38

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~POV. 3 os~

Po wspólnym posiłku dwójka krajów sprzątnęła wszystko ze stołu i usiedli na kanapie.
Polska podświadomie zachowała pewien odstęp od chłopaka, który zdawał się tego nie zauważyć.

No tak, śniadanie się skończyło, więc teraz powinni się zastanowić nad tym, co dalej.
Jednak żadne z nich nie potrafiło czegokolwiek wymyślić.

Niemcy oparł łokcie o swoje kolana i dłońmi zaczął podtrzymywać głowę, w geście głębokiego myślenia. Polska zdążyła się chwilę wcześniej poddać, gdyż naprawdę nic nie przychodziło jej na myśl, dlatego teraz bawiła się tylko palcami.

Wtem obydwoje podskoczyli, gdy zaczął dzwonić telefon. Przerażeni spojrzeli po sobie.

— Może lepiej tego nie odbierać? — zasugerowała dziewczyna.

— Mnie się nigdy nie zdarza pominąć telefonu, co ten ktoś sobie pomyśli? — cicho zaprotestował.

— Pomyśli, że jesteś zajęty — Niemcy jednak podniósł telefon i spojrzał na ekran. Nabrał powietrza.

— EU. Muszę odebrać — powiedział, jednak w tej samej chwili Polska wzięła od niego komórkę i nacisnęła zielony przycisk, na co nie zdążył zareagować. Zakrył usta dłonią, obawiający się tego, na co ona wpadła.

— U-um... h-halo? — wydukała do słuchawki.

Deutschland? — usłyszała po drugiej stronie.

— N-niestety nie... jestem... jego... nową księgową...? Tak to mogę nazwać. Poprosił mnie o pomoc w dokumentach — wymyśliła na poczekaniu, a gdy zdała sobie sprawę, że to właściwie nie jest taka głupia wymówka, poczuła się pewniej. Jeszcze lepiej się składało, gdyż wyglądało na to, że UE jej nie rozpoznał.

A...ha. A czy mógłbym z nim porozmawiać? — mężczyzna dał jasno do wiadomości tonem swojej wypowiedzi, że jest niepocieszony słysząc ją i chce jak najszybciej dostać do telefonu właściwą osobę.
Niemcy spojrzał na Słowiankę, czując jak robi mu się słabo.

— T-tak, oczywiście, tylko... ostatnio się bardzo rozchorował. To był też jeden z powodów dlaczego chciał pomocy — rozmówca nie brzmiał na przekonanego.

Chcę z nim zamienić tylko kilka zdań

D-dobrze, już go daję — Polska drżącą ręką przekazała telefon.

— Hallo? — powiedział ściszonym głosem, aby była mniej zauważalna różna tonacja i dźwięk.

Oh mein Gott, faktycznie brzmisz nie za dobrze! — dało się słyszeć przejęcie się rozmówcy.

— Tak też się czuję... — mruknął, zanosząc się kaszlem. Dziewczyna aż się zaskoczyła aktorskimi umiejętnościami Niemiec.

Co ci się właściwie stało?

Musiał powstać jakiś przeciąg... albo się od kogoś czymś zaraziłem. Nie wiem, ale strasznie mnie boli gardło — zasugerował, nie chcąc mówić za dużo.

Właśnie słyszę, masz przeraźliwą chrypę. Brzmisz jak nie ty! Mogłeś coś powiedzieć, to dałbym ci zwolnienie, ale trudno. Przejdźmy do rzeczy. Widziałeś się może ostatnio z Polen? — na to pytanie zmarszczył brwi i spojrzał na nią.

— Byłem u nich niedawno z wizytą, ale głównie rozmawiałem z Ungarn — odpowiedział częściowo zgodnie z prawdą, unikając pewnego zagrożenia, gdyby ktoś inny miał na niego donieść.

Hm... dobrze. Myślałem, że się przesłyszałem, gdy kilka osób mi o tym wspomniało... — było słychać jak nabiera powietrze, jednak nie zdecydował się nic dodać. Prawdopodobnie chciał zadać jeszcze jedno pytanie, ale się rozmyślił. Po krótkiej chwili ułożył kolejne, które mu przekazał — Czy mógłbym cię prosić, abyś popytał innych na jej temat? Słyszałem, że ostatnio coś jest u niej nie tak i wolałbym jednak coś o tym wiedzieć. Rozumiesz chyba, wspólnota i te sprawy — Niemcy zacisnął szczękę, nie wiedząc co odpowiedzieć. Na szali miał zaufanie jego szefa, a zaufanie dziewczyny.

— Z całym szacunkiem, ale... nie wiem czy powinienem. Nie zrozum mnie źle, nie mam gadanego, rzadko kogoś o coś wypytuję, za dużo siedzę w domu nad robotą, żeby mieć jakikolwiek kontakt ze światem i to mogłoby być dziwne, szczególnie jeśli chodzi o Polen — wybrnął z sytuacji, spoglądając na nią. Ona kiwnęła głową, rozumiejąc jego intencje.

O, dobrze... dobrze... w takim razie faktycznie lepiej, żebyś to nie był ty. Spróbuję może z kimś innym. Dzięki ci i tak, zdrowia — mężczyźni pożegnali się i rozłączyli.

— A więc mamy odpowiedź na naszą poprzednią rozmowę — podsumował Niemcy, odkładając telefon na stolik.

— Dość późno sobie o tobie przypomniał, nie sądzisz? Zdążył zadzwonić nawet do Rosji, a ciebie wydaje się, że zostawił sobie na sam koniec

— Pewnie byłem dla niego ostatnią osobą, która mogłaby mu udzielić jakiejkolwiek informacji w tym temacie — wzruszył ramionami.

— Jeszcze by się zdziwił... — Polska się zaśmiała na myśl o ironii losu.

Chłopak jednakże nie wyglądał na zbyt pogodnego. Zauważyła, że był dość niewyraźny, a wzrokiem błądził dookoła, mając nadzieję, że gdzieś tam znajdzie odpowiedź na swoje pytania.

Wiedziała jak się czuł. Bezradność i zagubienie nie były jej obce. Co gorsza chciała mu pomóc, ale nie do końca wiedziała jak.

Położyła mu tylko rękę na barku i lekko ścisnęła.
On nabierając cicho powietrza spojrzał na nią.
Nie było ciężkie wyczytać z jego wzroku przeprosiny za tak żałosny rozwój spraw.

— Spokojnie Niemcy. Będzie dobrze. Narazie nie przejmuj się niczym, wszystko się ułoży samo, jak widzisz z pierwszą przeszkodą sobie poradziliśmy — uśmiechnęła się —Musimy tylko zorientować się dlaczego stało się z tobą co się stało i znaleźć sposób na odwrócenie tego

Plan w teorii banalny, pytanie jak się za niego zabrać?" pomyślała, zdając sobie sprawę, że do tej pory nie rozwiązali wspólnie nic, a jedynie pojawiły się tylko nowe problemy.

Niemcy uśmiechnął się tylko smutno i pokręcił przecząco głową.

— Nie, Polen. To co się stało ze mną powinno zejść na drugi plan. W końcu to ty przyszłaś do mnie z prośbą o pomoc, nie mogę cię obarczać swoją osobą. Dla mnie najważniejsze jest, żebyś ty mogła odetchnąć. Bo tak jak w twoim przypadku wierzę, że będzie się dało wszystko naprawić, tak w moim obawiam się, że... — przerwał na moment, chcąc dobrać odpowiednie słowa. — Widzisz, to się dzieje ze mną już od jakiegoś czasu i naprawdę próbowałem już wszystkiego. Może lepiej nie skupiać się nad czymś, co nie przyniesie żadnych efektów?

— Ale przecież musi być coś! Może któryś kraj wie więcej, może trzeba poszukać, albo... — dziewczyna spodziewała się, że to zadanie nie będzie łatwe, ale nie mogła dopuścić myśli, że nie da się tego zrobić. Czuła, że musi o niego zawalczyć, że musi mu pomóc. Po tym wszystkim wzbudził jej sympatię i właśnie dlatego nie mogła mu pozwolić się poddać.

Jednak mimo wszystko gdy zobaczyła jego zrezygnowany wyraz twarzy, to wiedziała, że może być już trochę za późno o zbudowanie nadziei.

— Nie znam nikogo, kto mógłby w najmniejszym stopniu mi pomóc. Bynajmniej nikogo kto żyje

— Czyli był ktoś, kto mógłby coś o tym wiedzieć? Może zostawiła ta osoba po sobie jakieś wskazówki, notatki, zapiski?

— Obawiam się, że nie zostawiła nic. Właściwie nawet gdybyśmy znaleźli sposób na rozmowę z nim, to raczej wątpię, aby którekolwiek z nas chciałoby z nim dyskutować — widząc pytający wzrok Polski, położył dłoń na jej ręce. — W końcu chyba nikt nie miał lepszej wiedzy w tych sprawach niż mój ojciec

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro