13. Dziwny sen

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Leżąc już w łóżkach Ron opowiedział Harry'emu jak przebiegła jego rozmowa z Hermioną. Dogonił ją chwilę po zakończeniu meczu, gdy dziewczyna gdzieś się "bardzo spieszyła". Zaczął słowami: "Chyba najwyższy czas porozmawiać, co?". Lecz Hermiona stała z oczami spuszczonymi w ziemię i nic nie mówiła. Wyglądała, jakby oczekiwała, że Ron przestanie gadać. Jednak wysłuchała go do końca. Dwudziestojednolatek wyjaśnił dziewczynie, że doskonale wie, co robił źle. Zachowywał się zbyt dziecinnie i obiecał, że postara się być inny. Dodał jednak, że nie będzie zmieniał się na dobre i że to trzeba już zrozumieć, bo po prostu taki już jest. Później Ron w milczeniu czekał na odpowiedź. Po chwili myślenia Hermiona dała mu sporego buziaka w usta. Powiedziała, że o to jej właśnie chodziło. Że taki Ron jej się spodobał - taki, który umie zauważyć swoje błędy, ale też postawić na swoim. Harry odetchnął z ulgą, bo w końcu nie musiał stać między młotem a kowadłem. Poza tym nie cierpiał, gdy jego przyjaciele się kłócą. I to o takie głupoty!

- Harry, patrz! - zawołał nagle Ron szeptem.

- Na co? - zdziwił się Harry.

- Kominek! - syknął Ron.

W kominku na chwilę pojawiła się czyjaś głowa. Później zniknęła, zaraz coś pyknęło i głowa pojawiła się na dłużej.

- Ron! Harry! Chodźcie tutaj! - szepnęła głowa.

Obaj od razu zaskoczyli z łóżek i podeszli do kominka. Wśród trzaskających płomieni dojrzali głowę mamy Rona, pani Molly Weasley.

- Cześć, kochani. Musimy rozmawiać bardzo cicho, bo nikt w domu nie wie, że tutaj jestem.

- Wiesz, mamo, u nas dormitorium George i Neville już śpią. - odparł Ron.

- Ach, szkoda, że George śpi. Muszę wam coś powiedzieć. Ale najwyżej przekażecie jemu i Ginny. Charlie i Bill już wiedzą.

- Ale mamo, o co chodzi? - spytał zdenerwowany Ron. - Coś złego dzieje się w domu?

Pani Weasley odchrząknęła z niesmakiem i zaczęła:

- No bo wczoraj po południu nas jakby ktoś trochę okradł...

- CO?! - wrzasnął Ron, a Harry od razu zamknął mu usta. A gdyby reszta się teraz obudziła?

- Jak to "trochę okradł"? - spytał zdziwiony Harry.

- Zniknęła szafka z przedpokoju, na szczęście były w niej tylko stare gazety. - rzekła pani Weasley. - A także firanka z okna w twoim pokoju.

- No bez przesady! - krzyknął Ron, a Harry znowu starał się go uciszyć. - Po co komu taka firanka?!

- Nie mam pojęcia. Jednakże złodziej musiał mieć wyjątkowo nie po kolei w głowie: żeby kraść cudzą starą szafkę i firankę?! - jęknęła pani Weasley, trochę szlochając.

- Mamusiu, nie płacz, proszę. - powiedział Ron. - Przecież to tylko stare przedmioty.

- Ale od tego się właśnie zaczyna! Od takich starych przedmiotów. A jak tam, Harry, kochaneczku, u ciebie? - pani Weasley zwróciła się do Harry'ego.

- Wszystko w porządku. - odparł Harry.

- Artur opowiadał, że zostałeś powołany do kadry narodowej w qudditchu. Moje gratulacje! - uśmiechnęła się lekko pani Weasley.

- Dzisiaj zaczęliśmy zgrupowanie. - rzekł Harry bez entuzjazmu.

- Dobra, kochani, ja wam nie przeszkadzam. Przekażcie tylko wszystko George'owi i Ginny. Dobranoc!

- Dobranoc. - odrzekli Harry i Ron, a w kominku pyknęło i głowa pani Weasley zniknęła wśród czerwonych płomieni.

Śmieszne jest to, że obaj dawno już nie rozmawiali z nikim przez kominek. Harry zawsze rozmawiał tak z Syriuszem... Tak, właśnie, potrzebował teraz rozmowy z nim. Nie z nikim innym, bo tylko on umiał go w pełni zrozumieć. A teraz nie ma już nikogo z rodziny, z kim mógłby porozmawiać (pomińmy Dursleyów). Był zdany tylko na Hermionę, Rona i Ginny. Albo na siebie. Sam już nie wiedział...

- Harry, czemu tak milczysz? - spytał Ron z niepokojem.

Harry głęboko wzdechnął i odrzekł:

- Zamyśliłem się.

- Nad czym? Nad tymi rzeczami, które nam ukradli? Stary, żebyś ty wiedział jakie to było stare! - zawołał Ron. - Ta szafka była nam kompletnie niepotrze...

- Myślałem o Syriuszu. - powiedział Harry ponuro.

Ron patrzył na przyjaciela niby ze strachem, niby z troską, a może jak na wariata. Od śmierci jego ojca chrzestnego minęło niecałe sześć lat. Dwudziestojednolatek tylko na początku okropnie to przeżywał. Później jakoś mu przeszło. W końcu był on tak naprawdę ostatnią żyjącą osobą z jego rodziny! Ron teraz wiedział doskonale, jak Harry się czuł. Sam doświadczył śmierci starszego brata.

- Dlaczego nagle zrobiłem się taki sentymentalny? - zadziwił się Harry z lekkim uśmiechem.

- To nie jest sentymentalność. - odparł Ron. - Po prostu tęsknisz za swoim ojcem chrzestnym. Dobrze cię rozumiem. Ja też czasami rozmyślam o Fredzie. Bo to nie jest tak, że nagle o nim zapomniałem. A pomyśl, jak musiał to znieść George?

- Założę się, że do dziś to przeżywa. Może nie tak jak kiedyś, ale jednak.

- Dobra, dobra, nie zasmucajmy się tak. Rooo-obię się troooo-chę... śpiii-jący. Chodźmy już... spaaaać. - poprosił Ron, głęboko ziewając.

Chłopcy wskoczyli do łóżek.

- Branoc, Harry.

- Branoc, Ron.

Harry zasnął niemal od razu i równie szybko zaczęło mu się śnić. Śnił, że po kilku latach rzuca się w ramiona ukochanego Syriusza. Mają tyle tematów do obgadania. Chwilę później pojawiają się Lupin, Tonks i Moody. Oni też pragną z nim pogadać. Dlaczego śnili mu się sami zmarli ludzie? Po chwili sen się zmienił, lecz był podobny. Znajdował się na błoniach Hogawartu i gawędził wesoło z Cedrikiem, Fredem, George'em i Ronem. Rozmowę przerwał im profesor Dumbledore mówiąc, że dostał sowę z wiadomością od RODZICÓW Harry'ego. Zapowiadali oni swoje odwiedziny w Hogwarcie. Harry był bardzo szczęśliwy z tego powodu, a z nikąd pojawił się mały Colin Creevey. Chłopiec zrobił zdjęcie Harry'emu jako artykuł do "Proroka Codziennego". Ten natomiast wyznał, jak bardzo się cieszy, że może w końcu spotkać swoich rodziców i z nimi porozmawiać. W końcu cała szóstka wchodzi do szkoły, gdzie zastają Zgredka. Skrzat przytula Harry'ego mówiąc, że wie o rychłych odwiedzinach i jest tym bardzo wzruszony. Harry ze Zgredkiem, Fredem, George'em i Ronem wracają do pokoju wspólnego, a tam na parapecie okna siedzi sowa Hedwiga z listem w dziobie. Harry chwyta list, który okazuje się być od jego rodziców. Chłopak wychodzi na balkon i jest tak uszczęśliwiony wszystkimi zdarzeniami, że nie są go w stanie wyprowadzić z równowagi nawet Malfoy, Crabbe i Goyle siedzący na pobliskim drzewie. Malfoy woła, że chyba nikt normalny nie chciałby udzielać TAKIEGO wywiadu do "Proroka". Harry udaje, że tego nie słyszy. Jednak blondyn dodaje, jak głupi musi być Potter, żeby cieszyć się z przybycia rodziców, którzy tak naprawdę NIE ŻYJĄ. Te słowa wybudziły Harry'ego ze snu o trzeciej w nocy. No tak! Przecież to nienormalne: żeby śnić o zmarłych, bliskich osobach. Chłopak oblany zimnym potem wyszeptał do siebie:

- To nie jest tylko dziwny sen. To coś, o czym trzeba z kimś porozmawiać. Tylko z kim?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro