3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się na podłodze nieopodal USA.
Czułam się wyjątkowo ciężko, jakby grawitacja działała o wiele mocniej.
Wtedy się zorientowałam, że to Rosja postanowił się na mnie położyć niczym na swojej poduszce.

O nie, tak się nie będziemy bawić!
Mam swój honor i prawo do wolności!

Jednym szybkim ruchem zrzuciłam z siebie wódkopijcę, który mruknął coś niezrozumiałego pod nosem.

Zaczęłam analizować stan domu i skład osób przebywających w nim.
W salonie, gdzie się obudziłam, był Rosja, USA i Włochy.
W kuchni natomiast znalazłam Węgry i Austrię, z czego ten pierwszy już był na nogach.
Jakim cudem był szybszy, nie mam pojęcia.

-Cześć, Lengyelország!-uśmiechnął się.

-Hej. Gdzie jest reszta?-spytałam od razu, męczona tym pytaniem przez samą siebie.

-Obudzili się niedawno i wrócili do siebie. Chyba Németország wyszedł wcześniej, bo nie widziałem go nigdzie

-O niego to akurat najmniej się martwię-burknęłam. Węgry przewrócił oczami, po czym wypił do końca zawartość trzymanej przez niego szklanki. Prawdopodobnie była w niej woda.

-Dzieeeeeń dobry, przyjaciele!-krzyknął Rusek, który nagle się za mną pojawił. Cicho pisnęłam.-Co na śniadanie?

-Śniadanie? Nie jest ci niedobrze?-spytał mój współlokator.

-Czemu miałoby mi być niedobrze?-odpowiedział pytaniem na pytanie, zaglądając do lodówki.

-Odniósłbyś może USA do jego domu? Mieszkacie obok, a nie sądzę, aby był w stanie dotrzeć tam sam-zwróciłam się do Rosji. Ten przeniósł ma mnie zmrużone oczy.

-Muszę?

-No weź, nie zostawisz chyba przyjaciela w potrzebie!-próbowałam go jakoś przekonać.

-Tak. Przyjaciela. Oczywiście-burknął, ale ostatecznie wyszedł z kuchni i wziął na ręce nieprzytomnego Amerykanina. Ze względu na swoją chudą posturę i procent alkoholu we krwi lekko się zachwiał. Unikając mojego i mojego brata wzroku, zniknął za drzwiami z niewyraźnym „cześć".

-Myślisz, że jak bardzo udaje?-spytał Węgry.

-Po całości-zaśmiałam się razem z nim.

Niedługo potem reszta zaczęła się wybudzać.
Proponowaliśmy im, by na chwilę zostali, jednak każdy miał swoje „obowiązki".

Ja zaczęłam sprzątać dom, gdyż był w tragicznym stanie.
Wtem w oczy rzuciły mi się czarne okulary.
Czym prędzej je chwyciłam i popędziłam w stronę wyjścia.

-Zaraz wracam!-krzyknęłam i pognałam do domu USA.

Zaczęłam mocno pukać, jednak nikt nie otwierał.
W oknie również nie widziałam żadnych oznak życia, co było dość dziwne.
Postanowiłam spytać o to Rosję.

Tutaj nie musiałam długo czekać.
Chłopak otworzył niemalże od razu.

-Polsha? Coś się stało?-spytał zdziwiony.

-Wiesz może gdzie jest Ameryka? Nie ma go w domu, a zostawił u nas swoje okulary. Gdzieżeś go wyniósł?-niemalże krzyknęłam. Ten przez moment zdawał się myśleć, po czym westchnął.

-Chciałem go odnieść, ale dom był zamknięty na klucz. Niby jak miałem się tam dostać?-właściwie ma rację.-Poza tym nie wiadomo co by zaczął wyprawiać. Moje domostwo jest raczej odporne na pijane osoby-zaśmiał się.

-No tak-uśmiechnęłam się.-Przekażesz mu jego własność?-spytałam wyciągając okulary w stronę Rosjanina.

-Jasne-odpowiedział i wziął owy przedmiot.
Chwilę później się pożegnaliśmy i ruszyłam w kierunku mojego domu.

-Już jestem!-oznajmiłam, zamykając za sobą drzwi. W środku zastałam Węgra, który usiłował podnieść przewróconą kanapę.-Poczekaj, pomogę ci

We dwójkę było łatwiej, jednak minęło trochę, zanim się z tym uporaliśmy.

Już mieliśmy się zabierać za sprzątanie pustych butelek, gdy usłyszeliśmy energiczne i głośne walenie w drzwi.

-Polen! Ungarn! Otwórzcie!-krzyczała Austria.
Szybko ją wpuściliśmy do środka, oczekując wyjaśnień.

-Co się stało? Zgubiłaś coś?-spytał mój brat, zdziwiony nagłym powrotem Austrii do naszego domu.

-Nein! Znaczy ja! Znaczy... nie ja, tylko on się zgubił!-znowu krzyknęła.

-Kto się zgubił?-spytałam, nie mając pojęcia o czym mówi.

-Mein großer Bruder Deutschland!-odpowiedziała szybko.-Widzieliście może, gdzie on jest? Był wczoraj na imprezie, mówiliście, że wrócił do domu, ale go tam nie było!

-Spokojnie, napewno się znajdzie. Znasz go przecież. Chodzi swoimi ścieżkami, pewnie znowu coś załatwia-Węgry próbował ją uspokoić.

-Martwię się. Gdybyście cokolwiek widzieli, albo słyszeli, to proszę, dajcie znać-odrzekła przejęta.

-Oczywiście!-Węgier się uśmiechnął. Gdy odprowadził Austrię do drzwi położył jej rękę na ramieniu.-Nie przejmuj się. Na pewno wróci

Ta tylko lekko się uśmiechnęła, po czym ruszyła w dalsze poszukiwania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro