Rozdział 3
Obudziłam się z okropnym bólem głowy i całkiem suchym gardłem. No tak... wszyscy wczoraj nieźle zabalowaliśmy i jedyne, co mogłam wynieść z tej imprezy to wielki kac. Bawiłabym się wspaniale w towarzystwie swoich przyjaciół, gdyby nie obecność Luke'a i sms'y od anonima.
Wywlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Odkręciłam wodę w zlewie i przemyłam twarz zimną wodą. Następnie zmyłam wczorajszy makijaż za pomocą wacików i kosmetyków do demakijażu. Mimo, że poprzedniego wieczoru miałam delikatny makijaż, moje oczy były już zmęczone tuszem do rzęs. Wróciłam późno w nocy, byłam dość wstawiona i ledwo trzymałam się na nogach, więc zapomniałam o takich drobnostkach, jak makijaż. Jedynie opadłam na łóżko i zasnęłam. Na szczęście dzisiaj idę na drugą zmianę do pracy.
Wróciłam do swojego pokoju, pozbyłam się małej czarnej i ubrałam na siebie wygodny dres. Po raz kolejny poczułam drażniącą suchość w gardle, więc postanowiłam pójść do kuchni napić się gorącej kawy. Minęłam salon, w tym kanapę, na której spał jakiś blondyn i weszłam do kuchni. Oparłam się o blat i włączyłam expres do kawy.
Chwila... Co jakiś blondyn robi w moim salonie? Mike znowu zaprosił jakiegoś faceta na noc? Cholera, zawsze to robi, kiedy wracam wcześniej do domu z imprezy, a chce zeswatać mnie z jakimś typem. Rozumiem, gdyby robiła to dziewczyna, no ale... chłopak?
Cofnęłam się do salonu i zobaczyłam leżącego do mnie plecami chłopaka. Podeszłam do niego i potrzęsłam powoli jego ramieniem.
- Halo, pobudka - powiedziałam, oschle. Chłopak tylko coś mruknął. - Wstawaj!
Blondyn w końcu zareagował i odwrócił się w moją stronę. O nie! Zobaczyłam przed sobą uśmiechniętego Luke'a. Jego dotąd ułożona do góry grzywka, była oklapnięta i zniekształcona. Wyglądał na bardzo szczęśliwego z powodu mojej obecności.
- Co ty tu robisz? - zapytałam, odchodząc kilka kroków. Chciałam zachować, jak największy dystans.
- Spałem - odparł, obojętnie.
- Właśnie widzę, że spałeś na mojej kanapie.
- Adelaide, daj spokój - podniósł się i przeciągnął z głośnym jękiem.
- Przestań i wychodź z mojego mieszkania - rozkazałam. Nie zorientowałam się nawet, że zaczęłam krzyczeć.
Może i powinnam być spokojniejsza, ale nie życzę sobie, żeby ten dupek spał w moim domu. Nie chcę go tu, nie chcę go znowu w moim życiu.
- Nie krzycz, proszę - szepnął i przeczesał palcami swoje włosy.
- Idź stąd - wycedziłam przez zęby.
- Co to za krzyki? - do pomieszczenia wszedł rozczochrany Michael. - Nie dajecie człowiekowi nawet pospać we własnym domu!
- Michael, co on tu do cholery robi? - spytałam przyjaciela i wróciłam do kuchni.
- O ile pamiętasz chłopak dopiero, co wrócił do Sydney. Nie miał, jak wrócić do hotelu, więc przenocowałem go - wytłumaczył. - Zostanie u nas trochę.
- Co? To chyba jakieś żarty. Nie zgadzam się. To dupek - odparłam, ignorując obecność blondyna.
- Nie rozumiem... - bąknął, zakłopotany Luke.
- Nie udawaj głupiego, Hemmings - warknęłam do niebieskookiego. - Dobrze wiesz, co zrobiłeś.
- Adelaide, ochłoń, kochana - zachichotał Clifford. - Zrobimy tak. Zabiorę teraz Luke'a, pojedziemy po jego rzeczy i wrócimy tu, a ty nie będziesz więcej krzyczeć i robić awantur. Zgoda?
- Och! Zgoda - uniosłam do góry ręce w geście poddania się.
- No i pięknie - Mike podszedł do mnie i objął mnie przyjacielsko. - Nie pogardzę, jeśli zrobisz mi pyszne śniadanko.
- Pieprz się - zaśmiałam się, puszczając przyjaciela i nalałam sobie kawy.
Chłopcy zniknęli w pokoju Mike'a i zostawili mnie w spokoju, więc mogłam zając się przygotowywaniem swojego śniadania. Po kilku minutach blondyni wyszli.
Nieznany numer: jak się spało, kochanie?
Nieznany numer: dobrze bawiłaś się na wczorajszej imprezie?
Ja: nie
Nieznany numer: gdybym był przy tobie, byłoby inaczej i obudziłabyś się w łóżku przy moim boku, naga...
Ja: słuchaj, zboczony anonimie, nie mam ochoty teraz z tobą pisać. jestem wkurzona, daj mi spokój
Nieznany numer: dlaczego?
Ja: właśnie dowiedziałam się, że pewien dupek będzie u mnie mieszkał
Ja: w ogóle po co ja ci się tłumaczę?
Nieznany numer: lubisz mnie, a ja ciebie
Ja: nie mogę lubić kogoś, kogo nie znam
Nieznany numer: pamiętasz, że ustaliliśmy już jeden fakt? znamy się
Ja: no tak...
Nieznany numer: więc jakie plany na dziś?
Ja: idę do pracy
Nieznany numer: ta słynna kawiarnia przy ulicy Victorii?
Ja: skąd to wiesz? chwila, przecież ciągle mnie śledzisz, prawda?
Anonim nie odpisał. Odpowiedź musi brzmieć: tak. Cholera, cholera, cholera. Dlaczego zawsze muszę wpadać na chłopaków, którzy są psycholami i zboczeńcami? Och, Adelaide, ty to masz pecha.
Od autorki: Rozdział miał być w weekend, albo w następnym tygodniu, ale coś mnie naszło i napisałam cały dzisiaj. Mam nadzieję, że jest okej i nadal będziecie to czytać.
Tak przy okazji... jestem taka podekscytowana Hemmotouch zajmuje 202 miejsce w kategorii fanfiction, Stalker 261, a Mysterious Zayn 382! Może to nie jakieś wysokie miejsca, ale dla mnie to duże osiągnięcie. (Hemmotouch idzie co raz wyżej!)
Czekam na wasze komentarze i oceny. Ocen jest sporo, ale bardzo bardzo bardzo proszę o komentarze. One najbardziej motywują...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro