Rozdział 38

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poczułam wibracje w tylnej kieszeni spodni. Wiedziałam, że anonim znowu napisał, więc bez zastanowienia wyjęłam telefon. Od pewnego czasu, a mianowicie od niecałych dwóch tygodni rozmawiamy ze sobą w każdej wolnej chwili. Nie wiem dlaczego, ale nasze stosunki zmieniły się dopiero po całej akcji z Brandon'em. Anonim jest w stosunku do mnie, hm, opiekuńczy?

Idiota: cześć, księżniczko

Idiota: wiem, że jesteś w pracy, ale chciałem zapytać, czy wszystko w porządku?

Ja: tak

Ja: czemu pytasz?

Idiota: nie mam pojęcia

Ja: to słodkie, że tak się o mnie martwisz

Idiota: muszę martwić się o swoją księżniczkę

Ja: przestań, bo znowu się zarumienię

Idiota: o to chodzi

Ja: ugh

Idiota: nie wściekaj się

Ja: nie wściekam się, tylko jestem zażenowana

Ja: dobra, koniec tematu

Idiota: tak jest, królowo

Ja: wiedz, że właśnie daję sobie plaskacza w twarz

Ja: za dwa dni 15 czerwca

Ja: wiesz co to oznacza?

Idiota: um, niestety tak

Idiota: 15 czerwca znienawidzisz mnie i nigdy się nie odezwiesz, bo dowiesz się kim jestem

Ja: powiedz mi teraz, to może nie będzie aż tak źle

Idiota: będzie, ehh

Przewróciłam oczami i wyszłam z zaplecza, gdzie dotychczas siedziałam. Udałam się do baru, gdzie zastałam Brooke. W dłoni cały czas trzymałam telefon i uśmiechałam się.

- A ty co taka szczęśliwa? W końcu wyszło ci z chłopakiem? - zachichotała brunetka. Jak zawsze jej kasztanowe włosy opadały kaskadą na ramionach, a usta były podreślone czerwoną szminką.

- Wręcz przeciwnie - skrzywiłam się.

- O, nadal udajesz niedostępną? - spytała, krzywo się uśmiechając.

Tak, sprawy z Luke'em nadal są nierozwiązane... Niby wiemy, że coś do siebie czujemy, ale nie mówimy tego wprost. Chciałabym podejść do Hemmings'a i bezogródek powiedzieć mu, że znowu go kocham. Niestety, boję się zrobić ten pierwszy krok. A mu za bardzo się nie śpieszy... Jestem zdezorientowana, nie wiem co mam robić ani jak się zachowywać, więc staram się ograniczać kontakt z niebieskookim. Zwłaszcza sam na sam.

- Sama już nie wiem... - westchnęłam. Oparłam się o pobliską ścianę i spojrzałam na brunetkę, siedzącą przy ekspresie do kawy. Jakby gdyby nigdy nic siedziała na krześle i przeglądała najnowsze wydanie Vouge'a. Odkąd Collins ogłosiła, że planuje zamknąć kawiarnię, osoby takie jak Brooke przestały skupiać się na pracy i przychodzą tutaj tylko ze względu na pieniądze oraz darmową kawę.

- Jeśli chodzi o Blondynka, to ja nadal chętna.

- Nie Blondynek, tylko Luke - odparłam od niechcenia, przypominając sobie, że chłopak nie lubi jak tak go nazywają.

- Luke. Lucas. Mmm ponętne imię - przygryzła dolną wargę i spojrzała na mnie zza czasopisma.

- Nie chcę wiedzieć o czym właśnie myślisz - bąknęłam.

- Och, Adelaide, nie zachowuj się znowu jak jakaś świętoszka! - pisnęła. - Jesteś człowiekiem, masz swoje potrzeby, więc ich nie ukrywaj.

- Taaa, dzięki za radę.

- Bierz się za Luke'a, póki mu na tobie zależy.

Może Brooke ma rację? Pewnie tak, ale nie mam odwagi. Boję się ponownego odrzucenia ze strony Luke'a... Chcę z nim być. Chcę okazywać sobie uczucia przy fangirlującym Michael'u, przytulać, trzymać za rękę, a nie tylko muskać się małymi palcami... Chcę z nim robić, to co robią wszystkie normalne pary i mieć po prostu przy sobie. Gdybym tylko miała tą cholerną odwagę spróbować... Ugh.

Po całym dniu w pracy, wróciłam zmęczona do domu. Zostałam w kawiarni trochę dłużej, niż zwykle, więc musiałam wracać bez Michael'a. Samotnie idąc pełnymi myślałam o przyszłości, jaką może przynieść spotkanie z anonimem... Niby go nie znam, ale nie zrezygnuję z tego spotkania. Chcę poznać osobę, która była moim stalkerem i twierdzi, że mnie kocha chociaż naprawdę nie zna... To głupie, ale interesujące.

Po wejściu do mieszkania rzuciłam rzeczy w kąt i usiadłam na kanpie obok Clifford'a, skupionego na jakieś grze wideo. Rzuciłam tylko krótkie "cześć" i przymknęłam oczy, żeby chwilę odetchnąć.

- Co tak długo? Myślałem, że pracy do domu idziesz jakieś piętnaście, góra dwadzieścia minut - mruknął Mike, szturchając mnie w ramię.

- Przepraszam... Zostałam dłużej, a potem szłam wolno... - wytłumaczyłam, otwierając oczy.

- Wiesz co ci powiem? Zaniedbujesz mnie ostatnio - zauważył.

- Och - tak, to jedyne co zdołałam teraz siebie wydusić.

- Rozumiem, że ty i Luke jesteście teraz na trudnym etapie związku, ale... jestem twoim najlepszym przyjacielem - jęknął. - Kiedy ostatnio gdzieś razem wyszliśmy? Chociażby na pizzę? Hm?

- Jesteś głupi, Mike , ale i tak cię kocham - zaśmiałam się, czochrając czarne włosy przyjaciela. - Po pierwsze... ja i luke nie jesteśmy na żadnym etapie związku, nawet nie jesteśmy parą. Po drugie... chcesz iść na pizzę? Chodźmy.

- Ale tak teraz?

- A dlaczego by nie?

- Może dlatego, że jest grubo po 23?

- Co za problem, zamówmy do domu - pisnęłam, klaszcząc z entuzjazmem w dłonie.

Czarnowłosy spojrzał na mnie zdziwiony. Widząc wyraz jego twarzy, zaśmiałam się głośno i wydałam z siebie niezindyfikowane dźwięki.

- Przespałaś się z Hemmings'em, czy co? To tylko pizza, spokojnie, Adelaide.

- Och, przestań - zachichotałam.

- A może coś brałaś? Chociaż... To mniej prawdopodobne, niż seks z Luke'em.

- Co ze mną? - do salonu niespodziewanie wszedł blondyn, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Czułam jak moje policzki oblewają rumieńce, ale mimo to spojrzałam na chłopaka. Musiał dopiero co wyjść z kąpieli, ponieważ jego blond włosy są całe mokre, a koszulka z logo Nirvany przykleja się do wilgotnego torsu. Oprócz koszulki miał na sobie luźne bokserki. Zorientowałam się, że patrzę mu bezpośrednio na krocze, więc jak oparzona odwróciłam głowę i zaczęłam się modlić o to, żeby tego nie widział.

- Mówiłem, że Adelaide zachowuje się, jakbyście właśnie... - zaczął Mike.

- Zjedli lody - przerwałam mu, speszona. Nie chciałam, żeby to dokańczał. Dlaczego mój najlepszy przyjaciel to taki idiota?

- Nie. Jakbyście właśnie uprawiali gorący seks - wybuchł śmiechem. Spuściłam wzrok i zakryłam dłońmi policzki, które musiały już być mocno czerwone. Nie chciałam, żeby znowu widzieli, jak się rumienię...

I tak przez głupotę własnego przyjaciela straciłam ochotę na jakąkolwiek pizzę. Miałam ochotę stąd uciec i nigdy nie wrócić. Cholera. Dlaczego Luke tak na mnie działa?

Od autorki: *werble* Jeszcze jeden rozdział i spotkanie z anomimem! Cieszycie się? Mam nadzieję!

Co myślicie o tym rozdziale? Osobiście uważam, że jest nawet w porządku...

Czekam na wasze komentarze x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro