32

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Pov. Polska

Powoli zaczęła powracać moja świadomość. Wraz z nią również pojawiła się zdolność ruchowa, a także, na moje nieszczęście, fala bólu, która obijała się w mojej głowie rytmicznym pulsem.

Czułam też przechodzące przez moje ciało zimne dreszcze, choć byłam pewna, że znajduję się pod jakimś ciepłym kocem...

Stop. Ostatnie co pamiętam, to potężną burzę, rów z wodą i ciemność.
Jakim więc cudem znalazłam się w domu?

Otworzyłam powieki, co w zaistniałej sytuacji było chyba największym błędem. Światło rozjaśniające pomieszczenie podrażniło tylko układ nerwowy, który z automatu powiększył ból. Mimowolnie skrzywiłam się, zamykając znów oczy.

„Boże, dlaczego to mnie musi wszystko spotykać?"

Postanowiłam porwać się objęciom Morfeusza, które mogłyby ukoić choć na chwilę potęgujący się ból.

Ponowna pobudka była na szczęście trochę lepsza. Byłam już w stanie na dłuższy moment otworzyć oczy, a ból sam w sobie był mniejszy.
Na dworze nadal było ciemno, jednak w którymś pomieszczeniu paliło się małe światełko, pozwalając dostrzec dość wyraźne kształty mieszkania.

Rozejrzałam się po otaczającym mnie pokoju, próbując wyszukać w pamięci odpowiedź na to, kto jest właścicielem tego domu?

Niestety im dłużej się zastanawiałam, tym bardziej nasuwało mi się na myśl, że jestem tutaj pierwszy raz.
Leżałam na kanapie, przykryta grubym kocem. Tuż obok kanapy stał dość niski stoliczek, na którym stał kubek z prawdopodobnie wystygniętą herbatą, jakieś małe kartoniki, zapewne z tabletkami, oraz wieżowce dokumentów. Naprzeciwko mnie, po drugiej stronie owego stolika, stał pusty fotel.

Musiałam znajdować się w pokoju dziennym, z którego byłam w stanie wypatrzyć drzwi wejściowe i kawałek kuchni, zapewne w której paliła się lampka, a także część mieszkania. Zauważyłam dwoje drzwi skrywających kolejne pomieszczenia, możliwe, że jedno z nich prowadziło do toalety.
Mając ten niewielki obraz byłam w stanie stwierdzić, że budynek musiał być okazałych rozmiarów, a osoba w nim mieszkająca miała dobry gust, gdyż wnętrze zostało bardzo przyjemnie i przytulnie urządzone.

Nagle usłyszałam kroki, co sprawiło, że zamknęłam oczy i udawałam że dalej jestem nieprzytomna.
Nie widziałam gdzie jestem, ani jakie zamiary ma ten ktoś. Niby w pewnym sensie mnie uratował, ale mógł mieć poza tym jakiś swój cel.

Osoba usiadła na fotelu naprzeciwko, po chwili zabierając się za pisanie. Rytmicznie przesuwający się długopis wydawał głuchy odgłos, kreśląc bliżej nieokreślone słowa.
„Gdzieś już coś takiego słyszałam..." przemknęło mi przez głowę, po czym mój mózg postanowił włączyć myślenie.

„Cholera. Stosy dokumentów, dom, w którym jestem pierwszy raz, oraz osoba która w środku nocy wypełnia papiery" pewien strach przeszedł przeze mnie, lecz ciekawość zmusiła mnie do potwierdzenia swoich obaw.

Niezauważalnie rozchyliłam powieki, spoglądając na fotel. Poczułam się słabiej, gdy okazało się, że mam rację.

Znajdywałam się w domu Niemiec.
Felerny los ponownie postanowił skrzyżować nasze drogi.

Niespodziewanie ruch długopisu zniknął i nie powracał po dłuższym czasie. Oczywistym było, że musiałam sprawdzić dlaczego.
Omal nie wstrzymałam oddechu, gdy wzrok Niemca był skierowany centralnie na mnie, a z jego twarzy dało się wywnioskować, że nad czymś rozmyśla. Bił od niego przez pierwszy moment smutek, jednak przerodził się w pewien spokój.
Odniosłam również wrażenie, że jego policzki nienaturalnie stały się nieco czerwieńsze, ale mogła to być sprawa przemęczenia, czy też padającego światła.

Usłyszałam ciche pikanie, na myśl przywodzące pralkę. Siedzący obok mnie towarzysz powoli wstał i ruszył wgłąb pomieszczenia, zostawiając mnie ponownie samą.

Wtedy poczułam, że coś jest nie tak. Przez moment myślałam, co spowodowało moje zaniepokojenie, ale udało mi się w końcu powód zweryfikować.

Podniosłam po cichu koc, by zauważyć, że jestem ubrana w dres. Ubranie nie należało do mnie, a mając w głowie ostatnie wspomnienia poprzedniego wieczoru byłam zupełnie przekonana, że do wczorajszego ubioru w skład wchodziły obcisłe spodnie i koszulka.
Musiało to więc oznaczać tylko jedno...

Moją twarz pokryła czerwień.
On mnie przebrał. Ściągnął moje ubrania i ubrał w te, które aktualnie mam na sobie.

Próbowałam myśli odciągnąć od tej sytuacji, by przestać się czerwienić.
Ostatecznie się poddałam i uznałam, że czas się ujawnić oraz upozorować swoją pobudkę.
A trudniej mi będzie o tyle, że z paru powodów ciężko będzie mi spojrzeć mu w twarz.

~•~•~•~•
*Napisałabym tu coś ale mi się nie chce, so enjoy i może kiedyś leniwe dupsko znowu coś w tej książce wstawi*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro