①⑨

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mężczyzna wrzucił wszystkie wcześniej przygotowane rzeczy do torby. Zaraz powinien przyjść Stain i na pewno nie będzie zadowolony, jeśli blondyn wciąż nie będzie gotowy, a ostatnią rzeczą jakiej ten teraz chciał, było zepsucie wspólnikowi humoru jeszcze przed akcją i potem słuchać całą drogę jego kazań i marudzenia.

— Powinieneś potraktować to na poważnie! — usłyszał oschły głos tuż za sobą, aż przeszły mu ciarki. Stain przyszedł szybciej niż mógłby się spodziewać, a w dodatku potrafił wkradać się bezszelestnie, wspaniała umiejętność, której Hawks mu zawsze zazdrościł. — Zaliczysz bliskie spotkanie z moim nożem, jeśli przez ciebie coś pójdzie nie tak — ciągnął swój wywód.

— Bez obaw — mruknął beznamiętnie Hawks, a potem odgarnął swoje włosy do tyłu i założył żółte okulary. Może nie stanowiły zbyt dobrego kamuflażu, a na pewno nie tak dobrego, jakby pretensjonalny kolega sobie życzył, ale lepsze to niż nic.

— Pamiętasz plan? — wolał upewnić się Stain. W końcu z jego kompanem to nic nie wiadomo, zawsze była możliwość, że poprzedniego wieczoru uchlał się albo naćpał, balując w jakimś klubie, a teraz próbuje stwarzać pozory, mimo że w głowie ma gęstą mgłę. Blondyn jednak spojrzał na niego znudzony, a potem wstał i zarzucił sobie torbę na ramię.

— Oczywiście, że pamiętam. Nie jestem taki tłumokiem, za jakiego mnie masz. Pamiętaj, że gdyby nie ja, nie wiedzielibyśmy gdzie mieszka Shigaraki — powiedział, celując pretensjonalnie palcem wskazującym prosto w pierś Staina, a ten odepchnął od siebie jego dłoń i ruszył prosto do drzwi.

— Miałeś po prostu szczęście, że akurat jego przydupas był na tej samej imprezie, a ty byłeś bardziej trzeźwy od niego — odparł niezadowolony z tego, że mimo wszystko musiał przyznać Hawksowi jakieś zasługi i nawet nie małe, bo to rzeczywiście ten głupkowaty blondyn zdołał niezauważony znaleźć lokalizację rezydencji, śledząc pewnej nocy Dabiego i jakąś dziewczynę. No nic, jeszcze tylko dzisiejsza noc, wykonają plan, podzielą się kasą i każdy pójdzie w swoją stronę.

***

Niestety ostatnimi czasy Dabi musiał się mierzyć z dość dużymi wahaniami humoru Tomury, bo chłopak potrafił łatwo popadać od skrajności w skrajność, gdzie albo panikował, co dało się zauważyć poprzez jego natarczywe drapanie szyi w momentach większego stresu, albo krzyczał na służbę bez powodu, raz nawet zdarzyło mu się rzucać sztućcami, przechodząc do stanu kompletnie odwrotnego, gdzie z dwa razy zdarzyło mu się przyjść do Dabiego w nocy i bez słowa wpakować się do jego łóżka. Mimo niedogonień był w stanie mu wybaczyć, bo wiedział, że tym razem Shigaraki miał nawet dobry powód, żeby się stresować.

A mianowicie dowiedział się od Kurogiriego, że tata Tomury dawno nie miał z nim kontaktu. Ba, odzywał się ostatnio pół roku temu, kiedy przekazał majątek Tomurze i sam wyjechał w jakiejś niezwykle pilnej sprawie za granicę, więc kiedy miał teraz wrócić Tomura denerwował się wieloma sprawami począwszy od tego czy zajął się wszystkim, jak należy, a kończąc na tym, jak All For One zareaguje na Dabiego.

Jednak mimo tej napiętej atmosfery, Shiggy nie chciał o tym rozmawiać i za każdym razem, kiedy brunet próbował jakoś podjąć temat, zgrabnie się wymigiwał albo na niego krzycząc, albo przymilając się, więc w końcu Dabi postanowił po prostu odpuścić i strać się żyć w miarę normalnie, żeby choć trochę przywrócić Tomurę do jego rutyny.

Dlatego teraz, jak prawie zawsze późnym wieczorem, stał na balkonie, wypalając papierosa przed położeniem się do łóżka. Może to powtarzalny rytuał przed snem, a może dawka świeżego (o tej porze zawsze rześkiego powietrza), a może dzięki obu, znacznie łatwiej było mu zasnąć i przespać spokojnie całą noc (no, chyba że Tomura postanawiał, że wpakuje mu się pod kołdrę).

Tym razem jednak jego zazwyczaj spokojny o tej porze umysł, mąciły obawy, które kłębiły się gdzieś z tyłu głowy, zupełnie jakby Shigaraki go nimi zaraził. Jutro miał przyjechać słynny All For One. Dabi zdążył już poznać tę stronę świata na tyle, aby wiedzieć, że ten mężczyzna jest naprawdę kimś znaczącym i wolał dobrze przed nim wypaść.

Zastanawiał się właśnie, których kwestii raczej nie poruszać przy szefie szefów, kiedy nagle poczuł, jak ktoś go dotyka. W pierwszej chwili doznał niemałego zawału, który skutecznie odebrał mu umiejętność poruszania się i jedynie głowa klęła na niego, że taki z niego ochroniarz jak z koziej dupy trąba, skoro znowu nie zabrał ze sobą broni.

— Nie bój się. Nie wypchnę cię przecież z balkonu — mruknął przytulony do jego pleców Tomura, a po chwili poczuł, jak kurczowo napięte mięśnie wyższego się rozluźniają, a ten położył mu jedną dłoń na rękach, które zaplotły się wokół jego brzucha. Zupełnie, jak małe dziecko, które nie chce puścić swojej mamy, kiedy ta próbuje odstawić je do przedszkola.

— Dlaczego wciąż musisz się tak skradać? — w głosie bruneta nie było słychać żadnego wyrzutu, więc Tomura pozwolił sobie nawet nie odpowiedzieć, a jedynie oparł czoło na jego plecach. — Koszmary? — zapytał spokojnie Dabi, ale w odzewie dostał tylko pokręcenie głową (które chcąc nie chcąc poczuł), po czym sam westchnął ciężko i ugasił papierosa o barierkę. Z Tomurą naprawdę trzeba się było obchodzić jak z dzieckiem, ale mimo to już nie potrafił się na niego o to gniewać. A już na pewno nie w takich momentach.

— To, co się stało, Shiggy? - zapytał, teraz obracając się w objęciach mniejszego, żeby móc na niego spojrzeć. Pogłaskał go delikatnie po policzku.

— Nic. Przyszedłem zapalić. Daj mi papierosa, kawy już o tej porze nie wypiję — odparł niebiesko-włosy, choć szczerze mówiąc, po prosto opuściła go odwaga na wylewne zwierzanie się ze swoich problemów i wolał skorzystać z wymówki wymyślonej na gorąco.

— Wiesz co? Może lepiej chodźmy się położyć. Odpoczynek dobrze zrobi nam obu — odparł Dabi, posyłając naburmuszonemu Tomurze delikatny uśmiech, a potem złapał go za rękę i zaczął mozolne ciągnąć w stronę wyjścia.

— Im szybciej pójdę spać, tym szybciej nadejdzie jutro. Wolałby jeszcze pozostać przy dzisiaj.

— Jeśli chcesz, to możemy się jeszcze poprzytulać w łóżku — zaproponował Dabi, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, jak dwuznacznie zabrzmiały jego słowa, co nie umknęło również uwadze Tomury.

— Nie chciałbym być marudny, jak jakaś kobieta, ale nie mam dzisiaj nastroju na seks — Shigaraki pociągnął aluzję. Właśnie ten dystans ich samych do siebie sprawiał, że tak łatwo było im nawiązać kontakt.

— Dzisiaj nie masz nastroju, następnym razem będzie cię bolała głowa, co? — zapytał Dabi, szturchając chłopaka pod żebro, co po chwili zostało mu oddane.

— Kto wie? Choć biorąc pod uwagę ilość papierosów, które wypalasz to ty możesz być nie w formie — odparł Tomura, zakręcając tak, żeby stanąć tuż przed Dabim, a potem zarzucił mu ręce na szyję, żeby potem sprawnie przejść do pocałunku. A brunet oczywiście nie narzekał i z chęcią oddał się pieszczocie. Ba, był nawet niezadowolony, kiedy Tomura nagle odsunął się od niego i obejrzał się za siebie.

— Słyszałeś? — zapytał, lekko marszcząc brwi. Dabi pokręcił przecząco głową, a potem schylił się, żeby ucałować szyję Tomury i tym samym może znów zaskarbić sobie jego uwagę, jednak misterny plan nie wypalił, bo niższy odsunął się od chłopaka i ruszył w kierunku schodów. — Idź się położyć. Zaraz przyjdę — rzucił krótko, a zrezygnowany brunet otworzył drzwi swojego pokoju, przed którym stał i wszedł do środka w momencie, kiedy Shiggy pokonał schody na dół i stał właśnie na ciemnym parterze.

O tej porze na próżno byłoby szukać gdzieś służby czy Kurogiriego. Wszyscy już spali i nikt nie powinien się tu kręcić. Chłopak wyciągnął niepewnie rękę, chcąc przełączyć włącznik światła i zdążył to zrobić w tej samej sekundzie, kiedy ktoś pociągnął go do tyłu za włosy.

Mimo że Tomura był bardzo zaskoczony takim niespodziewanym atakiem, strach nie odebrał mu możliwości ruchu. Wręcz przeciwnie, znacząco pobudził do działania. Nie czekając na dalsze ruchy przeciwnika, zamachnął się ręką i udało mu się trafić w cel, jednak jak się okazało, było to niezwykle ryzykowne posunięcie.

Po domu rozniósł się głuchy łoskot wystrzału z pistoletu, kiedy zaskoczony takim ruchem włamywacz omyłkowo pociągnął za spust. Kula na szczęście nie trafiła w Tomurę, a w szybę, w której teraz zrobiła się mała okrągła dziura, a od niej rozchodziło się stado pęknięć. Przynajmniej Shigaraki miał pewność, że to nie żadne żarty. U góry już można było usłyszeć swego rodzaju harmider, gdzie między innymi pokoje miała służba, najpewniej obudzona hałasem.

Korzystając ze swojej chwilowej przewagi i dezorientacji oponenta Tomura, odwrócił się i pchnął z całej siły na ziemię, aby go obezwładnić. Krótką szamotaninę później, podczas której wymienili kilka uderzeń, mężczyzna leżał na brzuchu, a Tomura siedząc na nim okrakiem, trzymał jego ręce za plecami. Wyrwał mu broń i odepchnął po podłodze, tak, żeby była poza zasięgiem napastnika.

— Co się dzieje?! — zapytał, zbiegający ze schodów Dabi.

— Gościa mamy — odparł Tomura, wykręcając mężczyźnie pod sobą rękę, w taki sposób, aby zwichnąć mu bark. Tamten krzyknął głośno, kiedy kość została siłą wybita ze swojego miejsca. — Już nie jesteś taki mądry, co? — Shigaraki, czując, że największe zagrożenie jest już opanowane, puścił ręce i tak kulącego się z bólu bandyty i wytarł usta z krwi, która pojawiła się na nich kiedy oberwał.

— Z-zadzwonić na policję? — zapytał oniemiały Dabi, wciąż nie mając pojęcia, o co tak właściwie chodzi. Dotychczas sceny tego typu widział jedynie na filmach akcji. Shigaraki pokręcił głową.

— Podaj mi tamten pistolet — poleciał brunetowi, a potem wstał i otrzepał swoje ubranie, jednak w momencie kiedy się wyprostował, okazało się, że za szybko opuścił gardę. Ktoś złapał go silnym ramieniem wokół szyi, podduszając. Ale to nie był ten sam idiota, który zemdlał na ziemi, ktoś inny, ktoś dużo bardziej doświadczony w walce.

Shigaraki kaszlnął przy nadaremnej próbie zaczerpnięcia powietrza. Bezskuteczne również były jego próby poluźniania uchwytu, mężczyzny, który stał za nim. Zanim obraz przed oczyma zaczął mu się rozmazywać, zobaczył jeszcze przed sobą Dabiego, który stał dokładnie w takiej pozycji, jakiej nauczył się na strzelnicy i celował do mężczyzny za Tomurą.

— Puść go — powiedział niby stanowczo, ale Shigaraki doskonale wiedział, że się boi. — Puść go albo strzelę — dodał, przeładowując pistolet. Mężczyzna w przepasce na oczach, parsknął śmiechem i szarpnął niebiesko-włosym do tyłu, jakby chciał przestraszyć Dabiego.

— Trzęsiesz się, jak galareta, nawet we mnie nie trafisz. Odłóż to lepiej, zanim zrobisz sobie krzywdę, a zabiorę tego tutaj w jednym kawałku — oznajmił krnąbrnie Stain. Sam wręcz doskonale się bawił, to była dla niego rozrywka, zupełnie jakby był w wesołym miasteczku i siedział na wypasionej karuzeli.

— Zostaw go! — wrzasnął brunet. Z całej siły próbował zachować spokój, ale im bardziej to robił, tym bardziej odwrotny efekt dostawał. Bandyta uśmiechnął się zwycięsko i zaczął się cofać, z Tomurą w rękach, zupełnie nic sobie nie robiąc z Dabiego. — Stój! — zażądał brunet, ale Stain ani myślał go posłuchać. Czekał tylko, aż tamten się rozpłacze albo zacznie go błagać, bo przecież na nic więcej nie będzie go stać. — STÓJ! — powtórzył rozpaczliwie. Mimo że miał pistolet, czuł się kompletnie bezradny. Głupio spojrzał na Tomurę, licząc, że może dostanie jakąś wskazówkę.

Jednak zobaczył jedynie (a może w tym przypadku aż) powoli opadające powieki, które bezkompromisowo miały przysłonić żywą czerwień jego oczu. Jak w zwolnionym tempie widział opadającą dłoń Tomury, wcześniej zaciśniętą na ramieniu mężczyzny z przepaskąna oczach. Wtedy w domu po raz drugi rozległ się głośny grzmot wystrzału, a po nim dwa ciała upadły na ziemię.
_________________________________________

Polsat, przepraszam bardzo... Muszę się zastanowić jeszcze nad tym, co będzie dalej, bo dotarliśmy właśnie do tego momentu, kiedy moje zapasy rozdziałów się skończyły.

W związku z tym, tutaj usłyszymy się za tydzień (no chyba, że wyskrobię coś szybciej, ale nie róbcie sobie za dużych nadziei).

Ciekawą informacją (albo taką, która Was dobije, bo ja sama nie wierzę, że nadchodzi taki dzień) może być to, że powstały 2 prace z *ekm ekm* Yarichin Bitch Club... Ta, mi się chyba nudzi w życiu za bardzo. Także ten, nie wiem, kiedy się pojawią, ale pojawią się, więc ostrzegam XD

Do usłyszenia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro