13. "'Dobre', to właściwie nie to słowo".

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stałam przed lustrem, przyglądając się sobie w nowym outficie.

Tak, jak już pewnie zgadliście, tym co dostałam od Normana Osborna, był nowy strój, w którym wyglądałam całkiem... nieźle, jak dla mnie.

Problem w tym, że nie przyzwyczaiłam się do latania w czymś podobnym po mieście. Zawsze byłam antyfanką kostiumów na sobie. Najlepiej czułam się w zwykłych ciuchach. (Tak, tych poszarpanyh i pewnie też nieco śmierdzących, ale moich ciuchach).

Mimo tego czarno-szary strój nie był chyba taki najgorszy. Trochę przypominał mi ten, który nosiła Silk, tylko brak mu było czerwonych i pajęczych wstawek.

Związanie włosów w warkocz było ostatnią rzeczą jaką zrobiłam przed lustrem.

"Dosyć tego oglądania się. Misja czeka!"

Nie była ona najgorsza. Właściwie, to w ogóle nie była zła. Podglądanie "tajnego" imperium złoczyńcy nie jest złe, prawda?
W końcu to robota dla dobrych ludzi.

"O rany, czemu sama się do tego przekonuję? To, co zrobię, nie jest złe i kropka" - stwierdziłam ostatecznie, opuszczając budynek Oscorpu.

Czas nareszcie wyrwać się z tego miejsca!

Zadanie brzmiało prosto, nic skomplikowanego (przynajmniej na piśmie): Znaleźć i zinfiltrować Hammerhead'a. No i oprócz tego, że nie wiem, gdzie ma swoją kryjówkę, a chłop posiada łeb, jak sklep, to...

                  ***

- Hej Pet - zaczepił mnie Miles zanim zaczęła się ostatnia lekcja. - Co powiesz na lody razem ze mną, Anją i Gwen?

Nie powiem, żebym nie lubił lodów, ale musiałem odmówić.

- Dzięki. Chętnie bym poszedł, ale...

- Rany - przerwał mi, spoglądając w sufit, jakby naprawdę miał się zaraz załamać (Miles, a nie sufit). - Nie mów mi, że znowu nad czymś pracujesz.

Zamknąłem szafkę, śmiejąc się krótko. Chyba jestem zbyt przewidywalny.

- Obiecałem Harry'emu, że popracujemy nad pewnym projektem - oznajmilem. - Dzisiaj nie dam rady.

- Mówiłam! - Gdzieś niedaleko usłyszeliśmy krzyk Anji, która najwyraźniej z góry założyła, że się z nimi nie wybiorę.

Albo aż tak dobrze mnie zna, albo ma mnie za sztywniaka. A przecież kto potrafi rozhuśtać atmosferę lepiej niż Peter Parker?

- Dobra stary, jak chcesz. - Głos Miles'a przypomniał mi, gdzie nadal jestem. - Ale jak zdecydujesz się wreszcie wrzucić na luz, to daj znać. - Poklepał mnie po ramieniu, po czym odszedł w stronę naszej klasy.

Spojrzałem jeszcze raz na swoje książki, żeby upewnić się, że wziąłem te odpowiednie. Nie chciałbym znowu strzelić gafy na lekcję z doktorem Octaviusem.

Ale tym razem wszystko było dobrze, więc poszedłem w ślady Mils'a.

Chwila... czy ja naprawdę wcześniej pomyślałem o 'rozhuśtywaniu atmosfery'? Eh, trzymajcie mnie...

                  ***

Nie pytajcie mnie proszę, jak znalazłam kryjówkę Hammerhead'a. Być może kiedyś wam to wyjaśnię, ale teraz lepiej skupmy się na tym, że aktualnie jestem tu, gdzie 90% czasu pałętałam się we wmętrzu Oscorpu.

Właściwie można powiedzieć, że nic się nie zmieniło, tylko tunele były trochę ciaśniejsze, ale za to jaśniejsze niż tam.

"Mam nadzieję, że to dobre miejsce".

"Dobre", to właściwie nie to słowo. Może raczej "odpowiednie"?

Przestałam się czołgać i zatrzymałam na chwilę, słysząc w pobliżu jakieś głosy. Niestety nikt nie zrobił mi aż takiej przysługi, krzycząc na tyle głośno, żebym nie musiała dostać się nad samą kratę. Znajdowały się w niej szpary, dzięki którym dźwięk był bardziej przejrzysty. Poza tym mogłam co nieco podejrzeć.

- Gdzie jest ten cały Marty? - marudził płaskogłowy mężczyzna, siedząc na brązowej kanapie.

Przed nim stało dwóch mężczyzn, zapewne podwładnych, mimo że z pozoru krzepę mieli dużo większą od niego.

- Raczej Macklin - poprawił gruby głos, a raczej jego właściciel. Nie został jednak doceniony.

- Nieważne! - krzyknął Hammerhead. - Lepiej niech pospieszy się ze swoją robotą, no chyba, że chce, żebym znowu go zwolnił.

Powstrzymałam się, żeby nie wydać z siebie jakiegoś odgłosu typu westchnięcie, czy przywalenie głową o "ścianę" swojej chwilowej kryjówki.

Zawsze wydawało mi się, że ten człowiek jest bardziej... poważny? Albo chociaż twardy, jak ta jego łepetyna.

A teraz wydawał się po prostu rozkapryszonym, niewdzięcznym... Uh! Muszę się stąd wynosić.

Znaczy nie z całej kryjówki, bo dopiero tu weszłam, no a zadanie brzmiało jasno. Ale od tego gościa raczej niczego pożytecznego się nie dowiem.

Teraz zaczął chwalić się swoim synem... nuda! Choć tak właściwie, to nie spodziewałam się, że ma dziecko.
Oby było bardziej rozgarnięte niż tutejszy on...

Dla "bezpieczeństwa" przystopowałam się jeszcze na jakieś dwadzieścia sekund, ale nie było warto. Dlatego też po tym czasie ruszyłam dalej i głębiej w tę - chciałabym móc dla efektu powiedzieć - zatęchłą i śmierdzącą szczurami, złem i niedojedzoną pizzą siedzibę. Musiałam jednak przyznać, że oprócz mieszkających w niej bandziorów, wyglądała jak zwykłe mieszkanie.

Niestety ta myśl tylko bardziej mnie tknęła.

"Nie powinno cię tu być".

Jak to nie? - zaprzeczyłam sama sobie. - Tutaj siedzą źli goście i ja mam zamiar ich przyskrzynić, jakkolwiek by to nie było!

Zanim będziecie chcięli poprawić mnie wiadomością, że dialog zaczyna się od myślenia, usprawiedliwię się faktem, iż był on jedynie wewnętrzny, a tym bardziej, że prowadzony tylko przez mua, tym bardziej nie przypominał normalnej rozmowy.

Nie żebym zaraz była chora psychicznie! Bo wiecie, to bardzo... takie... oczyszczające. (I nie chodzi mi o upośledzenie na umyśle).

                 ***

- Harry! - wykrzyknąłem z szeroko otwartymi oczami, gdy nasz projekt zamienił stół w jedną bryłę lodu. - To... To działa! - zdziwiłem się, ale nie do końca tak pozytywnie.

Mój przyjaciel wydawał się jednak zachwycony efektem zamrożenia całego stołu.

- Pet, z tym cackiem będziemy mogli... - W tym momencie przerwał, bo do lokalu wszedł szarowłosy mężczyzna.

Gdzieś go już chyba widziałem...

Po chwili (niestety raczej dłuższej niż krótszej) domyśliłem się kim on jest. Szczególnie po jego pierwszych słowach.

- Chyba masz coś, co należy do mnie.

Witam, witam! Jak wam się podobają rozdziały, w których jest więcej perspektyw?

A tak w ogóle, to napisałam tu słowo "mua", które wygląda dziwnie, ale nie wiem czy dziwnie od sposobu wymowy czyli "mła", albo prawidłowej pisowni - "meois". Tak? Dobrze piszę?

No nieważne.

(28.02.21r.)

Ps.: Nie zwracajcie uwagi na te daty. One są bez sensu xd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro