35

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chłopak przyspieszył kroku. Ruszyłam w jego kierunku, jednak nie dogoniłam go. Zniknął za drzwiami kolejnego pomieszczenia.

Dopadłam je i próbowałam otworzyć, lecz napotkałam się z oporem.

— Niemcy... — wyszeptałam do drzwi. Wiedziałam, co się za nimi dzieje. Na wspomnienie poprzedniego razu zaschło mi w gardle. Próbowałam jednak zapanować nad tym.

— Polen, nie teraz. Nie mogę... jeszcze nie teraz, dobrze? — usłyszałam jego stłumiony głos, który przechodził przez niego z trudem. — Żadne z nas nie jest jeszcze gotowe, przyznaj

— A kiedy będziemy? — ledwo słyszalnie spytałam, nie chcąc, aby było wykrywalne moje drżenie. Bałam się, ale miałam pewną wewnętrzną siłę, która nie pozwalała mi uciec.

— Nie wiem. Nie teraz — stwierdził z goryczą.

Chwilę później odskoczyłam do tyłu, słysząc tłumione jęki.
Gdy się upewniłam, że one ustały, jeszcze raz podeszłam do drzwi.

— N-Niemcy... będę w pokoju. Przyjdź później — bardzo powoli odsunęłam się i poszłam w swoim kierunku.

Nie wiedziałam właściwie ile będę czekać. Nie wiedziałam czy on w ogóle przyjdzie. Nie wiedziałam, czy ja właściwie chciałam, aby przychodził.
Po prostu siedziałam na łóżku i wpatrywałam się w jeden punkt, starając się odwrócić myśli od całej tej sytuacji. Gdybym się nad tym za długo zastanawiała, prawdopodobnie strach wziąłby górę i bym uciekła.
W końcu dosłownie za ścianą znajdował się on. Chociaż raczej nie, jego syn, który nosił jego piętno. Koszmar, który się zmaterializował i zaczął go prześladować.

Mimo wszystko jednak byłam bardziej odważna. Bardziej niż za poprzednim razem, gdy to się stało. Wtedy byłam conajmniej sparaliżowana. Zaskoczyłam się swoją własną postawą.
Może pomogły fundamenty zaufania, wybudowane jeszcze gdy Niemcy mieszkał u mnie w domu? Może wzniecił to fakt, że uratował mi życie? Albo to, że w gruncie rzeczy nie widziałam w nim fałszu i łatwiej przyswajałam jego zapewnienia, że z jego strony nic mi nie grozi? Ale przecież ostatnio też mnie o tym zapewniał, a jednak nie pomogło to w niczym. Może gdybym zobaczyła go jeszcze raz w tym stanie, zareagowałabym podobnie?

Podkuliłam kolana i objęłam je rękami.
Mimowolnie do głowy wróciło wspomnienie, gdy on pokazał swoją przemianę. Przypomniałam sobie wtedy również jak bardzo mną to wstrząsnęło.
Oddech mi znów przyspieszył, a w gardle poczułam narastającą gulę.

Nic więc dziwnego, że pisnęłam, gdy niespodziewanie otwarły się drzwi pokoju.
Niemcy zatrzymał się w pół kroku, nie wiedząc co zrobić.

— Mogę? — spytał cicho, a gdy kiwnęłam głową, wszedł i usiadł na drugim krańcu łóżka. Unikał kontaktu wzrokowego, był cały spięty. Oboje musieliśmy coś przetrawić i zastanowić się nad wszystkim.

W końcu spojrzał na mnie i wtedy zauważyłam, że jego oczy są całe opuchnięte od płaczu. Pokręcił głową z rezygnacją.

— To jest ponad moje siły, Polen. Nie mogę ci tego zrobić

— Już raz to zrobiłeś — zauważyłam.

— Z powodu twoich nalegań i prawdę powiedziawszy nigdy tak bardzo nie żałowałem swojej decyzji — spuścił wzrok. — Nigdy wcześniej się tak bardzo nie nienawidziłem

Widać było, że walczy z własnymi emocjami. Zrobiło mi się przykro, w końcu była to po części moja wina.
Wyciągnęłam dłoń i chwyciłam go za rękę, na co od razu się do mnie odwrócił.

— Jeden raz. Więcej cię o to nie poproszę — Niemcy rozważał propozycję. Nie był tym szczególnie zadowolony.

— Zastanów się porządnie. Napewno tego chcesz? Raz widok przerażonej i skulonej dziewczyny mnie wystarcza. Nie chcę psuć naszej relacji

— Niemcy, boję się. Bardzo się boję — wyznałam ku większemu zaniepokojeniu chłopaka. — Ale mimo wszystko mój strach względem ciebie jest o wiele mniejszy. To jest jedyna bariera, która nie pozwala nam dojść do pełnego porozumienia. Musimy ją przekroczyć. Ja muszę ją przekroczyć

On przymrużył lekko oczy, ostatecznie przyswajając moje słowa.

— Najpewniej jutro się wszystko wydarzy. Zawsze możesz zmienić zdanie. Byle nie za późno — odparł, wstając z łóżka. — Będę pracować. Masz wolną rękę, w razie czego wiesz gdzie będę

— Ty też się boisz? — spytałam ściszonym głosem, mając nikłą nadzieję, że nie usłyszy.

— Tak — cicho westchnął. — Über dich*

~POV. Niemcy~

Bałem się i to bardzo. Pierwszy raz tak obawiałem się o kogoś innego.
W miarę jak mijał dzień, czułem narastające napięcie przed tym, co mnie czekało jutro.

Nie wiedziałem kiedy konkretnie ponownie się to stanie. Rano? Wieczorem? A może dopiero po kilku dniach?
Nie powiedziałem jej tej istotnej informacji, przez co ona również wydawała się bardziej nerwowa.

Przez głowę przemknęło mi pytanie, jakim cudem będę w stanie podejść do niej i powiedzieć, że nadszedł już czas?

~•~•~•~•~
Über dich - o ciebie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro