Odzyskać utracone

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęło sporo wiosen od kiedy ta dwójka spotkała się na bagnach. Teraz Paweł studiuje na kryminalistyce. Przyszedł akurat na studia. Wszedł do środka torbą i oparł się o ścianę zamyślony.
Nagle tuż obok wchodzi zakapturzona postać. Paweł zerka na nio leniwie. Ze zdziwieniem jednak zauważa jak postać podchodzi do niego tak szybkim krokiem że prawie biegiem.
- Hhh... Paweł... hhh... Rosa? - pyta zgorzkniale, charcząco. Gardłowo. Studentowi serce podchodzi do gardła. Rozgląda się nerwowo na boki. Nikt jednak nie chce się wtrącać. Wszyscy wydają się niechętni.
- T-tak? - potwierdził pytająco, unosząc brew i przytulając się do ściany. Chwilę nic nie słyszy. Potem rozlega się donośny śmiech. Postać zdejmuje kaptur z głowy, witając rozbawionym, szerokim uśmiechem Pawła.
- Lakarnum! Wiedziałem, że cię tu znajdę - zawołał mężczyzna. Paweł potrzebował dłuższej chwili na rozpoznanie głosu po mutacji. Nad wyraz męskiego głosu prosto z trzewiów. Ja jego twarzy powoli wypłyną uśmiech.
- Awięc?! To naprawdę ty? - zapytał entuzjastycznie, kładąc na jego barkach ręce i potrzasajac nim. Dominik odwdzięcza mu się tym samym, tyle że mocniej.
- Tak! To ja!
Uściskali się szybko na powitanie. Po czym zdali sprawę, że spotkanie po ponad dziesięciu latach to jednak było trochę niezręczne. Poszli do automatu z przekąskami, stojąc w bezpiecznym od siebie odstępie i praktycznie się nie odzywając.
- Hej, Dominik - zagadał wtem młodszy, wybierając kanapki, i jednocześnie w drugim automacie dwie kawy. - Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - zapytał, spoglądając ukradkiem na rozmowcę. Był trochę przerażony tak naprawde. A co jeśli Awięc chodził razem z nim ale jakimś cudem mu to umkneło i się mijali? Nie jedził w końcu na żadne wycieczki integracyjne cz inne takie bzdury. Mogli mijać się od dwóch lat na korytarzu...
- Wiesz. Domyśliłem się. W końcu zawsze lubiłeś takie narkotyki nielegalne sprawy i takie tam - od powiedział cicho, szturchając go w bok. Lace jeszcze mocniej zabiło serce. Skąd on to...? - ...a tak naprawdę kiedyś dostałem się przypadkiem do twojej klasy na samym początku. Zobaczyłem twoje nazwisko ale chyba wymiękłem. A no i wybrałem się na troche, hm, inny kierunek - odchrzaknął nerwowo, spoglądajac na podłogę. Widocznie obydwoje mieli coś na sumieniu.
- Mogłeś powiedzieć wcześniej! Napisać! Cokolwiek - zawołał blondyn ostatnie słowo wymawiając trochę ze zawodem. Gdyby tylko wiedział o Dominiku, to na pewno sam by go poszukał!
- ...nie byłem gotowy. Wiesz Laka, odkryłem niedawno coś niesamowitego. Coś, z czego przez bardzo długi czas nie zdawałem sobie sprawy.Miotało mną... wiele sprzecznych emocji, naprawdę. I czułem potrzebę ci o tym powiedzieć cały czas, tylko, no wiesz. Może trochę się wstydzę... Ale teraz, tak, teraz w końcu ci powiem. Chcę, abyś wiedział. Jestem gotowy.
I z tymi słowami pociągnął gdzieś Lakarnuma. Nie był jednak pewien gdzie iść, dlatego poprosił Pawła, żeby ten pokazał mu drogę do łazienki. Całe szczęście nikogo nie było. Student kryminalistyki poczuł jak robi mu się niewyobrażalnie gorąco. Sam bardzo lubił Awięca. To prawda. Ale nigdy nie był pewien czy Dominik czuł to samo. Poczuł ciepełko w żołądku. Nie wiedział nawet, czy to przez niespodziewanego gościa, czy przez dopiero co wypitoł kawę. W pewnym sensie chciał usłyszeć od niego te magiczne dwa słówka, a z drugiej... sam nie wiedział jak zareagować. Nie widzieli się tak długo. Tak wiele zdążyło się zmienić. Nie byli już tymi samymi ludźmi. Może lepiej poznać się najpierw dokładniej? Czy to na pewno dobry moment i miejsce? Mimo to jakaś jego cześć miała nadzieje...
Stanęli naprzeciwko sobie. Paweł z szybko bijącym sercem, niepewny, czego oczekiwać, oraz Dominik, wyprostowany, ale jedynie pozornie pewny siebie. Spojrzeli się po sobie, obydwoje lekko zaczerwienieni (chociaż Laka bardziej).
- Paweł, ja wiem że to może zabrzmieć dziwnie, w końcu tyle się nie widzieliśmy. Nigdy ci tego wprost nie powiedziałem i... i czuję, że muszę, jako tak.... hm, ważnej dla mnie osobie...
Po ciele Pawła rozeszła się kolejna niecierpliwa fala ciepła, dreszczyk emocji, kiedy mówca plącząc się w swoim wyznaniu podrapał się po głowie.
- Oj, po prostu ci pokażę - zadecydował w końcu, obracając się do Lakarnuma tyłem i ściągając spodnie. Paweł, istnie przerażony oraz onieśmielony, zasłonił czym prędzej oczy palcami z cichym zaskoczonym jękiem.
- Szybko, dopóki nikt nie idzie, proszę - poprosił Dominik nerwowo, samemu sapiąc niecierpliwie. Cały czerwony dopiero po słowach Awięca rozchylił nieco swoje dłonie, ukazując ciekawy widok. Lecz zamiast dupy ujrzał jedynie długi, łuskowaty... ogon?
- Co do hurwy, Dominik - wydusił z siebie, cofając się parę kroków bliżej drzwi. Awięc zdążył już ubrać się z powrotem, rozkładajac na bok ręce z zmieszana miną.
- Wiem że teraz sobie pomyślisz, hej, furry, scalie czy co to tam - zaczął szybko, próbując się wytłumaczyć. - A-ale to naprawdę ja. W sensie... nie kostium. To prawdziwy ogon, Laka. Jestem reptylem. Przepraszam, że nigdy ci nie powiedziałem.
Lakarnum nie mógł uwierzyć. Miał ochotę zapaść się w sobie tym bardziej, im dłużej trwała ta rozmowa.
- Muszę to przemyśleć - burknął jedynie, uciekając z całego budynku i pozostawiając Dominika samego sobie. Reptylianin wyruszył go szukać i jak się okazało, siedział niedaleko w parku. Przyglądał mu się chwilę z ukrycia, nim podszedł niepewnie z drobną karteczką w ręku.
- Dziwnie wyszło, wiem. Ale jeśli jednak bedziesz chciał po zostać w kontakcie to tu masz mój numer - powiedział wytrącając siedzącego na ławce Lakarnuma z głębokiego zamyślenia. W zdumieniu przyjął kartkę, obserwujac, jak jaszczur w pośpiechu znika mu z wzroku.

Wrócił do domu wieczorem. Nie wiedział, co stało się z Dominikiem ani czy gdzieś nocował. Zerknął jeszcze raz na numer zapisany na kartce. Może nie myślał trzeźwo, ale chyba podjął swoją decyzję.
Wpisał numer i zadzwonił.
- Halo? Dominik? Tak, tu Paweł. Wiesz. Przemyślałem to i owo. Jeśli jeszcze nie wyjechałeś to możesz u mnie przenocować. Mam pomysł na taki projekt, nic wielkiego, może jakaś seria vlogasków czy coś takiego - zawahał się, słysząc nastepne pytanie. Kiedy jednak odpowiedział, brzmiał tak pewnie, jak jeszcze nigdy. - Jak to jak? Proste. Nazwiemy się Wydatne Chłopaki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro