Rozdział 36

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po kilku godzinach samotnego spacerowania po plaży, wróciłam do domu. Po wyjściu od Brandon'a załamałam się, popłakałam i przez dłuższy czas nie mogłam pozbierać. To głupie, ale prawdziwe... Jak inna dziewczyna zareagowałaby na moim miejscu? Dziewczyna, która właśnie dowiedziała się, że straciła dziewictwo po pijaku z facetem, którego znała ledwo trzy dni... No jak? Ja osobiście mam ochotę zwrócić wczorajszą kolację i zapaść się pod ziemię...

Przekroczyłam próg mieszkania, zdjęłam wysokie szpilki i powoli ruszyłam w stronę swojego pokoju. Niestety po drodze dopadł mnie Michael. A to oznacza, że będę musiała wszystko mu wytłumaczyć... Cholera.

- Dziewczyno, gdzie ty do kurwy nędzy się podziewałaś? - jęknął, na co skrzywiłam się i spuściłam wzrok. - Martwiłem się...

Nie odpowiedziałam tylko poprawiłam obcisłą sukienkę, którą miałam na sobie. Czarnowłosy podniósł mój podbródek i objął mnie, widząc zaczerwienione od płaczu oczy. Wie, że coś jest nie tak. Wie, że coś się stało.

- Adelaide? - spytał, prowadząc mnie za nadgarstek do salonu. - Ten dupek coś ci zrobił, tak? - skinęłam głową, a z moich oczu po raz kolejny dzisiaj poleciały łzy. Mike posadził mnie fotelu, a sam zajął miejsce na kanapie. - Mów o co chodzi.

- M-Mike - zająknęłam się - nie chcę...

- Ale wszystko okej?

- Nie - burknęłam. - Michael, kurwa, straciłam dziewictwo z chłopakiem, z którym byłam na dwóch spotkaniach... Aktualnie nic nie jest okej - powiedziałam znacznie ciszej.

- Co? - wytrzeszczył oczy.

- Straciłam dziewictwo po pijaku. Po pijaku, kurwa, rozumiesz? -

- Adelaide... J-ja... nie wiem co powiedzieć...

Clifford podniósł się z kanapy i podszedł do mnie, aby zaraz mocno przytulić. Wtuliłam się w jego tors i pozwoliłam kolejnym łzom spłynąć po policzkach.

- Zabiję frajera - szepnął prosto do mojego ucha. - Brandon, tak?

- Mhm.

Puściłam przyjaciela i skuliłam się na fotelu. To słodkie, że Michael tak się mną przejmuje... Spodziewałam się, że oleje całą sytuację i zacznie śmiać się z powodu mojego rozdziewiczenia... Rozdziewiczenia w tak dziwny sposób...

W pewnym momencie do salonu wszedł Luke. Miał na sobie tylko czarne rurki, opuszczone nisko na biodrach. W ręku trzymał koszulkę w tym samym kolorze i telefon komórkowy. Jednak chyba nie śpieszyło mu się, żeby ubrać bluzkę. Widząc wyrzeźbiony tors niebieskookiego, uśmiechnęłam się krzywo i przestałam płakać. Blondyn podszedł w moją stronę, a następnie posłał pytające spojrzenie.

- Co się stało, Adelaide? - spytał, kucając przed fotelem, na którym siedziałam. Spojrzał na mnie swoimi pięknymi, błękitnymi oczami i zignorował fakt, że obok stoi Mike, który w każdej chwili może zacząć się wydurniać. Liczę się teraz ja. Tylko ja.

- Luke, to chyba nie jest najodpowiedniejszy moment... - wtrącił Clifford. Zmierzyłam go wzrokiem, a następnie ponownie spojrzałam na Hemmings'a.

- Chcę wiedzieć, dlaczego moja przyjaciółka płacze i jęczy na cały dom - wzruszył ramionami.

O mój Boże, Luke właśnie nazwał mnie swoją przyjaciółką. To niby nic takiego, ale odkąd wrócił, nigdy tego nie robił... Czy to znak, że się zmienia i mam u niego jakieś szanse? Chyba tak... W końcu siedzi przed mną w samych spodniach.

- Adelaide? - Michael upewnił się, czy może wszystko wyjaśnić blondynowi. Skinęłam głową i przetarłam dłonią podrażnione oczy. - Dupek, z którym umówiła się nasza księżniczka wykorzystał ją, jak była upita w trzy dupy...

- Ten pedał, co był u nas wczoraj? Brandon?

- Tak, ten pedał - potwierdziłam. - Ale... to nic. Chyba.

- Jak to nic? Kurwa, zaciągnął cię do łóżka i zapewne zostawił... Nie mogę tak tego zostawić. Pożałuje.

- Nie rób nic głupiego, Luke.

- Wiesz co mu wczoraj powiedziałem? - zapytał cicho.

Pokręciłam na boki głową. Przez cały czas patrzyłam prosto w błękitne tęczówki chłopaka. Dosłownie się w nich utopiłam...

- Powiedziałem, że jeśli cię skrzywdzi w obojętnie jaki sposób, to tak go obije, że żadna nie będzie go chciała... Obiecałem, więc muszę teraz dotrzymać słowa. Dorwę tego frajera.

- Luke, daj spokój...

- Nie. Zapłaci za to co ci zrobił...


Od autorki: Co za okropny rozdział... Osobiście strasznie mi się nie podoba. Schrzaniłam go i zepsułam. Ugh. Tak bardzo nie wyszedł... Ale to do was należy ostatnie zdanie...

Co myślicie o Luke'u "bohaterze"?

Przepraszam, że rozdział krótszy niż zwykle...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro