♔ V ♔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Śmierci nie rozdziela się jak majątku.
Nikt nie idzie szukać smutku.

Juan Rulfo

♔♔♔♔ Silv ♔♔♔♔  

Jadąc już trzy dni powoli zacząłem dostawać pierdolca. Nie wiem czy przez to, że to było cholernie nudne, czy przez to że Aaron w końcu gadał bez końca. A mogłem go nie pocieszać to by siedział cicho, ale nie Silv ma dobre serduszko... i widać co mi po tym. Postanowiliśmy zatrzymać się w jednym z przydrożnych knajp, by zjeść i napić się kawy. Potrzebowałem jej teraz na gwałt, bo nie wytrzymam z tym gościem. Jak Hall bywał gadułą, tak Aaron jest zasraną katarynką, która się nie zamyka. Przetarłem oczy i czekałem na kelnerkę, która nie raczyła ruszyć tu swojego tyłka. Aaron siedział przede mną i stukał palcami o stół. Jak ja mu zaraz stuknę to się przekręci.

— Powiedz mi jaki jest czarny — powiedział. — W sensie z charakteru jaki jest.

— Alkoholik, palacz i dziwkarz — odpowiedziałem, a on skrzywił się najwidoczniej niezadowolony z odpowiedzi.

Aż zaśmiałem się w myślach i oparłem głowę o rękę. Spojrzałem po niewielkim zajeździe, bo inaczej tej rudery nazwać nie można. Świerkowa podłoga, beżowe ściany, z których i tak odpadła większa część farby. Barek, za którym znajdowała się kuchnia też już dawno miał czasy swojej świetności za sobą. Widać to było po wystających drzazgach oraz pęknięciach na drewnie. Dużo osób też tu nie przebywało, nie wiem czy wpływ miał na to wygląd lokalu czy jego jedzenie. I błagałem by było znośne w jakimś tam stopniu. Aaron popstrykał mi palcami przed oczami i zapytał:

  — Czy ty w ogóle mnie słuchasz? 

 — Nasłuchałem się podczas podróży... — bąknąłem i machnąłem do przechodzącej w końcu kelnerki. Zamówiłem z chłopakiem co nieco i gdy odeszła szepnąłem do niego. — Jak zjemy to spierdalamy od razu.

  — Że jak? — spytał.

— Że srak... myślisz, że mam pieniądze by za to zapłacić? — Zastanawiał się przez chwilę i pokiwał powoli głową na tak. — To się kurwa mylisz.

— Ja zapłacę — powiedział i zajrzał do portfela. Kiedy go otworzył z jego środka wyleciała ćma pozostawiając pusty przedmiot.

— Jak widać wieje pustką.

— Zamknij się... to twoja wina, bo ostatnio tyle zjadłeś... 

W odpowiedzi pokazałem mu środkowy palec i ziewnąłem przeciągle. Po jakimś czasie kelnerka przyniosła nam zamówiony posiłek, a my zaczęliśmy go jeść. Kiedy skończyliśmy złapałem Aarona za karczek koszuli i wybiegłem z nim czym prędzej. Słyszałem kurwienie za nami i wyzywanie nas od złodziei. Wrzuciłem go do auta i sam wskoczyłem na miejsce kierowcy, dociskając gaz do dechy.

  — Ty jesteś nienormalny! — krzyknął na mnie Aaron.

— Dwa słowa: pierdol się — odparłem i po jakiś dziesięciu minutach zwolniłem nogę z gazu.  

♔♔♔♔ Arlekin ♔♔♔♔ 

Przeskoczyłem na dach kolejnego budynku i biegłem po stromym jego szczycie. Deszcz padał na mój granatowy garnitur i takiego samego koloru cylinder. Zatrzymałem się po jakimś czasie, kiedy znalazłem się nad swoim celem. Oblizałem spierzchnięte usta, znajdujące się pod białą maską z namalowanym uśmiechem. Kucnąłem przy krawędzi i czekałem, aż konwój podjedzie dostatecznie blisko. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, spowodowany ekscytacją albo przemarznięciem. A mogłem wtedy założyć mój ciepły płaszcz z futerkiem w koło szyi. Byłoby o wiele cieplej, ale jak zawsze muszę o tym pomyśleć dopiero po fakcie. Westchnąłem bezgłośnie i skoczyłem z dachu.

Wykonałem w powietrzu salto i rzuciłem dwie świecące, zielone karty na początek i koniec konwoju.  W miejsca gdzie wylądowały wypiętrzyły się kamienne ściany. Stanąłem na pierwszym z samochodów i ukłoniłem się.

  — Panie i panowie, dzisiaj was obrobię — powiedziałem, a z aut zaczęli wychodzić ogniści. 

— Zabić go — rozkazał brodaty mężczyzna, o czerwonych włosach i spalonej prawej części twarzy.

W mojej dłoni pojawiła się karta, którą podrzuciłem, a gdy ją złapałem to rozłożyłem z niej wachlarz. Uśmiechnąłem się, a oni zaczęli we mnie strzelać. Wykonując salto w tył odbiłem się od ściany za mną i wystrzeliłem jak z torpedy. Rzuciłem przed siebie świecącą na czarno kartę i zniknąłem w jej czeluściach. Wyszedłem za jednym z żołnierzy i poderżnąłem mu gardło. Przeskoczyłem nad nim i rzuciłem kolejne fiszki w gardła mężczyzn. Widząc jak jeden wchodzi do samochodu po karabin, ruszyłem w jego stronę. 

Niestety jego kumple mi w tym przeszkodzili, więc musiałem użyć białej kartki. Z niej rozbłysło palące jasne światło, przez co nie mogli nic zobaczyć. Te karty, które świeciły na szaro wrzuciłem pod auta i wywołałem pod nimi tornado. Maszyny poleciały w górę, a ja uniknąłem ataku brodatego.

  — Pieprzony błazen — warknął, wyciągając miecz.

— Ranisz moje czarne serce — odparłem, wyjmując z srebrnej fiszki takiego samego koloru kosę. Jej ostrze wychodziło z czaszki znajdującej się na szczycie kręgosłupa.

Oblizałem wargi i wykonując młynek obroniłem się przed paradą starca. Jego broń zapłonęła i zaczął coraz szybciej zasypywać mnie gradem cięć. Zakręciłem kosą, blokując ataki, których było coraz więcej i więcej. Rzuciłem za siebie czarną kartę i wszedłem w nią. Brodaty się zatrzymał i zaczął oglądać, a w koło niego pojawiły się czarne dziury, z których zaczęły wylatywać sople, płomienie, tornada, głazy i grad pocisków. Ochronił się płaszczem płomieni i zredukował większość obrażeń. Moja ręka wyłoniła się z jego brzucha trzymając niebieski płomyk. Mężczyzna zacharczał, a z jego ust zaczęła kapać krew. Zaśmiałem się i wyskoczyłem z niego powodując, że niestety wybuchł, a ja ubrudziłem się jego krwią. 

Podniosłem z ziemi swój cylinder i otrzepałem go z błota, po czym założyłem na głowę. Spojrzałem na pobojowisko i tylko się zaśmiałem pod nosem. Ruszyłem nadgarstkiem, a w dłoni pojawiła mi się czarna jak smoła karta, którą rzuciłem w niebo. Poszerzyła się na rozmiar całego konwoju i pochłonęła go. Kiedy skończyła wziąłem ją i schowałem w cylinder, po czym sam zniknąłem w odmętach mroku.

Tam ta dam, kolejny rozdział z Króla, gdzie poznajemy kolejną postać i mówiąc szczerze jest jednym z moich ulubieńców ^^. 

Ale co on potrafi i jak to robi? Jak wpłynie na Silva? Jest wrogiem czy przyjacielem?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro