Rozdział 35
Obudziłam się cała obolała. Towarzyszyły mi okropny ból głowy i niekomfortowe pieczenie w dolnych partiach ciała. Rozciągnęłam się i poczułam pod sobą znacznie wygodniejszy materac, niż ten w moim łóżku. Zdezorientowana rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Jasne ściany, dwa duże okna, które zasłaniają długie ciemne zasłony, meble z najwyższej jakości drewna i porozrzucane ubrania... Ubrania? Dokładnie przyjżałam się rzeczom na podłodze i po upływie mniej więcej minuty, zorientowałam się, że wśród męskich ubrań leży czarna sukienka, którą miałam na sobie poprzedniego wieczoru oraz koronkowa bielizna, również należąca do mnie. Wytrzeszczyłam oczy i zajrzałam pod kołdrę, która kryła moje całkiem nagie ciało.
- Cholera - szepnęłam, dokładnie opatulając się kołdrą.
Usłyszałam dźwięk naciskanej klamki, więc zerknęłam w stronę dużych dębowych drzwi. Po chwili wyjżał zza nich Brandon. Wyglądał na podekscytowanego i jednocześnie nieźle wkurzonego. Posłałam mu pytające sponrzenie i zmarszczyłam brwi, przypominając sobie o nagim ciele.
- Zbieraj się - mruknął, podchodząc do pierwszego okna. Złapał za długą zasłonę i pociągnął w swoją stronę, uwalniając tym jasne światło. Postąpił podobnie z drugą, a następnie pozbierał z podłogi moje ubrania i rzucił prosto na mnie. - Lepiej jak już sobie pójdziesz.
- Co? - spytałam, zaskoczona zachowaniem bruneta.
- Idź sobie - powiedział trochę groźniej, takie przynajmniej miałam wrażenie.
- Co, kurwa? - powtórzyłam.
- Pora iść, dziewczyno - przewrócił oczami.
- Brandon, co się z tobą stało? Zamieniłeś się w samolubnego dupka... Masz kaca, czy co? - bąknęłam.
- Ze mną wszystko okej, ale ty powinnaś teraz zadbać o swoją dziurkę - zachichotał.
- Doszło do czegoś? - zapytałam, powoli się podnosząc.
- Oczywiście, że tak - z entuzjazmem klasnął w dłonie.
- Cholera.
- Nie choleruj, tylko zbieraj się i wychodź.
- Zachowujesz się jakby nic się nie stało! - pisnęłam.
- A coś się stało? Pieprzyłem cię całą noc i jestem dumny, że rozdziewiczyłem laskę taką jak ty. Nie musisz dziękować - puścił mi oczko.
- Chciałeś tylko seksu. Zaufałam ci, a ty... Anonim miał rację... - jęknęłam, patrząc na chłopaka zmierzającego do wyjścia.
- Kto?
- Nie ważne.
- Za dziesięć minut już cię tu nie ma - odparł i zniknął za drzwiami.
Cholera. Jak ja mogłam stracić dziewictwo po pijaku? Zawsze byłam ostrożna i odtrącałam wszystkich napalonych facetów... Chciałam zapamiętać swój pierwszy raz na długo, a tymczasem... Ugh. Ile ja musiałam wypić? Może czegoś mi dosypał? Jak o tym myślę mam ochotę zwymiotować. Nawet Luke z nieznajomą blondyneczką wydaje się teraz mniej obrzydliwy niż ja i Brandon...
Wstałam z łóżka i ignorując ból okolic intymnych, ubrałam się we wczorajsze ubrania. Zabrałam seoje rzeczy, które znalazłam na szafce nocnej i udałam się do wyjścia z domu tego frajera. Jak się okazało nie było to łatwe, bo mieszka w cholernie dużej willi. Po kilkunastu minutach poszukiwań, odnalazłam wyjście z tego okropnego miejsca. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w stronę centrum.
Znudzona samotną drogą, wyjęłam swój telefon z czarnej kopertówki i wystukałam na klawiaturze szybko wiadomość do anonima.
Ja: miałeś, kurwa, rację
Idiota: co?
Ja: brandon to pieprzony dupek, idiota, pedał, hipokryta i frajer
Pisząc to, pozwoliłam łzom uwolnić się i spłynąć po policzkach.
Idiota: coś się stało?
Idiota: adelaide, powiedz mi o wszystkim
Ja: nie chcę
Ja: jestem idiotką, że mu zaufałam
Ja: trzy dni znajomości...
Idiota: mów co się stało
Idiota: teraz
Ja: nie chcę
Ja: przepraszam, niepotrzebnie do ciebie pisałam
Zablokowałam telefon i speszona schowałam go z powrotem do torebki. Czułam tylko wibracje, oznaczające nowe wiadomości od anonima... Jednak nie zamierzałam ich odczytać. Nie teraz.
Od autorki: Rozdział trochę krótszy, ale mam nadzieję, że się podoba... Osobiście nie jestem z niego zadowolona...
Przede wszystkim, kochani, chcę podziękować za PONAD 3K GWIAZDEK! Aaaa, nadal nie mogę w to uwierzyć. Awww, jesteście najlepsi.
Co myślicie o zaistniałej w rozdziale sytuacji? Przesadziłam trochę?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro