze bardziej.
Kucnąłem przed nią i chciałem wyciągnąć w jej stronę rękę, ale ją ostatecznie cofnąłem.

— Polen... proszę, spójrz na mnie — głupia prośba, ale liczyłem, że to trochę pomoże. Ona jednak ani drgnęła. Mimo to kontynuowałem. — Posłuchaj, ja... ukrywałem to. Ukrywałem to nie wiem już ile lat. Nienawidzę tego. Jest to klątwa, przez którą codziennie stawiam sobie pytanie, dlaczego to muszę być ja? Sprawia mi to większy ból psychiczny, niż fizyczny. Prawie każdego dnia jestem zmuszony patrzeć na Niego — starałem się opanować emocje, chociaż targały mną w środku.

Przerwałem na moment, wyczekując z jej strony jakiejś reakcji. Niestety takiej nie ujrzałem.

— Polen, ja ci naprawdę nic nie zrobię. Nie jestem taki jak On. To tylko powierzchowna zmiana. Popatrz, ja nawet nie mam broni — „proszę, spójrz chociaż na mnie" błagałem wręcz w myślach. Ona dalej trwała w tej samej pozycji, cicho płacząc. Powoli wstałem.— Gdybym chciał ci cokolwiek zrobić, już bym to zrobił dawno — dodałem ciszej.

Wydawała się być głucha na moje słowa. Przymknąłem na moment oczy.

— Wiesz... pójdę stąd. Ucieknę, zniknę na zawsze z twojego życia. Usunę się z twojego otoczenia. Już nigdy mnie nie zobaczysz. Możesz mnie też uderzyć. Będziesz miała to usprawiedliwione. Właściwie cokolwiek mi zrobisz, pójdzie u mnie w zapomnienie. Masz okazję wyżyć się na mnie za te wszystkie lata. Możesz zrobić wszystko, tylko chociaż na mnie spójrz. Proszę tylko o to jedno spojrzenie... — mówiłem z rosnącym smutkiem. Wtedy zacząłem czuć nienawiść do siebie za to, co zrobiłem. „I coś ty narobił?"

Już miałem pójść po swoje rzeczy, gdy zauważyłem, jak ona drgnęła.
Powolutku podniosła głowę znad swoich rąk i spojrzała na mnie. Zobaczyłem w jej oczach ogromne przerażenie, co nie było dla mnie zaskoczeniem. 

— Przepraszam i... dziękuję — wyznałem szczerze.
Widząc ją miałem ochotę ją przytulić, powiedzieć, że nie ma się czym bać, że jest bezpieczna, ale takie posunięcie by tylko pogorszyło już i tak beznadziejną sprawę. Pozostało mi jedynie wziąć swoje rzeczy i pożegnać ją na zawsze. — Wierzę, że ci się uda go powstrzymać... tylko z kimś, kto faktycznie będzie ci w stanie pomóc. Trzymaj się, Polen

Ze smutnym uśmiechem odszedłem od niej.
Zabrałem szybko to, co moje i stukając obcasami o podłogę opuściłem jej dom, nie odwracając się za siebie.
Za bardzo chciałem wtedy zniknąć.

Prędko przeniosłem się na drugą stronę ulicy i dotarłem do swojego domu.
O tej godzinie nikt mnie nie widział.

Znalazłem tylko swój telefon i zacząłem pisać do Russland.

Stary, mogę mieć do
ciebie małą prośbę?

Chwilę odczekałem, aż dostałem odpowiedź. Odetchnąłem, gdyż mógł już dawno spać.

— Jasne! Zawsze i wszędzie

— Mógłbyś wpaść do Polen?

— A coś się stało?

— Nie, nic, tylko musiałem
pozałatwiać kilka spraw.
Nie mogę przy niej być, a
jest sama. Boję się, że coś
jej się może stać.
Ona potrzebuje kogoś, kto
ją wesprze w trudnej chwili

Lekko skłamałem, ale nie mogłem przecież mu napisać prawdy. Muszę liczyć na to, że ona nie zdecyduje się wyznać mu tego co zaszło. W innym przypadku będę zmuszony się usunąć z życia społecznego.

— Oczywiście, już
ubieram buty!

— Bardzo ci dziękuję

— Nie masz za co.
W końcu jesteś moim
przyjacielem, a sprawa
dotyczy mojej kuzynki

— I tak ci dziękuję

Odłożyłem telefon i westchnąłem.
Ruszyłem do garderoby i zapaliłem żarówkę, która dawała bardzo słaby blask.
Stanąłem naprzeciwko lustra.

Ze smutkiem przyglądałem się swojemu odbiciu. „Jesteś potworem" mówił natarczywie jeden głosik. „Miałeś jej pomóc, sprawić, by czuła się bezpiecznie, a tymczasem wszystko pogorszyłeś" kontynuował.
Po policzkach zaczęły mi spływać łzy.

— Przepraszam, ja naprawdę nie chciałem... miałem tylko nadzieję, że... — patrzyłem w oczy odbiciu, jakby to ono mnie oskarżało. — Przepraszam!

Upadłem na kolana i zaniosłem się płaczem.
Dlaczego byłem tak lekkomyślny?
„Nie różnisz się od niego niczym" jej głos rozbrzmiewał echem w mojej głowie, cisnąc do oczu coraz więcej łez.

~Pov. 3 os.

Właściciel brązowej uszanki szybkim krokiem zmierzał do dobrze mu znanego domu.
Stojąc przed drzwiami uśmiechnął się i zapukał energicznie.
Gdy tylko wrota się otwarły jego uśmiech powiększył się dwukrotnie.

— Priviet, Polsha! Germaniya poprosił mnie, bym ci dotrzymał towarzystwa! — wkroczył do domu i popatrzył na dziewczynę. Zauważył jej przerażenie i ślady po niedawnym płaczu. Uśmiech zaczął blednąć. — Co się stało?

— N-Niemcy cię przysłał? — spytała cichutko. Rosja kiwnął głową, nie spuszczając z niej wzroku. — T-to nic takiego... tylko... zdążyłam uciąć s-sobie drzemkę, i-i... i... — zaczęła kłamać. Nie chciała go wydać, sumienie jej na to nie pozwalało.
Rosja zamknął ją w szczelnym uścisku.

— Nie musisz nic kończyć — szepnął. Gdy poczuł, że ona zaczyna się rozluźniać, odsunął się od niej i niespodziewanie naciągnął na jej głowę swoją uszankę. Wyglądała w tym dość uroczo, biorąc pod uwagę to, że nakrycie głowy było na nią zdecydowanie za duże. Zsunęło się na jej oczy, przez co była zmuszona ją poprawić. Chłopak ledwo powstrzymywał się od śmiechu. — Trzymaj ją. Zawsze, gdy było mi źle, musiałem ją mieć przy sobie. Może tobie teraz też pomoże

— Dzięki — uśmiechnęła się lekko.

— A teraz chodź na kanapę! — zaczął ją prowadzić przed sobą, aż posadził ją w wybranym miejscu. Przyniósł kocyk i opatulił nim dziewczynę. — Jeśli czegoś będziesz chciała, to mów

Polska nic nie odpowiedziała, a jedynie oparła się o jego ramię. Długo nie trwało, aż przymknęła oczy i pogrążyła się we śnie.

Rosja, gdy tylko się upewnił, że ta śpi, najdelikatniej w świecie ją złapał i zaniósł do jej pokoju, kładąc na łóżku.
Uśmiechnął się pod nosem i przymknął drzwi.

Napił się herbaty, zgasił światła w domu i położył na kanapie, co skutkowało tym, że sam zasnął.
On, w przeciwieństwie do dziewczyny, miał spokojny sen.

— Naprawdę myślałaś, że będzie ci on w stanie pomóc? — przeraźliwy śmiech rozbrzmiewał w głowie Polski.

Ta noc była dla niej bardziej niespokojna, niż wszystkie poprzednie.

~•~•~•~•~
YAS. WRESZCIE.
CZEKAŁAM AŻ BĘDĘ MOGŁA NAPISAĆ TĄ SCENĘ!
Był to chyba najbardziej przeze mnie wyczekiwany moment w książce UwU
Przewodni, od którego planowałam resztę fabuły :3

Ponad 2100 słów!

W głowie co prawda to wszystko była bardziej spektakularne, ale i tak jest dobrze ^-^
Więc to tyle, mam nadzieję, że się podobało i do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro