Rozdział 17
Surfer: cześć, adelaide
Ja: cześć, anonimie
Surfer: jak minął dzień?
Nie wiem czemu, ale na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech. To słodkie, że pyta się, co u mnie i jak spędziłam dzień. Mimo, że z początku nie znosiłam tego anonima... teraz jest mi bardzo bliski i nawet lubię z nim pisać.
Ja: um, dobrze
Surfer: cieszę się
Ja: tak?
Surfer: tak
Ja: och, okej
Surfer: jakieś plany na wieczór?
Ja: anonimie, jest 1 w nocy
Ja: jedyne co zamierzam teraz robić, to spanie
Surfer: no tak... przepraszam
Ja: dziwnie się czuję, jak jesteś dla mnie taki miły i nie śledzisz mnie na każdym kroku
Surfer: ja też
Surfer: ale tak jest lepiej
Ja: zgadzam się
Ja: koniec dobrego
Ja: idę się położyć, na razie
Odłożyłam telefon na szafkę nocną, znajdującą się tuż przy łóżku i przykryłam swoje nogi kołdrą. Poprawiłam poduszkę i położyłam się wygodnie. Już miałam gasić lampkę, ale niespodziewanie do pokoju wszedł uśmiechnięty Hemmings.
- Cześć - powiedział, cicho. - Nie przeszkadzam?
- Trochę przeszkadzasz, chciałam się położyć - mruknęłam.
- W takim razie przepraszam - podszedł do mojego łóżku i usiadł na rogu. Odsunęłam się minimalnie, aby zrobić mu trochę więcej miejsca.
- Co chciałeś? - spytałam, krzyżując ręce na piersi.
- Chwilę pogadać.
- A Michael? Już śpi?
- Mhm - skinął głową. - Wiesz, że jest jak dziecko.
- Luke, ty też jesteś jak dziecko - zachichotałam.
- Dzięki - wymamrotał, ale i tak zaraz ponownie się uśmiechnął.
- Więc? - zapytałam, przedłużając wyraz.
- Więc, co? - uniósł w górę brwi.
- Może już pójdziesz? Naprawdę chcę spać.
- Proooszę - pisnął.
- Luke, chcę iść spać, jestem zmęczona. Jest późno, też powinieneś już się położyć.
- Nic mi nie będzie, jeśli pójdę spać trochę później...
- No tak... przecież i tak śpisz na zapas - wzruszyłam ramionami. - Możemy porozmawiać jutro?
- Zależy mi, bardzo.
- Rozmawialiśmy wczoraj - westchnęłam.
- Nie zaszkodzi też porozmawiać dzisiaj.
- Nie odpuścisz, prawda?
Pokiwał głową na boki i przysunął się trochę bliżej. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Tak, Luke, przysuń się jeszcze bliżej, a spadnę z tego łóżka. Kocham cię, ale siedzisz trochę za blisko.
- Dobra, masz 5 minut - przewróciłam oczami, a następnie skuliłam nogi i pozwoliłam Luke'owi usiąść po turecku na końcu łóżka.
- Okej. T-tak sobie pomyślałem... może wyjdziemy gdzieś razem w weekend? - podrapał się w głowę i uśmiechnął nieśmiało.
Nie wiem, co powiedzieć... Wow. Czy Hemmings właśnie zaprosił mnie randkę? No nie! Dlaczego teraz, a nie kilka lat temu? Jestem w nim cholernie zakochana, ale niestety jeszcze nie gotowa... Póki nie jestem pewna jego uczuć na 100%, nie mogę mu wyznać swoich. Kurwa.
- No nie wiem... - mruknęłam. - Wiesz jaki jest Mike... znowu zacznie się wydurniać i... podniecać. Po za tym, pewnie wyciągnie nas na imprezę.
- Serio? Nie zgodzisz się nawet na dwugodzinne wyjście do kina, czy na kawę?
- Przepraszam, Luke.
- Adelaide, jak mam odnowić naszą przyjaźń, skoro nie chcesz ze mną rozmawiać, ani nigdzie wychodzić?
- To nie tak, że nie chcę z tobą rozmawiać... Po prostu zawsze chcesz pogadać w najmniej odpowiednim momencie.
- Rozumiem, że nadal jesteś na mnie nieźle wkurzona, ale... jedno spotkanie na mieście ci nie zaszkodzi.
- Dasz mi to przemyśleć?
- Nie, bo wiem, że i tak mi odmówisz.
- To nie prawda...
- Adelaide, oszukujesz samą siebie.
Podniósł się z mojego łóżka i powoli poszedł w stronę wyjścia. Otworzył drzwi i jeszcze raz się odwrócić, aby na mnie spojrzeć. Widziałam w jego pięknych błękitnych oczach smutek. Do czego ja doprowadziłam...
- Naprawdę dzięki - powiedział cicho i zniknął za drzwiami.
Adelaide, teraz to wszystko schrzaniłaś... Zajebiście.
Od autorki: Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale to jak prawie zawsze... Oby wam się podobał.
Czekam na komentarze i oceny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro