①①

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Najpierw rozległo się krótkie pukanie do drzwi jego pokoju, a chwilę później, zanim zdążył zaprosić gościa, już stały otworem.

— Nie ociągaj się tylko chodź — usłyszał głos Tomury, a kiedy podniósł się z łóżka, na którym leżał rozmemłany w jakichś wyciągniętych ciuchach, okazało się, że w progu już nikogo nie było. Dabi wstał więc i szybko wyszedł ze swojego pokoju, po czym dogonił Shigarakiego, który był już w innej części korytarza.

— O co chodzi? — zapytał lekko zdezorientowany brunet. Jakby nie było, to dostał na cały tydzień wolne, dopóki Shigaraki miał nakaz pozostania w domu i zdrowienia, a o ile Dabi dobrze liczył, minęła dopiero połowa.

Tomura zbył jego pytanie machnięciem ręki i rzucił tylko ciche "Zobaczysz", prowadząc ich do swojego pokoju. Pomieszczenie wyglądało tak, jak zapamiętał je Dabi. Duże łóżko, tym razem z granatową pościelą, a obok niego lampa stojąca i zawalona książkami szafka nocna. Biały dywan ze sztucznego futra, podobny do tego w jadalni, aż prosił się, aby po nim chodzić na bosaka.

Tomura usiadł na krześle obok biurka, które o dziwo było odwrócone tyłem do mebla i gestem nakazał podejść Dabiemu bliżej. Brunet zaczął się zastanawiać czy jego brak jakiegokolwiek zrozumienia obecnej sytuacji jest wywołany porą, która o dziwo wcale nie była aż taka późna, czy może początkiem jakiejś choroby wywołanej notorycznym paleniem.

Na szczęście kiedy podszedł bliżej biurka, jego szare komórki zaczęły pracować, a on sam z ulgą stwierdził, że nie musi odwiedzać jeszcze żadnego lekarza. Na blacie leżała srebrna taca, a na niej kilka małych opakowań i butelki z jakimiś płynami.

— No, no, nie sądziłem, że się jednak zdecydujesz — powiedział Dabi, biorąc do rąk i obracając między palcami opakowanie, w którym znajdował się wenflon.

— Cieszę się, że mogłem cię zaskoczyć — mruknął Tomura. Z jednej strony wydawało mu się, że podczas ich ostatniej rozmowy na balkonie Dabi proponował swoje usługi całkiem na poważnie, ale teraz wolał się upewnić. — Zrobisz to?

— Z zamkniętymi oczami. Jaki kolczyk byś sobie życzył? — zapytał brunet, uśmiechając się szeroko. Widział na stoliku staranny arsenał wysterylizowanych przedmiotów, Tomura ewidentnie się postarał.

— Byle nie na twarzy — mruknął niższy.

— Wciąż zostaje dużo możliwości. Ucho? Czy wolałbyś gdzieś na przykład niżej? — Dabi stanął centralnie za Shigarakim i dopiero teraz zobaczył, że na ścianie naprzeciw nich wisi lustro. Puścił oczko do odbicia, aby niebiesko-włosy również mógł to zauważyć i położył swoje dłonie na oparciu krzesła.

— Nie będę wymyślać. Ucho. Lewe.

— Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. Mogę? — zapytał Dabi, zanim zaczął dotykać Tomury. Chłopak wywrócił oczami na tę według niego nazbyt wielką grzeczność i pokiwał twierdząco głową. Brunet ostrożnie odgarnął niebieskie włosy za ucho i nachylił się trochę, żeby lepiej widzieć. — Jeśli przekłujemy tutaj będzie to Lobe — zaczął swój mały wykład, dotykając płatka ucha, żeby zaprezentować Shigarakiemu, o czym mówi. — A tutaj Tragus. Z kolei jeśli przekułbym się tak, byłby to Industrial.

— Co ty być wybrał?

— Mimo że jestem pewny, że do tej twarzy będzie pasować wszystko, to może postawiałbym na Helix? — zaproponował Dabi, łapiąc między palcami chrząstkę ucha. Tomura przygryzł wargę, zastanawiając się przez chwilę.

— Dobra. Niech będzie Helix — zdecydował, zgarniając wszystkie włosy jak najbardziej na prawy bark.

— Świetny wybór. Będziesz zadowolony.

— Mam nadzieję — westchnął Shigaraki. Tak naprawdę sam nie do końca wierzył, że to dzieje się naprawdę. W końcu jeszcze kilka tygodni temu nawet przez głowę nie przeszłoby mu, aby zrobić sobie gdziekolwiek jakiś kolczyk... Choć z drugiej strony nie przeszłoby mu również przez głowę, że zakupi niewolnika i mało tego tak bardzo będzie lubił spędzać z nim czas.

Dabi starannie, przy użyciu gaz jałowych, oczyścił skórę chłopaka jednym ze środków, jakie stały na stole i po dopełnieniu jeszcze kilku kosmetycznych kwestii, złapał wenflon z igłą w środku. Przystawił narzędzie tortur do ucha Tomury już w odpowiednim miejscu i zapytał jeszcze:

— Gotowy? — Jednak Shigaraki nawet nie zdążył otworzyć ust, żeby odpowiedzieć, bo brunet już zaczął zabieg i ułamek sekundy później, igła przekuła wyznaczone miejsce. Niebiesko-włosy syknął, jednak bardziej z zaskoczenia niż z bólu.

— Już? — zapytał, kiedy Dabi wyprostował się i sięgnął po coś, co leżało na stoliku.

— Jeszcze chwilka. Muszę przełożyć kolczyk. Oddychaj głęboko — polecił, a potem tak jak zapowiedział, przełożył kolczyk, co okazało się bardziej nieprzyjemne niż samo przekłucie. — Teraz gotowe — powiedział z dumą, kładąc dłonie na spiętych barkach niższego.

— S-szybko — wydukał Tomura, odruchowo podniósł swoją dłoń, aby dotknąć nią lekko piekącego ucha, ale Dabi odepchnął w porę niespokojną kończynę.

— Nie dotykamy brudnymi łapskami — rozkazał, a potem obszedł krzesło, tak żeby stanąć przed niebiesko-włosym. — W porządku? — zapytał, kucając przed nim, jak przed małym dzieckiem, a potem uśmiechnął się i otarł samotną łzę z kącika oka chłopaka, która pojawiła się mimowolnie przy przekłuciu. — Dzielny chłopak — powiedział, uśmiechając się szeroko. Shigaraki speszył się trochę i pacnął wyższego w głowę, po czym wstał i podszedł jak najbliżej lustra, aby móc zobaczyć dzieło Dabiego.

— Hmm, nie jest źle — zawyrokował, uważnie przyglądając się uchu, kręcąc przy tym głową i przechylając ją na różne strony pod różnymi kątami. — Podoba mi się.

— Skoro ty jesteś zadowolony to ja też. Uważaj na to i nie macaj, to powinno być dobrze. Pewnie trochę spuchnie, ale nie martw się tym, to normalne — oznajmił Dabi, zbierając gazy w jedną kopiczkę, a potem wyrzucił wszystkie śmieci do kosza pod biurkiem.

Przyjemne ciepło zalewało jego wnętrze, kiedy widział, jak Shigaraki nie może oderwać od siebie wzroku i podziwia nową błyskotkę z lekkim uśmiechem na ustach, zupełnie jak małe dziecko, cieszące się z nowej zabawki. Poniekąd można by rzec, że to samo.

Brunet podszedł jeszcze do Tomury i poczochrał go po włosach, co spotkało się z niezadowolonym warknięciem, ale wyższy nic sobie z tego nie zrobił.

— Poza tym, brawo, dobrze Ci idzie — powiedział jeszcze, pokazują na szyję Tomury, co miało oznaczać drapanie się, czy raczej w tym przypadku jego brak, bo na skórze na próżno można było szukać jakichkolwiek świeżych śladów, dlatego, że niebiesko-włosy starał się, jak mógł aby tego nie robić.

Dabi posłał ostatni uśmieszek w stronę zawstydzonego Shigarakiego, a potem w dobrym humorze ruszył do swojego pokoju.

***

Kiedy Tomura w końcu wrócił w pełni do zdrowia, po tym jak organizmowi udało się wydalić nieznany narkotyk, chłopak musiał zająć się jedną istotną kwestią. Dlatego też kiedy stanął przed małym domkiem — w którym od czasu do czasu przesiadywał Compress — nie tylko lekko spuchnięte ucho go martwiło.

Umówił się z przyjacielem na spotkanie właśnie tutaj, gdyż tamten wolał nie ryzykować zaproszeniem Yakuzy prosto pod swój dom. W zasadzie to bardzo często zmieniał miejsca zamieszkania, tak aby były one niewykrywalne. Mimo to główne lokum pozostawało to samo, niezmiennie z nikomu nie znaną lokalizacją.

Shigaraki kiwnął głową na Kurogiriego, a potem ruszył do drzwi. Tym razem postanowił nie popełniać drugi raz tego samego błędu i nie zabrał ze sobą niedoświadczonego Dabiego, mimo próśb i protestów chłopaka.

Tomura pozostawał niezmienny w swojej decyzji, bo już wiedział, że dla bruneta to było za szybko i na razie stanowił raczej ich słaby punkt niż jakąkolwiek linię obrony. Dla bezpieczeństwa wszystkich i przede wszystkim dla samego zainteresowanego konieczne było, aby został w domu. W końcu, zanim się pojawił, we dwójkę z Kurogirim radzili sobie wyśmienicie.

— Dzień dobry, pan już czeka — powiedział jeden z tęgich ochroniarzy przy wejściu, skinając głową na tego drugiego, aby ten otworzył przed Tomurą drzwi. Cały Compress, on i jego dziwne gusta, nawet służbę sobie idealnie wyszkolił.

Shigaraki wszedł powoli do środka. Z wewnątrz domek wydawał się być jeszcze mniejszy, ale wręcz idealny na pojedynczy weekend z nową poznaną laską na jednorazową przygodę, czyli coś, co było dokładnie w stylu Sako.

Na wielkiej kanapie w kolorze musztardy siedział właśnie gospodarz, bacznie obserwując ciało służącej, podczas gdy ta schylała się, żeby położyć tacę z drinkami i przekąski na stoliku kawowym.

— Bezwstydny jak zawsze — skrytykował go na powitanie Tomura. Sako uśmiechnął się półgębkiem, ale specjalnie nie oderwał wzroku od służącej, mało tego wodził za nią, dopóki ta nie zniknęła w pomieszczeniu obok, najprawdopodobniej kuchni, ale Tomura nie mógł tego stwierdzić, będąc tutaj po raz pierwszy.

— Tylko patrzę. Muszę pilnować, żeby dobrze wykonywała swoją pracę — odparł szatyn, zakładając nogę na nogę. Wręcz dziwnie wyglądał bez żadnych kobiet wokół siebie, ale przynajmniej żadna z nich nie będzie za bardzo przystawiać się do Tomury.

Niebiesko-włosy zajął miejsce w fotelu obok kanapy, na której wygodnie rozsiadł się pan domu, a Kurogiri stanął centralnie za nim, gotowy zareagować w każdej chwili. Oczywiście nie sądzili, aby to Compress miał być celem ich ataku, ale jego osoba budziła dużo wątpliwości w mafijnym świecie i niejeden z jego licznych wrogów lub mężów jego kochanek dałby wiele, aby móc go zabić. Lepiej dmuchać na zimne.

Sako wziął sobie jedną taskę z lekko pomarańczowym napojem, co zapewne było jakąś drogą whiskey, a potem upił sporego łyka i oparł się wygodnie o zagłówek.

— Nie pijesz? Twoja ulubiona — zachęcał, patrząc na Tomurę z lekko przechyloną głową. Shigaraki wolał jednak stronić od trunków po ostatniej rewolucji, jaką sam sobie zafundował, a jeszcze bardziej wolał zachować tamtą niedyspozycję w tajemnicy. Przynajmniej na razie.

— Wolę pozostać trzeźwy — odparł oschle, poprawiając włosy, które zaczęły za bardzo opadać mu na twarz.

— Zastanawiam się tylko, dlaczego mój najdroższy przyjaciel usiadł tak daleko ode mnie? Nie mogę się napatrzeć na ciebie, tak długo cię nie widziałem — zaśmiał się Sako, rzeczywiście uważnie lustrując wszystkie nawet najmniejsze zmiany w wyglądzie Tomury. — Mógłbyś pokazać mi bliżej nową błyskotkę — dodał z lekkim wyrzutem, wskazując palcem na ucho. Oczywiście Shigaraki zbył jego słowa.

— Skąd wiesz, że Yakuza chce za mnie zapłacić? — zapytał, ani myśląc pokazywać cokolwiek przyjacielowi, wiedząc, jak to może się skończyć. Nie przyszedł tutaj flirtować, a w interesach.

— Postanowiłeś brać moje słowa na poważnie, no, no, co się zmieniło?

— Miałem pewien nieprzyjemny incydent. Chcę się dowiedzieć, skąd to wiesz.

— A zamierzasz zabić mojego informatora? — Compress zakręcił nadgarstkiem, tak że lód w środku drinka zaczął wirować. Rozmowa z tym człowiekiem nie należała do najłatwiejszych i jeśli Tomura by mógł, chętnie wybrałby innego wspólnika, niestety tak się składało, że tylko ten był dla niego dostępny.

— Zamierzam zabić Kaia — odparł z jednej strony wymijająco, choć z drugiej naprawdę miał na to ochotę. Atsuhiro przestał na chwilę bawić się napojem i ponownie skupił się w pełni na czerwonych oczach rozmówcy.

— Wysoko mierzysz, słonko — odparł, uśmiechając się szeroko.

— W przeciwieństwie do ciebie mam więcej ambicji niż zaliczenie ładnej laski — skontrował Tomura, opierając się wygodniej w fotelu, to może zająć dłużej, niż by przypuszczał.

— Albo ładnego chłopca — rozmarzył się Sako, oblizując delikatnie wargi i puszczając oczko w kierunku Tomury. Tak, Compress był uniwersalny i o ile osoba, z którą miał spać była w miarę przyzwoitej urody, nic więcej nie miało dla niego znaczenia. No, chyba że był już kompletnie piany, wtedy zabrałby się za każdego. Możliwe, że nawet za jakąś staruszkę, jeśli ta byłaby chętna na amory.

— Ile za mnie chcieli? — Shigaraki postanowił nie odpowiadać na specyficzne zaczepki przyjaciela, wiedząc, że będzie tylko gorzej. Compress westchnął ciężko, wiedząc, że najprawdopodobniej nie uda mu się przekonać Tomury do jakiejś niewinnej zabawy. Szkoda, najwidoczniej tamten jeden raz był ich pierwszym i ostatnim w historii, mimo że wyższy zrobiły wiele, aby to powtórzyć.

— Okrąglutkie 50 000$. Taka kwota skusi każdego bandziora. Uważaj na siebie, maleńki — ostrzegł Sako, a potem dopił resztki swojego drinka i sięgnął po tego przygotowanego dla Tomury. Wypił jeden porządny haust, tak, żeby pokazać, że nie był niczym zatruty, a potem wyciągnął rękę w stronę Shigarakiego, jednak ten konsekwentnie odmówił.

— Skąd to wszystko wiesz?

— Z pewnej ręki. Dobrze wiesz, że ci nie powiem, złociutki.

— Utkaj się tymi swoimi słodkimi słówkami, dobra?

— Kiedyś ci nie przeszkadzały — odparł z teatralnym smutkiem Compress, ale potem się nieco ożywił. — Przeszkadzają ci, bo sobie kogoś znalazłeś!

— Nie bądź śmieszny.

— Jest przystojniejszy ode mnie? — dociekał Atsukira, pochylając się nad stolikiem kawowym. Romanse, nowo otwarte bary i romansowe niuanse to było coś, co kręciło go najbardziej, a Tomura na pewno nie miał teraz nastroju, żeby zaspokajać jego ciekawość, nie kiedy ktoś na niego dybie.

— Od jak dawna Yakuza na mnie poluje?

— Może z tydzień? Wiesz, że nie mam pamięci do dat. Ogłosili, że chcą cię żywego i zapłacą. Więcej nie wiem, więc nie trudź się kolejnymi pytaniami. Z kim ostatnio byłeś w barze? Nie widziałem tam tego sztywniaka — powiedział Compress, wskazując głową na wiernie stojącego za Shigarakim Kurogiriego. Oczywiście starszy mężczyzna za nic miał takie zaczepki, bo doskonale wiedział z kim ma do czynienia, ale Tomura to wolał uniknąć wypytywania o szczegóły odnośnie Dabiego. Zacznie się na imieniu, a skończy na prośbie o podanie grupy krwi i rozmiaru buta.

— Nikogo nie mam, zjedź ze mnie, głupku.

— Czyli dalej mam u ciebie szanse? — zaśmiał się wyższy, mierzwiąc swoje kręcone włosy. Nie mówił na serio, a raczej się z nim droczył. Shigaraki nie był typem, który by skakał z kwiatka na kwiatek w poszukiwaniu coraz to nowszych wrażeń, a raczej kimś, kto potrzebuje stałego związku. I Compress cieszył się, że być może jego młodszy kolega znalazł odpowiednią osobę na to stanowisko. Kogoś, kto pomógłby mu w tym całym bagnie, gdzie Shigaraki jest zakopany po uszy, bo według Sako, zasługiwał na to jak nikt inny.
_________________________________________

Tak jak początkowo zakładałam, że rozdziały będą krótkie, tak ten odbiega od tych moich założeń, nie miejcie mi tego za złe XD

Ostatnio zapomniałam zapytać, jak Wam się podoba Compress — lovelas?

Jeśli mogę coś zaspojlerować to w przyszłym rozdziale będzie ciekawie (a przynajmniej tak zakładam), więc możecie zagwiazdkować, aby pokazać, jak bardzo nie możecie się doczekać hahah

Do usłyszenia jutro!

PS Na dzisiaj na maratonie jako one shot pojawiła się praca z Vanoe (Vanitas x Noe z Vanitas no carte). Tak, wiem, kolejny mało znany ship, może dlatego tak mnie do niego ciągnie XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro