23. Zaginiony album

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pan Weasley, pomimo swojej złości wobec dzieci, zgodził się z pozostałą ósemką i razem poszli najpierw do piwnicy po album, a z tym albumem przejść się po domu. Jak wcześniej wyjaśniła Hermiona, album rzecz jasna musieli trzymać wspólnie Ron i Ginny. Cały ten "pochód" wyraźnie śmieszył George'a i Charliego, natomiast pan Weasley cały czas klął pod nosem, z czego dało się usłyszeć raz po raz powtarzane słowa "absurd" i "to śmieszne". Na parterze album nie dawał o sobie znać, jednak gdy Ron wszedł jedną stopą na schody, książka sama przewertowała strony na koniec i ukazał czerwono-żółte światło.

- Co to? - zapytał pan Weasley nerwowo.

- Najwidoczniej na tym piętrze jest jakaś pamiątka po Gryffindorach. Im bliżej tego czegoś będziemy, tym mocniej będzie album świecił. - wyjaśniła Hermiona.

Cała dziewiątka z Ronem i Ginny na czele ponownie ruszyła. Istotnie, album z każdym stopniem świecił coraz mocniej. George i Charlie nadal starali się powstrzymać śmiech, a Arturowi lekko drżała warga, co znaczyło, że jest coraz bardziej zły. Wkońcu, gdy Ron i Ginny stanęli przed jakimiś drzwiami, album prawie wyskoczył im z rąk, bo nie dość, że już naprawdę mocno świecił, to jeszcze zaczął energicznie drgać. Ron przytrzymał go mocno przy piersi i otworzył drzwi. Okazało się, że to stary pokój Percy'ego.

- Tutaj? Jesteś pewny? - zapytał Harry.

- Nie ja, tylko album. - uśmiechnął się Ron nerwowo. - Dawno tu nie byłem. W sumie to nie pamiętam, czy kiedykolwiek tu byłem.

- Byłeś, byłeś. - mruknął George i pokiwał głową. - Jak miałeś dziesięć lat, wpadłeś tu w chwili, gdy Percy czytał swoje podręczniki z cyklu ,,Twój dom musi mieć szefa - poradnik dla przyszłych prefektów''. Nieźle ci się oberwało, ja przy okazji...

- Dobra, stop. - syknął pan Weasley. - Ktoś mi powie, co teraz ro...

- AAAA!!! - wrzasnął nagle Harry. Z szafy na jego głowę spadło wielkie pudło, a z niego setki maleńkich pająków.

- Zabierzcie je stąd! HERMIONO, ZRÓB COŚ!!! - krzyczał Ron.

- Już... Arania Exumei! - pisnęła Hermiona i powtórzyła zaklęcie kilka razy, bo pająki się szybko rozprzetrzeniały.

- Co to było?! - krzyknęła wystraszona pani Weasley. - Do czego nas zabrała na przeklęta książka?!

- Nie mam pojęcia... - jęknęła Ginny. Nagle szafa, z której spadły pająki zachwiała się i z głośnym łoskotem upadła na podłogę. Gdyby nie Ron, to po Harrym nic by nie zostało, bo w ostatniej chwili odepchnął go w przeciwnym kierunku. Drzwi się otworzyły, a z szafy wypadły kolejno: potłuczone okulary, poobijane fiolki, czerwono-żółty szalik, stare Fasolki Wszystkich Smaków i pożółkłe zwoje pergaminów. Warto wspomnieć, że na tych pergaminach było coś napisane.

- Ten pokój jest naprawdę przeklęty! - zawołał George. - Nie dziwię, że Percy tu mieszkał...

- Czekaj. - powiedziała Hermiona i podniosła jeden z pergaminów. - Tu jest coś napisane... runami.

- To chyba umiesz przeczytać? - spytał Ron.

- Tak trochę... - mruknęła Hermiona i ze skupieniem spojrzała na zwój. Na kilka chwil zapadła grobowa cisza, gdy dziewczyna powiedziała z nieco mniejszym entuzjazmem - Matko, co to jest...

- Co?

- To nic ważnego, ale to chyba najbardziej czarnomagiczna receptura eliksiru, jaką widziałam w życiu. Nie chcecie tego czytać.

- Na brodę Merlina! - wrzasnęła nagle pani Weasley i chwyciła się rękami za twarz. - Okno! Spójrzcie! Mogę przysiąc, że gdy tu weszliśmy, było zamknięte. Ktoś je tutaj otwierał?

- Nie. - odparli wszyscy i pokręcili głowami.

- Właśnie! Ja nie wytrzymam ani chwili w tym pokoju! - zdenerwowała się pani Weasley i rzuciła się ku wyjściu. Ledwo zdążyła usłyszeć krzyk Ginny, gdy nagle prawie pod kobietą zawaliła się futryna od drzwi. O mały włos, bo Molly zdążyła zbiec po przeciwległych schodach. Pozostała ósemka pognała za nią. Nie wszyscy wiedzieli, o co chodziło z przedmiotami z przewróconej szafy, ale Harry, Ron i Hermiona się tego domyślili. Wszystko to najprawdopodobniej stało się pod wpływem działania albumu. No, ale żeby od razu cały dom rozwalić? Tego już nie wiedzieli. Gdy wszyscy znaleźli się znowu w kuchni, półki zatrzeszczały i pospadało z nich kilka kolejnych rzeczy. Tego było już za wiele! Hermiona czym prędzej chwyciła różdżkę, zawołała Wingardium Leviosa, lecz... nic to nie dało, bo szuflady również poopróżniały swoje wznętrza. Tak naprawdę czego tylko nie minęli Ron lub Ginny, momentalnie wyrzucało to swoje rzeczy ze środka. Wreszcie gdy cała grupa znalazła się na dworze... chaos ustał. Niestety niedługo dane im się było cieszyć. Przez to całe zamieszanie rano zapomnieli o codziennym odgnamianiu ogrodu, a dziś tych małych stworów zeszło się z kilkadziesiąt. Oczywiście nie było teraz na to czasu, więc powoli weszli z powrotem do domu. A tam... było cicho, jakby nie było tam żywego ducha. Jakby nie było żadego zamieszania. Harry zerknął niepewnie na Hermionę i spytał cicho:

- A co by było, gdyby ktoś wyrwał tę ostatnią stronę z albumu?

Hermiona wzruszyła ramionami.

- Możecie spróbować. Mnie tam jest już wszystko jedno. - odparła żałośnie.

Harry spojrzał pytająco na Rona i Ginny.

- No nie wiem, Harry... - mruknęła Ginny. - To chyba nie jest bezpieczne. Poza tym... to jest tak jakby nasza... rodzinna pamiątka. W sensie po Gryffindorach.

- Zresztą wyobrażasz sobie zniszczyć coś tak starego? - dodał Ron z niedowierzaniem. - Wyrwiesz jedną kartkę, a cała ta cholerna książka rozleci się w drobny mak.

- A w ogóle jak to coś przetrwało tyle... wieków? - zapytał George.

- O to chodzi z tego typu albumami. - wyjaśniła Hermiona. - Są jak relikwie, jak ciało świętego... po latach pozostają nienaruszone.

- Och, no dobra... - westchnął Harry i machnął ręką. - Tylko co teraz?

- Nie wiem, nie wiem, Harry, nikt nic nie wie! - żachnęła się Hermiona.

W międzyczasie Hermiona oraz państwo Weasley poszli na górę, aby odbudować to, co zostało zniszczone. Pozostali usiedli przy stole. Ron, nie zważając na nic, ze wściekłością rzucił albumem przez całą kuchnię.

- Ron! - krzyknęła Ginny.

- No co? Ta książka jest przeklęta, tak samo jak dziennik Riddle'a! Nie będę się z nią obchodził jak z jajkiem! - wrzasnął Ron, wymachując rękami jak oszalały. - No co się tak patrzysz? Co mnie to obchodzi, że to niby pamiątka po naszych przodkach? Tacy przodkowie? To dlaczego rozwalili nam pół domu?!

- Nie wrzeszcz tak. Krzykiem nic nie zdziałasz. - jęknął Harry, lecz wtem z drugiego końca domu rozległy się dziwne zduszone krzyki. Najpierw dwa kobiece, potem jeden męski. Wszyscy czym prędzej popędzili w tamto miejsce, aby zobaczyć co się stało. Gdy tam dotarli, ujrzeli niecodziennie spotykanego gościa. Tuż obok Hermiony i państwa Weasley nad ziemią unosił się... Prawie Bezgłowy Nick.

- Nick! - zawołała Hermiona. - Co ty tutaj robisz?

- Dostałem specjalne zezwolenie na czasowe opuszczenie murów Hogwartu. - odparł Nick lekko drżącym głosem.

- Ale po co?

- Mam dla was ciekawe wiadomości. Kiedyś słyszałem, jak rozmawialiście o tym, że w waszym domu dzieją sie dziwne rzeczy... - wysapał Nick.

- Podsłuchiwałeś nas?! - wzburzył się Ron.

- Ależ nie, mości panie! - odrzekł szybko Nick, kłaniając się. - To było niechcący...

- Już dobrze, Nicku. - odezwała się Hermiona. - Powiedz nam, czy coś wiesz?

- Już chyba dowiedzieliście się, że najprawdopodobniej rodzina Weasleyów jest spokrewiona z rodem Gryffindorów. - ciągnął Nick. - Oni tutaj mieszkali, to też wiecie. I wiecie, że było to ich trzecie miejsce zamieszkania. Po wprowadzeniu się tutaj zaprowadzili różne środki bezpieczeństwa, aby już nie musieli robić kolejnej przeprowadzki. Po nagłej śmierci Alexa i Joanne młody Godryk wyniósł się z powrotem do ich pierwszego domu, później nazwanej Doliną Godryka. Środki bezpieczeństwa w Norze pozostały. Oczywiście z upływem tylu wieków mocno osłabły, a nawet zniknęły. Jednak teraz, gdy znaleźliście zaginiony album, środki bezpieczeństwa powróciły i najprawdopodobniej jednym z nich jest właśnie album.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro