Rozdział IV: Tylko oni

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   To co tam zobaczyłam uspokoiło mnie, moi przyjaciele stali obok wysepki kuchennej.
   Pierwszy w oczy rzucił mi się Mike, wysoki chłopak o kruczoczarnych włosach. Jego brązowe oczy w których jak zawsze było widać radość, patrzyły się na mnie. Nosił on czarne okulary kujonki. Miał wąskie usta i mały, krzywy nosek. Dziś ubrany był w moją ulubioną czarno-czerwoną koszulę w kratę do tego czarne dżinsy. Był on zawsze wesoły, miał niesamowite poczucie humoru i można było zawsze na nim polegać.
    Obok niego stała zawsze uśmiechnięta Emili, mojego wzrostu (może trochę niższa) ciemna-blondynka, swoje proste, włosy sięgające do ramion, spięła w schludnego koka, była trochę przygrubawa. Jej szare oczy również wpatrywały się we mnie, miała malinowe pełne usta i zawarty nos. Ona założyła na siebie miętowa, rozkloszowaną sukienkę, sięgającą do kolan. Do tego miała naszyjnik sówkę, który dostała ode mnie, ponieważ bardzo lubiła czytać. Dziewczyna była inteligentna, miła i wrażliwa czasami za bardzo lubiła dramatyzować.
    Już chcieli zacząć śpiewać "sto lat", ale ja miałam inne plany.
-Nie powiedzieliście mi, że przyjdziecie- powiedziałam
-Na następny raz radzę odbierać telefon-powiedziała blondynka
-Pójdę się tylko przebrać, gdyż, ponieważ jestem po bieganiu- wyszłam, śmiejąc się. Po chwili usłyszałam, też ich śmiechy.
   Po umyciu ubrałam się w moją ulubioną sukienkę w czarno-czerwoną kratę, sięgającą przed kolano. Włosy rozpuściłam i za pomocą lokówki, uformowałam w delikatne fale, rzęsy pomalowałam, natomiast usta pomalowałam moją ulubioną pomadką: Baby Lips Electro Strike A Rose, ponieważ nie byłam zwolenniczką mocnego makijażu. Jeszcze soczewki, kolczyki, łańcuszek, okulary i wreszcie byłam  gotowa, aby wyjść.
   Podbiegłam do przyjaciół przytulając ich, oni zaczęli śpiewać "Sto Lat" a ja patrzyłam się w cudowny biały tort, ozdobiony różowymi bezami i różową posypką. Kazali mi wypowiedzieć życzenie i zdmuchnąć świeczki. Po skończonej konsumpcji kokosowego, pysznego tortu. Zaczęła się konwersacja:
-Myślałem, że utopiłaś się w tej wannie- zaśmiał się Mike.
-Mi syrenie to nie grozi
I wtedy Emili wstała i zaczęła składać mi życzenia, po czym wręczyła mi opakowany w jasno-żółty, rzucający się w oczy prezent, po niej chłopak zrobił to samo. Poprosili mnie o odpakowane prezentów. Najpierw odpakowałam ten od niebieskookiej, była to wielka książka o Chinach i moja ulubiona czekolada Milka Oreo. Otworzyłam prezent od przyjaciela, zobaczyłam tam książkę pomagająca przygotować się do egzaminów do prawa jazdy, popatrzyłam się na niego, pytającym spojrzeniem, po czym on wybuchł śmiechem.
-Myślisz, że całe życie będę Cię wozić? To nie koniec prezentu.
Faktycznie, było tam też małe, brązowe, owinięte wstążeczką opakowanie otworzyłam je, a to co w nim ujrzałam, ucieszyło mnie. Była to piękna, srebrna bransoletka z małą wieżą Eiffla. Następnie ukontentowana, przytuliłam ich. Zobaczyliśmy jeszcze najnowszą część gwiezdnych wojen (zawsze robiliśmy tak w moje urodziny) i zostałam sama.
------------------------------------------------------
Rozdział sprawdzała blloob

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro