Oznaki uwięzienia.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dobra, jeżeli mieliśmy na Kortoji jakoś przetrwać to przedewszystkim musieliśmy nauczyć się ze sobą współpracować. A myślicie że to takie łatwe?! Jedi i Sithowie! Szliśmy przez kortoję bez celu. Nikt się do nikogo nieodzywał. Panowała głucha cisza. Nagle otrzymałam od kogoś za pomocą mocy wiadomość. ,, aarmia! Pełna kklonów! Tylko ty możesz je powstrzymać! Aaaaaaaaaaaaaa!!!!" To była wiadomość którą otrzymałam. Jednak niemogłam określić od kogo jest. Chciałam podzielić się tą informacją z resztą, ale się rozmyśliłam. Nadejdzie czas gdy im to powiem. Ale rozkminiałam w głowie o co chodzi z tą "armią klonów". Nagle zobaczyliśmy gdzieś daleko dwa czerwone światła. Pierwsza myśl która nam przyszła do głowy że to Asaji. Podbiegliśmy do niej. To była faktycznie ona. Stała ze spuszczoną głową i mieczami za sobą. - Asaji!- Krzyknął Dooku biegnąc do dziewczyny. Jednak ona odepchneła go mocą i powiedziała dziwnym robotycznym głosem.
- Sithowie i Jedi są powodem tej wojny. Trzeba ich zniszczyć, zniszczyć, zniszczyć. - I tak powtarzając ruszyła do ataku. Wtedy zrozumieliśmy że to nie jest Asaji. To była jej kopia, jej podróbka, jej klon. Już chciałam sięgnąć po miecze ale sobie przypomniałam. NIE MAM MIECZA ŚWIETLNEGO! No to pięknie! Wtedy Yoda użył mocy by odepchnąć to, to... To coś. Jednak fałszywa Vendress też potrafiła się posługiwać mocą. Rozpoczęto pojedynek na moc. Na początku tylko mistrzowie obu stron walczyli lecz gdy padawani (w tym ja) próbowali dołączyć do pojedynku, mistrzowie krzyczeli:
- Padawani! Ukryjcie się! - Byłam wściekła. Też jesteśmy wrażliwi na moc! I też możemy walczyć! Prawie wszyscy padawani uciekli się ukryć. Prawie wszyscy prócz dwóch padawanów. Czyli mnie i Bariss. Ignorując wrzaski mistrzów skoczyłam, kopnełam sztuczną Asaji, zaczełam dusić ją i na koniec rzuciłam nią o pobliskie drzewo. Bariss biegła już po miecze pokonanej Asaji lecz wtedy ktoś chwycił je przed nią. To był kolejny klon Asaji Vendress! Ile tych klonów?! Tym razem klon nie zawachł się użyć mieczy i rzucił się na grupę jedajo-sithową. Grupa rozpoczeła ucieczkę. No proszę was! To mają być mistrzowie?! Taa... Jasne! Klon Asaji przebiegł koło mnie i Bariss niezauważając nas. Ruszył do walki z uciekającymi.
- Trzeba coś szybko zrobić!- powiedziała do mnie Bariss Offe.
- Tak, tylko co?- odpowiedziałam. Zaczełyśmy się zastanawiać. Nagle zobaczyłam roślinę. Nie byle jaką! Była to roślina która wydzielała trujący sok.
- Nie. To działa na ludzi.- powiedziała Offe rozumiejąc to o co mi chodzi.
- Ale klon Asaji nie jest robotem. Zadziała też na klona.- zerwałyśmy kwiat i pobiegliśmy w kierunku klona. Akurat walczyła z Windu. Zaszłyśmy Asaji od tyłu i oblałyśmy trującym sokiem. Metoda podziałała. Klon zaczął się chwiać, psuć, i upadła na ziemię.

Hej! Dawno tej książki nie pisałam więc powróciłam! Pisze nową książkę ,,Star wars- najlepsze wakacje". Jest to komedia na lato.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro