28

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Biorę wszystko do domu

Co?

— To co słyszałeś. Zabieram wszystko do domu. Będę wam wysyłać skany dokumentów

Cholera, coś ty zaś wymyślił?

Słuchaj, z pewnych powodów nie będę w stanie opuszczać mieszkania. Taka zmiana nie sprawia przecież nikomu problemów

Chyba, że tobie. Co zrobiłeś?

— To... sprawa prywatna

Muszę to odnotować. Mów

— Mam poważnie na pieńku z jedną osobą. Więcej nie musisz wiedzieć

Germany, ja wszystko rozumiem, tylko ty doskonale wiesz, że takie rzeczy trzeba zapisać w twoich kartotekach. Ja nie muszę tego wcale robić, tylko pamiętaj, że jak ja tego nie zrobię, to zrobi to szef

— Wiem o tym. Nie martw się, jestem pewien, że nie będzie miał nic przeciwko

Mam taką nadzieję...

Dzięki za wszystko. Pozdrów naszą „gwiazdę"

Liczę, że nie będę musiał go dzisiaj znowu widzieć

Do zobaczenia, Großbritannien

Trzymaj się

Chłopak odłożył telefon i ciężko wypuścił powietrze.

— A więc zaczynamy nowy etap... — westchnął, przejeżdżając dłonią po twarzy.
Już miał zasiąść na kanapie, gdy po domu rozległ się dzwonek. — Ciekawe kogo niesie

Podszedł do drzwi i jednym ruchem je otworzył. Za nimi zobaczył uśmiechniętego, młodszego od siebie chłopaka. Trzymał on na smyczy trochę wyrośniętego szczeniaka, który wyrywał mu się wręcz, chcąc przywitać Niemcy.

— Hallo, Deutschland! — powiedział z ogromnym bananem na twarzy.

— Och, Hallo, Liechtenstein. Co cię tutaj sprowadza? — spytał z niemałym zaskoczeniem, głaszcząc niesfornego szczeniaka po głowie.

— Ten oto pies mnie tutaj sprowadza — spojrzał na malucha, który coraz nachalniej napierał na właściciela posesji. — Znasz może kogoś, kto zna się na szkoleniu? Pamiętam, że też miałeś owczarka, więc pomyślałem, że może pamiętasz kogoś z tej dziedziny

Niemcy chwilę się zastanowił, prawie od razu przypominając sobie dalekie czasy.

— Poczekaj momencik, zaraz przyjdę — powiedział, chowając się w swoim domu.
Ruszył szybkim krokiem do biblioteki, gdzie znalazł odpowiedni regał.

Stało tam oprawione w ramkę zdjęcie, trochę już zakurzone, na którym powieszona została czarna obroża.
Niedaleko zdjęcia znajdowała się starsza książka o tresurze, po którą też tu przyszedł. Upewnił się tylko, czy w środku znajdują się odpowiednie numery telefonów, a następnie wrócił do Księstwa z lekkim uśmiechem.

— Trzymaj. Możesz wziąć tę książkę, ona mi już raczej nie jest potrzebna. W środku jest kilka numerów do różnych trenerów. Powodzenia — wręczył mu przedmiot, zerkając na psiaka.

— Bardzo ci dziękuję! Wiszę ci przysługę — rzekł młodszy, z ulgą wymalowaną na twarzy. Niemiec machnął tylko ręką.

— Dla mnie najważniejsze będzie, by z tego malucha wyrósł szczęśliwy zwierzak. Do zobaczenia

— Do zobaczenia — chłopak mu jeszcze pomachał, aż w końcu przeszedł przez bramkę i zniknął za zakrętem.

Okularnik zamknął drzwi i stanął na środku domu, wzdychając głośno.
Wyciągnął z kieszeni telefon i rozważał przez moment, czy nie zadzwonić przypadkiem do Rosji, jednak szybko się rozmyślił.

Odłożył przedmiot na blacie w kuchni, wracając do biblioteki. Znalazł tam jedną książkę, której przez wiele lat nie chciał otwierać.

O prawdziwym obliczu własnego ojca dowiedział się dopiero po jego śmierci, do tego wiele krajów było tym wszystkim zbyt wstrząśnięte, by opowiadać ze szczegółami.
Z tegoż to powodu do tej pory miał dość niemy obraz okrucieństwa swojego rodziciela.

Przez wiele lat po prostu starał się unikać tego tematu. Co miał wypłacić, wypłacił każdemu i nie chciał do tego wracać.

Teraz jednakże coś go popchnęło do tego, by dowiedzieć się czegoś więcej.
Trzymając dość grubą księgę na kolanach, analizował każdy milimetr jej okładki, ostatecznie ją otwierając.

__

Polska wstała gwałtownie, rozglądając się szybko po pokoju.
Potem zerwała się i pobiegła do salonu, próbując zapanować nad oddechem.

— R-Rosja? Rosja... — próbowała mówić normalnym głosem, jednak graniczyło to z cudem.

Chłopak już powoli się wybudzał, leniwie lustrując wzrokiem dziewczynę. Gdy trafiło do niego, co mogło się stać, przybrał pozycję siedzącą, z przejęciem patrząc na Słowiankę.

Ona tylko opadła bezsilnie na kanapę, chowając głowę w jego ramieniu.

— J-ja już nie mogę... nie wytrzymam tego dłużej... poddaję się — szeptała przez łzy. Rosja głaskał ją po głowie.

— Już, cichutko. Noc się skończyła, tutaj cię nie dopadnie. Nie możesz się poddawać, on tylko i wyłącznie do tego dąży. Nie możesz mu dać tej satysfakcji — próbował ją uspokoić. Polska zacisnęła dłonie na jego koszulce, nie wiedząc co o tym wszystkim sądzić.

— Ale ja się boję, że on może posunąć się dalej. A co jeśli potrafi się zmaterializować? — kontynuowała, mając nadal w głowie obraz z wczorajszego wieczoru.

— A co jeśli on chce, abyś miała takie obawy? — spytał, powoli tracąc argumenty. „To musi się skończyć" pomyślał.

Odsunął ją delikatnie od siebie, trzymając ją za ramiona i patrząc w jej oczy układał w swojej głowie jak najwiecej szczegółów.

— Польша, proszę, zastanów się nad wszystkim. Czy masz jakieś istotne informacje, które mogą nam w tym pomóc? — dziewczyna otarwszy łzy rzeczywiście zaczęła szukać czegokolwiek na ten temat.

— Na pewno... mój tato mówił o sojuszniku. „Wróg twojego wroga, jest twoim przyjacielem"

— Rozumiem... tylko ten „sojusznik", jeśli faktycznie ma nam pomóc, powinien raczej go znać. I dodatkowo niemniej niż ty go nienawidzieć — podsumował, już powoli domyślając się, kim może owa osoba być.

— To już wiem — westchnęła, wstając powoli z kanapy i idąc w kierunku kuchni.
Rosja wtedy podniósł swój telefon, który właśnie poinformował go o nowej wiadomości.

— Good morning, Russia.
Masz może jakieś wieści od Poland?

—  Здравствуйте*, UK.
Możliwe, że mam. Co ci do tego?

— A więc jesteś u niej?

— ...
Do rzeczy

— Niedawno dzwonił do mnie
Germany. Miał być u Poland i
pracować czasami u nas, a tymczasem
przenosi do domu całą robotę. Wiesz może,
co się mogło stać?

— Nie wiem. Ciebie to też
nie powinno interesować

— Wspominał coś o konflikcie
z jakąś osobą

— Brakuje ci tematów do
paplania przy herbacie?

— Sprawdzę to, ale nie licz,
że cokolwiek ci powiem

— Jak zawsze milusi...

Odłożył urządzenie lekko podirytowany.
Chwilę się zastanowiwszy, wstał zaniepokojony i skierował się w stronę kuchni.

— On nie miał tyle roboty, prawda? — spytał, obserwując reakcję dziewczyny. Najpierw na jej twarzy było widać zdziwienie, wynikające z niejasnego pytania, jednak zaraz potem zmieniło się ono na zdumienie i zakłopotanie. — Do czegoś między wami doszło...? Zrobił ci coś?

Polska zacisnęła szczękę i starała się zatrzymać napływające łzy.

— N-nie zrobił mi nic... — szepnęła, spuszczając głowę.

— Ale nie zaprzeczasz, że do czegoś między wami doszło — mruknął bardziej do siebie, na co ona przytaknęła. Widząc jej reakcję westchnął, nie chcąc dłużej ciągnąć tematu, gdyż powoli domyślał się, co się wydarzyło.
— Myślę, że cokolwiek się stało, cokolwiek zrobił, na pewno nie chciał zrobić ci czegoś złego. On myśli racjonalnie, może chciał w ten sposób ci jakoś pomóc

Biało-czerwona nic nie odpowiedziała, tylko odwróciła się i zaczęła przygotowywać śniadanie.

~•~•~•~•~
Elo, kochani.
Udało mi się wreszcie spiąć i napisać ten rozdział!
Mam nadzieję, że nie macie mi za złe tego oczekiwania :,>
I oczywiście że wam się spodobało...
Do następnego~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro