44

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— To jest beznadziejny pomysł

Niemcy siedział ze skrzyżowanymi rękami i patrzył na Polskę. Ona natomiast szukała szybkich i przekonujących argumentów na swoją obronę.

— Jak dla mnie jest całkiem rozsądny. Zastanów się - w trzy osoby będzie łatwiej nam coś wymyślić

— Polen, to naprawdę nie ma szans wypalić. Sama słyszałaś Russland. Nie wiemy komu można zaufać, a nawet jeśli kogoś znajdziemy, to nie wiemy czy ta osoba będzie na tyle rozważna, by zrozumieć sytuację i nie reagować pochopnie

— Wiem, ale...

— To jest niebezpieczne. Jeśli cokolwiek wyjdzie, to w najlepszym przypadku mnie zamkną. Im więcej osób wie, tym większe prawdopodobieństwo, że ktoś niepowołany się dowie

— A masz jakikolwiek inny pomysł?

— ...Nie. Nie mam. Może gdybym wiedział co mogło na to wpłynąć... ale nie pamiętam zbyt dobrze dnia gdy to się zaczęło — odparł z lekkim zawodem. Polska na to się lekko uśmiechnęła, po czym bez słowa wstała i poszła w kierunku kuchni.
Chwilę później Niemcy wzdrygnął się, gdy niespodziewanie dziewczyna postawiła na stoliku szklaną butelkę. Spojrzał pytającym wzrokiem na nią.

— Może to ci rozjaśni umysł — mówiła, odkładając trzymane przez siebie kieliszki do wina.

~kilka dni później~

Był wczesny poranek. Polska jeszcze spała, co sprawdził Niemcy, upewniając się, czy wszystko jest w porządku.

Przez ostatni czas nie robili zbyt wielu rzeczy. Ich aktywność ograniczała się do spędzania czasu przy czynnościach, które mogłyby zabić nudę.
Powoli zaczęli się poddawać, nie widząc żadnych wskazówek rozwiązujących ich problemy.

Poczuli się też bardziej swobodnie - mimo iż w ciągu dnia unikali wszelkiego kontaktu z kimkolwiek, co było momentami nie lada wyzwaniem, to późnymi wieczorami wybierali się na świeże powietrze, co wprowadzało urozmaicenie dla ich monotonnego trybu życia.

Polska tego nie mówiła głośno, ale czuła, że sytuacja może powoli im wyjść spod kontroli. Zbyt długo trwał spokój, co mogło sugerować ciszę przed burzą. Zaczęła też odnosić wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Oczywiście, tłumaczyła to swoją paranoją i przewrażliwieniem spowodowanym koszmarami, ale gdzieś z tyłu głowy czuła wzmożony niepokój.

Ostatniego wieczoru zorganizowali sobie małą imprezę, uważając, by muzyka nie była zbyt głośna. Potrzebowali małej odskoczni, która zadziałała perfekcyjnie.

Niemcy stojąc w progu drzwi uśmiechał się lekko na wspomnienie wieczoru, przyglądając się jak spokojnie spała.
Po chwili jego uwaga została odwrócona przez niespodziewany telefon.
„Jest ledwo po 6, kto to może być?" pytał sam siebie, szukając w swoim pokoju dzwoniącego przedmiotu.
Gdy tylko go znalazł od razu odebrał, nie zwracając uwagi na to, czyje imię znajdowało się na ekranie.

Guten morgen Deutschland. Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem ci w czymś ważnym. Czy z Polen wszystko w porządku? — zimny dreszcz przeszedł przez ciało chłopaka, słysząc równie lodowaty ton głosu UE. Nie odpowiedział nic.
Nie musisz mówić. Wiem, że ma się dobrze, w końcu kto lepiej mógłby się nią zająć niż ty? — Niemcy otworzył szeroko oczy w zdumieniu, obawiając się, do czego prowadzi ta rozmowa.
Przechodząc do sedna. Zawiodłem się. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo zraniła mnie twoja zdrada. Nie wspominając już o złamaniu przepisów. Idziesz w ślady ojca? To nie może się skończyć dobrze, wyobrażasz sobie co mogliby pomyśleć inni? Ale spokojnie, ta tajemnica dotyczy póki co tylko mnie, ciebie, mojego informatora i... Polen

Chłopak poczuł, jak w środku wszystko zaczyna się burzyć jak domek z kart. Stał jak sparaliżowany, nie wiedząc co robić.

Konsekwencje cię muszą spotkać. Trafisz do pewnego przytulnego miejsca, gdzie poczekamy aż sytuacja się wyjaśni. A co do dziewczyny... — wtedy Niemcy odzyskał mowę.

— Zostaw ją w spokoju. Ona nie ma nic do tego — usłyszał cichy śmiech po drugiej stronie słuchawki.

O tym się przekonamy. Otóż proponuję ci pewien układ, drogi przyjacielu. Zresztą nie widzę innej opcji, niż żebyś go przyjął. Jesteś bacznie obserwowany, ucieczka nie wchodzi w grę — słysząc ciszę, kontynuował. — Opowiesz mi o wszystkim. Zdaje się, że jednak bardzo dobrze się znasz z Polen i wiesz co nieco na jej temat. Po tym mogę się zastanowić nad łaskawszym spojrzeniem na ciebie

Nigdy — powiedział niemal od razu.

Hmm, normalnie przyjąłbym twoją decyzję jako ostateczną, ale wiem, że działanie pod emocjami mija się z rozumem. Nie bez powodu zadzwoniłem, mogłem w końcu od razu po ciebie przyjść. Daję ci czas do wieczora

Później w telefonie usłyszał krótki sygnał oznajmiający zakończenie rozmowy.
Niemcy odłożył urządzenie drżącą ręką, po czym opadł na kanapę, obok której stał, i złapał się za głowę.

— Wszystko dobrze? — podskoczył, słysząc jej pytanie. Spojrzał na nią, nieskutecznie starając się zakryć emocje malująca się na jego twarzy. Ona natomiast zauważyła jego przerażenie, przez co zaniepokojona ruszyła w jego kierunku. — Co się stało?

Niemcy szybko wstał i spojrzał na nią, dzielnie powstrzymując łzy.

— Musisz stąd iść — powiedział, patrząc jej głęboko w oczy. — Nie możesz tu zostać, bo ciebie też wezmą. Ucieknij gdzieś, gdzie cię nie znajdą, ale uważaj, żeby cię nikt nie śledził

Dziewczyna zaczęła odczuwać coraz większy niepokój.

— Co się dzieje? Przecież...

— EU wie o mnie. Obserwują nas, przyjdą po mnie — Polska otworzyła buzię ze zdziwienia.
— Idź, póki jeszcze możesz

— Nie mogę iść. Nie mogę cię zostawić samego. Nie możesz być sam, nie tym razem! — mówiła, czując napływające jej do oczu łzy.

— Polen, oskarżą cię o współpracę ze mną. Ja jestem na straconej pozycji, ty jeszcze masz szansę tego uniknąć — Słowianka zaczęła kręcić głową.

— Nigdzie nie idę Niemcy! — chłopak zamknął ją w szczelnym uścisku, chcąc ukryć przed nią swoje łzy.

— Musisz iść. W tym wszystkim mu zależy tylko na tobie. Zrobi wszystko, żeby wyciągnąć ze mnie każdą potrzebną mu informację. Będąc w mieście szybko i ciebie złapie

— Ale co mi da ucieczka? — spytała. Zapadła między nimi krótka cisza. — Jeśli i tak w końcu się dowie, to po co to ukrywać? Po co uciekać? Nie ma miejsca, gdzie on by nie dotarł. Zostanę z tobą

Siedzieli już tak kolejną godzinę. Nie odzywali się do siebie słowem, jedynie siedząc na kanapie zerkali raz po raz w kierunku drzwi.
Polska opierała swoją głowę o jego ramię, nie chcąc, by się gdziekolwiek oddalał.

W końcu usłyszeli warkot silnika. Potem kilka par butów zmierzających w kierunku wejścia.
Niemcy nabrał powietrza, odwracając się w kierunku dziewczyny. Położył ręce na jej ramionach, patrząc na nią czule.

— Cokolwiek się nie stanie, proszę obiecaj mi, że to zakończysz — Polska słabo kiwnęła głową. Chłopak uśmiechnął się smutno. — Bądź silna

— Ty... t-też — odparła drżącym głosem.

— Nie przejmuj się mną, dam sobie radę — dziewczyna chciała coś jeszcze powiedzieć mu, ale rozległo się po domu walenie w drzwi.

Niemcy szybko odwrócił się od niej, nie chcąc ryzykować własnego wycofania. Poszedł w kierunku wyjścia, od którego dobiegało coraz głośniejsze dobijanie się. Był przerażony, to prawda, ale wiedział co jest nieuniknione.

Słowianka trzymała się niedaleko niego.
On wziął wdech i nacisnął na klamkę, tylko po to, aby drzwi otworzyły się z hukiem, na który dziewczyna wydała okrzyk.

— Pod ścianę!!! Ręce na widoku!!! — usłyszeli wrzask, po czym jakaś siła rzuciła Niemcami na ścianę. Do budynku weszła grupa uzbrojonych mężczyzn. Dwóch z nich złapało rozhisteryzowaną Polskę, a dwóch kolejnych bez delikatności skuwało chłopaka. — Nie próbuj żadnych sztuczek!

On z trudem odwrócił głowę w kierunku dziewczyny, na co ona zaczęła się wyrywać ze stalowego uścisku.
Po chwili jednak przestała. Właściwie wszyscy się uspokoili. Było to wynikiem pojawienia się nowej osoby - dumnym krokiem do budynku wszedł UE. Rozejrzał się dookoła i skinął głową do jednego z mężczyzn, na co ten zaczął iść w kierunku wyjścia z Niemcami.

— Zostawcie go! On nie zrobił nic złego! — Polska krzyczała, nie próbując powstrzymywać łez. UE z przebiegłym uśmieszkiem na twarzy podszedł do niej.

— Spokojnie, ten tyran już nie będzie cię terroryzować. Mogę porozmawiać ze specjalistą, żeby zajął się tobą. Spodziewam się, że takie rzeczy mogą wpływać na... psychikę — mówił sztucznie przesłodzonym głosem. Dziewczyna miała ochotę rzucić się na niego, ale się powstrzymywała.
Mężczyzna ruszył za pojmanym.

— Proszę pana, co robimy z nią? — UE spojrzał na Niemcy. Poczuł pewną satysfakcję, widząc zmianę na jego twarzy po wspomnieniu o niej.

— Puśćcie ją. Jakaś Schlampe* nie wyrządzi za wiele szkód — uśmiechnął się szeroko do chłopaka, który zaczął się wyrywać, słysząc obelgę.

— Du Vollidiot...* — zaczął, ale przerwał mu cios wycelowany w policzek. Polska wydała stłumiony okrzyk.

— Uważaj na słowa Hündchen*, pamiętaj że mogą być użyte przeciwko tobie — Niemcy zacisnął szczękę, patrząc niebezpiecznie na niego. UE, mimo iż nic mu nie groziło i mimo jego pewnej siebie sylwetki, poczuł, jak włoski na jego karku się podniosły. — Zabierajcie go

— Nie! — dziewczyna krzyknęła za nimi, jednak nie wywarło to żadnego skutku.

Po kilku minutach obserwowała, jak drzwi jednego z samochodów się zamykają, a następnie jak pojazd odjeżdża. Dopiero wtedy mężczyźni ją puścili i ruszyli do drugiego z samochodów.
Polska upadła na podłogę, płacząc roztrzęsiona.

— Nie, proszę, nie zabierajcie go... nie... — szeptała do siebie, a jej słowa obijały się echem po pustym mieszkaniu.

~•~•~•~•~
Schlampe* - odpowiednik najpopularniejszego polskiego przekleństwa, o tym samym znaczeniu
Du Vollidiot* - ty idioto/kretynie (Vollidiot - mocniejsze określenie niż samo Idiot)
Hündchen* - szczeniak

Hello, angsty angst, akcja w końcu się ożywiła :3
Dalej czuję, że powinno pójść z górki, bo na szczęście mam pomysł jak dalej pociągnąć historię :>
Wyczekujcie rozdziałów, powinny ukazać się niebawem!
~Rozny

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro